Читать книгу Sacrum i rewolucja - Andrzej Chwalba - Страница 5

Socjaliści a praktyki religijne 1. Duchowieństwo katolickie wobec praktykujących socjalistów

Оглавление

Spo­śród czyn­no­ści re­li­gij­nych szcze­gól­ne miej­sce w ży­ciu ka­to­li­ków zaj­mo­wa­ły ta­kie prak­ty­ki, jak chrzest, pierw­sza ko­mu­nia św., bierz­mo­wa­nie, ślub, po­grzeb ¹. Wy­zna­cza­ły one waż­ne mo­men­ty ży­cia i śmier­ci. Na­zy­wa­no je tak­że jed­no­ra­zo­wy­mi, ini­cja­cyj­ny­mi bądź ob­ra­zo­wo „ry­ta­mi przej­ścia”. Udział w tych prak­ty­kach ina­czej wy­glą­dał w Hisz­pa­nii czy Ir­lan­dii, a ina­czej we Fran­cji, Bel­gii czy Niem­czech. W tej dru­giej gru­pie kra­jów mniej czy bar­dziej po­waż­na część lud­no­ści, zwłasz­cza w re­gio­nach sil­nie uprze­my­sło­wio­nych i zur­ba­ni­zo­wa­nych, o prze­wa­dze lud­no­ści ro­bot­ni­czej, nie ko­rzy­sta­ła w ogó­le z po­słu­gi ko­ściel­nej.

Dla księ­dza Sta­ni­sła­wa Sto­ja­łow­skie­go, któ­ry w roku 1897 prze­by­wał we Fran­cji, było to praw­dzi­wym szo­kiem, „po­ło­wa tych­że [tj. ro­bot­ni­ków — A. Ch.] — wspo­mi­nał — spo­ga­nia­ła pra­wie zu­peł­nie; żyją bez ślu­bów, dzie­ci nie chrzczą, do ko­ścio­ła nie cho­dzą itp.” ² Po­czy­nio­ne przez nie­go i in­nych ob­ser­wa­cje po­twier­dzi­ły pro­wa­dzo­ne w kil­ka­dzie­siąt lat póź­niej dro­bia­zgo­we ba­da­nia na­uko­we. Wy­ka­za­ły one m.in., iż w pół­noc­nej Fran­cji w po­szcze­gól­nych dziel­ni­cach ro­bot­ni­czych miast 10–25 pro­cent lud­no­ści było wów­czas nie­ochrz­czo­nej, oko­ło 20–30 pro­cent mał­żeństw bra­ło tyl­ko ślub cy­wil­ny, a w Li­mo­ges w 1907 r. na­wet 48,5 pro­cent. W roku 1901 w Bru­ay i Lie­vin 7,8 pro­cent dzie­ci nie było u pierw­szej ko­mu­nii. W Car­maux w 1903 roku od­no­to­wa­no 21,5 pro­cent po­grze­bów świec­kich, ale z tego tyl­ko 12,6 pro­cent ko­biet. W Se­ra­ing koło Li­ège w Bel­gii 64 pro­cent po­grze­bów na po­cząt­ku wie­ku XX od­by­wa­ło się w ob­rząd­ku świec­kim, a 23 pro­cent dzie­ci było nie­ochrz­czo­nych. W Bruk­se­li w roku 1898 12,6 pro­cent po­grze­bów I kla­sy mia­ło cha­rak­ter cy­wil­ny ³.

Jed­nak­że obok re­gio­nów w znacz­nej mie­rze zde­chry­stia­ni­zo­wa­nych mamy i ta­kie, gdzie fala la­icy­za­cji jesz­cze nie do­tar­ła (przy­naj­mniej do cza­su za­koń­cze­nia I woj­ny świa­to­wej), gdzie spa­dek udzia­łu wier­nych w prak­ty­kach jed­no­ra­zo­wych nie prze­kra­czał kil­ku pro­cent. Mo­że­my tak­że od­no­to­wać ist­nie­nie nie­ma­łych róż­nic mię­dzy re­gio­na­mi prze­my­sło­wy­mi le­żą­cy­mi sto­sun­ko­wo bli­sko sie­bie oraz mię­dzy po­szcze­gól­ny­mi za­wo­da­mi. Przy­kła­do­wo spa­dek prak­tyk re­li­gij­nych był znacz­nie więk­szy we fran­cu­skim Nor­dzie niż w są­sied­niej, bli­skiej Lim­bur­gii, w po­łu­dnio­wym niż w pół­noc­nym Luk­sem­bur­gu, więk­szy wśród hut­ni­ków niż gór­ni­ków i włók­nia­rzy.

