Читать книгу Sacrum i rewolucja - Andrzej Chwalba - Страница 6

2. Pierwszy sakrament czy „czerwony chrzest”?

Оглавление

Chrzest — zgod­nie z na­uką Ko­ścio­ła — jest sa­kra­men­tem włą­cze­nia czło­wie­ka do spo­łecz­no­ści wier­nych, jest pierw­szym sa­kra­men­tem. W ży­ciu Po­la­ków, w tym i pol­skich so­cja­li­stów, zaj­mo­wał szcze­gól­ne miej­sce, a jego zna­cze­nie da­le­ko wy­bie­ga­ło poza war­to­ści i tre­ści czy­sto re­li­gij­ne. W okre­sie za­bo­rów bo­wiem co­raz czę­ściej chrzest wi­dzia­no jako akt włą­cze­nia do spo­łecz­no­ści ka­to­lic­kiej, ale i pol­skiej. Wy­da­je się to zro­zu­mia­łe, po­nie­waż na­ro­dy pa­nu­ją­ce w dwóch pań­stwach za­bor­czych, Ro­sji i Pru­sach, wy­zna­wa­ły inną wia­rę. Ro­sja­nie pra­wo­sław­ną, Pru­sa­cy naj­czę­ściej ewan­ge­lic­ką. Z tego po­wo­du ma­ho­me­ta­nin Alek­san­der Sul­kie­wicz — wie­lo­let­ni czło­nek CKR PPS, przy­ja­ciel Jó­ze­fa Pił­sud­skie­go — żo­na­ty z kal­win­ką, ochrzcił swo­je dzie­ci w Ko­ście­le ka­to­lic­kim, któ­ry był dla nie­go i jemu po­dob­nych przede wszyst­kim Ko­ścio­łem pol­skim. Chrzest w Pol­sce peł­nił tak­że rolę słu­żeb­ną wo­bec wzro­stu po­czu­cia toż­sa­mo­ści na­ro­do­wej Po­la­ków, przede wszyst­kim wśród lud­no­ści chłop­skiej i ro­bot­ni­czej.

So­cja­li­ści — zwłasz­cza ro­bot­ni­cy i rze­mieśl­ni­cy — na oj­ców chrzest­nych chęt­nie za­pra­sza­li zna­nych dzia­ła­czy i przy­wód­ców par­tii so­cja­li­stycz­nych — a ci, jak każe tra­dy­cja, wy­ra­ża­li zgo­dę. Dla­te­go udział w tej ce­re­mo­nii wca­le nie mu­siał do­wo­dzić ich re­li­gij­no­ści. W Ga­li­cji mile wi­dzia­nym oj­cem chrzest­nym był Igna­cy Da­szyń­ski, w czym się prze­ja­wia­ła jego wy­jąt­ko­wa po­pu­lar­ność. Wy­stę­po­wał on w tej roli po ostrych star­ciach i spię­ciach z du­cho­wień­stwem, któ­re nie chcia­ło w nim wi­dzieć do­bre­go, przy­kład­ne­go ka­to­li­ka. Na emi­gra­cji oj­cem chrzest­nym dzie­ci pol­skich so­cja­li­stów by­wał Ka­zi­mierz Kel­les-Krauz.

To, że ro­bot­ni­cy wy­bie­ra­li chrzest­nych dla swo­ich dzie­ci spo­śród osób ze śro­do­wisk znacz­nie wy­żej od nich usy­tu­owa­nych w hie­rar­chii so­cjal­nej, świad­czy­ło o prze­ła­my­wa­niu do­tych­cza­so­wych ba­rier spo­łecz­nych. Chrzty w spo­łecz­no­ści wy­znaw­ców no­wej „do­brej no­wi­ny” sprzy­ja­ły de­mo­kra­ty­za­cji. Poza par­tia­mi so­cja­li­stycz­ny­mi po­dob­ne sy­tu­acje mo­gły się zda­rzyć tyl­ko spo­ra­dycz­nie, bo­wiem, mimo znie­sie­nia róż­nic sta­no­wych i praw­nych, po­szcze­gól­ne śro­do­wi­ska w Pol­sce da­lej żyły w krę­gu „swo­ich”.

