Читать книгу Sacrum i rewolucja - Andrzej Chwalba - Страница 5
Socjaliści a praktyki religijne 1. Duchowieństwo katolickie wobec praktykujących socjalistów
ОглавлениеSpośród czynności religijnych szczególne miejsce w życiu katolików zajmowały takie praktyki, jak chrzest, pierwsza komunia św., bierzmowanie, ślub, pogrzeb ¹. Wyznaczały one ważne momenty życia i śmierci. Nazywano je także jednorazowymi, inicjacyjnymi bądź obrazowo „rytami przejścia”. Udział w tych praktykach inaczej wyglądał w Hiszpanii czy Irlandii, a inaczej we Francji, Belgii czy Niemczech. W tej drugiej grupie krajów mniej czy bardziej poważna część ludności, zwłaszcza w regionach silnie uprzemysłowionych i zurbanizowanych, o przewadze ludności robotniczej, nie korzystała w ogóle z posługi kościelnej.
Dla księdza Stanisława Stojałowskiego, który w roku 1897 przebywał we Francji, było to prawdziwym szokiem, „połowa tychże [tj. robotników — A. Ch.] — wspominał — spoganiała prawie zupełnie; żyją bez ślubów, dzieci nie chrzczą, do kościoła nie chodzą itp.” ² Poczynione przez niego i innych obserwacje potwierdziły prowadzone w kilkadziesiąt lat później drobiazgowe badania naukowe. Wykazały one m.in., iż w północnej Francji w poszczególnych dzielnicach robotniczych miast 10–25 procent ludności było wówczas nieochrzczonej, około 20–30 procent małżeństw brało tylko ślub cywilny, a w Limoges w 1907 r. nawet 48,5 procent. W roku 1901 w Bruay i Lievin 7,8 procent dzieci nie było u pierwszej komunii. W Carmaux w 1903 roku odnotowano 21,5 procent pogrzebów świeckich, ale z tego tylko 12,6 procent kobiet. W Seraing koło Liège w Belgii 64 procent pogrzebów na początku wieku XX odbywało się w obrządku świeckim, a 23 procent dzieci było nieochrzczonych. W Brukseli w roku 1898 12,6 procent pogrzebów I klasy miało charakter cywilny ³.
Jednakże obok regionów w znacznej mierze zdechrystianizowanych mamy i takie, gdzie fala laicyzacji jeszcze nie dotarła (przynajmniej do czasu zakończenia I wojny światowej), gdzie spadek udziału wiernych w praktykach jednorazowych nie przekraczał kilku procent. Możemy także odnotować istnienie niemałych różnic między regionami przemysłowymi leżącymi stosunkowo blisko siebie oraz między poszczególnymi zawodami. Przykładowo spadek praktyk religijnych był znacznie większy we francuskim Nordzie niż w sąsiedniej, bliskiej Limburgii, w południowym niż w północnym Luksemburgu, większy wśród hutników niż górników i włókniarzy.
W owym czasie w Polsce — jak wykazały prowadzone przez ks. Daniela Olszewskiego badania — trzy sakramenty: chrzest, małżeństwo i ostatnie namaszczenie były przyjmowane przez wiernych regularnie ⁴. Procent uchylających się był niższy niż w cotygodniowych nabożeństwach niedzielnych czy w spowiedzi i komunii wielkanocnej. „Nawet jeśli nie spełniali oni [tj. wierni — A. Ch.] obowiązków religijnych, chrzty, śluby i pogrzeby odbywały się z udziałem księdza” ⁵. Jedynie uroczysta pierwsza komunia święta od niedawna wprowadzona nie była jeszcze powszechnie praktykowana, podobnie jak bierzmowanie w zaborze rosyjskim, albowiem biskupi, ze względu na trudności w podróżowaniu czynione im przez władze, nie wszędzie mogli dotrzeć. W sumie nasz kraj należał do tych regionów Europy, gdzie zmiany w postawach wiernych wobec praktyk jednorazowych były nieznaczne, słabo zauważalne.
W Polsce praktykowano, poza oczywiście motywami religijnymi, ze względów rodzinnych, dla przykładu własnych dzieci, z musu i z przyzwyczajenia, ze strachu i z nakazu, aby szanować „pamiątkę dawnych czasów”, by nie znaleźć się w konflikcie z sąsiadami, znajomymi, z władzami szkolnymi, administracyjnymi i kościelnymi oraz z obowiązującym ustawodawstwem. Należy praktykować, gdyż człowiek znajdujący się poza Kościołem zostaje napiętnowany nie tylko przez lokalne władze duchowne, ale i wrażliwą na to katolicką opinię publiczną. Zrośnięcie się życia społecznego, obyczajów z życiem Kościoła powodowało, iż społeczności katolickie stawały się sojusznikami proboszczów, były czynnikiem presji i nacisku, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach.