W owym cza­sie w Pol­sce — jak wy­ka­za­ły pro­wa­dzo­ne przez ks. Da­nie­la Ol­szew­skie­go ba­da­nia — trzy sa­kra­men­ty: chrzest, mał­żeń­stwo i ostat­nie na­masz­cze­nie były przyj­mo­wa­ne przez wier­nych re­gu­lar­nie . Pro­cent uchy­la­ją­cych się był niż­szy niż w co­ty­go­dnio­wych na­bo­żeń­stwach nie­dziel­nych czy w spo­wie­dzi i ko­mu­nii wiel­ka­noc­nej. „Na­wet je­śli nie speł­nia­li oni [tj. wier­ni — A. Ch.] obo­wiąz­ków re­li­gij­nych, chrzty, ślu­by i po­grze­by od­by­wa­ły się z udzia­łem księ­dza” . Je­dy­nie uro­czy­sta pierw­sza ko­mu­nia świę­ta od nie­daw­na wpro­wa­dzo­na nie była jesz­cze po­wszech­nie prak­ty­ko­wa­na, po­dob­nie jak bierz­mo­wa­nie w za­bo­rze ro­syj­skim, al­bo­wiem bi­sku­pi, ze wzglę­du na trud­no­ści w po­dró­żo­wa­niu czy­nio­ne im przez wła­dze, nie wszę­dzie mo­gli do­trzeć. W su­mie nasz kraj na­le­żał do tych re­gio­nów Eu­ro­py, gdzie zmia­ny w po­sta­wach wier­nych wo­bec prak­tyk jed­no­ra­zo­wych były nie­znacz­ne, sła­bo za­uwa­żal­ne.

W Pol­sce prak­ty­ko­wa­no, poza oczy­wi­ście mo­ty­wa­mi re­li­gij­ny­mi, ze wzglę­dów ro­dzin­nych, dla przy­kła­du wła­snych dzie­ci, z musu i z przy­zwy­cza­je­nia, ze stra­chu i z na­ka­zu, aby sza­no­wać „pa­miąt­kę daw­nych cza­sów”, by nie zna­leźć się w kon­flik­cie z są­sia­da­mi, zna­jo­my­mi, z wła­dza­mi szkol­ny­mi, ad­mi­ni­stra­cyj­ny­mi i ko­ściel­ny­mi oraz z obo­wią­zu­ją­cym usta­wo­daw­stwem. Na­le­ży prak­ty­ko­wać, gdyż czło­wiek znaj­du­ją­cy się poza Ko­ścio­łem zo­sta­je na­pięt­no­wa­ny nie tyl­ko przez lo­kal­ne wła­dze du­chow­ne, ale i wraż­li­wą na to ka­to­lic­ką opi­nię pu­blicz­ną. Zro­śnię­cie się ży­cia spo­łecz­ne­go, oby­cza­jów z ży­ciem Ko­ścio­ła po­wo­do­wa­ło, iż spo­łecz­no­ści ka­to­lic­kie sta­wa­ły się so­jusz­ni­ka­mi pro­bosz­czów, były czyn­ni­kiem pre­sji i na­ci­sku, zwłasz­cza w mniej­szych miej­sco­wo­ściach.

Istot­ny wpływ na udział warstw „oświe­co­nych” w czyn­no­ściach re­li­gij­nych mia­ły mo­ty­wy na­ro­do­we, bo­daj­że naj­sil­niej pod­kre­śla­ne w za­bo­rze pru­skim. Uczest­ni­cze­nie w ży­ciu sa­kra­men­tal­nym oraz ce­re­mo­niach re­li­gij­no-na­ro­do­wych po­czy­ty­wa­no jako obo­wią­zek wo­bec prze­śla­do­wa­nej przez za­bor­ców spra­wy pol­skiej, jako ma­ni­fe­sta­cje na­szej od­ręb­no­ści. Od­stęp­stwo od Ko­ścio­ła było kwa­li­fi­ko­wa­ne jako re­ne­ga­cja i od­stęp­stwo od pol­sko­ści. Swo­ją dro­gą wła­dze za­bor­cze, pru­skie i ro­syj­skie, swo­imi za­rzą­dze­nia­mi utrud­nia­ją­cy­mi wy­ko­ny­wa­nie prak­tyk re­li­gij­nych na­wet wol­no­my­śli­cie­li za­pę­dza­ły do ko­ścio­łów. Sy­tu­acja za mie­dzą, w Cze­chach, była zu­peł­nie od­mien­na. Tam wol­no­my­śli­cie­le prze­ciw­ni ka­to­lic­kiej ger­ma­ni­za­tor­skiej Au­strii, jak nie­gdyś hu­sy­ci, a póź­niej pro­te­stan­ci, byli świa­dec­twem woli trwa­nia na­ro­du i toż­sa­mo­ści na­ro­do­wej.

