Читать книгу Niebiosa mogą runąć - Аллен Эскенс - Страница 12
Rozdział 6
ОглавлениеDom Pruittów mógłby zostać uznany przez wielu za rezydencję, choć zapewne nie przez osoby mieszkające w rezydencji z prawdziwego zdarzenia. Był duży, kanciasty i solidny, jakby wykuto go z pojedynczego bloku kamienia. Stał na narożnej parceli, podwyższonej i oddzielonej od ulicy murem, który wyglądał jak piedestał. Pruitt nigdy nie wydawał się Maxowi jednym z tych mecenasów, którzy mogą sobie pozwolić na tak okazały dom.
Niki stała u drzwi wejściowych wraz z mundurowym. Na chodniku, u podstawy schodów prowadzących w stronę domu przez otwór wykuty w murze, stało dwóch kolejnych mundurowych. Jeszcze jeden pojawił się tuż za Maxem, który dał funkcjonariuszom znak, aby weszli za nim po schodach i dołączyli do Niki.
– Dzwoniłam i pukałam. Bez odpowiedzi.
Max odwrócił się do mundurowych.
– No dobrze, musimy sprawdzić, czy w środku wszystko w porządku. Dziś rano znaleźliśmy ciało: uważamy, że doszło tutaj do zabójstwa. Zidentyfikowaliśmy ofiarę jako Jennavieve Pruitt, a to jest jej dom. Nie mamy nakazu, wejdziemy więc, aby się upewnić, że nie ma innych ofiar ani że żaden z pozostałych członków rodziny nie potrzebuje pomocy. Żadnego zaglądania do szafek, szuflad czy szaf. Szukajcie jedynie ciał. Jeżeli zobaczycie coś, cokolwiek, w zasięgu wzroku, zawołajcie Niki albo mnie, zrozumiano?
Funkcjonariusze potaknęli.
– Wy dwaj. – Max wskazał mundurowych. – Obejdźcie dom i sprawdźcie garaż oraz inne przybudówki. – Następnie zwrócił się do dwóch pozostałych funkcjonariuszy: – Ty pójdziesz z detektyw Vang, a ty ze mną.
Wszyscy wyjęli broń. Max nacisnął klamkę, a wtedy drzwi otworzyły się z cichym szczęknięciem. Nie były zamknięte.
– Benjaminie Pruitt! – zawołał Max. – Tu detektyw Max Rupert z policji w Minneapolis! Wchodzimy! Panie Pruitt, jest pan tam?
Wszedł do holu i skręcił w lewo. Towarzyszący mu funkcjonariusz podążył za nim. Niki skręciła w prawo.
– Panie Pruitt, policja! – zawołała. – Jeżeli pan tam jest, proszę się odezwać! Jesteśmy tu, aby pomóc!
Max dotarł do gabinetu o ścianach wyłożonych mahoniową boazerią, z sufitem na wysokości czterech metrów, ozdobionego obrazami pełnymi rozmytych małych plamek, które – jak przypuszczał – musiały być dziełem jakiegoś impresjonisty. Jenni je kochała, ale on nigdy ich nie rozumiał.
Na drugiej ścianie zobaczył rządek rodzinnych fotografii. Na jednej z nich Ben Pruitt stał obok Jennavieve. Nieco dalej dojrzał wycinek z „Minneapolis Star Tribune”. Na zdjęciu również można było zobaczyć Pruitta i Jennavieve, a także trzecią osobę, która zgodnie z podpisem była ich córką Emmą. Max w pierwszej chwili nie zauważył dziewczynki – ośmio-, może dziewięcioletniej, chowającej się za matką, ubraną w czarną suknię wieczorową, i nerwowo przygryzającej dolną wargę.
– Mają córkę! – zawołał do Niki. – Ma na imię Emma.
Przeszedł przez gabinet do przedsionka i na tylny ganek, gdzie stały w równym rzędzie trzy pary kaloszy, a na kołkach wisiały sztormiaki. Z drewnianej miseczki z potpourri stojącej w rogu unosił się zapach cedru i goździków. Nie brakowało niczego. Wszystko wydawało się w porządku.
Wciąż nawoływał pana domu, podobnie jak Niki w drugiej części budynku. Przedsionek łączył się ze spiżarnią pełną konserw i sypkich produktów, poukładanych według rodzajów, zawartości oraz wielkości. Max minął spiżarnię i wszedł do kuchni w tej samej chwili co Niki.
– Masz coś?
Pokręciła głową i otworzyła ostatnie niesprawdzone drzwi, prowadzące do przesiąkniętej wilgocią piwniczki.
– Panie Pruitt? Emmo? Policja! Schodzimy.