Pod­czas chrztów obok naj­bliż­szej ro­dzi­ny nie­jed­no­krot­nie by­wa­li bliż­si i dal­si zna­jo­mi. Tym sa­mym uro­czy­stość ta ze ści­śle pry­wat­nej sta­wa­ła się pu­blicz­ną oka­zją do spo­tka­nia człon­ków lo­kal­nej or­ga­ni­za­cji. Pod­czas chrztu syna ro­bot­ni­ka i dzia­ła­cza PPS Bo­le­sła­wa Bil­skie­go asy­sto­wał cały War­szaw­ski Ko­mi­tet Ro­bot­ni­czy na cze­le z chrzest­nym Ja­nem Stró­żec­kim. Chrzty z udzia­łem osób z krę­gu lo­kal­nych or­ga­ni­za­cji so­cja­li­stycz­nych mia­ły waż­ne zna­cze­nie w za­bo­rze ro­syj­skim ze wzglę­du na ogra­ni­czo­ne tam moż­li­wo­ści kon­tak­tów par­tyj­nych oraz ko­mu­ni­ko­wa­nia się człon­ków or­ga­ni­za­cji. Sta­wa­ły się za­tem in­sty­tu­cją za­stęp­czą sku­pia­ją­cą ży­cie to­wa­rzy­skie i par­tyj­ne. Spo­tka­nia z oka­zji chrztów słu­ży­ły iden­ty­fi­ka­cji z gru­pą do­tych­czas czę­sto sze­rzej nie zna­ną i — co jest szcze­gól­nie istot­ne — osła­bia­ły wy­stę­pu­ją­ce u wie­lu ro­bot­ni­ków po­sta­wy an­ty­in­te­li­genc­kie ¹⁹.

W za­bo­rze pru­skim (i w pań­stwie pru­skim) usta­wy z roku 1873 i 1875 opar­ły pra­wo ro­dzin­ne na za­sa­dach la­ic­kich. Usta­wą z 1875 roku wpro­wa­dzo­no obo­wią­zek wpi­su nowo na­ro­dzo­nych dzie­ci w urzę­dach pań­stwo­wych. Nie­zgło­sze­nie w okre­ślo­nym ter­mi­nie było ka­ral­ne. Prze­to w świe­tle pa­nu­ją­ce­go usta­wo­daw­stwa chrzest dziec­ka w ko­ście­le za­le­żał wy­łącz­nie od do­brej woli ro­dzi­ców. Ci, któ­rzy zde­cy­do­wa­li się nie chrzcić, nie byli przez wła­dze pań­stwo­we sank­cjo­no­wa­ni. Tym sa­mym jed­nak dziec­ko po­zo­sta­wa­ło poza Ko­ścio­łem i poza pol­skim spo­łe­czeń­stwem. Prze­to tam­tej­si so­cja­li­ści pol­scy, bez wy­jąt­ku, chrzci­li swo­je dzie­ci. PPSzp trak­to­wa­ła to jako ich spra­wę pry­wat­ną. Nie od­ra­dza­ła chrztu, nie wzy­wa­ła do jego za­nie­cha­nia.

W za­bo­rze au­striac­kim re­je­stra­cja dzie­ci, któ­re się na­ro­dzi­ły, wraz z chrztem do­ko­ny­wa­ła się w obiek­tach sa­kral­nych. Je­dy­nie ci, któ­rzy ofi­cjal­nie wy­stą­pi­li z Ko­ścio­łów, mo­gli za­pi­sy­wać swo­je dzie­ci w urzę­dach pań­stwo­wych. Wśród nich kil­ku­na­stu to człon­ko­wie bądź sym­pa­ty­cy PPSD. Po­dob­nie w sy­tu­acjach praw­nie skom­pli­ko­wa­nych, w wy­pad­kach pra­wem nie prze­wi­dzia­nych bądź gdy wy­zna­nia były bar­dzo od­mien­ne, wpi­su do­ko­ny­wa­ło się w in­sty­tu­cjach pań­stwo­wych. W su­mie licz­ba tych, któ­rzy z ta­kiej moż­li­wo­ści mo­gli sko­rzy­stać, była nie­wiel­ka. Dla­te­go PPSD (po­dob­nie jak cała so­cjal­de­mo­kra­cja au­striac­ka) od władz pań­stwo­wych żą­da­ła peł­ne­go usta­wo­daw­stwa la­ic­kie­go, któ­re by wpro­wa­dzi­ło obo­wiąz­ko­wy wpis dzie­ci w urzę­dach cy­wil­nych tak jak w Pru­sach. Poj­mo­wa­no to jako wstęp do peł­ne­go roz­dzia­łu Ko­ścio­ła od pań­stwa. Jed­nak­że aż do koń­ca dzie­jów pań­stwa au­stro-wę­gier­skie­go spra­wa ta nie zo­sta­ła praw­nie ure­gu­lo­wa­na.