W na­szym kra­ju czę­sto­tli­wość udzia­łu wier­nych w nie­któ­rych prak­ty­kach pod­no­sił fakt, iż były obo­wiąz­ko­we. Obo­wiąz­ko­we były re­ko­lek­cje dla na­uczy­cie­li w Ga­li­cji i na­bo­żeń­stwa w świę­ta pań­stwo­we dla żoł­nie­rzy i urzęd­ni­ków. W nie­któ­rych re­jo­nach Pol­ski rów­nież ro­bot­ni­cy oraz mło­dzież gim­na­zjal­na (w Kró­le­stwie i w za­bo­rze au­striac­kim) byli zmu­sza­ni do uczest­ni­cze­nia w na­bo­żeń­stwach .

A jak na tle po­wszech­ne­go uczest­ni­cze­nia w prak­ty­kach jed­no­ra­zo­wych wy­glą­da­li so­cja­li­ści? Pol­skie par­tie ro­bot­ni­cze nie pro­wa­dzi­ły żad­nych ba­dań, nie prze­pro­wa­dza­ły we­wnętrz­nych son­da­ży na te­mat sto­sun­ku ich człon­ków do wia­ry re­li­gij­nej, do prak­tyk kul­to­wych . Dla­te­go je­ste­śmy ska­za­ni na sza­cun­ki. Moż­na je spo­rzą­dzić dzię­ki in­for­ma­cjom za­cho­wa­nym w źró­dłach, a nade wszyst­ko w opar­ciu o po­sia­da­ne dane o struk­tu­rze wy­zna­nio­wej par­tii so­cja­li­stycz­nych. Po­zwa­la­ją nam stwier­dzić, iż nie­za­leż­nie od cza­su hi­sto­rycz­ne­go, re­gio­nu czy za­bo­ru prze­wa­ża­ją­ca więk­szość uczest­ni­ków ru­chu so­cja­li­stycz­ne­go w Pol­sce bra­ła udział w prak­ty­kach jed­no­ra­zo­wych .

Wśród prak­ty­ku­ją­cych wi­dzi­my nie tyl­ko głę­bo­ko wie­rzą­cych — co zro­zu­mia­łe, ale — co mniej zro­zu­mia­łe — obo­jęt­nych re­li­gij­nie, a na­wet pew­ną część tych, któ­rzy się uwa­ża­li za wol­no­my­śli­cie­li. Tyl­ko nie­licz­ni spo­śród nich — poza gru­pą „ofi­cjal­nych” wol­no­my­śli­cie­li — de­cy­do­wa­li się na od­rzu­ce­nie ko­ściel­ne­go ślu­bu czy po­grze­bu. Li­czo­no się jed­nak po­wszech­nie z opi­nią pu­blicz­ną i opi­nią ro­dzin.

Prak­ty­ku­jąc, wol­no­my­śli­cie­le pod­no­si­li — i tak wy­so­ką w Pol­sce — licz­bę tych, któ­rzy uczest­ni­czy­li w ży­ciu re­li­gij­nym. Ozna­cza­ło to, iż ilość ko­ściel­nych chrztów, ślu­bów, po­grze­bów była wyż­sza niż wie­rzą­cych. Udział w prak­ty­kach — tym sa­mym — nie po­kry­wał się ze sta­nem re­li­gij­no­ści spo­łe­czeń­stwa. Na­le­ży jed­nak pod­kre­ślić, iż dla so­cja­li­stów — wy­znaw­ców wol­nej my­śli, chrzest, ślub ko­ściel­ny czy re­li­gij­ny po­grzeb były to je­dy­nie czyn­no­ści za­pi­sa­ne w na­szej na­ro­do­wej tra­dy­cji i oby­cza­jach.

