Читать книгу O rozkoszy - Zbigniew Lew-Starowicz - Страница 7

Оглавление

Panie profesorze, podobno niedawne badania zrewolucjonizowały waszą dotychczasową wiedzę na temat kobiecej seksualności.

Tak. Kobieta jest inna, niż się nam zdawało.

Jaka?

Dziksza, nieprzewidywalna, niedająca się wbić w oczywiste ramy. Okazało się, że kobieca seksualność jest bardziej skomplikowana, niż przypuszczali naukowcy. Powstało Międzynarodowe Towarzystwo Badań nad Zdrowiem Seksualnym Kobiet i pojawiły się pierwsze empiryczne wyniki badań, jak funkcjonuje seksualność kobiet, co się dzieje w ich mózgu, jak przebiega orgazm i jakie są reakcje seksualne. I to jest przełom w myśleniu o kobiecej zmysłowości. Wiemy, że w seksualności kobiet decydujące są doznania i przeżycia subiektywne, które mogą być niezależne oraz odmienne od danych obiektywnych uzyskiwanych w warunkach laboratoryjnych.

Co to znaczy?

Sporo dotychczasowych teorii okazało się nie do końca prawdziwych, ale na trzy najważniejsze nowe wyniki badań chciałbym zwrócić uwagę. Pierwsza to właśnie nieprzewidywalność kobiecych reakcji seksualnych. Do tej pory myśleliśmy, że przebiegają linearnie – jedna reakcja prowadzi do drugiej, druga do trzeciej. Czyli: pożądanie, podniecenie, które narasta, później jest orgazm i koniec. Okazuje się, że ten model dotyczy tylko mężczyzn. U kobiet sprawa jest bardziej skomplikowana. Ich seksualność jest wyznaczana przez koło. Wszystko jest możliwe ciągle i w każdym czasie. Nie ma regularności jak u mężczyzn. W przypadku kobiet każdy element tego koła może zainicjować dalszy ciąg reakcji seksualnej. Reasumując – reakcje seksualne kobiety są nieprzewidywalne.

Wśród seksuologów nie ma jednak zgodności co do interpretacji tych badań. Są naukowcy, którzy twierdzą, że pożądanie i podniecenie kobiet to jedno, a drudzy to rozdzielają. Dalej są tacy, którzy twierdzą, że pożądanie u kobiet ma charakter spontaniczny i wywołany tym, że kobieta sama w sobie czuje potrzebę seksu, a drudzy twierdzą, że zawsze musi być to sprowokowane. Czyli muszą zadziałać wyobraźnia, osoba partnera i wtedy dopiero rozwija się pożądanie. Ja jestem w tej grupie, która uważa, że pożądanie u części kobiet jest spontaniczne. Polega na tym, że ona po prostu chce seksu. Z kim będzie realizowany, to już sprawa drugorzędna. Czy z partnerem, czy z kolegą z pracy – w to nie wnikam. W każdym razie seksualność kobiet jest bardzo zagadkowa i zespoły ekspertów są dopiero na etapie uzgadniania stanowisk. Nastąpi to w ciągu najbliższych dwóch lat.

Kolejny ważny przełom jest taki...

...że dla kobiet najważniejsza jest satysfakcja, a nie orgazm. Czuje zadowolenie z tego, że miała udane spotkanie intymne, że było jej dobrze z partnerem. Jest zadowolona, przy czym orgazm nie jest niezbędny: może być, ale nie musi. I to jest przełom, bo do tej pory obserwowaliśmy czasami histeryczną pogoń za orgazmem.

Nawet dla mężczyzny to było kryterium udanego seksu. Troskliwie pytał: „Było ci dobrze, kochanie, miałaś orgazm?”. Jeżeli kobieta miała, to – jego zdaniem – było jej dobrze...

Właśnie niekoniecznie. Mogła mieć orgazm, ale wcale nie było jej dobrze, bo nie osiągnęła satysfakcji. Orgazm może być wywołany mechanicznie przez umiejętne pieszczoty, ale wcale nie jest to równoznaczne z tym, że zbliżenie ją w pełni zadowoliło. Panowie, już nie musicie pytać swojej partnerki o orgazm. On nie jest gwarancją satysfakcji. Tym bardziej że kobiety irytuje to wieczne męskie pytanie.

Jak zdefiniowałby pan kobiecą satysfakcję?

Składa się z kilku elementów. Tego, że partnerowi było dobrze – ten typ satysfakcji ma większe znaczenie np. w Azji, gdzie kobiety są bardziej ukierunkowane na mężczyznę. Ale uniwersalne dla wszystkich kobiet na pewno jest poczucie satysfakcji z tego, że ona tak działa na niego, że on chce tylko jej, reaguje właśnie na nią. Następny element to zadowolenie z bycia razem, bo seks to przede wszystkim miłe spotkanie. Ostatnim elementem jest właśnie orgazm, ale on ma w stosunku do tamtych niższą rangę.

A jeśli satysfakcji nie ma?

Jest poczucie niedosytu. Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której kobieta przeżywa wymuszony orgazm. Jest tym faktem sama zaskoczona, ale czegoś jej brakuje. Satysfakcji właśnie. Nie do końca będzie zatem zadowolona z takiego spotkania intymnego.

A słynny punkt G?

Istnieje. W tym roku to potwierdzono.

Co to oznacza dla mężczyzn? Mają go szukać?