Na­to­miast w Kró­le­stwie Pol­skim i na Li­twie chrzty dla wy­znaw­ców re­li­gii chrze­ści­jań­skich mia­ły cha­rak­ter ob­li­ga­to­ryj­ny. Akty cy­wil­ne spo­rzą­dza­ła ad­mi­ni­stra­cja ko­ściel­na, tym sa­mym re­je­stra­cja dzie­ci od­by­wa­ła się w ko­ścio­łach w po­łą­cze­niu z chrztem (w wy­pad­ku wy­znań chrze­ści­jań­skich). Pol­scy so­cja­li­ści po­dob­nie jak i po­zo­sta­li miesz­kań­cy tego ob­sza­ru Pol­ski nie mie­li za­tem wy­bo­ru.

Ten stan rze­czy nie mógł za­do­wo­lić tam­tej­szych par­tii ro­bot­ni­czych: PPS, SDK­PiL, PPS-Pro­le­ta­riat. Uwa­ża­ły one bo­wiem, iż na­le­ży — choć­by wzo­rem Fran­cji czy Prus — wpro­wa­dzić usta­wo­daw­stwo la­ic­kie oraz do­pro­wa­dzić do roz­dzia­łu pań­stwa i Ko­ścio­ła. Zda­wa­ły so­bie jed­nak spra­wę, że zmia­ny te mogą mieć do­pie­ro miej­sce w mo­men­cie de­mo­kra­ty­za­cji Ro­sji. Wcze­śniej były mało praw­do­po­dob­ne. Wi­do­ki na nie po­ja­wi­ły się wraz z re­wo­lu­cją 1905–1907 roku. Prze­to po­czy­na­jąc od tego cza­su, so­cja­li­ści żą­da­li wpro­wa­dze­nia cy­wil­nych me­tryk i znie­sie­nia „przy­mu­su chrzcze­nia dzie­ci”. Ist­nie­ją­ca sy­tu­acja była dla nich świa­dec­twem uci­sku su­mie­nia, któ­ry „jest naj­gor­szą for­mą uci­sku” ²⁰. W kwe­stii su­mie­nia — pod­kre­śla­no — wszy­scy mu­szą być rów­ni. W tej spra­wie pol­scy so­cja­li­ści za­rów­no nie­wie­rzą­cy, obo­jęt­ni re­li­gij­nie, jak i wie­rzą­cy byli zgod­ni.

Jed­nak­że zmia­ny w usta­wo­daw­stwie ro­dzin­nym wpro­wa­dzo­ne wów­czas przez wła­dze car­skie mia­ły cha­rak­ter dru­go­rzęd­ny. Od lat re­wo­lu­cji je­dy­nie dla wy­znań nie­chrze­ści­jań­skich i chrze­ści­jań­skich, któ­rych sta­tus jesz­cze nie był praw­nie ure­gu­lo­wa­ny, obo­wiąz­ki spo­rzą­dza­nia akt sta­nu cy­wil­ne­go, na­ro­dzin, rów­nież ślu­bu i zgo­nów na­le­ża­ły do władz miej­skich i gmin­nych. Ewen­tu­al­ne wpro­wa­dze­nie usta­wo­daw­stwa la­ic­kie­go (m.in. obo­wiąz­ko­wy wpis dzie­ci, któ­re się na­ro­dzi­ły, w urzę­dach pań­stwo­wych) za­pew­ne nie ozna­cza­ło­by jesz­cze, iż so­cja­li­ści wol­no­my­śli­cie­le zre­zy­gno­wa­li z nie­obo­wią­zu­ją­cych ich wte­dy chrztów. Jak do­wo­dzą przy­kła­dy z za­bo­ru pru­skie­go, au­striac­kie­go oraz emi­gra­cji, so­cja­li­ści z Kró­le­stwa i Li­twy przy­pusz­czal­nie za­cho­wa­li­by się po­dob­nie, a licz­ba tych, któ­rzy by zre­zy­gno­wa­li z ko­ściel­ne­go chrztu, by­ła­by za­pew­ne nie­wiel­ka.