Wy­peł­nia­nie przez so­cja­li­stów — nie tyl­ko for­mal­nie bę­dą­cych na ło­nie Ko­ścio­ła, ale i głę­bo­ko wie­rzą­cych — prak­tyk ini­cja­cyj­nych nie za­wsze było spra­wą pro­stą ze wzglę­du na prze­szko­dy i trud­no­ści, ja­kie im czy­ni­li ka­pła­ni. Już w koń­cu lat dzie­więć­dzie­sią­tych, a tym bar­dziej w ostat­nich la­tach po­prze­dza­ją­cych wy­buch I woj­ny świa­to­wej być zde­kla­ro­wa­nym człon­kiem par­tii so­cja­li­stycz­nej i jed­no­cze­śnie brać czyn­ny udział w ży­ciu sa­kra­men­tal­nym, zwłasz­cza w prak­ty­kach jed­no­ra­zo­wych, nie było ła­two, gdyż w mia­rę za­ostrza­nia się kon­flik­tu mię­dzy Ko­ścio­łem a so­cja­li­sta­mi du­chow­ni we wszyst­kich trzech za­bo­rach co­raz czę­ściej utrud­nia­li prak­ty­ko­wa­nie. Dusz­pa­ste­rze nie­jed­no­krot­nie od­ma­wia­li im — twier­dząc, że są nie­wie­rzą­cy­mi — ślu­bów, spo­wie­dzi i po­chów­ku chrze­ści­jań­skie­go, a ich dzie­ciom chrztu czy bierz­mo­wa­nia. Je­den z księ­ży pod­czas ka­za­nia sta­now­czo stwier­dził, że nie wol­no ich cho­wać na cmen­ta­rzu ani w ogó­le w zie­mi, bo „świę­ta zie­mia ich wy­rzu­ci” . Czę­sto nie byli też do­pusz­cza­ni do chrztów w roli oj­ców chrzest­nych, do ślu­bów w roli druż­by czy świad­ka ¹⁰.

Ska­la tego nie była jed­na­ko­wa w po­szcze­gól­nych za­bo­rach. Róż­ni­ce, ja­kie w tym wzglę­dzie ist­nia­ły, od­zwier­cie­dla­ły, mniej czy bar­dziej pre­cy­zyj­nie, stan na­pię­cia w sto­sun­kach Ko­ścio­ła z wy­znaw­ca­mi no­wej ide­olo­gii. Prze­to naj­czę­ściej z ta­ki­mi po­sta­wa­mi mo­gli­śmy się spo­tkać w Ga­li­cji i na Ślą­sku Cie­szyń­skim, gdzie stan ka­płań­ski był bo­jo­wy i upo­li­tycz­nio­ny, a kon­flikt mię­dzy nim a PPSD miał prze­bieg szcze­gól­nie ostry. Ina­czej to wy­glą­da­ło w za­bo­rze pru­skim. Tam rza­dziej mo­gli­śmy re­je­stro­wać przy­pad­ki ta­kich za­cho­wań księ­ży. Naj­sła­biej, poza la­ta­mi 1905–1908, sły­chać było skar­gi so­cja­li­stów w za­bo­rze ro­syj­skim. Re­wo­lu­cjo­ni­ści Kró­le­stwa Pol­skie­go i Li­twy mu­sie­li się kon­spi­ro­wać nie tyl­ko przed wła­dza­mi car­ski­mi, ale tak­że przed du­cho­wień­stwem, w ogó­le przed pol­skim spo­łe­czeń­stwem. Dla­te­go księ­ża nie za­wsze mo­gli zda­wać so­bie spra­wę, iż w kon­kret­nym przy­pad­ku mają do czy­nie­nia z so­cja­li­stą. Jaw­ność ży­cia po­li­tycz­ne­go w za­bo­rze pru­skim, a zwłasz­cza w Ga­li­cji, zna­ko­mi­cie uła­twia­ła ka­pła­nom roz­po­zna­nie sta­nu świa­do­mo­ści po­li­tycz­nej i przy­na­leż­no­ści or­ga­ni­za­cyj­nej swo­ich pa­ra­fian. Lecz na­wet w za­bo­rze au­striac­kim sto­so­wa­ny przez tam­tej­sze du­cho­wień­stwo front od­mo­wy prak­tyk re­li­gij­nych so­cja­li­stom nie był taki so­li­dar­ny. Wy­jąt­ki od tej po­sta­wy wca­le nie były rzad­kie i od­osob­nio­ne.