Tak, ale od razu uprzedzam, że punkt G nie istnieje u wszystkich kobiet. Zakładam jednak, że w normalnym związku, gdzie partnerzy poznają się wzajemnie w sensie psychicznym, tak samo powinni poznać swoje ciało. Jest to niezbędne do sztuki miłosnej. I oboje powinni szukać punktu G. Ona powinna mu w tym pomóc, powiedzieć, czy coś czuje, czy nie, dotykana w tym albo innym miejscu. Bo jeżeli punkt G istnieje, ma to ogromne znaczenie praktyczne w ars amandi. Wtedy należy tak prowadzić sztukę miłosną, żeby ten obszar był pobudzany. Po to kobieta go ma, żeby sprzyjał reakcjom seksualnym. Uważam w ogóle, że mężczyzna powinien znać każdy centymetr pochwy swojej partnerki, jeśli chodzi o wrażliwość. To ułatwia dobór pozycji czy technik seksualnych.

Jeżeli kobieta nie ma punktu G, ma prawo czuć się gorsza?

Nie ma powodu do nieszczęścia. Reaktywność kobiety w seksie jest bardzo zróżnicowana, ma ona bardzo wiele stref erogennych. Większość kobiet osiąga orgazmy poprzez pobudzanie łechtaczki, ale też sporo przez pieszczoty piersi, całowanie ust, karku, strumienia wody, wyłącznie fantazji itd. W porównaniu z mężczyznami jest to zakres bardzo szeroki i w zasadzie bez granic.

Nie obawia się pan, że mężczyźni mogą uważać, iż kobiety bez punktu G są mniej wartościowe?

Nie wykluczam, że może się zrobić taka moda: masz punkt G – dostajesz pięć gwiazdek w roli kochanki. Nie masz punktu G – dostajesz trzy gwiazdki. Tylko po co? Czy kobiety, które osiągają orgazm poprzez pieszczenie piersi, są lepsze od innych? Taka jest już ich natura. Najważniejsze, żeby miały satysfakcję. A na jakiej drodze ją osiągną, to sprawa drugorzędna. Ale powtarzam – na pewno warto znać swoje ciało, żeby seks nie był przaśny i bez wyobraźni.

A co ze słynną różową tabletką na to, żeby kobiecie „chciało się chcieć”?

Nie mam dobrych wiadomości. A raczej mam dwie wiadomości: dobrą i złą. Dobrą – są leki działające pobudzająco seksualnie, eliminujące zaburzenia hormonalne. Złą – nie ma jak dotąd tabletki wywołującej podniecenie czy orgazm. Okazuje się, że sprawa jest bardziej skomplikowana i na razie różowej tabletki nie należy oczekiwać. Niebieska tabletka dla panów, czyli viagra, działa skutecznie, bo seksualnością mężczyzn w dużym stopniu rządzą struktury podkorowe, przez biologię są zaprogramowani do prawie automatycznego funkcjonowania seksualnego. Dlatego mężczyźni nie mają problemu z orgazmem jako takim, nie muszą się go uczyć, jest wrodzony, mają imperatyw seksualnego działania na widok bodźca. Ich podnieca atrakcyjna kobieta, fantazja, pornografia. Już są gotowi. A u kobiet to bardziej skomplikowane, bo takie samo znaczenie, jak czynniki i uwarunkowania biologiczne, mają czynniki i uwarunkowania psychiczne oraz kulturowe. Czyli ich osobowość, nastawienie do seksu, lęk, relacje z partnerem, jak były wychowane, jaki system wartości im wpojono. To wszystko wpływa na seks. Na przykład aparatura pomiarowa oraz poziom różnych hormonów i neuroprzekaźników ujawniają jednoznacznie stan podniecenia seksualnego danej kobiety, ale ona sama subiektywnie może wcale nie odczuwać podniecenia. Obrazowanie mózgu sugeruje, że kobieta przeżywa orgazm, a ona subiektywnie tego nie odczuwa. To skomplikowane i dlatego tabletka tego nie rozwiąże. Tabletka może tylko ułatwić podniecenie. Jak jest za słabe, to może je zwiększyć. Najpierw więc trzeba odkryć przyczynę osłabienia libido, a następnie wybrać optymalną metodę leczenia.

U większości kobiet z takim problemem konieczne jest stosowanie zróżnicowanych metod leczenia (leki, metody treningowe, psychoterapia). Ponieważ nieprzewidywalność kobiety jest tak duża, nie wiadomo kiedy, w jakich okolicznościach taką tabletkę należałoby podać. Czynniki subiektywne są u kobiet decydujące. Banalny przykład: kobieta jest podniecona, a mówi mężczyźnie, że nie chce seksu. Bo subiektywnie nie jest podniecona, chociaż ciało jest podniecone. Jak już mówiliśmy, u kobiet mamy do czynienia z nieprzewidywalnością, dużą zmiennością: dziś jest tak, jutro inaczej, a koło reakcji seksualnych może się uruchomić w każdym miejscu i o każdej porze. Ale faktycznie problem ze spadkiem czy zanikiem pożądania ma w Polsce ok. 42–46 proc. kobiet.

Co przeciętny człowiek ma z tego, że wy, naukowcy, dowiedzieliście się o złożonej naturze seksualności kobiecej?

Wiedzę przekazujemy natychmiast dalej. Przekuwamy na relacje terapeutyczne, na przykład uświadamiamy mężczyznę, żeby nie zamęczał partnerki pytaniami, czy miała orgazm. Niepokoi go na przykład, że ona rzadko osiąga rozkosz. Dla niego to oznacza, że jest źle w związku, że nastąpił kryzys. A tu się okazuje, że żaden kryzys nie musi mieć miejsca. Orgazmu nie było, ale satysfakcja tak. I to, jak już wiadomo, jest najważniejsze dla kobiety.


O rozkoszy

Подняться наверх