Читать книгу O rozkoszy - Zbigniew Lew-Starowicz - Страница 14

Tego typu książki nie mogłyby zdobywać tak masowego zainteresowania, gdyby nie rewolucja seksualna w latach 60. i 70. Mam wrażenie, że traktujemy ją jako taką „woodstockową cepelię”, taplanie się w błocie i ogólnodostępny seks, nie pamiętając o tym, że zaszło wtedy coś o wiele bardziej doniosłego.

Оглавление

Zgadzam się, rewolucja seksualna to niedoceniany fenomen. Koniec lat 60. postrzega się w takiej skrzywionej perspektywie: eksperymentowanie z narkotykami, mieszkanie w komunach, dzieci kwiaty biorące LSD, wędrówki do Indii w poszukiwaniu wartości duchowych. A nie dostrzega się najważniejszej rzeczy, którą ze sobą przyniosła: przewartościowania seksu. Seks do czasów rewolucji seksualnej był traktowany jako coś złego, niebezpiecznego, grzesznego, czego się trzeba bać. Uprawiano go tylko w celach prokreacyjnych. W innej sytuacji wywoływał poczucie winy jako coś niewłaściwego, nieczystego. W seksie panował patriarchalizm, ponieważ podczas aktu mężczyzna zajmował się głównie sobą. Po rewolucji seksualnej nastąpił olbrzymi przełom, ludzie stanęli przed zupełnie nową rzeczywistością. Zaczęto dbać o kobiety, seks traktowano jako dobro, wartość, coś, o co warto zabiegać. Upowszechniał się model partnerski w relacjach. Zaczęto traktować seks jako „działanie prozdrowotne” służące długowieczności (kiedyś twierdzono, że skraca życie i radzono starszym ludziom, żeby unikali seksu, bo to dla nich miał być za duży „wydatek energetyczny”) i absolutnie pozaprokreacyjne, jako przyjemność.

O rozkoszy

Подняться наверх