Istotny wpływ na udział warstw „oświeconych” w czynnościach religijnych miały motywy narodowe, bodajże najsilniej podkreślane w zaborze pruskim. Uczestniczenie w życiu sakramentalnym oraz ceremoniach religijno-narodowych poczytywano jako obowiązek wobec prześladowanej przez zaborców sprawy polskiej, jako manifestacje naszej odrębności. Odstępstwo od Kościoła było kwalifikowane jako renegacja i odstępstwo od polskości. Swoją drogą władze zaborcze, pruskie i rosyjskie, swoimi zarządzeniami utrudniającymi wykonywanie praktyk religijnych nawet wolnomyślicieli zapędzały do kościołów. Sytuacja za miedzą, w Czechach, była zupełnie odmienna. Tam wolnomyśliciele przeciwni katolickiej germanizatorskiej Austrii, jak niegdyś husyci, a później protestanci, byli świadectwem woli trwania narodu i tożsamości narodowej.
W naszym kraju częstotliwość udziału wiernych w niektórych praktykach podnosił fakt, iż były obowiązkowe. Obowiązkowe były rekolekcje dla nauczycieli w Galicji i nabożeństwa w święta państwowe dla żołnierzy i urzędników. W niektórych rejonach Polski również robotnicy oraz młodzież gimnazjalna (w Królestwie i w zaborze austriackim) byli zmuszani do uczestniczenia w nabożeństwach ⁶.
A jak na tle powszechnego uczestniczenia w praktykach jednorazowych wyglądali socjaliści? Polskie partie robotnicze nie prowadziły żadnych badań, nie przeprowadzały wewnętrznych sondaży na temat stosunku ich członków do wiary religijnej, do praktyk kultowych ⁷. Dlatego jesteśmy skazani na szacunki. Można je sporządzić dzięki informacjom zachowanym w źródłach, a nade wszystko w oparciu o posiadane dane o strukturze wyznaniowej partii socjalistycznych. Pozwalają nam stwierdzić, iż niezależnie od czasu historycznego, regionu czy zaboru przeważająca większość uczestników ruchu socjalistycznego w Polsce brała udział w praktykach jednorazowych ⁸.
Wśród praktykujących widzimy nie tylko głęboko wierzących — co zrozumiałe, ale — co mniej zrozumiałe — obojętnych religijnie, a nawet pewną część tych, którzy się uważali za wolnomyślicieli. Tylko nieliczni spośród nich — poza grupą „oficjalnych” wolnomyślicieli — decydowali się na odrzucenie kościelnego ślubu czy pogrzebu. Liczono się jednak powszechnie z opinią publiczną i opinią rodzin.
Praktykując, wolnomyśliciele podnosili — i tak wysoką w Polsce — liczbę tych, którzy uczestniczyli w życiu religijnym. Oznaczało to, iż ilość kościelnych chrztów, ślubów, pogrzebów była wyższa niż wierzących. Udział w praktykach — tym samym — nie pokrywał się ze stanem religijności społeczeństwa. Należy jednak podkreślić, iż dla socjalistów — wyznawców wolnej myśli, chrzest, ślub kościelny czy religijny pogrzeb były to jedynie czynności zapisane w naszej narodowej tradycji i obyczajach.
Wypełnianie przez socjalistów — nie tylko formalnie będących na łonie Kościoła, ale i głęboko wierzących — praktyk inicjacyjnych nie zawsze było sprawą prostą ze względu na przeszkody i trudności, jakie im czynili kapłani. Już w końcu lat dziewięćdziesiątych, a tym bardziej w ostatnich latach poprzedzających wybuch I wojny światowej być zdeklarowanym członkiem partii socjalistycznej i jednocześnie brać czynny udział w życiu sakramentalnym, zwłaszcza w praktykach jednorazowych, nie było łatwo, gdyż w miarę zaostrzania się konfliktu między Kościołem a socjalistami duchowni we wszystkich trzech zaborach coraz częściej utrudniali praktykowanie. Duszpasterze niejednokrotnie odmawiali im — twierdząc, że są niewierzącymi — ślubów, spowiedzi i pochówku chrześcijańskiego, a ich dzieciom chrztu czy bierzmowania. Jeden z księży podczas kazania stanowczo stwierdził, że nie wolno ich chować na cmentarzu ani w ogóle w ziemi, bo „święta ziemia ich wyrzuci” ⁹. Często nie byli też dopuszczani do chrztów w roli ojców chrzestnych, do ślubów w roli drużby czy świadka ¹⁰.
