Читать книгу Postawić na szczęście - Anna Sakowicz - Страница 6

2

Оглавление

Agata stanęła przed furtką domu rodziców. Zgarnęła warkocz na lewe ramię i poprawiła bluzkę. Dopięła guzik na biuście, by nie słuchać komentarzy mamy, że łazi z cyckami na wierzchu. Potem odruchowo wytarła dłoń o spodnie i chwyciła za klamkę. W przelocie spojrzała jeszcze na skrzynkę na listy. Zobaczyła stare wgłębienie w blaszanej obudowie. Uśmiechnęła się. Doskonale pamiętała, kiedy je zrobiła. Ojciec krzyczał na nią przez pół dnia. Skrzynki jednak nie wymienił na nową do tej pory.

– Nareszcie jesteś! – zawołała matka na powitanie swojej pierworodnej. Chwyciła od razu pudełko z tortem. W przelocie cmoknęła ją w policzek i ruszyła przodem do domu.

Agata zdjęła sweter i odwiesiła go na wieszak w przedpokoju.

– A Pola gdzie?

– W łazience, oczywiście się szykuje. Ciotki zaraz też będą, a tata pojechał po obie babcie. Zjemy uroczystą kolację – mówiła matka, wykładając tort na wysoką paterę. – No, nawet ładnie go zrobili – stwierdziła.

– W czymś ci pomóc? – spytała córka, zaglądając w garnki.

– Nie, wszystko już przygotowane. Zobacz tylko, czy na stole czegoś nie brakuje.

Agata przeszła do największego pokoju, gdzie został rozstawiony stół mogący pomieścić dwanaście osób. Liczba nakryć świadczyła o tym, że matka zaprosiła prawie całą najbliższą rodzinę.

– Cześć! – usłyszała nagle za sobą głos Poli. Podeszła więc do wózka dziewczyny, nachyliła się nad nią i mocno przytuliła. Poczuła słodki zapach jej perfum. Wzięła większy haust powietrza, a kiedy się wyprostowała, spojrzała w ciemne oczy siostry. Zwróciła też uwagę na jej włosy sięgające do ramion. Przez ostatnie lata Pola nosiła raczej krótkie fryzury, najwyraźniej teraz postanowiła to zmienić. Nie obcinała również grzywki, która niesfornie opadała na lewą stronę twarzy, zasłaniając policzek.

– Wszystkiego najlepszego – powiedziała. – Poczekaj, mam dla ciebie prezent. – Szybko wróciła do kuchni, gdzie na krześle pozostawiła torebkę. Wygrzebała z niej małe pudełko i podała je siostrze, jeszcze raz ją ściskając i życząc spełnienia marzeń.

– Dziękuję – szepnęła Pola i chwyciła za złotą wstążkę, by dostać się do wnętrza prezentu. W środku znajdował się czerwony sznureczek, na którym połyskiwał znak nieskończoności.

– To na szczęście. Daj, zapnę ci.

– Jest piękny! Taki delikatny!

– Według kabały czerwony sznurek na ręce ma chronić przed złem.

– W jakie zabobony ty wierzysz? – zdziwiła się matka.

– Wierzę, nie wierzę, ale nie zaszkodzi dmuchać na zimne.

– Mnie się podoba – stwierdziła Pola i wyciągnęła przed siebie nadgarstek, by przyjrzeć się bransoletce z innej odległości.

Po chwili rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Agata skoczyła, by je otworzyć, a Pola wycofała się, by nie robić niepotrzebnego tłoku w przedpokoju.

– Gdzie jest nasza jubilatka? – od razu od progu rzuciła ciocia Lodzia. Musnęła całusem Agatę i ruszyła w poszukiwaniu młodszej z sióstr. Za nią powoli do mieszkania weszli następni członkowie rodziny. Był wujek Bogdan, stryjek Feliks i ciocia Basia. Zrobiło się głośno. W dodatku, gdy jedni krewni przeciskali się do Poli, przed domem zatrzymał się samochód ojca obu dziewczyn, Gustawa Żółtaszka. Mężczyzna wyskoczył z auta i otworzył drzwi przed dwiema seniorkami − babcią Wandą i babcią Różą.

– Udusicie mnie – jęknęła Pola pod uściskiem jednej z ciotek.

– Jaka ty kruszynka – skomentował wujek Bogdan. – Nie to, co Agatka. – Popatrzył na siostrzenicę, która miała ochotę podesłać mu mordercze spojrzenie, ale uśmiechnęła się sztucznie i udała, że jej to nie obeszło, bo nie wie, co wuj ma na myśli.

– No, Agatka to baba na schwał – dodała jednak jego żona, by nikt nie miał wątpliwości, o kogo chodzi. – Mąż by się jej przydał, bo na dzieci już czas.

