Читать книгу Postawić na szczęście - Anna Sakowicz - Страница 9

5

Оглавление

Gdy Agata usiadła przed laptopem, nagle ogarnął ją smutek. Nie wiedziała, czy spadek nastroju był następstwem porannego kaca, czy dotarło do niej, jak głupio założyła się z siostrą. Trzech lat brakowało jej do czterdziestki. Co z tego? Wzruszyła ramionami. Niech sobie tyka ten cholerny zegar, jeżeli musi. Najwyżej nie będę miała dzieci, a na starość usiądę w wygodnym fotelu w domu spokojnej starości i będę grała w karty ze swoimi współtowarzyszami niedoli, pomyślała. Uśmiechnęła się na wyobrażenie tego, jak kombinuje, by wygrać i chowa kartę w rękawie. Potem głośno westchnęła i otworzyła wyszukiwarkę internetową. Wpisała w nią słowo „cud”, bo jako pierwsze przyszło jej do głowy. Tak! Potrzebny był jej prawdziwy cud. Może był na niego jakiś sposób? Najpierw jednak wyskoczyła jej powieść Karpowicza, a z pewnością nie o to jej chodziło. Przeglądała następne wyniki.

Przeczytała definicję z Wikipedii: „Niewytłumaczalne zjawisko, o którym sądzi się, że jest wynikiem działalności Boga”. Nie spodobało się jej to.

– Wiem, nie zrobisz tego dla mnie – szepnęła, przesuwając palcem po środkowym przycisku na myszce. Bóg z pewnością nie miał czasu na zajmowanie się dodatkowymi kilogramami Agaty Żółtaszek, szukaniem jej męża i planowaniem rodziny. Zajęty był ważniejszymi sprawami. Może właśnie czuwał nad zagubioną na morzu łódką, w której uchodźcy walczyli o życie, pomyślała. Albo może czaił się w zaułku ciemnej uliczki, by ratować bezdomnego kota? Co mu taki jeden gruby Żółtaszek, zakpiła.

Kiedy jednak wpadło jej w oko hasło „diety cud”, zatrzymała się przy nim na chwilę. Mogłaby wypróbować kilka takich sposobów na sobie i napisać o tym kilkanaście postów na blogu. Czytelniczkom powinno się spodobać, przecież zawsze któraś jest na diecie. Uśmiechnęła się do monitora. To chyba lepsze niż spacery z Dżafarką.

Na myśl o psie poderwała się z krzesła i chwyciła zniszczoną wełnianą sukienkę. Niewiele się zastanawiając, zwinęła ją w rulon i wrzuciła do kosza z surowcami. Nie widziała, czy dobrze ją zaklasyfikowała jako odpad, ale machnęła na to ręką i wróciła do laptopa.

– Nigdy nie byłam na żadnej rygorystycznej diecie – stwierdziła uczciwie. – Jedyna, na którą z chęcią bym przeszła, to dieta poselska, ale z tym wiązało się więcej zachodu niż z żarciem sałaty – mruknęła pod nosem. Potem w sklepie internetowym wyszukała wagę łazienkową i kuchenną. Kupiła obie. Jak już ma się odchudzać i o tym pisać, to wszystko musiało być profesjonalnie zorganizowane. Nigdy nie oszukiwała swoich czytelników. Jeżeli pisała, że sprzątała toaletę po kobiecie, która musiała cierpieć na potworny rozstrój żołądka, to tak było. Nie zmyślała. No, może czasami pewne rzeczy lekko podbarwiła, ale jeżeli fotografowie podkręcali światło i nasycenie barw, to ona też miała prawo. Ważne, by nie zniekształcić zupełnie obrazu.

Kiedy siedziała skupiona na przeglądaniu stron internetowych, zadzwonił telefon. Przez chwilę miała ochotę go zignorować, ale gdy na wyświetlaczu mignęło imię Poli, natychmiast odebrała rozmowę.

– Witaj, siostro. Tak bardzo się stęskniłam – zakpiła.

– Słuchaj – powiedziała Pola podekscytowanym głosem. – Wiem, gdzie możemy pojechać.

– Już się boję.

– Co byś powiedziała na klimatyczną leśniczówkę przy arboretum?

– Ty na pewno mówisz o wakacjach? – spytała, nie dowierzając, choć uśmiechała się pod nosem, bo znała doskonale Polę. Nie było co liczyć na luksusowe SPA w eleganckim kurorcie. Raczej będą czołgać się po krzakach w poszukiwaniu rzadkich gatunków roślin.

– Znalazłam fajną miejscówę.

– A przystosowana do twojego wózka? – spytała przytomnie, bo wiedziała, że Pola zapomni to sprawdzić i potem będą walczyć z trzema schodami, które staną się przeszkodą nie do pokonania. Przynajmniej przez pewien czas, bo że młodsza siostra z tym sobie poradzi, Agata była przekonana w stu procentach.

– Ups… – jęknęła. – Nie wiem, ale…

– To może sprawdź.

– Będzie ciężko – westchnęła. – Leśniczówki były bu-

dowane w czasach, kiedy niepełnosprawnych chowało się po domach i dla pewności zamykało na klucz, by nie próbowali się wydostać – teraz ona kpiła. – Ale słuchaj, zadzwonię do właścicieli, może zorganizują prowizoryczne podjazdy.

– A łazienka?

– Jezu! Od kiedy jesteś taka pragmatyczna? – zdziwiła się.

– Heloł! Siostra, to ja jeżdżę na wózku!

– A ja się tobą opiekuję, tak?

– Nie mam trzech lat.

– No właśnie o to chodzi i pod pachę cię nie wezmę, by wnieść na piętro.

– Dobra, zorientuję się, ale musisz to zobaczyć. Po-

deślę ci link.

– Pola, ja muszę pracować – skłamała, bo akurat spoglądała na jadłospis diety cud.

– To pracuj sobie spokojnie, jutro do ciebie wpadnę.

Agata nie zdążyła odpowiedzieć, bo Pola się rozłączyła. Pędziwiatr, pomyślała. Zaraz znów pewnie wpakuje się w kłopoty.

Jednak jej rozmyślania przerwał sygnał przychodzącej wiadomości. Odebrała. Kliknęła podkreślony link do strony. Jej oczom ukazał się raj…

Postawić na szczęście

Подняться наверх