Skala tego nie była jednakowa w poszczególnych zaborach. Różnice, jakie w tym względzie istniały, odzwierciedlały, mniej czy bardziej precyzyjnie, stan napięcia w stosunkach Kościoła z wyznawcami nowej ideologii. Przeto najczęściej z takimi postawami mogliśmy się spotkać w Galicji i na Śląsku Cieszyńskim, gdzie stan kapłański był bojowy i upolityczniony, a konflikt między nim a PPSD miał przebieg szczególnie ostry. Inaczej to wyglądało w zaborze pruskim. Tam rzadziej mogliśmy rejestrować przypadki takich zachowań księży. Najsłabiej, poza latami 1905–1908, słychać było skargi socjalistów w zaborze rosyjskim. Rewolucjoniści Królestwa Polskiego i Litwy musieli się konspirować nie tylko przed władzami carskimi, ale także przed duchowieństwem, w ogóle przed polskim społeczeństwem. Dlatego księża nie zawsze mogli zdawać sobie sprawę, iż w konkretnym przypadku mają do czynienia z socjalistą. Jawność życia politycznego w zaborze pruskim, a zwłaszcza w Galicji, znakomicie ułatwiała kapłanom rozpoznanie stanu świadomości politycznej i przynależności organizacyjnej swoich parafian. Lecz nawet w zaborze austriackim stosowany przez tamtejsze duchowieństwo front odmowy praktyk religijnych socjalistom nie był taki solidarny. Wyjątki od tej postawy wcale nie były rzadkie i odosobnione.
Księża w celu uzasadnienia swojego postępowania powoływali się na bulle i encykliki papieskie, na listy pasterskie i kurendy biskupów, wreszcie na obowiązujący kodeks prawa kanonicznego. Sięgali nawet po przykłady z odległych dziejów Kościoła, jak choćby do św. Ambrożego, który nie wpuścił do kościoła samego cesarza, póki ten nie odprawił przepisanej pokuty ¹¹. Socjaliści odpowiadali, iż to wszystko prawda, lecz te kościelne przepisy prawne, które odnoszą się do osób niewierzących, nie mogą wobec nich mieć żadnego zastosowania, gdyż w poważnej mierze są oni przecież prawowiernymi katolikami.
„Katolik jestem — powiada jeden z chrzestnych — socjalista i wiarę naszą poważam… A ksiądz na to: Socjalista nie jest katolikiem” ¹². Był to dialog powielany nieskończoną ilość razy na przestrzeni kilkudziesięciu lat — łącznie z latami I wojny światowej, we wszystkich trzech zaborach, choć najczęściej w austriackim. Na tym przykładzie i szeregu innych, podobnych, widać siłę oddziaływania czarnego stereotypu socjalisty bezbożnika, naigrawającego się z zasad religii rzymskiej. Katolik i zarazem socjalista uczestniczący w praktykach religijnych, w świadomości nie tylko zresztą duchownych, był usytuowany zupełnie poza stereotypem, był czymś niepojętym i na pewno fałszywym. Raził swoją „heretycką” postawą.
Dla tej części polskich kapłanów, którzy byli uwikłani w konflikt z socjalistami, był to stereotyp dość wygodny. Zwalniał ich od weryfikowania, czy aby dany socjalista jest, czy nie jest wierzącym. Oczywiście to jeszcze nie znaczyło, iż wszyscy księża tak w pełni i bezkrytycznie wierzyli w jego prawdziwość. Przegląd prasy kościelnej chrześcijańsko-społecznej, listów pasterskich dowodzi, że zdawano sobie sprawę — i to całkiem dobrze — z faktu, iż w partiach socjalistycznych poważna część to wierzący i praktykujący. Niemniej racje ideologiczne i polityczne decydowały o tym, iż stereotyp ten kapłani nie tylko podtrzymywali, ale i upowszechniali. Uogólnianie jednostkowych przypadków i przenoszenie negatywnych opinii na całość ruchu socjalistycznego, więcej, na całą lewicowo zorientowaną część społeczeństwa polskiego, stało się praktyką trwałą. Do tego jeszcze powrócimy.