Księ­ża w celu uza­sad­nie­nia swo­je­go po­stę­po­wa­nia po­wo­ły­wa­li się na bul­le i en­cy­kli­ki pa­pie­skie, na li­sty pa­ster­skie i ku­ren­dy bi­sku­pów, wresz­cie na obo­wią­zu­ją­cy ko­deks pra­wa ka­no­nicz­ne­go. Się­ga­li na­wet po przy­kła­dy z od­le­głych dzie­jów Ko­ścio­ła, jak choć­by do św. Am­bro­że­go, któ­ry nie wpu­ścił do ko­ścio­ła sa­me­go ce­sa­rza, póki ten nie od­pra­wił prze­pi­sa­nej po­ku­ty ¹¹. So­cja­li­ści od­po­wia­da­li, iż to wszyst­ko praw­da, lecz te ko­ściel­ne prze­pi­sy praw­ne, któ­re od­no­szą się do osób nie­wie­rzą­cych, nie mogą wo­bec nich mieć żad­ne­go za­sto­so­wa­nia, gdyż w po­waż­nej mie­rze są oni prze­cież pra­wo­wier­ny­mi ka­to­li­ka­mi.

„Ka­to­lik je­stem — po­wia­da je­den z chrzest­nych — so­cja­li­sta i wia­rę na­szą po­wa­żam… A ksiądz na to: So­cja­li­sta nie jest ka­to­li­kiem” ¹². Był to dia­log po­wie­la­ny nie­skoń­czo­ną ilość razy na prze­strze­ni kil­ku­dzie­się­ciu lat — łącz­nie z la­ta­mi I woj­ny świa­to­wej, we wszyst­kich trzech za­bo­rach, choć naj­czę­ściej w au­striac­kim. Na tym przy­kła­dzie i sze­re­gu in­nych, po­dob­nych, wi­dać siłę od­dzia­ły­wa­nia czar­ne­go ste­reo­ty­pu so­cja­li­sty bez­boż­ni­ka, na­igra­wa­ją­ce­go się z za­sad re­li­gii rzym­skiej. Ka­to­lik i za­ra­zem so­cja­li­sta uczest­ni­czą­cy w prak­ty­kach re­li­gij­nych, w świa­do­mo­ści nie tyl­ko zresz­tą du­chow­nych, był usy­tu­owa­ny zu­peł­nie poza ste­reo­ty­pem, był czymś nie­po­ję­tym i na pew­no fał­szy­wym. Ra­ził swo­ją „he­re­tyc­ką” po­sta­wą.

Dla tej czę­ści pol­skich ka­pła­nów, któ­rzy byli uwi­kła­ni w kon­flikt z so­cja­li­sta­mi, był to ste­reo­typ dość wy­god­ny. Zwal­niał ich od we­ry­fi­ko­wa­nia, czy aby dany so­cja­li­sta jest, czy nie jest wie­rzą­cym. Oczy­wi­ście to jesz­cze nie zna­czy­ło, iż wszy­scy księ­ża tak w peł­ni i bez­kry­tycz­nie wie­rzy­li w jego praw­dzi­wość. Prze­gląd pra­sy ko­ściel­nej chrze­ści­jań­sko-spo­łecz­nej, li­stów pa­ster­skich do­wo­dzi, że zda­wa­no so­bie spra­wę — i to cał­kiem do­brze — z fak­tu, iż w par­tiach so­cja­li­stycz­nych po­waż­na część to wie­rzą­cy i prak­ty­ku­ją­cy. Nie­mniej ra­cje ide­olo­gicz­ne i po­li­tycz­ne de­cy­do­wa­ły o tym, iż ste­reo­typ ten ka­pła­ni nie tyl­ko pod­trzy­my­wa­li, ale i upo­wszech­nia­li. Uogól­nia­nie jed­nost­ko­wych przy­pad­ków i prze­no­sze­nie ne­ga­tyw­nych opi­nii na ca­łość ru­chu so­cja­li­stycz­ne­go, wię­cej, na całą le­wi­co­wo zo­rien­to­wa­ną część spo­łe­czeń­stwa pol­skie­go, sta­ło się prak­ty­ką trwa­łą. Do tego jesz­cze po­wró­ci­my.