Roz­gra­ni­cze­nie czyn­no­ści re­li­gij­nych i świec­kich w za­bo­rze pru­skim, a we wspo­mnia­nych wy­żej przy­pad­kach rów­nież w Ga­li­cji, ozna­cza­ło, iż ro­dzi­na re­je­stru­ją­ca na­ro­dzi­ny dziec­ka w urzę­dzie pań­stwo­wym mo­gła, zgod­nie z obo­wią­zu­ją­cym usta­wo­daw­stwem, pro­po­no­wać zu­peł­nie nowe, nie sto­so­wa­ne do­tych­czas imio­na. W za­bo­rze pru­skim PPSzp nie wspo­mi­na­ła jed­nak o tym, po­dob­nie jak nie wspo­mi­na­ła o no­wych imio­nach dzie­ci nada­wa­nych w kra­jach Eu­ro­py Za­chod­niej. Na­to­miast PPSD za­chę­ca­ła ro­bot­ni­ków do nada­wa­nia swo­im dzie­ciom imion świec­kich, ale w ko­ścio­łach. W świe­tle ma­te­ria­łów źró­dło­wych, któ­ry­mi dys­po­no­wa­li­śmy, nie wy­da­je się, by czy­nio­no to czę­sto. Zresz­tą, jak moż­na było przy­pusz­czać, pro­po­zy­cja ta nie zo­sta­ła do­brze przy­ję­ta przez śro­do­wi­ska ro­bot­ni­cze, rze­mieśl­ni­ków. Za­pew­ne żony i mat­ki so­cja­li­stów tak­że prze­ciw temu opo­no­wa­ły. W spo­ra­dycz­nych wy­pad­kach (Ga­li­cja, Śląsk Cie­szyń­ski), gdy już się zde­cy­do­wa­no na nada­nie dziec­ku imie­nia świec­kie­go, z ko­lei księ­ża na to się nie zga­dza­li ²¹. Lecz na­wet w sil­nie zla­icy­zo­wa­nych re­gio­nach Fran­cji czy Bel­gii zda­rza­ło się, iż księ­ża od­ma­wia­li udzie­le­nia chrztu dziec­ku, gdy jego ro­dzi­ce pro­po­no­wa­li imię świec­kie, nie­ist­nie­ją­ce w ka­len­da­rzu ko­ściel­nym. Jed­nak wów­czas tam­tej­sza pra­sa so­cja­li­stycz­na: „La Voix des Tra­va­il­leurs”, „La Pe­ti­te Répu­bli­que”, su­ro­wo ich po­tę­pia­ła. W obu tych kra­jach pra­sa od­no­to­wy­wa­ła rów­nież na­zwi­ska tych urzęd­ni­ków pań­stwo­wych, któ­rzy od­ma­wia­li za­pi­sa­nia pro­po­no­wa­nych imion dla dzie­ci, ich zda­niem zbyt re­wo­lu­cyj­nych i an­ty­re­li­gij­nych, jak przy­kła­do­wo: „Lu­ci­fer, Bla­nqui, Ver­cin­ge­to­rix” ²². Chwa­li­ła na­to­miast tych, któ­rzy po­stę­po­wa­li ina­czej i ak­cep­to­wa­li imio­na się­ga­ją­ce tra­dy­cji rzym­skiej, cza­sów po­gań­skich czy dzie­jów so­cja­li­zmu (np. En­gels) ²³.

Przed ro­kiem 1918 nie tyl­ko w Pru­sach, ale rów­nież i w in­nych pań­stwach eu­ro­pej­skich, ta­kich jak Fran­cja, Bel­gia czy Ho­lan­dia, ist­niał obo­wią­zek wpi­sa­nia dzie­ci w urzę­dach pań­stwo­wych. Mu­sie­li tego do­peł­nić wszy­scy, ka­to­li­cy, pro­te­stan­ci, wy­znaw­cy re­li­gii moj­że­szo­wej, nie­wie­rzą­cy. Na­to­miast póź­niej­szy chrzest — w przy­pad­ku chrze­ści­jan — był spra­wą pry­wat­ną, nad­obo­wiąz­ko­wą. W tych pań­stwach — po­czy­na­jąc od lat osiem­dzie­sią­tych XIX stu­le­cia — so­cja­li­ści, rów­nież anar­chi­ści, wol­no­my­śli­cie­le, prze­sta­li się za­do­wa­lać ist­nie­ją­cym la­ic­kim usta­wo­daw­stwem, ale za­czę­li roz­wa­żać pro­blem od­po­wied­niej, we­dług nich naj­sto­sow­niej­szej, opra­wy dla uro­czy­stej re­je­stra­cji dziec­ka w urzę­dach sta­nu cy­wil­ne­go. Jed­nak­że aż do za­koń­cze­nia I woj­ny świa­to­wej pra­ce kon­cep­cyj­ne nad mo­de­lem ta­kiej uro­czy­sto­ści nie wy­szły z fazy wstęp­nej. Je­dy­nie wy­znaw­cy wol­nej my­śli wy­ka­zy­wa­li za­in­te­re­so­wa­nie dla ta­kiej „wol­no­my­śli­ciel­skiej” opra­wy. Na­to­miast wie­rzą­cy byli jej sta­now­czo prze­ciw­ni. Ak­cep­to­wa­li oni — bo nie mie­li wy­bo­ru — obo­wiąz­ko­wy wpis dziec­ka w urzę­dzie sta­nu cy­wil­ne­go, ale nie mo­gli się zgo­dzić na udział, wraz ze swo­imi dzieć­mi, w ate­istycz­nej uro­czy­sto­ści.

