Читать книгу Łapy precz od żartów - Abelard Giza - Страница 7

Оглавление


Zgadzam się z tym, że najlepsze żarty to te, które tak naprawdę piętnują wspomniany rasizm czy szowinizm. Ale nie ukrywam, że zdarzyło mi się też śmiać z tych bez podwójnego dna. Były po prostu śmieszne. Nie da się kontrolować śmiechu. Dlatego jest taki zajebisty. Wymyka się cenzurze. Nawet tej wewnętrznej. I jedyne, co można potem zrobić, żeby próbować zachować twarz, to skrzywić się i dodać: „Łohoho... ostre!”.

Dziś rano obejrzałem filmik na YouTubie, w którym niejaki Maciej Modzelewski najpierw wita się słowami: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, Król Polski!”, potem opowiada o ataku atomowym na USA i upadku rządu polskiego, a następnie mówi, że to on obejmie ster rządów, a nasz naród jest wybranym i po zagładzie będzie wskrzeszał cały świat. Coś w tym stylu.

Są dwie opcje. Albo kiedy to czytasz, Polska jest już królestwem, na czele którego stoi Maciuś I, a Stany Zjednoczone to tylko dymiąca dziura. Albo straciłem kolejne cztery minuty życia na obejrzenie jakiegoś zjeba.

Nie wiem, co lepsze. Cenię swój czas, ale nie jestem też fanem ani USA, ani polskiego rządu.

Tak czy inaczej, ów Maciej Modzelewski mówił to wszystko ze świętą powagą. Wiem, że on szykuje się do objęcia władzy, przygotowuje siebie i swoją żonę (trzeba sprawdzić, czy ma dzieci, bo jeśli tak, to jak każdy ojciec ma nadwiedzę i chyba warto zasubskrybować kanał „Wskrzesiciel Narodu”, by być gotowym).

Zakładam, że po każdej stronie barykady politycznej, światopoglądowej, religijnej można trafić na kompletnego debila, ale też na inteligenta.

To założenie pewnie jest naiwne, ale daje mi jakiś wewnętrzny spokój. Że to, co widzimy, to raczej rozgrywka i spektakl. Zatem igranie z grą, przekłuwanie balona powagi, napierdalanie w pomniki, wysuwanie krytycznych uwag ukrytych pod płaszczykiem żartu wobec każdego aspektu ludzkiej działalności – tak, jestem za! Ale powiedz mi, co takiego jest w żarcie – czymś z założenia dobrym, czymś, co ma intencję dać uśmiech i pozytywną energię – że ludzie aż tak potrafią się nań wkurwić i znienawidzić jego autora? I dlaczego, kiedy widzą prawdziwe zło – głupotę – machają pobłażliwie ręką, dając ciche przyzwolenie na dalsze jej istnienie?

Dlaczego na takich ludzi nie zasadzają się ich bracia w wierze (czegokolwiek by ona dotyczyła)? Dlaczego nie podkładają nocami pod ich domy ognia i nie wycinają w pień do piątego pokolenia wstecz, mając dość kompromitacji? Dlaczego prawicowe media (tak brylujące w naburmuszaniu się) machają łapką i mają luz, żeby powiedzieć: „Ech, ten Macias...”, a potem przypierdalają się za każdy błahy nawet żarcik z przeciwnej strony?

Swoją drogą może być też tak, że Macias przerósł o głowę (albo i trzy) innego Modzelewskiego (a i nas wszystkich) i jest komikiem doskonałym. Wszedł w żart na sto procent. Od lat skrupulatnie konstruuje postać Wskrzesiciela, a my, idioci, bierzemy to poważnie.

A to, że jego filmiki mają tylko kilka tysięcy odsłon?

Andy Kaufman też był niszowy.

Łapy precz od żartów

Подняться наверх