Читать книгу Depresjologia - Agata Komorowska - Страница 10
Moja niby-bajka
ОглавлениеKiedyś miałam pałac i księcia z telewizji, ale życie bajką nie było. Obecnie mam mniej, a jest mnie o wiele więcej. Nie w kilogramach, chociaż w kilogramach też jakby ciut więcej, ale przede wszystkim w świadomości. Teraz moje życie to prawdziwa bajka, którą piszę każdego dnia, w której dostaję to, czego pragnę, gdzie cuda zdarzają się na każdym kroku, a na swojej drodze spotykam samych magicznych ludzi.
Nie zawsze tak było. Zawsze jednak brałam odpowiedzialność za siebie i starałam się zmienić to, co uważałam za konieczne. Czytałam poradniki o tym, jak zmieścić trzy doby w jednej, jak być lepszą żoną, jak być doskonałym menedżerem, perfekcyjną panią domu, idealną matką i zajebistą kochanką. Torturowałam się, postępując według wyczytanych wskazówek. Biegałam za dziećmi z poradnikiem o tym, jak do nich mówić, żeby słuchały, pisałam plany dnia, które kończyły się katastrofą już rano, gdy zamiast o piątej zwlekałam się z łóżka o siódmej. Próbowałam ćwiczyć pilates, ale wysiadło mi biodro, chodzić na siłownię, ale bolał kręgosłup. Walczyłam o to, by być bardziej efektywna, lepiej zorganizowana, godniejsza uznania i miłości. Toczyłam boje sama ze sobą, z tym, co uznawałam za swoje słabości. Czasami udawało mi się pokonać siebie, tylko po to, by po chwili znowu przegrać, bo nie miałam siły, nie dawałam rady. Byłam cholernie ambitna, czytałam złote myśli z gatunku „Co nas nie zabije, to nas wzmocni”, albo „Bóg daje nam tylko tyle, ile jesteśmy w stanie unieść”.
Kto wymyśla te bzdury?! Sami sobie wrzucamy na plecy zbyt ciężki tobołek, a potem zawracamy Bogu tyłek, żeby nas ratował. Próbujemy czerpać siłę z tego, że całe to gówno, w którym teraz siedzimy, to boże błogosławieństwo. Codziennie wstawałam wcześnie rano i toczyłam ze sobą wojny, by po raz kolejny polec pod natłokiem obowiązków, które na siebie brałam. Skoro docierając na skraj życia, mam stać się silniejsza i dobry Bóg wrzucił mi na grzbiet dokładnie tyle, ile mogę unieść, to przecież nie mogę go zawieść. Muszę udźwignąć, nawet jeśli po drodze pęknie mi kręgosłup… I to, co kiedyś było tylko pokorą, staje się podłym upokorzeniem.
Nie na tym polega sukces. Nie na tym, by zwalczać siebie, swoje słabości i wady. Nie. Walcząc ze sobą, tracimy energię, skupiamy się na naszych słabościach, a przegrywając z nimi, mamy do siebie coraz więcej żalu, coraz bardziej siebie nienawidzimy, utwierdzamy się w przekonaniu, że po prostu jesteśmy do dupy i nic ani nikt tego nie zmieni. Nasze poczucie własnej wartości z każdą porażką spada siedem pięter w dół. Uznajemy, że nie zasługujemy na nic dobrego i stajemy się łatwą ofiarą dla krążących po świecie drapieżników, oprawców, katów i innych dewiantów.
Szczęście polega na tym, by zaakceptować i pokochać siebie. Poznać mroczniejsze zakamarki swojej duszy, do których boisz się zaglądać. Zaakceptować wszystkie wady, wszystkie ciemne miejsca i pokochać człowieka, którym jesteś, a nie, jakim wydaje ci się, że być powinnaś. Nie takim, jakim chcieli widzieć cię rodzice, kolejni partnerzy czy w końcu jaką sama sobie wydumałaś na podstawie ulubionych filmów. Nigdy nie będziesz Julią Roberts, Virginią Woolf, Angeliną Jolie czy swoją matką, jeśli to ona jest dla ciebie niedoścignionym wzorem. Nigdy. I bez względu na to, jak bardzo ci te kobiety imponują, jak bardzo się starasz wyuczyć ich cech osobowości, naśladować ich styl i opanować ich sposób bycia, to żadną z nich nie będziesz. Będziesz jedynie ich żałosną, pokraczną kopią. Po co, skoro możesz być najpiękniejszą, najlepszą i najcudowniejszą, jedyną i niepowtarzalną sobą?
Jeśli masz z tej książki zapamiętać jedną rzecz, niech będzie to właśnie to: wyrzuć wszystkie poradniki, które mówią ci, że coś musisz, powinnaś albo nie możesz. Które dają ci gotową receptę na bycie lepszą, bardziej jakąś, bardziej perfekcyjną. Wywal, spal i zapomnij o ich istnieniu. Bo tylko ty wiesz, kim jesteś, tylko ty wiesz, jakie są twoje mocne strony. Jeszcze nie wiesz? To na kolejnych stronach tej książki powiem ci, jak się tego dowiedzieć. A gdy już staniesz twarzą w twarz ze sobą, spojrzysz sobie w oczy, obejmiesz się i pokochasz, to wszystko stanie się łatwe. Naprawdę. Nie będziesz musiała więcej ze sobą walczyć. Wykorzystasz zarówno swoje zalety, jak i wady, by bez wysiłku być szczęśliwa. Twoje życie stanie się falą, na której będziesz płynęła, odkrywając radość, satysfakcję i miłość na każdym kroku. Nie będziesz musiała na nic zasługiwać ani ciężko pracować. Niebo będzie dzisiaj, nie po śmierci. Spełnienie będzie dzisiaj. Spokój będzie dzisiaj. Dostatek będzie dzisiaj.
Kiedyś mój brat powiedział, że nie zna nikogo w moim wieku (dziękuję, braciszku!), kto budzi się z uśmiechem na twarzy. „Bo życie to przecież nie bajka” – słyszałaś to nie raz. Jestem buntownikiem, nie chciałam brać udziału w zbiorowym nieszczęściu współczesnego świata. Poszłam pod prąd i odnalazłam… siebie. Już od jakiegoś czasu budzę się z uśmiechem na twarzy i wdzięcznością za promienie słońca tańczące na ścianach mojej sypialni, deszcz bębniący po parapecie czy aksamitny mrok za oknem. Z wdzięcznością przyjmuję wszystko, co mi życie niesie: radość i smutek, rozpacz i euforię, rozczarowanie i zachwyt, bo to jest życie, a ja jestem go ciekawa, akceptuję je i kocham w całości.
Niemożliwe? Nie ma rzeczy niemożliwych, a ja jestem tego najlepszym dowodem. Odbyłam najtrudniejszą i najbardziej samotną, ale jednocześnie najważniejszą podróż mojego życia – wyprawę do wnętrza siebie. Mam wielką nadzieję, że moje doświadczenia pomogą i tobie, piękna, współczesna księżniczko, i tobie, dzielny współczesny książę, odnaleźć własną drogę i napisać własną bajkę. Zapraszam w trudną podróż przez niebezpieczne krainy pełne demonów przeszłości, lęków o jutro i udręki codzienności. Wezmę cię za rękę i przejdziemy przez to razem. Warto, bo na końcu odnajdziesz najpiękniejszą i najważniejszą istotę na świecie: siebie. Weźmiesz ją w ramiona, wycałujesz i obudzisz do prawdziwego i szczęśliwego życia. Będziesz miała odwagę naprawdę żyć, a śmierć przestanie cię straszyć.