– Wchodźcie do pokoju – odezwała się gospodyni, próbując odciągnąć uwagę od córki. Wiedziała, że Agacie takie słowa sprawiają przykrość. Co prawda też wolałaby, żeby jej córka była już mężatką, ale od ostatniej wielkiej awantury, która wybuchła pod wpływem jej sugestii na ten temat, postanowiła nie wtrącać się w życie pierworodnej. Była dorosła i sama wiedziała, co jest dla niej najlepsze. Zresztą Wanda Żółtaszek kompletnie nie rozumiała swoich córek. Agata się wściekała, gdy ją ktoś pytał, kiedy założy rodzinę, a Pola odwrotnie, wpadała w złość, gdy jej nikt o to nie zagadywał. Trudno było za tym wszystkim nadążyć.

– To ja ci pomogę – odezwała się babcia Róża i chwyciła za rączki wózek Poli. Wnuczka nie zaprotestowała, choć sama doskonale poradziłaby sobie, by podjechać do stołu. Nie chciała jednak robić przykrości babci. Wiedziała, że ludziom wydawało się, że jeżeli ktoś poruszał się na wózku inwalidzkim, to we wszystkim należało go wyręczać. Nieraz próbowała tłumaczyć swoim bliskim, że to, iż ma bezwładne nogi, nie znaczy, że ma bezwładny mózg czy ręce i doskonale sobie potrafi radzić. Mimo swojego inwalidztwa prowadziła przecież aktywny tryb życia. Amatorsko grała w koszykówkę, pasjonowała się przyrodą i fotografią, była też wziętym grafikiem.

– Ktoś jeszcze przyjdzie? – spytała Agata, nachylając się nad matką. Ta jednak nie zdążyła odpowiedzieć, gdy ponownie rozległ się dzwonek do drzwi.

– O! Są ostatni goście!

Wanda poderwała się z miejsca, by osobiście ich powitać. Agata próbowała rozpoznać po głosach, kogo matka zaprosiła na tę rodzinną kolację. Trzydzieste urodziny należało przecież odpowiednio uczcić. Wiedziała, że Pola ma w planie jeszcze jedną urodzinową imprezę, ale już w gronie koleżanek. Tę musiała przetrwać. Rodzice jednak tłumaczyli, że jest tak mało okazji, żeby rodzina mogła się spotkać przy wspólnym stole, że trzeba korzystać. Na śluby się nie zanosiło, a pogrzebów nikt sobie nie życzył. Trzeba było więc celebrować urodziny. Te okrągłe szczególnie.

Kilka minut później do stołu dosiadła się Renata − kuzynka Poli i Agaty. Oczywiście przyszła ze swoim mężem i małą córeczką. Można było świętować.

Poli podsunięto tort z trzydziestoma świeczkami prawie pod sam nos. Rodzina wstała i odśpiewała Sto lat, a ona wypchnęła z siłą powietrze z płuc, by zdmuchnąć płonący gąszcz woskowych laseczek.

– Brawo! Brawo! – Rozległy się oklaski. A jedna z ciotek krzyczała, by nie zapomniała o życzeniu. Oczywiście nie mogła go nikomu wyjawić, boby się nie spełniło.

Agata z uśmiechem na twarzy brała udział w tym rodzinnym spotkaniu i w myślach z przerażeniem stwierdzała, że zbliża się do czterdziestki, więc pewnie za trzy lata rodzice też jej zorganizują urodzinowe przyjęcie w tym samym klimacie. Westchnęła, niestety ściągając na siebie uwagę babci Róży i wuja Bogdana.

– Czym się teraz zajmujesz? – spytała seniorka.

– Właśnie skończyłam z wyprowadzaniem psów. Przez miesiąc byłam petsitterką.

– Napisałaś coś dobrego?

– Nie wiem. – Wzruszyła ramionami. – Nie mnie oceniać, ale czytelnikom się chyba podoba, bo mam coraz więcej wyświetleń i zleceń na teksty sponsorowane. Biorę też udział w kampaniach reklamowych.

– A do gazety piszesz? – wtrącił wuj.

– Tak, piszę, ale tylko dwa felietony w miesiącu.

– Szkoda tylko, że cię też hejtują… – dodała kuzynka. Agata miała wrażenie, że jej zaniepokojenie zabrzmiało fałszywie, ale nie skomentowała tego. Nie wiedziała też, jak to działa, że jeżeli wśród stu komentarzy jeden jest niepochlebny, to właśnie ten przyciąga największą uwagę zatroskanych osób.

– A chłopaka masz? – krzyknęła z końca stołu babcia Eugenia. A że słabo słyszała, Agata musiała równie głośno odpowiedzieć. Oczywiście oczy wszystkich były zwrócone na nią.

– Nie mam!

Agata była wściekła. Zresztą podobnie jak Pola, bo jej nikt nigdy nie pytał, czy ma chłopaka, czy planuje dzieci i czy ma zamiar wyjść za mąż. Wszystkim się wydawało, że ona pod tym względem jest zmarnowana dla świata. A przecież od czasu do czasu jeździła na randki! Podejrzewała, że nawet częściej niż starsza siostra.

– Wiesz – odezwał się stryjek. – Bo faceci, owszem, lubią, kiedy kobieta ma tu i tu. – Wskazał rękoma obfite kształty w okolicy biustu i pośladków, pijąc oczywiście do figury Agaty. – Ale talię to taka kobitka musi mieć.

