Читать книгу Makbet - Уильям Шекспир - Страница 5

AKT I
Scena trzecia

Оглавление

Dzika okolica.

Grzmi. Wchodzą Trzy czarownice.

PIERWSZA CZAROWNICA

Gdzieś była, siostro?


DRUGA CZAROWNICA

Wieprzem rżnęła.


TRZECIA CZAROWNICA

A ty gdzie? Opisz swoje dzieła.


PIERWSZA CZAROWNICA

Żona jednego kupca wełny

Kasztanów miała rańtuch pełny

I złote łuszczyła z nich jądro.

„Daj mi je”, rzekłam, a ta kukła

Ze wzgardą na mnie fukła:

„Precz, stary czopie, precz, ty flądro!”

Poczekaj no, pomyślałam, ptaszku,

Pokażę ja ci, czym ja czop!

Mąż jej popłynął do Damaszku,

Na sicie śmignę za nim w trop

I w spodzie okrętu skurczona

Przycupnę jak szczur bez ogona;

Za babę odpowie mi chłop.


DRUGA CZAROWNICA

Mój wiatr ci dam.


TRZECIA CZAROWNICA

I ja mój dam.


PIERWSZA CZAROWNICA

Dziękuję wam.

W mocy mej wszystkie inne mam;

Wszystkie porty, gdzie szaleją,

I przeciągi, kędy wieją

Zmienną róży swej koleją;

Kłuć go będę, szczypać, dręczyć,

Cherlać musi i kawęczyć;

Snu nie znajdzie w noc i we dnie.

Przez dni siedm, siedm razy siedm

Pastwą będzie wrażych wiedm;

A jeżeli z burz nawały

Okręt jego ma wyjść cały,

Trzeba, by go wichrów szały

Tęgo pierwej skołatały.

Patrzcie, co to ja mam.


DRUGA CZAROWNICA

Pokaż nam.

Jakiś skóry kawalec.


PIERWSZA CZAROWNICA

Sternika to jest palec,

Którego orkan mój pomacał,

Kiedy do domu wracał.

TRZECIA CZAROWNICA

Trąba brzmi, puzon dmie:

Makbet, Makbet zbliża się.

WSZYSTKIE TRZY

Dalej, dalej, siostry wiedźmy,

Czarodziejski krąg zawiedźmy

Ot tak, ot tak, ot tak;

Trzykroć tak i trzykroć wspak,

Trzykroć jeszcze do dziewięciu:

Pst! – już po zaklęciu.


Wchodzą Makbet z Banko.

MAKBET

Tak ponurego dnia i tak pięknego,

Jak żyję, nigdy jeszcze nie widziałem.


BANKO

Dalekoż jeszcze Forres? Ale któż są

Te tam postacie wywiędłe i szpetne?

Nie zdają się mieć nic wspólnego z ziemią,

Są jednak: na niej. Żyweż wy jesteście?

Zdolne na ludzką mowę odpowiedzieć?

Zdawałoby się, że mnie rozumiecie,

Bo wszystkie razem chude swoje palce

Do ust zapadłych przykładacie. Pozór

Niewieści macie, ale wasze brody

Nie pozwalają mi w tę płeć uwierzyć.


MAKBET

Jeśli możecie, mówcie – kto jesteście?


PIERWSZA CZAROWNICA

Cześć ci, Makbecie! Cześć ci, tanie Glamis!


DRUGA CZAROWNICA

Cześć ci, Makbecie! Cześć ci, tanie Kawdor!


TRZECIA CZAROWNICA

Cześć ci, Makbecie! Przyszły królu, cześć ci!


BANKO

Czego się wzdrygasz, zacny przyjacielu?

Zdajesz się jakby przerażony wróżbą

Tak mile brzmiącą? W imię prawdy! mówcie:

Czyście wy tylko łudzącymi mary,

Czy rzeczywiście tym, czym się rzekomo

Jawicie oku? Szlachetnego mego

Współtowarzysza broni pozdrawiacie

Rzędem tytułów, przechodzących wszelkie

Jego nadzieje, mnie nic nie mówicie.

Jeśli, świadome siejby czasu, wiecie,

Które się ziarno udać ma, a które

Zmarnieć, żadnego nie wydawszy plonu,

Przemówcie do mnie, który ani stoję

O wasze względy, ani się niełaski

Waszej obawiam.


CZAROWNICE

Cześć ci, Banko, cześć!


PIERWSZA CZAROWNICA

Mniej wielkim będziesz niż Makbet, a większym.


DRUGA CZAROWNICA

Nie tak szczęśliwym, a przecie szczęśliwszym.


TRZECIA CZAROWNICA

Nie będąc królem, królów płodzić będziesz:

Cześć wam więc obu, Makbecie i Banko!


PIERWSZA CZAROWNICA

Makbecie, Banko, cześć wam!


DRUGA CZAROWNICA

Cześć wam!


TRZECIA CZAROWNICA

Cześć wam!


MAKBET

Ciemne Sybille, więcej mi powiedzcie!

Przez śmierć Sinela jestem tanem Glamis,

O tym wiem; ale skądże tanem Kawdor?

Tan Kawdor żyje w szczęściu i dostatku.

Królem zaś zostać jest to dla mnie rzeczą

Mniej jeszcze mieścić się mogącą w sferze

Prawdopodobieństw niż być tanem Kawdor,

Mówcie, skąd macie tę dziwną wiadomość?

I w jakim celu nas tu na tych wrzosach

Zatrzymujecie tak dziwnym proroctwem?

Odpowiadajcie, rozkazuję wam.


Czarownice znikają.