Odmowa przez niektórych księży sakramentów i innych posług religijnych była podyktowana — jak się wydaje — w zasadniczej mierze chęcią powstrzymania rozwoju i znaczenia ruchu socjalistycznego (czy ludowego), ruchu, który z perspektywy Kościoła wyglądał na coraz bardziej niebezpieczny. Strach przed rewolucjami, które w końcu wieku XVIII i w wieku XIX przybierały postać antyklerykalną, a nawet antyreligijną, nie mógł tu być bez znaczenia. W odmowie względy polityczne odgrywały więc rolę pierwszoplanową. Dlatego niejednokrotnie warunkiem dopuszczenia do praktyk religijnych było wyrzeczenie się „bezbożnych” poglądów, poniechanie prenumerowania prasy socjalistycznej i ludowej, a w pewnym okresie prasy Stojałowczyków itp. Jest faktem, iż łatwiej było nieraz uzyskać rozgrzeszenie za pijaństwo i kradzież niż za czytanie zakazanych i wyklętych pism, za udział w życiu organizacji socjalistycznych (czy ludowych).
Duchowni odmawiali pochówku kościelnego czy ślubu nie tylko socjalistom, ale również ludowcom działającym na wsi galicyjskiej i królewiackiej, działaczom narodowym na Śląsku, Pomorzu, Warmii. W czasie I wojny światowej biskup kielecki Augustyn Łosiński uchylał się od dawania posług religijnych, m.in. pogrzebów, legionistom Piłsudskiego. Kościół stosował też bojkot wobec niektórych przedstawicieli polskiej kultury i sztuki, którzy czy to ze względu na swoje antyklerykalne poglądy, czy wolnomyślicielską postawę byli pozbawieni m.in. pochówku chrześcijańskiego.
Z takimi postawami mogliśmy się też spotkać dosyć często w katolickich krajach Europy Południowej, a także w takich krajach protestanckich jak Szwecja czy Dania. Natomiast w zlaicyzowanych regionach Francji, Belgii czy Niemiec jedynie sporadycznie mogliśmy się z nimi zetknąć. Tamtejsze lokalne kościoły katolickie były już wówczas w wyraźnej defensywie. Dlatego przychodzących do kościoła nie pytano, kim są, jakie poglądy polityczne wyznają i skąd pochodzą.
W Polsce postawa proboszczów zasadniczo (czemu skądinąd trudno się dziwić) była zgodna ze stanowiskiem biskupów Królestwa, zaboru pruskiego i Galicji. Ci ostatni, w specjalnych kurendach, pierwsi zaczęli wyklinać ludowców, socjalistów i innych niedowiarków i radykałów. Grożono im wiecznym potępieniem. Klątwa pozbawiała możliwości korzystania z sakramentów, co zwłaszcza na wsi i w mniejszych miastach mogło się równać zupełnej izolacji. „Kobiety są straszone — pisano — że im mężów pochowają po śmierci pod płotem” ¹³. Ponadto perspektywa nieotrzymania rozgrzeszenia, a co za tym idzie — wizja potępienia wiecznego i pochówku obok przestępców i samobójców nie mogła nie robić wrażenia. W Galicji w ślad za klątwami szło „ramię świeckie”, starostowie, prokuratorzy, sędziowie, nękając wyklętych konfiskatami, więzieniem śledczym, zakazami zgromadzeń, stowarzyszeń itp.
Środkiem nacisku na socjalistów i ludowców (jak wówczas mówiono „zastraszania”) była też najbliższa rodzina pouczana przez księży, jak powinna postępować w stosunku do potępianych i jak odwrócić potępienie. W czasie kazań wzywano nawet żony, by opuszczały „bezbożnych” mężów, co socjaliści natychmiast duchownym wytykali jako świadectwo działania na szkodę rodziny. Duchowieństwo wspierała prasa kościelna, chrześcijańsko-demokratyczna, endecka. „Szczególnie apelujemy do matek i żon — podkreślał «Górnoślązak» — aby nie pozwalały mężom i synom pozostawać z socjalistami” ¹⁴.