W tej sy­tu­acji pra­ce za­chod­nio­eu­ro­pej­skich so­cja­li­stów wol­no­my­śli­cie­li po­szły w kie­run­ku stwo­rze­nia tzw. „chrztów czer­wo­nych”.

Naj­pierw po­szcze­gól­ni so­cja­li­ści wol­no­my­śli­cie­le pró­bo­wa­li to czy­nić „na wła­sną rękę”, póź­niej, po­cząw­szy od lat dzie­więć­dzie­sią­tych, za­czę­ły się tym zaj­mo­wać spe­cjal­nie w tym celu po­wo­ła­ne in­sty­tu­cje, jak przy­kła­do­wo Sto­wa­rzy­sze­nie Chrztów Cy­wil­nych czy Sto­wa­rzy­sze­nie Ro­dzin La­ic­kich. Gru­po­wa­ły one nie tyl­ko człon­ków par­tii so­cja­li­stycz­nych, choć za­zwy­czaj sta­no­wi­li oni krę­gi kie­row­ni­cze. Rów­nież w pra­sie so­cja­li­stycz­nej, anar­chi­stycz­nej, wol­no­my­śli­ciel­skiej oraz pod­czas kon­gre­sów So­cja­li­stycz­nej Wol­nej My­śli ape­lo­wa­no do pra­cy nad two­rze­niem ta­kie­go ce­re­mo­nia­łu „chrztu”, któ­ry by w spo­sób naj­peł­niej­szy wy­ra­żał tre­ści la­ic­kie i so­cja­li­stycz­ne. Miał on być jed­no­cze­snym świa­dec­twem — i to wy­ra­żo­nym w spo­sób ma­ni­fe­sta­cyj­ny — ze­rwa­nia wszel­kie­go związ­ku ze „sta­rym” chrze­ści­jań­skim po­rząd­kiem rze­czy.

Do roku 1918 nie uda­ło się wy­pra­co­wać jed­ne­go, po­wszech­nie obo­wią­zu­ją­ce­go mo­de­lu ta­kiej uro­czy­sto­ści, choć­by w ob­rę­bie jed­ne­go pań­stwa ²⁴. Nie­mniej war­to zwró­cić uwa­gę na nie­któ­re, naj­czę­ściej po­wta­rza­ją­ce się ich ce­chy. Naj­waż­niej­szy był wspól­ny cel. Nie­za­leż­nie, czy mia­ły one miej­sce w Zu­ry­chu, Lil­le, Lie­ge czy Dreź­nie, wpro­wa­dza­ły dziec­ko, nową oso­bę, do ro­dzi­ny so­cja­li­stów wol­no­my­śli­cie­li, do świa­ta la­ic­kie­go, wol­ne­go od do­gma­tów — jak mó­wio­no — „ko­me­dii re­li­gij­nych”. Wspól­ny też był czas i miej­sce. Za­zwy­czaj uro­czy­sto­ści od­by­wa­ły się w nie­dzie­lę, choć oczy­wi­ście nie ze wzglę­du na sza­cu­nek dla dnia świę­te­go, ale z po­wo­dów prag­ma­tycz­nych: umoż­li­wia­ła ona bo­wiem licz­niej­szy udział oraz nada­wa­ła ob­rzę­dom cha­rak­ter pod­nio­sły i świą­tecz­ny. Mia­ły one miej­sce w wy­na­ję­tych sa­lach urzę­du cy­wil­ne­go (sale ślu­bów). Ale nie za­wsze było to moż­li­we. Wów­czas urzą­dza­no „czer­wo­ne chrzty” w lo­ka­lach to­wa­rzystw wol­no­my­śli­ciel­skich, klu­bach so­cja­li­stycz­nych i ro­bot­ni­czych, w re­stau­ra­cjach i ka­wiar­niach, nie­kie­dy w miesz­ka­niach pry­wat­nych. Uro­czy­ste „chrzty” od­by­wa­ły się z udzia­łem de­le­ga­tów re­pre­zen­tu­ją­cych po­szcze­gól­ne lo­kal­ne spo­łecz­no­ści so­cja­li­stów wol­no­my­śli­cie­li róż­nych miast. Łącz­nie w ta­kiej ce­re­mo­nii uczest­ni­czy­ło na­wet do ty­sią­ca osób! Re­pre­zen­tan­ci tych śro­do­wisk i re­gio­nów przy­by­wa­li nie tyl­ko, by za­ma­ni­fe­sto­wać swo­ją so­li­dar­ność, ale by na miej­scu za­po­znać się z cha­rak­te­rem tych im­prez. Moż­na by po­wie­dzieć, iż w ce­lach in­struk­ta­żo­wych.