Od­mo­wa przez nie­któ­rych księ­ży sa­kra­men­tów i in­nych po­sług re­li­gij­nych była po­dyk­to­wa­na — jak się wy­da­je — w za­sad­ni­czej mie­rze chę­cią po­wstrzy­ma­nia roz­wo­ju i zna­cze­nia ru­chu so­cja­li­stycz­ne­go (czy lu­do­we­go), ru­chu, któ­ry z per­spek­ty­wy Ko­ścio­ła wy­glą­dał na co­raz bar­dziej nie­bez­piecz­ny. Strach przed re­wo­lu­cja­mi, któ­re w koń­cu wie­ku XVIII i w wie­ku XIX przy­bie­ra­ły po­stać an­ty­kle­ry­kal­ną, a na­wet an­ty­re­li­gij­ną, nie mógł tu być bez zna­cze­nia. W od­mo­wie wzglę­dy po­li­tycz­ne od­gry­wa­ły więc rolę pierw­szo­pla­no­wą. Dla­te­go nie­jed­no­krot­nie wa­run­kiem do­pusz­cze­nia do prak­tyk re­li­gij­nych było wy­rze­cze­nie się „bez­boż­nych” po­glą­dów, po­nie­cha­nie pre­nu­me­ro­wa­nia pra­sy so­cja­li­stycz­nej i lu­do­wej, a w pew­nym okre­sie pra­sy Sto­ja­łow­czy­ków itp. Jest fak­tem, iż ła­twiej było nie­raz uzy­skać roz­grze­sze­nie za pi­jań­stwo i kra­dzież niż za czy­ta­nie za­ka­za­nych i wy­klę­tych pism, za udział w ży­ciu or­ga­ni­za­cji so­cja­li­stycz­nych (czy lu­do­wych).

Du­chow­ni od­ma­wia­li po­chów­ku ko­ściel­ne­go czy ślu­bu nie tyl­ko so­cja­li­stom, ale rów­nież lu­do­wcom dzia­ła­ją­cym na wsi ga­li­cyj­skiej i kró­le­wiac­kiej, dzia­ła­czom na­ro­do­wym na Ślą­sku, Po­mo­rzu, War­mii. W cza­sie I woj­ny świa­to­wej bi­skup kie­lec­ki Au­gu­styn Ło­siń­ski uchy­lał się od da­wa­nia po­sług re­li­gij­nych, m.in. po­grze­bów, le­gio­ni­stom Pił­sud­skie­go. Ko­ściół sto­so­wał też boj­kot wo­bec nie­któ­rych przed­sta­wi­cie­li pol­skiej kul­tu­ry i sztu­ki, któ­rzy czy to ze wzglę­du na swo­je an­ty­kle­ry­kal­ne po­glą­dy, czy wol­no­my­śli­ciel­ską po­sta­wę byli po­zba­wie­ni m.in. po­chów­ku chrze­ści­jań­skie­go.

Z ta­ki­mi po­sta­wa­mi mo­gli­śmy się też spo­tkać do­syć czę­sto w ka­to­lic­kich kra­jach Eu­ro­py Po­łu­dnio­wej, a tak­że w ta­kich kra­jach pro­te­stanc­kich jak Szwe­cja czy Da­nia. Na­to­miast w zla­icy­zo­wa­nych re­gio­nach Fran­cji, Bel­gii czy Nie­miec je­dy­nie spo­ra­dycz­nie mo­gli­śmy się z nimi ze­tknąć. Tam­tej­sze lo­kal­ne ko­ścio­ły ka­to­lic­kie były już wów­czas w wy­raź­nej de­fen­sy­wie. Dla­te­go przy­cho­dzą­cych do ko­ścio­ła nie py­ta­no, kim są, ja­kie po­glą­dy po­li­tycz­ne wy­zna­ją i skąd po­cho­dzą.

W Pol­sce po­sta­wa pro­bosz­czów za­sad­ni­czo (cze­mu ską­d­inąd trud­no się dzi­wić) była zgod­na ze sta­no­wi­skiem bi­sku­pów Kró­le­stwa, za­bo­ru pru­skie­go i Ga­li­cji. Ci ostat­ni, w spe­cjal­nych ku­ren­dach, pierw­si za­czę­li wy­kli­nać lu­do­wców, so­cja­li­stów i in­nych nie­do­wiar­ków i ra­dy­ka­łów. Gro­żo­no im wiecz­nym po­tę­pie­niem. Klą­twa po­zba­wia­ła moż­li­wo­ści ko­rzy­sta­nia z sa­kra­men­tów, co zwłasz­cza na wsi i w mniej­szych mia­stach mo­gło się rów­nać zu­peł­nej izo­la­cji. „Ko­bie­ty są stra­szo­ne — pi­sa­no — że im mę­żów po­cho­wa­ją po śmier­ci pod pło­tem” ¹³. Po­nad­to per­spek­ty­wa nie­otrzy­ma­nia roz­grze­sze­nia, a co za tym idzie — wi­zja po­tę­pie­nia wiecz­ne­go i po­chów­ku obok prze­stęp­ców i sa­mo­bój­ców nie mo­gła nie ro­bić wra­że­nia. W Ga­li­cji w ślad za klą­twa­mi szło „ra­mię świec­kie”, sta­ro­sto­wie, pro­ku­ra­to­rzy, sę­dzio­wie, nę­ka­jąc wy­klę­tych kon­fi­ska­ta­mi, wię­zie­niem śled­czym, za­ka­za­mi zgro­ma­dzeń, sto­wa­rzy­szeń itp.

