Читать книгу A historia toczy się dalej - Witold Morawski - Страница 5
Moje intencje
ОглавлениеFragmenty wykładów, jakie przedstawiam, nie odpowiadają treściom jakiegokolwiek konkretnego sylabusa, ale były wykorzystane w realizacji różnych sylabusów. Niemniej są elementy łączące całość.
Po pierwsze, przedstawiam przemiany zachodzące w Polsce od 1956 roku, to jest od czasu, gdy przybyłem jesienią na studia w Uniwersytecie Warszawskim. Czerwiec 1956, a potem jesień 1956 to był kolejny „nowy początek” w historii naszego kraju. Najwięcej uwagi poświęcam jednak okresowi 1989–2019. Odwołuję się też do czasów wcześniejszych, bo my – socjologowie – jako badacze głównie współczesności wiemy, że dzięki historii łatwiej nam wyjaśniać genezę wielu zjawisk społecznych. Dałem temu wyraz, umieszczając słowo „historia” w tytule książki, co jest może małym nadużyciem. Alternatywny tytuł to: „A życie społeczne toczy się dalej”.
Po drugie, pokazuję Polskę jako aktywnego członka rodziny europejskiej. Dopiero od 1989 roku realia zewnętrzne umożliwiły pełnienie tej funkcji w pełniejszym wymiarze. 2004 rok był kolejnym przełomem: Polska została przyjęta do Unii Europejskiej. Instytucjonalne powiązania z Europą są coraz ściślejsze ku powszechnemu zadowoleniu społeczeństwa. Odległy kiedyś świat zewnętrzny jest de facto naszym światem wewnętrznym.
Po trzecie, o czymkolwiek piszę, staram się widzieć temat we wzajemnych oddziaływaniach trzech ramion trójkąta: społeczeństwo–gospodarka–polityka. Uwzględniam też doświadczenia Zachodu, którego jesteśmy integralną częścią. Europa ma trzy części, nasza Środkowo-Wschodnia Europa – to „druga Europa”. Jest jeszcze „trzecia Europa” na wschód od nas, co stwarza dla nas szansę na odgrywanie roli pomostu na poziomej linii Wschód–Zachód. Trudne zadanie.
Po czwarte, identyfikuję pewne napięcia i konflikty, z jakimi Polakom przychodzi sobie radzić. Najczęściej są to zjawiska normalne, wręcz funkcjonalnie pożądane dla rozwoju społecznego. Bez nich zamarłoby życie społeczne. Ale spotykamy także konflikty, wobec których jesteśmy bezradni jako jednostki i wspólnoty. Potęgują to populizmy wszelkiej maści, wzniecające zjawiska paniki moralnej. Iskry są zmienne, np. imigranci czy osoby biorące udział w Marszu Równości w obronie ludzi LGBT. Na horyzoncie pojawia się wtedy groźba wojny kulturowej. Podobne zjawiska spotykamy w całej Europie.
Po piąte, odwołuję się do metafor rytmu, fal. Podobnie postępują ekonomiści z ich cyklami koniunktury, inni szukają punktów zwrotnych. Wszystko to odbywa się w pędzie do przodu, do czego pobudzają niezliczone rankingi. Staram się tym metaforom nadawać sens głębszy, gdyż wspólnym mianownikiem we wszystkich tekstach jest zmiana społeczna. Rola obserwatora, nawet ze statusem naukowca, jest ograniczona w zakresie tego, co zrobić można i jak, bo ostatecznie to społeczeństwo i jego elity decyzyjne nadają zmianie społecznej kształty praktyczne. Warunkiem jest inteligencja i wyobraźnia w budowie instytucji, bo jeśli nie uda się ich właściwie zbudować, ulegną szybko gniciu.