Читать книгу Sacrum i rewolucja - Andrzej Chwalba - Страница 6
2. Pierwszy sakrament czy „czerwony chrzest”?
ОглавлениеChrzest — zgodnie z nauką Kościoła — jest sakramentem włączenia człowieka do społeczności wiernych, jest pierwszym sakramentem. W życiu Polaków, w tym i polskich socjalistów, zajmował szczególne miejsce, a jego znaczenie daleko wybiegało poza wartości i treści czysto religijne. W okresie zaborów bowiem coraz częściej chrzest widziano jako akt włączenia do społeczności katolickiej, ale i polskiej. Wydaje się to zrozumiałe, ponieważ narody panujące w dwóch państwach zaborczych, Rosji i Prusach, wyznawały inną wiarę. Rosjanie prawosławną, Prusacy najczęściej ewangelicką. Z tego powodu mahometanin Aleksander Sulkiewicz — wieloletni członek CKR PPS, przyjaciel Józefa Piłsudskiego — żonaty z kalwinką, ochrzcił swoje dzieci w Kościele katolickim, który był dla niego i jemu podobnych przede wszystkim Kościołem polskim. Chrzest w Polsce pełnił także rolę służebną wobec wzrostu poczucia tożsamości narodowej Polaków, przede wszystkim wśród ludności chłopskiej i robotniczej.
Socjaliści — zwłaszcza robotnicy i rzemieślnicy — na ojców chrzestnych chętnie zapraszali znanych działaczy i przywódców partii socjalistycznych — a ci, jak każe tradycja, wyrażali zgodę. Dlatego udział w tej ceremonii wcale nie musiał dowodzić ich religijności. W Galicji mile widzianym ojcem chrzestnym był Ignacy Daszyński, w czym się przejawiała jego wyjątkowa popularność. Występował on w tej roli po ostrych starciach i spięciach z duchowieństwem, które nie chciało w nim widzieć dobrego, przykładnego katolika. Na emigracji ojcem chrzestnym dzieci polskich socjalistów bywał Kazimierz Kelles-Krauz.
To, że robotnicy wybierali chrzestnych dla swoich dzieci spośród osób ze środowisk znacznie wyżej od nich usytuowanych w hierarchii socjalnej, świadczyło o przełamywaniu dotychczasowych barier społecznych. Chrzty w społeczności wyznawców nowej „dobrej nowiny” sprzyjały demokratyzacji. Poza partiami socjalistycznymi podobne sytuacje mogły się zdarzyć tylko sporadycznie, bowiem, mimo zniesienia różnic stanowych i prawnych, poszczególne środowiska w Polsce dalej żyły w kręgu „swoich”.
Podczas chrztów obok najbliższej rodziny niejednokrotnie bywali bliżsi i dalsi znajomi. Tym samym uroczystość ta ze ściśle prywatnej stawała się publiczną okazją do spotkania członków lokalnej organizacji. Podczas chrztu syna robotnika i działacza PPS Bolesława Bilskiego asystował cały Warszawski Komitet Robotniczy na czele z chrzestnym Janem Stróżeckim. Chrzty z udziałem osób z kręgu lokalnych organizacji socjalistycznych miały ważne znaczenie w zaborze rosyjskim ze względu na ograniczone tam możliwości kontaktów partyjnych oraz komunikowania się członków organizacji. Stawały się zatem instytucją zastępczą skupiającą życie towarzyskie i partyjne. Spotkania z okazji chrztów służyły identyfikacji z grupą dotychczas często szerzej nie znaną i — co jest szczególnie istotne — osłabiały występujące u wielu robotników postawy antyinteligenckie ¹⁹.
W zaborze pruskim (i w państwie pruskim) ustawy z roku 1873 i 1875 oparły prawo rodzinne na zasadach laickich. Ustawą z 1875 roku wprowadzono obowiązek wpisu nowo narodzonych dzieci w urzędach państwowych. Niezgłoszenie w określonym terminie było karalne. Przeto w świetle panującego ustawodawstwa chrzest dziecka w kościele zależał wyłącznie od dobrej woli rodziców. Ci, którzy zdecydowali się nie chrzcić, nie byli przez władze państwowe sankcjonowani. Tym samym jednak dziecko pozostawało poza Kościołem i poza polskim społeczeństwem. Przeto tamtejsi socjaliści polscy, bez wyjątku, chrzcili swoje dzieci. PPSzp traktowała to jako ich sprawę prywatną. Nie odradzała chrztu, nie wzywała do jego zaniechania.