„Czer­wo­ny chrzest” był uro­czy­sto­ścią, któ­rej głów­ni bo­ha­te­ro­wie, dzie­ci, li­czy­ły so­bie co naj­mniej po dwa, czte­ry, sie­dem lat. Były i star­sze. Chrzty nie­mow­ląt na­le­ża­ły do rzad­ko­ści. Ro­dzi­ce uwa­ża­li, iż dzie­ci po­win­ny już po­sia­dać pew­ną świa­do­mość spraw, któ­re się wo­kół nich dzie­ją. Do tego ich zresz­tą przez te kil­ka lat mie­li przy­go­to­wy­wać. „Chrzest” po­prze­dza­ła przy­się­ga ro­dzi­ców oraz ro­dzi­ców chrzest­nych. Przy­się­ga­li, iż będą czu­wać nad wy­cho­wa­niem dziec­ka w du­chu ide­ałów so­cja­li­stycz­nych i wol­no­my­śli­ciel­skich. Na­stęp­nie usta dziec­ka zwil­ża­no wi­nem (bądź in­nym pły­nem przy­go­to­wa­nym spe­cjal­nie na tę uro­czy­stość), „wi­nem bra­ter­stwa”, wy­mie­nia­jąc jed­no­cze­śnie od­po­wied­nie sło­wa-za­klę­cia. Po za­koń­cze­niu tej ce­re­mo­nii wy­gła­sza­no sto­sow­ne prze­mó­wie­nia na te­mat wa­lo­rów no­wej świec­kiej re­li­gii ²⁵. Na­za­jutrz pra­sa przy­no­si­ła opi­sy „chrztów” wraz z tek­sta­mi lub omó­wie­nia prze­mó­wień. Sta­no­wi­ły one do­brą oka­zję do upo­wszech­nie­nia wol­no­my­śli­ciel­skich ide­ałów. Jed­nak­że były to ak­cje nie tyl­ko an­ty­re­li­gij­ne i an­ty­kle­ry­kal­ne, ale rów­nież po­li­tycz­ne. Oka­za­ły się być frag­men­tem, i to cał­kiem istot­nym, dzia­łal­no­ści nie­któ­rych so­cja­li­stycz­nych par­tii za­chod­nio­eu­ro­pej­skich.

Do za­koń­cze­nia I woj­ny świa­to­wej wspo­mnia­ne sto­wa­rzy­sze­nia, in­sty­tu­cje oraz par­tie nie za­no­to­wa­ły jed­nak szcze­gól­nych suk­ce­sów ²⁶. W kra­jach Be­ne­luk­su, rów­nież w Niem­czech, ta­kie ce­re­mo­nie or­ga­ni­zo­wa­no do­syć nie­re­gu­lar­nie. Częst­sze były we Fran­cji, w więk­szych aglo­me­ra­cjach miej­skich, zwłasz­cza od roku 1905, tj. roz­dzia­łu Ko­ścio­ła od pań­stwa. W ogó­le wzrost za­in­te­re­so­wa­nia tą kwe­stią roz­po­czął się od spra­wy Drey­fu­sa. Wów­czas to lu­dzie le­wi­cy, so­cja­li­ści, ra­dy­ka­ło­wie, w „chrztach” la­ic­kich i in­nych po­dob­nych uro­czy­sto­ściach za­czę­li wi­dzieć ma­ni­fe­sta­cje an­ty­kle­ry­kal­ne i an­ty­re­li­gij­ne ²⁷. Lecz na­wet we Fran­cji mimo wzro­stu po­pu­lar­no­ści uro­czy­stych „chrztów” nie sta­ły się one jesz­cze czymś co­dzien­nym. Da­lej nada­wa­no im wy­mia­ry wy­da­rze­nia. Nie wpro­wa­dzo­no na­wet osob­ne­go sło­wa, któ­re by pre­cy­zyj­nie okre­śla­ło cha­rak­ter i sens tej uro­czy­sto­ści. Naj­czę­ściej mó­wio­no: nowy la­ic­ki „czer­wo­ny chrzest” ²⁸.