Środ­kiem na­ci­sku na so­cja­li­stów i lu­do­wców (jak wów­czas mó­wio­no „za­stra­sza­nia”) była też naj­bliż­sza ro­dzi­na po­ucza­na przez księ­ży, jak po­win­na po­stę­po­wać w sto­sun­ku do po­tę­pia­nych i jak od­wró­cić po­tę­pie­nie. W cza­sie ka­zań wzy­wa­no na­wet żony, by opusz­cza­ły „bez­boż­nych” mę­żów, co so­cja­li­ści na­tych­miast du­chow­nym wy­ty­ka­li jako świa­dec­two dzia­ła­nia na szko­dę ro­dzi­ny. Du­cho­wień­stwo wspie­ra­ła pra­sa ko­ściel­na, chrze­ści­jań­sko-de­mo­kra­tycz­na, en­dec­ka. „Szcze­gól­nie ape­lu­je­my do ma­tek i żon — pod­kre­ślał «Gór­no­ślą­zak» — aby nie po­zwa­la­ły mę­żom i sy­nom po­zo­sta­wać z so­cja­li­sta­mi” ¹⁴.

Pod wpły­wem tej pre­sji jed­ni wy­rze­ka­li się swej dzia­łal­no­ści i po­glą­dów, ale inni, zwłasz­cza ro­bot­ni­cy z du­żych ośrod­ków prze­my­sło­wych i in­te­li­gen­ci, nie ustę­po­wa­li, a kon­se­kwen­cją ak­cji księ­ży była ich trwa­ła nie­chęć w sto­sun­ku do Ko­ścio­ła oraz osła­bie­nie wię­zi z re­li­gią. Czę­sto po­wta­rza­ją­ce się ta­kie sy­tu­acje sta­wa­ły się źró­dłem nie koń­czą­cych się po­le­mik. So­cja­li­ści — za­rów­no wie­rzą­cy, jak i nie­wie­rzą­cy — so­li­dar­nie twier­dzi­li, iż po­glą­dy po­li­tycz­ne lu­dzi są ich spra­wą pry­wat­ną, dla­te­go nie mogą być prze­szko­dą w wy­peł­nia­niu prak­tyk kul­to­wych, któ­re na­le­żą do obo­wiąz­ków osób wie­rzą­cych. „Ksiądz nie ma pra­wa od­ma­wiać sa­kra­men­tów — pi­sa­li. — Ze stro­ny księ­dza była to sa­mo­wo­la” ¹⁵. Umoż­li­wie­nie wie­rzą­cym peł­ne­go udzia­łu w prak­ty­kach re­li­gij­nych uwa­ża­li za „świę­ty obo­wią­zek” ka­pła­nów.

Zaj­mu­jąc ta­kie sta­no­wi­sko, pol­scy so­cja­li­ści kie­ro­wa­li się przede wszyst­kim wzglę­da­mi po­li­tycz­ny­mi. W ich prze­ko­na­niu bo­wiem wal­ka o peł­ny do­stęp wie­rzą­cych do prak­tyk kul­to­wych, bez ogra­ni­czeń i prze­szkód, jest istot­nym ele­men­tem w sze­ro­kiej ak­cji na rzecz de­mo­kra­cji i po­sze­rze­nia sfe­ry wol­no­ści po­li­tycz­nych. Po­wo­dze­nie w tej wal­ce ozna­cza­ło wy­trą­ce­nie z rąk du­cho­wień­stwa istot­ne­go środ­ka pre­sji na wie­rzą­cych człon­ków par­tii so­cja­li­stycz­nych.

So­cja­li­ści bro­ni­li się przed po­zba­wie­niem ich pra­wa do prak­tyk re­li­gij­nych roz­ma­icie: proś­bą, groź­bą, prze­kup­stwem. W szcze­gól­nych wy­pad­kach po­zy­wa­li do sądu tych du­chow­nych, któ­rzy od­mó­wi­li im po­słu­gi ko­ściel­nej.