W zaborze austriackim rejestracja dzieci, które się narodziły, wraz z chrztem dokonywała się w obiektach sakralnych. Jedynie ci, którzy oficjalnie wystąpili z Kościołów, mogli zapisywać swoje dzieci w urzędach państwowych. Wśród nich kilkunastu to członkowie bądź sympatycy PPSD. Podobnie w sytuacjach prawnie skomplikowanych, w wypadkach prawem nie przewidzianych bądź gdy wyznania były bardzo odmienne, wpisu dokonywało się w instytucjach państwowych. W sumie liczba tych, którzy z takiej możliwości mogli skorzystać, była niewielka. Dlatego PPSD (podobnie jak cała socjaldemokracja austriacka) od władz państwowych żądała pełnego ustawodawstwa laickiego, które by wprowadziło obowiązkowy wpis dzieci w urzędach cywilnych tak jak w Prusach. Pojmowano to jako wstęp do pełnego rozdziału Kościoła od państwa. Jednakże aż do końca dziejów państwa austro-węgierskiego sprawa ta nie została prawnie uregulowana.
Natomiast w Królestwie Polskim i na Litwie chrzty dla wyznawców religii chrześcijańskich miały charakter obligatoryjny. Akty cywilne sporządzała administracja kościelna, tym samym rejestracja dzieci odbywała się w kościołach w połączeniu z chrztem (w wypadku wyznań chrześcijańskich). Polscy socjaliści podobnie jak i pozostali mieszkańcy tego obszaru Polski nie mieli zatem wyboru.
Ten stan rzeczy nie mógł zadowolić tamtejszych partii robotniczych: PPS, SDKPiL, PPS-Proletariat. Uważały one bowiem, iż należy — choćby wzorem Francji czy Prus — wprowadzić ustawodawstwo laickie oraz doprowadzić do rozdziału państwa i Kościoła. Zdawały sobie jednak sprawę, że zmiany te mogą mieć dopiero miejsce w momencie demokratyzacji Rosji. Wcześniej były mało prawdopodobne. Widoki na nie pojawiły się wraz z rewolucją 1905–1907 roku. Przeto poczynając od tego czasu, socjaliści żądali wprowadzenia cywilnych metryk i zniesienia „przymusu chrzczenia dzieci”. Istniejąca sytuacja była dla nich świadectwem ucisku sumienia, który „jest najgorszą formą ucisku” ²⁰. W kwestii sumienia — podkreślano — wszyscy muszą być równi. W tej sprawie polscy socjaliści zarówno niewierzący, obojętni religijnie, jak i wierzący byli zgodni.
Jednakże zmiany w ustawodawstwie rodzinnym wprowadzone wówczas przez władze carskie miały charakter drugorzędny. Od lat rewolucji jedynie dla wyznań niechrześcijańskich i chrześcijańskich, których status jeszcze nie był prawnie uregulowany, obowiązki sporządzania akt stanu cywilnego, narodzin, również ślubu i zgonów należały do władz miejskich i gminnych. Ewentualne wprowadzenie ustawodawstwa laickiego (m.in. obowiązkowy wpis dzieci, które się narodziły, w urzędach państwowych) zapewne nie oznaczałoby jeszcze, iż socjaliści wolnomyśliciele zrezygnowali z nieobowiązujących ich wtedy chrztów. Jak dowodzą przykłady z zaboru pruskiego, austriackiego oraz emigracji, socjaliści z Królestwa i Litwy przypuszczalnie zachowaliby się podobnie, a liczba tych, którzy by zrezygnowali z kościelnego chrztu, byłaby zapewne niewielka.