Max dał znak i poprowadził towarzyszącego mu mundurowego znów w stronę wejścia i schodów wiodących na piętro. Pokonywali po dwa stopnie naraz. Pierwsza sypialnia została zamieniona w składzik pełen świątecznych ozdób i starego sprzętu do ćwiczeń. Funkcjonariusz podszedł, by zajrzeć do szafy, po czym popatrzył na Maxa i pokręcił przecząco głową.
Po drugiej stronie korytarza był pokój Emmy, w żywych, dziewczęcych kolorach, z łóżkiem z baldachimem, a pościel – w koniki i gwiazdki – pasowała do koca, którym zostało owinięte ciało jej matki porzucone na tyłach księgarni. Ktokolwiek zabił panią Pruitt, użył kocyka Emmy, aby wynieść zwłoki z domu.
Max rozejrzał się po pokoju. Emma grała w piłkę nożną i zdobyła cztery nagrody, które stały na komódce. Na ścianie nad łóżkiem przypięła zdjęcia przedstawiające ją i rodziców na plaży. W tle było widać błękitny ocean. Na innej fotografii ona i ojciec jechali konno przez dżunglę. Na komódce, obok nagród piłkarskich, stało szkolne zdjęcie Emmy, portret o wymiarach dwadzieścia na dwadzieścia pięć centymetrów.
Ten dziewczęcy pokoik był w jakiś sposób związany z morderstwem. Całkiem możliwe, że w grę wchodziło również zaginięcie dziecka, a to dawało uzasadnione podstawy do wszczęcia procedury Alertu AMBER. Max wyjął zdjęcie z ramki.
W końcu dotarli do głównej sypialni na końcu korytarza. Było to, jak stwierdził Max, faktyczne miejsce zbrodni. Na lewo od wielkiego łóżka na ścianie było widać złamany, nierówny półokrąg rozbryźniętej krwi, która zachlapała drobne pamiątki na nocnym stoliku. Ślad kończył się pośrodku drogiego małżeńskiego łoża, dzieła amiszów, z którego zniknęła pościel. Pośrodku gołego materaca leżał duży ręcznik, na wpół złożony, na wpół zmięty. Max wyjął z kieszeni lateksowe rękawiczki, założył je i uniósł róg ręcznika, by odsłonić plamę krwi wielkości półmiska na indyka.
Dał znak mundurowemu, aby został na miejscu, podczas gdy on sprawdzał łazienkę i garderobę. Stąpał ostrożnie, by niczego nie zadeptać, i ograniczył działania do minimum. Chciał się jedynie upewnić, że nie było innych ciał. Kiedy skończył, wyjął telefon i zadzwonił do Niki.
– Jak tam w piwnicy?
– Nic podejrzanego.
– Chodź na górę, do głównej sypialni. Znalazłem miejsce zbrodni.
Max polecił mundurowemu, aby zszedł na dół i zorientował się, co zdołali ustalić pozostali funkcjonariusze, prowadzący przeszukanie w przybudówkach.
– Niech dokończą poszukiwania, a następnie zabezpieczą teren. Nie róbcie nic więcej, dopóki nie zdobędziemy nakazu przeszukania.
Gdy Niki weszła do pokoju, Max wskazał pierwsze ślady krwi na dywanie pomiędzy sypialnią a łazienką.
– Zaczynają się tutaj. Myślę, że twoja teoria o prysznicu się potwierdza. Wskazuje na to ścieżka krwi, jakby ofiara została dźgnięta właśnie w tym miejscu, a następnie rzucona na łóżko, gdzie się wykrwawiła. Kocyk, w który była zawinięta, pochodzi z sypialni córki w głębi korytarza.
– Ale gdzie są ojciec i córka?
– Mam pewną teorię, ale nie przepadam za Benem Pruittem, więc nie chcę zbyt szybko wyciągać pochopnych wniosków. Będziemy potrzebowali nakazu.
Niki rozejrzała się po pokoju, jakby robiła w głowie notatki, po czym rzuciła:
– Zajmę się tym.
Max podał jej fotografię Emmy.
– Poza tym uruchom procedury Alertu AMBER. Musimy założyć, że to Pruitt ma dziecko i próbuje z nim uciec.
– Zabija żonę i ucieka z dzieckiem?
– Na tym etapie to równie dobra hipoteza jak każda inna.
– Ale po co zabierać pościel? Po co podrzucać ciało na parking za księgarnią?
– Nie wiem. Na razie najlepszą hipotezą, jaka mi przychodzi do głowy, jest ta, że albo Pruitt zabił żonę i ucieka z Emmą, albo Pruitt nie zabił żony i prędzej czy później odnajdziemy kolejne zwłoki.