– Dziękuję, stryjku. Od razu mi lepiej. – Agata poczuła, jak wielka gula dławi ją w gardle. Ledwo zapanowała nad tym, by się nie rozpłakać. Na szczęście z pomocą przyszła jej Pola i zamknęła usta cioci Lodzi, która już szykowała się, by ciągnąć temat i zaznaczyć, że jej siostrzenica ma to po niej i nic się nie poradzi.

Pełniejsza figura była utrapieniem Agaty od wielu lat. Już jako nastolatka zwracała na siebie uwagę. Była inna niż patykowate i płaskie z każdej strony koleżanki z klasy.

– Uwaga! Kroję tort!

Tym razem spojrzenia wszystkich skierowały się na jubilatkę. Każdy wyciągał swój talerzyk po kawałek słodkości. Na szczęście dla obu sióstr temat uległ zmianie. Niestety na krótko, bo kuzynka Renia ni stąd, ni zowąd zapytała, ile to ciasto może mieć kalorii. Wtedy rodzina zaczęła ją uspokajać, że ona akurat nie musi się o nic martwić, bo ma inną figurę niż Agatka. Bo „nasza Agatka zawsze była okrąglutka”, dodała babcia Róża.

– Myślicie, że waga jest taka ważna? – odezwała się Agata nagle w przypływie odwagi. – To, czy człowiek jest chudy, czy gruby, ma świadczyć o jego wartości?

– Nie! – krzyknęli prawie jednocześnie.

– No, ty zawsze taka byłaś, więc się nie przejmuj – dołożyła druga babcia. Agata wiedziała, że wszyscy ją kochają, że nie robią tego złośliwie. Po prostu samo tak wychodziło. A że miała obfity biust i biodra, dobrze zarysowany brzuch to przecież prawda. Nie dało się tego ukryć żadnymi workowatymi ubraniami.

– A wiecie, co? – zawołała nagle Wanda, próbując ratować córkę od niewygodnego tematu. – Mamy niedługo z Gustawem rocznicę ślubu – zaczęła. – Czterdziestą!

– To już tyle lat? – zdziwiły się babcie.

– Tak. I zrobiliśmy sobie z Guciem piękny prezent rocznicowy. Zaszaleliśmy!

Agata z Polą z ciekawością spojrzały na rodziców. O niczym nie wiedziały.

– Co wymyśliliście?

– Lecimy do Stanów!

– Do Stanów?

– Boże Święty, tam przecież z karabinami po ulicach biegają – zamartwiała się babcia Róża.

– I zombie są – dodał wesoło mąż Renaty. – Słyszałem, że w niektórych stanach uczą, jak się zachować w przypadku ich ataku.

Wszyscy parsknęli śmiechem. Tylko babcie patrzyły na niego z przerażeniem, nie wiedząc, czym jest zombie, ale atak czegokolwiek brzmiał groźnie.

– A dokąd dokładnie lecicie? – spytała Agata. – I na jak długo?

– Do Kalifornii – odparł ojciec. – Chcemy objechać kilka ciekawych miejsc. Nie będzie nas miesiąc.

– Miesiąc? – zdziwiła się Pola.

– Tak, ale nic się nie martw. Agatka ci pomoże, kiedy nas nie będzie – powiedziała mama.

– Nie, no jasne – odparła siostra, choć wydawało się, że Pola jest wystarczająco samodzielna.

– Akurat będziesz mogła napisać na blogu o opiece nad niepełnosprawną – zakpiła. Nie podobało się jej to, jak rodzice czasami ją traktowali. Rozumiała, że się martwią, ale nie była dzieckiem i nie wymagała opieki!

– Nie mam zamiaru cię niańczyć – rzuciła Agata.

Niewątpliwy plus wycieczki rodziców był taki, że goście zainteresowali się tym, ile taki wyjazd kosztuje, czy można sobie na niego pozwolić, żyjąc z emerytury, co mają w planach zobaczyć i tym podobne. Na koniec wszyscy zażyczyli sobie dostać kartkę pocztową. Tylko Agacie i Poli nie udzielił się entuzjazm rodziny. Obie miały wrażenie, że rodzice bardzo dokładnie rozplanowali nie tylko własny urlop, lecz także czas swoich córek.

– Zostaniesz na noc? – szepnęła młodsza siostra. Agata chciała w pierwszym odruchu odmówić, bo marzyła, żeby zasnąć we własnym łóżku. Jednak kiedy spojrzała na Polę, zmieniła zdanie. Kiwnęła głową, a siostra cicho dodała, że ma w pokoju butelkę wyśmienitego wina, bo na trzeźwo nie jest w stanie zakończyć tego wieczoru.

– A co wy tam tak szepczecie? – spytała ciocia Lodzia.

– Stęskniły się za sobą. Są jak papużki nierozłączki – powiedziała Wanda. Potem zachęciła gości, by częstowali się przekąskami, ponieważ za chwilę poda barszczyk i paszteciki.

Postawić na szczęście

Подняться наверх