Rozgraniczenie czynności religijnych i świeckich w zaborze pruskim, a we wspomnianych wyżej przypadkach również w Galicji, oznaczało, iż rodzina rejestrująca narodziny dziecka w urzędzie państwowym mogła, zgodnie z obowiązującym ustawodawstwem, proponować zupełnie nowe, nie stosowane dotychczas imiona. W zaborze pruskim PPSzp nie wspominała jednak o tym, podobnie jak nie wspominała o nowych imionach dzieci nadawanych w krajach Europy Zachodniej. Natomiast PPSD zachęcała robotników do nadawania swoim dzieciom imion świeckich, ale w kościołach. W świetle materiałów źródłowych, którymi dysponowaliśmy, nie wydaje się, by czyniono to często. Zresztą, jak można było przypuszczać, propozycja ta nie została dobrze przyjęta przez środowiska robotnicze, rzemieślników. Zapewne żony i matki socjalistów także przeciw temu oponowały. W sporadycznych wypadkach (Galicja, Śląsk Cieszyński), gdy już się zdecydowano na nadanie dziecku imienia świeckiego, z kolei księża na to się nie zgadzali ²¹. Lecz nawet w silnie zlaicyzowanych regionach Francji czy Belgii zdarzało się, iż księża odmawiali udzielenia chrztu dziecku, gdy jego rodzice proponowali imię świeckie, nieistniejące w kalendarzu kościelnym. Jednak wówczas tamtejsza prasa socjalistyczna: „La Voix des Travailleurs”, „La Petite République”, surowo ich potępiała. W obu tych krajach prasa odnotowywała również nazwiska tych urzędników państwowych, którzy odmawiali zapisania proponowanych imion dla dzieci, ich zdaniem zbyt rewolucyjnych i antyreligijnych, jak przykładowo: „Lucifer, Blanqui, Vercingetorix” ²². Chwaliła natomiast tych, którzy postępowali inaczej i akceptowali imiona sięgające tradycji rzymskiej, czasów pogańskich czy dziejów socjalizmu (np. Engels) ²³.
Przed rokiem 1918 nie tylko w Prusach, ale również i w innych państwach europejskich, takich jak Francja, Belgia czy Holandia, istniał obowiązek wpisania dzieci w urzędach państwowych. Musieli tego dopełnić wszyscy, katolicy, protestanci, wyznawcy religii mojżeszowej, niewierzący. Natomiast późniejszy chrzest — w przypadku chrześcijan — był sprawą prywatną, nadobowiązkową. W tych państwach — poczynając od lat osiemdziesiątych XIX stulecia — socjaliści, również anarchiści, wolnomyśliciele, przestali się zadowalać istniejącym laickim ustawodawstwem, ale zaczęli rozważać problem odpowiedniej, według nich najstosowniejszej, oprawy dla uroczystej rejestracji dziecka w urzędach stanu cywilnego. Jednakże aż do zakończenia I wojny światowej prace koncepcyjne nad modelem takiej uroczystości nie wyszły z fazy wstępnej. Jedynie wyznawcy wolnej myśli wykazywali zainteresowanie dla takiej „wolnomyślicielskiej” oprawy. Natomiast wierzący byli jej stanowczo przeciwni. Akceptowali oni — bo nie mieli wyboru — obowiązkowy wpis dziecka w urzędzie stanu cywilnego, ale nie mogli się zgodzić na udział, wraz ze swoimi dziećmi, w ateistycznej uroczystości.
W tej sytuacji prace zachodnioeuropejskich socjalistów wolnomyślicieli poszły w kierunku stworzenia tzw. „chrztów czerwonych”.
Najpierw poszczególni socjaliści wolnomyśliciele próbowali to czynić „na własną rękę”, później, począwszy od lat dziewięćdziesiątych, zaczęły się tym zajmować specjalnie w tym celu powołane instytucje, jak przykładowo Stowarzyszenie Chrztów Cywilnych czy Stowarzyszenie Rodzin Laickich. Grupowały one nie tylko członków partii socjalistycznych, choć zazwyczaj stanowili oni kręgi kierownicze. Również w prasie socjalistycznej, anarchistycznej, wolnomyślicielskiej oraz podczas kongresów Socjalistycznej Wolnej Myśli apelowano do pracy nad tworzeniem takiego ceremoniału „chrztu”, który by w sposób najpełniejszy wyrażał treści laickie i socjalistyczne. Miał on być jednoczesnym świadectwem — i to wyrażonym w sposób manifestacyjny — zerwania wszelkiego związku ze „starym” chrześcijańskim porządkiem rzeczy.
