Читать книгу Niebiosa mogą runąć - Аллен Эскенс - Страница 11
Rozdział 5
ОглавлениеW drodze do Kenwood Max rozmyślał o tym, gdzie ostatni raz widział Bena Pruitta. To było dwa lata temu, w niewielkiej sali konferencyjnej w biurze Komisji Odpowiedzialności Zawodowej Minnesoty. Przesłuchanie dyscyplinarne Pruitta trwało ledwie ponad godzinę, ale droga, która go przywiodła w to miejsce, była bardzo długa.
Zaczęło się od procesu dekarza Rogera Carlsona, który strzaskał czaszkę swojej dziewczyny toporkiem dekarskim, wyjątkowo złowieszczo wyglądającym narzędziem, które miało głownię zaopatrzoną z jednej strony w młotek, a z drugiej w niewielką siekierkę. Jej grzech polegał na tym, że pocałowała innego mężczyznę, jednego z pracowników Carlsona, faceta, który także miał młotek dekarski. Podczas składania zeznań Carlson przysięgał, że nigdy jej nie dotknął. Nie miał pojęcia, skąd na jej ramionach i nogach pojawiły się otarcia i zadrapania oraz inne ślady mogące świadczyć o tym, że została wyrzucona z jadącego samochodu.
Jeden z kierowców odkrył ciało kobiety leżące przy drodze i zanim wstał kolejny dzień, Max znajdował się przed domem Rogera Carlsona.
Znalazł go śpiącego na kanapie, a ze wszystkich porów jego ciała dobywała się woń mocnego alkoholu. Odkrył też młotek dekarski z przylepionymi doń włosami dziewczyny i śladami krwi. Leżał na widoku, na siedzeniu w furgonetce Carlsona. Max był sam, kiedy go znalazł, a jeden z techników przeszedł obok furgonetki, nie zauważywszy narzędzia.
Podczas przesłuchania adwokat Carlsona, Ben Pruitt, przygwoździł Maxa, sugerując, jakoby znalazł młotek na szosie, w pobliżu miejsca, w którym odkryto zwłoki, i podrzucił go do furgonetki jego klienta. Był na miejscu, kiedy znaleziono ciało. Nikt go nie obserwował. Był sam, gdy – jak twierdził – znalazł młotek w furgonetce, którą specjalistka od badania miejsc zbrodni minęła, nie zauważywszy dużego narzędzia. Max zbijał skierowane pod jego adresem pytania niewzruszoną szczerością. Było tak, jak było, i nie musiał niczego więcej wyjaśniać.
Gdy Pruitt poprosił, aby mu pozwolono podejść do świadka, sędzia się zgodził.
– Oto zgłoszony przez obronę dowód numer czterdzieści dwa. Poznaje pan ten dokument? – zapytał, trzymając w dłoni kartkę.
Max potrzebował paru chwil, aby przeczytać treść, po czym odparł:
– Nigdy wcześniej nie widziałem tego pisma.
– Nie pamięta pan nagany od przełożonych w związku ze sfałszowaniem dowodu w sprawie dwa lata temu?
Max popatrzył na zastępcę prokuratora hrabstwa i zaczął się zastanawiać, dlaczego tamten nie zgłosił sprzeciwu. Tymczasem Pruitt mówił dalej:
– Sfałszowanie dowodu, tak jak podrzucenie dowodu, to poważny zarzut dla śledczego.
Max spojrzał gniewnie na Pruitta. Miał ochotę wepchnąć mu sfałszowany dokument do gardła.
– Panie Pruitt, nie widziałem wcześniej tego dokumentu, ponieważ go nie było. Nigdy nie otrzymałem…
– Sprzeciw, wysoki sądzie! To bezpodstawny zarzut. Pozbawiony cienia autentyczności. Ten dokument nie został ujawniony! – zawołał prokurator.
– Proszę podejść! Natychmiast! – rozkazał sędzia.
Przedstawiciele obu stron, obrony i oskarżenia, podeszli do stołu sędziowskiego. Sędzia wcisnął przycisk, który sprawił, że salę wypełnił szum, dzięki czemu ławnicy nie mogli usłyszeć treści rozmowy. W miarę jak wymiana zdań nabierała coraz gwałtowniejszego i bardziej emocjonalnego charakteru, Maxowi udało się wychwycić kilka słów.
– To przesłuchanie w krzyżowym ogniu pytań. Nie musiałem ujawniać wszystkiego.
– Ten dokument musi być podrobiony. Detektyw Rupert powiedział, że nigdy wcześniej go nie widział.
– Detektyw Rupert to cholerny kłamca.
Sędzia wskazał Pruitta palcem. Max nie usłyszał jego słów, ale gniewna czerwień widoczna na twarzy była aż nadto wymowna. Po odesłaniu obrońcy i oskarżyciela sędzia pouczył ławników, aby nie brali pod uwagę dowodu numer czterdzieści dwa ani związanych z nim słów mecenasa Pruitta. Poprosił ich, aby wyrzucili z pamięci stwierdzenie Pruitta, jakoby Max otrzymał naganę w związku ze sfałszowaniem dowodu w sprawie. Prosząc ich o to po raz kolejny, jeszcze wyraźniej zapisał słowa Pruitta w głowach ławników.
Pod koniec składania zeznań ogłoszono krótką przerwę, w trakcie której Max przekonał prokuratora, aby nakłonił sędziego, by ten zmusił mecenasa Pruitta do przekazania kopii dowodu numer czterdzieści dwa stronie oskarżenia, czyli stanowi.
Dowód numer czterdzieści dwa okazał się starannie spreparowanym pismem zawierającym naganę i potwierdzającym to, że detektyw Max Rupert został przyłapany, gdy próbował podłożyć strzykawkę do torebki kobiety, której współlokatorka zmarła w wyniku przedawkowania heroiny. Takiej sprawy w ogóle nie było. Nagana na piśmie została sfałszowana przez kogoś zdesperowanego i doprowadzonego do ostateczności. Ale przez kogo?
Podczas przesłuchania dyscyplinarnego Pruitt zeznał, że to jego współpracownik, wynajęty prywatny detektyw, przedstawił ów dokument jako pismo wykryte w trakcie standardowego prześwietlenia przeszłości Ruperta. Następnie zasugerował, że to jego klient musiał mu zapłacić, aby je spreparował.
Prywatny detektyw wyparł się tego i wkrótce on także stanął przed komisją dyscyplinarną. Komisja Odpowiedzialności Zawodowej na dwa miesiące odebrała Pruittowi licencję na wykonywanie zawodu oraz ukarała go naganą. Jej członkowie uznali, że Pruitt wiedział, albo powinien był wiedzieć, że ów dokument stanowił falsyfikat. Zarzucili mu, że nie dołożył wszelkich starań, by potwierdzić autentyczność pisma, zanim zdecydował się przedstawić je w sądzie. Ostatecznie jego poczynania zostały uznane przez sąd za oszustwo.
Nagana Pruitta została ogłoszona publicznie, na łamach „Minneapolis Star Tribune” i „St. Paul Pioneer Press Dispatch”. Max sądził, że to zakończy raz na zawsze karierę mecenasa, jednak jakimś cudem efekt był dokładnie odwrotny.
A teraz żona Pruitta została znaleziona naga i martwa na parkingu w Kenwood. W głowie Maxa zaczęła powoli kiełkować pewna teoria.