Читать книгу Plan Agaty - Anna Sakowicz - Страница 10
6
Оглавление– Cześć, Darek – rzuciła w słuchawkę natychmiast po odebraniu połączenia. Ścisnęła mocniej aparat.
– Agata, co się dzieje? – spytał z troską w głosie. – Nie odzywasz się od jakiegoś czasu? Coś się stało?
– Nie… – zawahała się. – Nic, byłam trochę zajęta, bo dostałam etat w redakcji, a wiesz, jak to jest w nowym miejscu pracy – skłamała.
– Kiedy się zobaczymy?
– Hm… Nie bardzo teraz mogę rozmawiać, oddzwonię do ciebie wieczorem, co?
– Jasne…
Agata rozłączyła się. Dopiero wtedy poczuła, że z całych sił ściskała telefon. Bała się. Darkowi też nie umiała powiedzieć prawdy. Bo jak to wyjaśnić? Poszła na wesele brata byłego chłopaka, bo chciała mu pomóc uniknąć pytań o brak dziewczyny, upiła się, a potem poszła z nim do łóżka? Niby nie musiała czuć się winna, byli wolni i dorośli, nie spotykała się jeszcze wtedy z Darkiem. Chyba by zrozumiał… Miał dzieci z pierwszego małżeństwa, więc wiedział, że przeszłość nie ma znaczenia. Tylko że po chwili uświadomiła sobie, że jej dziecko dopiero było w drodze, będzie więc wymagało mamy dwadzieścia cztery godziny na dobę przez najbliższe lata.
Usiadła za kierownicą swojego samochodu. Bezmyślnie patrzyła przed siebie. Była beznadziejna. Dlaczego nakręciła się na posiadanie potomka? Trzeba było cały czas o tym myśleć?
– Halo! – Podskoczyła, gdy usłyszała pukanie w szybę.
– O nie – jęknęła i w pierwszej chwili miała ochotę przekręcić kluczyk w stacyjce i zwiać, gdzie pieprz rośnie. Nie miała ochoty na rozmowę o psach. Nie teraz!
– Pani Agatko! – Pukanie się powtórzyło. Otworzyła więc drzwi i wyszła z samochodu. Przywitała się z panią Luizą, trzymającą na rękach Dżafarkę. Suczka zapiszczała z radości. Agata poczochrała ją po łebku. – Co pani taka smutna? Stało się coś?
– Nie, nic, dziękuję. Zastanawiałam się, dokąd jechać.
– Cieszę się, że tak pani tęskniła za Dżafarką – powiedziała. – Co prawda nie lubię, gdy znika na cały dzień, ale Aksel mówił, że pani bardzo się z nią zżyła. Ja mogę coś zaradzić. W hodowli, z której brałam moją sunię, niedługo pojawią się nowe szczeniaki, więc gdyby…
– Przepraszam – Agata weszła jej w słowo. – Nie bardzo rozumiem…
– No wie pani, suka jest szczenna – dodała.
Jednak nie o tę część wypowiedzi Luizy jej chodziło. Chciała cofnąć to, co tamta powiedziała i przesłuchać jeszcze raz.
– Co Aksel mówił? – spytała.
– No że pani tęskni za sunią i chce z nią spędzić trochę czasu, dlatego pozwoliłam, żeby mój syn na trochę ją do pani przywiózł, bo ja to doskonale rozumiem…
– Aha… – mruknęła i zaczęła układać we wspomnieniu wszystkie wydarzenia. Aksel sam przywiózł do nią suczkę, bo niby nie miał się kto nią zająć… Tak przynajmniej mówił. A teraz co? Okazuje się, że kłamał? To drugie mijanie się z prawdą, na jakim go złapała.
– Cholerny prawnik – wymamrotała cicho.
– Słucham? – spytała Luiza, bo nie zrozumiała Agaty.
– A nic, mówię tylko, że faktycznie Dżafarka skradła moje serce – dodała trochę zbyt teatralnie.
– No to jak pani chce, to ja mogę taką sunię podobną do mojej księżniczki załatwić.
– Co? – Agata nie mogła się skupić na tym, co mówiła Luiza. – A tak, tak… – znów mruknęła. Próbowała przeanalizować jeszcze raz działania Aksela. W co on pogrywał?
– Dobrze się pani czuje?
– Tak, muszę już jechać – odparła. – Proszę ode mnie pozdrowić syna.