Do roku 1918 nie udało się wypracować jednego, powszechnie obowiązującego modelu takiej uroczystości, choćby w obrębie jednego państwa ²⁴. Niemniej warto zwrócić uwagę na niektóre, najczęściej powtarzające się ich cechy. Najważniejszy był wspólny cel. Niezależnie, czy miały one miejsce w Zurychu, Lille, Liege czy Dreźnie, wprowadzały dziecko, nową osobę, do rodziny socjalistów wolnomyślicieli, do świata laickiego, wolnego od dogmatów — jak mówiono — „komedii religijnych”. Wspólny też był czas i miejsce. Zazwyczaj uroczystości odbywały się w niedzielę, choć oczywiście nie ze względu na szacunek dla dnia świętego, ale z powodów pragmatycznych: umożliwiała ona bowiem liczniejszy udział oraz nadawała obrzędom charakter podniosły i świąteczny. Miały one miejsce w wynajętych salach urzędu cywilnego (sale ślubów). Ale nie zawsze było to możliwe. Wówczas urządzano „czerwone chrzty” w lokalach towarzystw wolnomyślicielskich, klubach socjalistycznych i robotniczych, w restauracjach i kawiarniach, niekiedy w mieszkaniach prywatnych. Uroczyste „chrzty” odbywały się z udziałem delegatów reprezentujących poszczególne lokalne społeczności socjalistów wolnomyślicieli różnych miast. Łącznie w takiej ceremonii uczestniczyło nawet do tysiąca osób! Reprezentanci tych środowisk i regionów przybywali nie tylko, by zamanifestować swoją solidarność, ale by na miejscu zapoznać się z charakterem tych imprez. Można by powiedzieć, iż w celach instruktażowych.
„Czerwony chrzest” był uroczystością, której główni bohaterowie, dzieci, liczyły sobie co najmniej po dwa, cztery, siedem lat. Były i starsze. Chrzty niemowląt należały do rzadkości. Rodzice uważali, iż dzieci powinny już posiadać pewną świadomość spraw, które się wokół nich dzieją. Do tego ich zresztą przez te kilka lat mieli przygotowywać. „Chrzest” poprzedzała przysięga rodziców oraz rodziców chrzestnych. Przysięgali, iż będą czuwać nad wychowaniem dziecka w duchu ideałów socjalistycznych i wolnomyślicielskich. Następnie usta dziecka zwilżano winem (bądź innym płynem przygotowanym specjalnie na tę uroczystość), „winem braterstwa”, wymieniając jednocześnie odpowiednie słowa-zaklęcia. Po zakończeniu tej ceremonii wygłaszano stosowne przemówienia na temat walorów nowej świeckiej religii ²⁵. Nazajutrz prasa przynosiła opisy „chrztów” wraz z tekstami lub omówienia przemówień. Stanowiły one dobrą okazję do upowszechnienia wolnomyślicielskich ideałów. Jednakże były to akcje nie tylko antyreligijne i antyklerykalne, ale również polityczne. Okazały się być fragmentem, i to całkiem istotnym, działalności niektórych socjalistycznych partii zachodnioeuropejskich.
Do zakończenia I wojny światowej wspomniane stowarzyszenia, instytucje oraz partie nie zanotowały jednak szczególnych sukcesów ²⁶. W krajach Beneluksu, również w Niemczech, takie ceremonie organizowano dosyć nieregularnie. Częstsze były we Francji, w większych aglomeracjach miejskich, zwłaszcza od roku 1905, tj. rozdziału Kościoła od państwa. W ogóle wzrost zainteresowania tą kwestią rozpoczął się od sprawy Dreyfusa. Wówczas to ludzie lewicy, socjaliści, radykałowie, w „chrztach” laickich i innych podobnych uroczystościach zaczęli widzieć manifestacje antyklerykalne i antyreligijne ²⁷. Lecz nawet we Francji mimo wzrostu popularności uroczystych „chrztów” nie stały się one jeszcze czymś codziennym. Dalej nadawano im wymiary wydarzenia. Nie wprowadzono nawet osobnego słowa, które by precyzyjnie określało charakter i sens tej uroczystości. Najczęściej mówiono: nowy laicki „czerwony chrzest” ²⁸.
W sumie, aż do roku 1918, efekty upowszechniania świeckich ceremonii nie były na miarę wkładanej w nie pracy przygotowawczej, koncepcyjnej, środków pieniężnych. Ich pomysły okazały się zbyt mało oryginalne i atrakcyjne, by mogły liczyć na szersze zrozumienie i akceptację nawet kręgów wolnomyślicielskich. Jak można sądzić, nowa liturgia nie pobudzała wyobraźni w wystarczającym stopniu, nie dawała uczestnikom odpowiedniej satysfakcji. Niektórych nawet drażniła swoją banalnością, pospolitością, szablonowością. W odczuciu wielu była nieudanym naśladownictwem ceremonii katolickich czy, jak niejednokrotnie utrzymywano, ich parodią. W ceremonii laickiej i w religijnej stosowano bowiem podobne gesty, słowa, symbole i znaki.
