Читать книгу Plan Agaty - Anna Sakowicz - Страница 6
2
ОглавлениеPola długo zastanawiała się nad tym, czy powinna dać Robertowi drugą szansę. Doskonale pamiętała, jak ją potraktował podczas pierwszego spotkania. Żałowała, że nie uprzedziła go, iż porusza się na wózku inwalidzkim. Zaoszczędziłaby sobie upokorzeń. A tak musiała znieść jego zdziwioną minę, jąkanie i marne wymówki, że nie ma czasu, bo nagle o czymś sobie przypomniał. Przepłakała przez to kilka nocy, znów się pocięła i wrócił cały ten syf związany z dawnym wypadkiem. Po raz kolejny szukała ucieczki przed wewnętrznym bólem na zew-nątrz siebie.
Robert wystraszył się dziewczyny na wózku. Była co prawda tylko koleżanką z Facebooka, ale ta wirtualna znajomość budziła nadzieje i kusiła, by przenieść ją do realnego świata. Szok jednak był zbyt duży. Mężczyzna nie umiał udawać, że wózek inwalidzki nie zrobił na nim wrażenia. Stchórzył, zachował się irracjonalnie i od razu wycofał się z tej znajomości, a przecież wypicie kawy z Polą nie zobowiązywało go do niczego. Potem żałował, robił sobie wyrzuty, ale było już za późno. Dziewczyna zobaczyła w jego oczach to, czego nawet nie starał się ukryć. Opuściła kawiarnię, mówiąc, że zostawiła w domu niewyłączone żelazko. Celowo rzuciła tak absurdalną wymówkę, by zrozumiał, że jest totalnym dupkiem.
Robert nie potrafił cofnąć czasu. I gdyby nie siostra Poli, pewnie do dzisiaj plułby sobie w brodę, że zmarnował szansę na poznanie fantastycznej kobiety, z którą przecież wirtualnie się już zaprzyjaźnił. Agata zwyzywała go, nie wysiliła się na dyplomatyczne próby wyjaśnienia mu, że źle zrobił. Potraktowała go jak gówniarza i miała rację. Dawno się tak nie zawstydził. Na szczęście to pozwoliło mu się opamiętać i jeszcze raz przeprosił Polę. Dziewczyna dała mu drugą szansę. Tym razem postanowił jej nie zepsuć. Przeczytał w internecie wszystko, co znalazł na temat kobiet poruszających się na wózkach. Przez kilka tygodni oswajał temat i stwierdził, że jest gotowy do ponownego spotkania z dziewczyną.
Pola się bała. Bała się rozmowy z Robertem. Bała się, że znów zobaczy w jego oczach to, czego nie chciałaby dojrzeć. Bała się też samotności. Samotność była jak śmiertelna choroba. Zabijała powoli. A jej jedynym objawem był bezdenny smutek. Niby nic takiego, bo przecież nie skręcało w żołądku, nie kłuło w sercu, a jednak tak trudno było go znieść. Paraliżował tak mocno, że czuła ssanie potwornego żalu i z lękiem spoglądała w przyszłość. I to, że była sparaliżowana od pasa w dół, nie miało tu żadnego znaczenia. Samotności bała się też jej siostra. Pola wiedziała o tym, bo nieraz o niej rozmawiały. Agata była siedem lat starsza, więc jej strach był dojrzalszy i bardziej ponaglający.
Za tydzień w tym samym miejscu co ostatnio? – napisał Robert.
Tak. Pasuje mi – odpowiedziała. – Siedemnasta?
Dziękuję – odpisał krótko i przez chwilę trzymał jeszcze palec na aparacie, by coś dodać, by obiecać, że drugi raz tego nie spieprzy, bał się jednak, że znów urazi Polę. Bo co miał napisać? Że nie wystraszy się jej wózka? Że nie będzie na nią patrzył z politowaniem i że dzielnie zniesie jej niepełnosprawność? Zawahał się. Po chwili dopisał, że będzie punktualnie. Potem dopiero odłożył telefon na bok. Dziewczyna już nie odpisała.
Cieszyła się, że spotka się z Robertem, ale jej radość podszyta została niepewnością i lękiem. Obiecała sobie, że nie będzie patrzeć mu w oczy, by nie dojrzeć tam litości i współczucia. Tak, to był dobry plan!