BANKO

Ziemia wydaje bańki tak jak woda:

Mieliśmy próbę ich. Gdzież one prysły?


MAKBET

W powietrze. Co się zdawało cielesne,

To się rozwiało jako z wiatrem oddech,

Gdyby się były jedną chwilę dłużej

Wstrzymały!


BANKO

Powiedz mi, czy rzeczywiście

Było tu coś takiego, o czym mówim,

Czy też, nie wiedząc o tym, spożyliśmy

Owej niezdrowej rośliny, od której

Zmysły durzeją?


MAKBET

Masz być ojcem królów.


BANKO

A ty sam królem.


MAKBET

I tanem Kawdoru.

Nie także brzmiało to, cośmy słyszeli?


BANKO

Tak, co do joty. Któż to ku nam zdąża?


Wchodzą Rosse i Angus.

ROSSE

Król się z najwyższą radością dowiedział

O tym podwójnym zwycięstwie, Makbecie.

Kiedy mu twoje osobiste starcie

Z wodzem powstańczych wojsk opisywano,

Zdumienie wiodło w nim spór z uwielbieniem

I usta jego sypały pochwały;

Lecz słów mu na nie zbrakło, gdy usłyszał,

Jakeś to jeszcze w tym samym dniu, niczym

Nieustraszony, bo nawet widokiem

Własnego dzieła, na pobojowisku

Rozbił norweskie hufce. Lotem ptaka

Szła wieść za wieścią, a każdy jej goniec

Podnosił twoje zasługi w obronie

Praw majestatu i dodawał wątku

Do chwały twego imienia.


ANGUS

Jesteśmy

Przysłani, wodzu, żeby ci oznajmić

Królewskie dzięki, żeby cię przed króla

Powieść oblicze, nie żeby wypłacić

Dług waleczności twojej przynależny.


ROSSE

Na wstęp do większych zaszczytów, Makbecie,

Jakieć czekają, kazał mi król ciebie

Powitać tanem Kawdoru.

Cześć ci więc pod tym tytułem, cny tanie,

Bo od tej pory on jest twoim.


BANKO


do siebie

Przebóg!

Więc szatan mówi prawdę?


MAKBET

Kawdor żyje,

Dlaczegoż w cudze szaty mnie stroicie?


ROSSE

Ten, co tę nazwę nosił, żyje jeszcze;

Ale na życiu, którego niegodzien,

Surowy cięży wyrok! Czy on w zmowie

Był z Norweżczykiem, czy skrytą pomocą

Wspierał przywódcę buntu, czy nareszcie

Knuł z obydwoma zamach na kraj własny,

Tego ja nie wiem, tylko wiem, że zdrada

Stanu, wyznana i udowodniona,

Upadku jego stała się przyczyną.


MAKBET


do siebie

Glamis i Kawdor! Najważniejszej jeszcze

Brakuje rzeczy.


głośno

Dzięki wam, panowie;


na stronie do Banka

Wątpiszże widzieć twe dzieci królami,

Gdy ci te same usta to przyrzekły,

Które nazwały mnie tanem Kawdoru?


BANKO


podobnież do niego

Wieszczba ta, jeśli wiarę w niej położysz,

Może zapalić w tobie niebezpieczną

Żądzę korony. Często, przyjacielu,

Narzędzia piekła prawdę nam podają,

Aby nas w zgubne potem sieci wplątać;

Łudzą nam duszę uczciwym pozorem,

Aby nas znęcić w przepaść następstw;


głośno

Słówko,

Mości panowie.


MAKBET


do siebie

Dwie wróżby, będące

Niby prologiem świetniejszej przyszłości,

Już się sprawdziły.


głośno

Za trud wasz, panowie,

Wdzięczny wam jestem.


znowu do siebie

To nadprzyrodzone

Proroctwo złym być nie może, nie może

Także być dobrym. Jestli złym, dlaczegóż

Zapowiedziało mi wiernie godziwy

Początek mego powodzenia? jestli,

Przeciwnie, dobrym, dlaczegóż mi skrycie

Nasuwa myśli, od których strasznego

Obrazu włos mi się jeży i serce

Moje hartowne w kontr naturze bije?

Obecna zgroza nie tyle jest straszna,

Ile okropne twory wyobraźni,

Mordercze widma, bytujące dotąd

Tylko w fantazji mojej, tak dalece

Wstrząsają moje jestestwo, że wszystkie

Męskie me władze w sen się ulatniają

I to jest tylko we mnie, czego nie ma,


BANKO


na stronie

Czy uważacie, jak się nasz przyjaciel

Zadumał?


MAKBET


wciąż do siebie

Chceli los, abym był królem,

Niech mię bez przyczynienia się mojego

Ukoronuje.


BANKO


jak wyżej

Nowe dostojeństwa

Są snadź dla niego jako nowa suknia,

Która czas jakiś noszona dopiero

Dobrze przystaje.


MAKBET


jak wyżej

Niech będzie, co będzie;

Czas wszystko równo w swym unosi pędzie.


BANKO

Szlachetny tanie, czekamy na ciebie.


MAKBET

Wybaczcie, umysł mój był zaprzątniony

Odgrzebywaniem zapomnianych rzeczy.

Trud wasz, panowie moi, zapisałem

Do księgi, którą co dzień odczytuję.

Idźmy do króla.


do Banka

Nie zapomnij o tym,

Co zaszło, a gdy czas znajdziesz po temu

I bieg wypadków pokaże, o ile

Można do tego wagę przywiązywać,

Poufnie o tym pomówimy znowu.


BANKO

Najchętniej.


MAKBET

Teraz dość. Idźmy, panowie.


Wychodzą.

Makbet

Подняться наверх