Zabiegi propagandowe niektórych europejskich partii socjalistycznych były skierowane nie tylko do wolnomyślicieli, ale również i do tych, którzy znaleźli się jakby w połowie drogi, odeszli już od Kościoła, ale jeszcze nie zaakceptowali ideałów wolnej myśli. Partie te nie polecały im jeszcze nowych „chrztów”, ale zachęcały do zrezygnowania z chrztu dzieci w kościołach. „La Voix de Travailleurs” apelował: „Towarzysze, trochę odwagi… nasze dzieci dojrzewają całkiem dobrze bez błogosławieństwa naszych księży” ²⁹. Rzeczywiście przybywało takich, co po zarejestrowaniu dziecka w urzędzie stanu cywilnego organizowali w domu lub na wolnym powietrzu święta rodzinne z udziałem najbliższych. Jeden z socjalistów wspominał, iż był „chrzczony pod gruszą” ³⁰. Uroczystości te utrzymane były w klimacie tradycyjnym, choć treści, jakie im towarzyszyły, były już nowe. Nie miały natomiast postaci fety o manifestacyjnie antyreligijnym charakterze. Miały oznaczać przyjęcie dziecka do rodziny bądź też małej lokalnej społeczności.
Socjaliści działający w Wielkopolsce, na Pomorzu, na Śląsku oraz w Galicji bliżej się tymi zagadnieniami nie zajmowali. Jedynie sporadycznie w swoich drukach, w całości bądź we fragmentach, przytaczali formułę świeckiego „chrztu” wraz z opisem całej uroczystości praktykowanej we Francji ³¹. Wspominali też o poszukiwaniach socjalistów francuskich, belgijskich i niemieckich, które miały przynieść wypracowanie koncepcji „czerwonych chrztów”. Być może, w ten sposób pragnęli oni uświadomić polskim robotnikom, rzemieślnikom, chłopom — skalę i zasięg działalności tamtejszych socjalistów na polu ustawodawstwa laickiego i nowej świeckiej obrzędowości. Czy ich to pobudzało do bardziej zdecydowanych kroków w walce o zreformowanie ustawodawstwa cywilnego oraz do wzmożenia akcji antyklerykalnych — w świetle dostępnych przekazów źródłowych trudno jest stwierdzić.
Natomiast nic nie wskazuje na to, by polscy socjaliści mieli jakiekolwiek zamiary upowszechniania nowych „chrztów”. Zdawali sobie sprawę, że w warunkach polskich jest to niemożliwe. Były to problemy tak odległe od tego, czym żyli polscy robotnicy, górnicy, rzemieślnicy, i tak niezgodne ze stanem ich wrażliwości religijnej i pobożności, iż nie mogły znaleźć miejsca w bieżącej działalności uświadamiającej.
Polscy socjaliści zaboru rosyjskiego i austriackiego walczyli o zmiany w ustawodawstwie cywilnym, o to, co w wielu innych krajach było już obowiązujące. Dalecy byli jednak od propagowania „czerwonych chrztów”. Trudno zresztą było eksperymentować tam, gdzie ustawodawstwo w ogóle nie dopuszczało do rejestracji dzieci w urzędach państwowych (zabór rosyjski), bądź na niewielką skalę (Galicja). Lecz nawet w zaborze pruskim, gdzie istniały takie możliwości, tego nie czyniono. Wszystko to świadczyło o skali różnic w stosunku do obrzędowości kultowej oraz nowej, laickiej, polskiego i francuskiego czy belgijskiego świata pracy. Ani na Śląsku, ani w Wielkopolsce nie było też polskich stowarzyszeń laickich czy na rzecz chrztów cywilnych. Pod tym względem były to obszary zupełnie dziewicze.
Polskie partie socjalistyczne tylko zdawkowo informujące o nowej laickiej obrzędowości „wyręczała” prasa zachowawcza, która za europejską podawała sensacyjne wiadomości na temat nowych form chrztu praktykowanych przez socjalistów. Niejednokrotnie też ci ostatni zaprzeczali, dementowali, ale przykre wrażenie pozostawało. W przeddzień wojny m.in. prasa rozpisywała się na temat „chrztu socjalistycznego” sześciomiesięcznej córki jednego z socjalistów brytyjskich, który miał się odbyć w okolicach Londynu. Przewodniczący zebrania miał nadać dziewczynce imię „Róży Leśnej” i przyjąć do partii „wolności, równości, braterstwa”, po czym miał włożyć na jej głowę czerwoną czapeczkę ³².