Kie­dy wszyst­kie środ­ki „per­swa­zji” za­wo­dzi­ły, wie­rzą­cy so­cja­li­ści sta­ra­li się chrzcić swo­je dzie­ci, za­wie­rać związ­ki mał­żeń­skie, grze­bać swo­ich bli­skich w in­nych pa­ra­fiach bądź w klasz­to­rach. Ga­li­cyj­ski „Me­ta­lo­wiec” ra­dził, aby ro­bot­ni­cy „w celu spo­wia­da­nia się nie uda­wa­li się do głu­pich, ale do mą­drych za­stęp­ców Chry­stu­sa, któ­rych jest dużo i któ­rzy ob­rzę­dów re­li­gij­nych i so­cja­li­stom udzie­la­ją” ¹⁶. Po­stę­po­wa­no tak je­dy­nie w osta­tecz­no­ści, wią­za­ły się z tym bo­wiem nie­ma­łe kosz­ty i kło­po­ty. Nie za­wsze po­szu­ki­wa­nia no­wych pa­ra­fii i księ­ży na­wet w więk­szych mia­stach koń­czy­ły się po­wo­dze­niem, zwłasz­cza w wy­pad­ku po­grze­bów, gdzie czas ze zro­zu­mia­łych wzglę­dów miał roz­strzy­ga­ją­ce zna­cze­nie. Prze­to zda­rza­ły się sy­tu­acje, jak choć­by w przy­pad­ku zmar­łe­go w 1896 r. sym­pa­ty­ka PPSD Izy­do­ra Mich­no, iż w Kra­ko­wie nie zna­lazł się ani je­den ksiądz, któ­ry by ze­chciał przy­naj­mniej „po­kro­pić”. „Jest to akt ze­msty za prze­ko­na­nia. Nie mo­gąc ży­we­go zła­mać — mó­wił na po­grze­bie Igna­cy Da­szyń­ski — na tru­pie wy­war­li swą ze­mstę sza­tań­ską. Wo­bec ma­je­sta­tu śmier­ci nie będę wda­wał się w kry­ty­kę, nie będę są­dził, kto praw, a kto krzyw… na sąd bo­ski od­sy­łam krzyw­dzi­cie­li, nie­chaj ich są­dzi Bóg” ¹⁷. Ta­kich przy­kła­dów moż­na było w Ga­li­cji spo­tkać wię­cej. Do­ty­czy­ły nie tyl­ko po­grze­bów, ale i in­nych prak­tyk — czę­ściej na­wet lu­do­wców, ukra­iń­skich ra­dy­ka­łów niż so­cja­li­stów. W su­mie jed­nak, poza nie­licz­ny­mi wy­jąt­ka­mi, po­szu­ki­wa­nia życz­li­wych ka­pła­nów koń­czy­ły się po­wo­dze­niem.

Człon­ko­wie par­tii so­cja­li­stycz­nych w swo­jej ma­sie od­by­wa­li prak­ty­ki re­li­gij­ne tak jak inni wie­rzą­cy ka­to­li­cy. Dla­te­go ta spra­wa mniej nas bę­dzie in­te­re­so­wa­ła. W tym miej­scu po­zwa­la­my so­bie ode­słać Czy­tel­ni­ków do prac hi­sto­rycz­nych, któ­re tym się bli­żej zaj­mo­wa­ły ¹⁸. Na­to­miast na­sza uwa­ga sku­pi się na tych wszyst­kich dzia­ła­niach i przed­się­wzię­ciach so­cja­li­stów, któ­re zmie­rza­ły do re­form usta­wo­daw­stwa cy­wil­ne­go w za­bo­rze ro­syj­skim i w Ga­li­cji oraz wy­pra­co­wa­nia no­wych wzo­rów la­ic­kiej ob­rzę­do­wo­ści. Pre­zen­tu­jąc po­szu­ki­wa­nia pol­skich so­cja­li­stów w obu tych kwe­stiach, chcie­li­by­śmy tak­że przed­sta­wić ana­lo­gicz­ne, po­dej­mo­wa­ne przez or­ga­ni­za­cje sku­pio­ne w II Mię­dzy­na­ro­dów­ce. Mają one nam po­ka­zać, jak da­le­ko i w ja­kim kie­run­ku szli inni, gdzie prze­bie­ga­ła ów­cze­sna gra­ni­ca po­szu­ki­wań ma­ją­cych na celu wy­two­rze­nie kul­tu­ry la­ic­kiej oraz wpro­wa­dze­nie usta­wo­daw­stwa, któ­re by sa­tys­fak­cjo­no­wa­ło śro­do­wi­ska le­wi­co­we. Są­dzi­my, iż po­zwo­li to nam le­piej zro­zu­mieć spe­cy­fi­kę pol­skie­go so­cja­li­zmu.

Sacrum i rewolucja

Подняться наверх