W su­mie, aż do roku 1918, efek­ty upo­wszech­nia­nia świec­kich ce­re­mo­nii nie były na mia­rę wkła­da­nej w nie pra­cy przy­go­to­waw­czej, kon­cep­cyj­nej, środ­ków pie­nięż­nych. Ich po­my­sły oka­za­ły się zbyt mało ory­gi­nal­ne i atrak­cyj­ne, by mo­gły li­czyć na szer­sze zro­zu­mie­nie i ak­cep­ta­cję na­wet krę­gów wol­no­my­śli­ciel­skich. Jak moż­na są­dzić, nowa li­tur­gia nie po­bu­dza­ła wy­obraź­ni w wy­star­cza­ją­cym stop­niu, nie da­wa­ła uczest­ni­kom od­po­wied­niej sa­tys­fak­cji. Nie­któ­rych na­wet draż­ni­ła swo­ją ba­nal­no­ścią, po­spo­li­to­ścią, sza­blo­no­wo­ścią. W od­czu­ciu wie­lu była nie­uda­nym na­śla­dow­nic­twem ce­re­mo­nii ka­to­lic­kich czy, jak nie­jed­no­krot­nie utrzy­my­wa­no, ich pa­ro­dią. W ce­re­mo­nii la­ic­kiej i w re­li­gij­nej sto­so­wa­no bo­wiem po­dob­ne ge­sty, sło­wa, sym­bo­le i zna­ki.

Za­bie­gi pro­pa­gan­do­we nie­któ­rych eu­ro­pej­skich par­tii so­cja­li­stycz­nych były skie­ro­wa­ne nie tyl­ko do wol­no­my­śli­cie­li, ale rów­nież i do tych, któ­rzy zna­leź­li się jak­by w po­ło­wie dro­gi, ode­szli już od Ko­ścio­ła, ale jesz­cze nie za­ak­cep­to­wa­li ide­ałów wol­nej my­śli. Par­tie te nie po­le­ca­ły im jesz­cze no­wych „chrztów”, ale za­chę­ca­ły do zre­zy­gno­wa­nia z chrztu dzie­ci w ko­ścio­łach. „La Voix de Tra­va­il­leurs” ape­lo­wał: „To­wa­rzy­sze, tro­chę od­wa­gi… na­sze dzie­ci doj­rze­wa­ją cał­kiem do­brze bez bło­go­sła­wień­stwa na­szych księ­ży” ²⁹. Rze­czy­wi­ście przy­by­wa­ło ta­kich, co po za­re­je­stro­wa­niu dziec­ka w urzę­dzie sta­nu cy­wil­ne­go or­ga­ni­zo­wa­li w domu lub na wol­nym po­wie­trzu świę­ta ro­dzin­ne z udzia­łem naj­bliż­szych. Je­den z so­cja­li­stów wspo­mi­nał, iż był „chrzczo­ny pod gru­szą” ³⁰. Uro­czy­sto­ści te utrzy­ma­ne były w kli­ma­cie tra­dy­cyj­nym, choć tre­ści, ja­kie im to­wa­rzy­szy­ły, były już nowe. Nie mia­ły na­to­miast po­sta­ci fety o ma­ni­fe­sta­cyj­nie an­ty­re­li­gij­nym cha­rak­te­rze. Mia­ły ozna­czać przy­ję­cie dziec­ka do ro­dzi­ny bądź też ma­łej lo­kal­nej spo­łecz­no­ści.