Pod wpływem tej presji jedni wyrzekali się swej działalności i poglądów, ale inni, zwłaszcza robotnicy z dużych ośrodków przemysłowych i inteligenci, nie ustępowali, a konsekwencją akcji księży była ich trwała niechęć w stosunku do Kościoła oraz osłabienie więzi z religią. Często powtarzające się takie sytuacje stawały się źródłem nie kończących się polemik. Socjaliści — zarówno wierzący, jak i niewierzący — solidarnie twierdzili, iż poglądy polityczne ludzi są ich sprawą prywatną, dlatego nie mogą być przeszkodą w wypełnianiu praktyk kultowych, które należą do obowiązków osób wierzących. „Ksiądz nie ma prawa odmawiać sakramentów — pisali. — Ze strony księdza była to samowola” ¹⁵. Umożliwienie wierzącym pełnego udziału w praktykach religijnych uważali za „święty obowiązek” kapłanów.
Zajmując takie stanowisko, polscy socjaliści kierowali się przede wszystkim względami politycznymi. W ich przekonaniu bowiem walka o pełny dostęp wierzących do praktyk kultowych, bez ograniczeń i przeszkód, jest istotnym elementem w szerokiej akcji na rzecz demokracji i poszerzenia sfery wolności politycznych. Powodzenie w tej walce oznaczało wytrącenie z rąk duchowieństwa istotnego środka presji na wierzących członków partii socjalistycznych.
Socjaliści bronili się przed pozbawieniem ich prawa do praktyk religijnych rozmaicie: prośbą, groźbą, przekupstwem. W szczególnych wypadkach pozywali do sądu tych duchownych, którzy odmówili im posługi kościelnej.
Kiedy wszystkie środki „perswazji” zawodziły, wierzący socjaliści starali się chrzcić swoje dzieci, zawierać związki małżeńskie, grzebać swoich bliskich w innych parafiach bądź w klasztorach. Galicyjski „Metalowiec” radził, aby robotnicy „w celu spowiadania się nie udawali się do głupich, ale do mądrych zastępców Chrystusa, których jest dużo i którzy obrzędów religijnych i socjalistom udzielają” ¹⁶. Postępowano tak jedynie w ostateczności, wiązały się z tym bowiem niemałe koszty i kłopoty. Nie zawsze poszukiwania nowych parafii i księży nawet w większych miastach kończyły się powodzeniem, zwłaszcza w wypadku pogrzebów, gdzie czas ze zrozumiałych względów miał rozstrzygające znaczenie. Przeto zdarzały się sytuacje, jak choćby w przypadku zmarłego w 1896 r. sympatyka PPSD Izydora Michno, iż w Krakowie nie znalazł się ani jeden ksiądz, który by zechciał przynajmniej „pokropić”. „Jest to akt zemsty za przekonania. Nie mogąc żywego złamać — mówił na pogrzebie Ignacy Daszyński — na trupie wywarli swą zemstę szatańską. Wobec majestatu śmierci nie będę wdawał się w krytykę, nie będę sądził, kto praw, a kto krzyw… na sąd boski odsyłam krzywdzicieli, niechaj ich sądzi Bóg” ¹⁷. Takich przykładów można było w Galicji spotkać więcej. Dotyczyły nie tylko pogrzebów, ale i innych praktyk — częściej nawet ludowców, ukraińskich radykałów niż socjalistów. W sumie jednak, poza nielicznymi wyjątkami, poszukiwania życzliwych kapłanów kończyły się powodzeniem.
Członkowie partii socjalistycznych w swojej masie odbywali praktyki religijne tak jak inni wierzący katolicy. Dlatego ta sprawa mniej nas będzie interesowała. W tym miejscu pozwalamy sobie odesłać Czytelników do prac historycznych, które tym się bliżej zajmowały ¹⁸. Natomiast nasza uwaga skupi się na tych wszystkich działaniach i przedsięwzięciach socjalistów, które zmierzały do reform ustawodawstwa cywilnego w zaborze rosyjskim i w Galicji oraz wypracowania nowych wzorów laickiej obrzędowości. Prezentując poszukiwania polskich socjalistów w obu tych kwestiach, chcielibyśmy także przedstawić analogiczne, podejmowane przez organizacje skupione w II Międzynarodówce. Mają one nam pokazać, jak daleko i w jakim kierunku szli inni, gdzie przebiegała ówczesna granica poszukiwań mających na celu wytworzenie kultury laickiej oraz wprowadzenie ustawodawstwa, które by satysfakcjonowało środowiska lewicowe. Sądzimy, iż pozwoli to nam lepiej zrozumieć specyfikę polskiego socjalizmu.