So­cja­li­ści dzia­ła­ją­cy w Wiel­ko­pol­sce, na Po­mo­rzu, na Ślą­sku oraz w Ga­li­cji bli­żej się tymi za­gad­nie­nia­mi nie zaj­mo­wa­li. Je­dy­nie spo­ra­dycz­nie w swo­ich dru­kach, w ca­ło­ści bądź we frag­men­tach, przy­ta­cza­li for­mu­łę świec­kie­go „chrztu” wraz z opi­sem ca­łej uro­czy­sto­ści prak­ty­ko­wa­nej we Fran­cji ³¹. Wspo­mi­na­li też o po­szu­ki­wa­niach so­cja­li­stów fran­cu­skich, bel­gij­skich i nie­miec­kich, któ­re mia­ły przy­nieść wy­pra­co­wa­nie kon­cep­cji „czer­wo­nych chrztów”. Być może, w ten spo­sób pra­gnę­li oni uświa­do­mić pol­skim ro­bot­ni­kom, rze­mieśl­ni­kom, chło­pom — ska­lę i za­sięg dzia­łal­no­ści tam­tej­szych so­cja­li­stów na polu usta­wo­daw­stwa la­ic­kie­go i no­wej świec­kiej ob­rzę­do­wo­ści. Czy ich to po­bu­dza­ło do bar­dziej zde­cy­do­wa­nych kro­ków w wal­ce o zre­for­mo­wa­nie usta­wo­daw­stwa cy­wil­ne­go oraz do wzmo­że­nia ak­cji an­ty­kle­ry­kal­nych — w świe­tle do­stęp­nych prze­ka­zów źró­dło­wych trud­no jest stwier­dzić.

Na­to­miast nic nie wska­zu­je na to, by pol­scy so­cja­li­ści mie­li ja­kie­kol­wiek za­mia­ry upo­wszech­nia­nia no­wych „chrztów”. Zda­wa­li so­bie spra­wę, że w wa­run­kach pol­skich jest to nie­moż­li­we. Były to pro­ble­my tak od­le­głe od tego, czym żyli pol­scy ro­bot­ni­cy, gór­ni­cy, rze­mieśl­ni­cy, i tak nie­zgod­ne ze sta­nem ich wraż­li­wo­ści re­li­gij­nej i po­boż­no­ści, iż nie mo­gły zna­leźć miej­sca w bie­żą­cej dzia­łal­no­ści uświa­da­mia­ją­cej.

Pol­scy so­cja­li­ści za­bo­ru ro­syj­skie­go i au­striac­kie­go wal­czy­li o zmia­ny w usta­wo­daw­stwie cy­wil­nym, o to, co w wie­lu in­nych kra­jach było już obo­wią­zu­ją­ce. Da­le­cy byli jed­nak od pro­pa­go­wa­nia „czer­wo­nych chrztów”. Trud­no zresz­tą było eks­pe­ry­men­to­wać tam, gdzie usta­wo­daw­stwo w ogó­le nie do­pusz­cza­ło do re­je­stra­cji dzie­ci w urzę­dach pań­stwo­wych (za­bór ro­syj­ski), bądź na nie­wiel­ką ska­lę (Ga­li­cja). Lecz na­wet w za­bo­rze pru­skim, gdzie ist­nia­ły ta­kie moż­li­wo­ści, tego nie czy­nio­no. Wszyst­ko to świad­czy­ło o ska­li róż­nic w sto­sun­ku do ob­rzę­do­wo­ści kul­to­wej oraz no­wej, la­ic­kiej, pol­skie­go i fran­cu­skie­go czy bel­gij­skie­go świa­ta pra­cy. Ani na Ślą­sku, ani w Wiel­ko­pol­sce nie było też pol­skich sto­wa­rzy­szeń la­ic­kich czy na rzecz chrztów cy­wil­nych. Pod tym wzglę­dem były to ob­sza­ry zu­peł­nie dzie­wi­cze.

Pol­skie par­tie so­cja­li­stycz­ne tyl­ko zdaw­ko­wo in­for­mu­ją­ce o no­wej la­ic­kiej ob­rzę­do­wo­ści „wy­rę­cza­ła” pra­sa za­cho­waw­cza, któ­ra za eu­ro­pej­ską po­da­wa­ła sen­sa­cyj­ne wia­do­mo­ści na te­mat no­wych form chrztu prak­ty­ko­wa­nych przez so­cja­li­stów. Nie­jed­no­krot­nie też ci ostat­ni za­prze­cza­li, de­men­to­wa­li, ale przy­kre wra­że­nie po­zo­sta­wa­ło. W przed­dzień woj­ny m.in. pra­sa roz­pi­sy­wa­ła się na te­mat „chrztu so­cja­li­stycz­ne­go” sze­ścio­mie­sięcz­nej cór­ki jed­ne­go z so­cja­li­stów bry­tyj­skich, któ­ry miał się od­być w oko­li­cach Lon­dy­nu. Prze­wod­ni­czą­cy ze­bra­nia miał nadać dziew­czyn­ce imię „Róży Le­śnej” i przy­jąć do par­tii „wol­no­ści, rów­no­ści, bra­ter­stwa”, po czym miał wło­żyć na jej gło­wę czer­wo­ną cza­pecz­kę ³².

Sacrum i rewolucja

Подняться наверх