Читать книгу Plan Agaty - Anna Sakowicz - Страница 11
7
ОглавлениеAgata skuliła się ze strachu. Naciągnęła na kolana koc. Jest tchórzem. Swoją przyszłość widziała w czarnych barwach, w dodatku nadawała jej kształt puzzli rozsypanych po podłodze. Nie miała ochoty schylać się po nie i dopasowywać do siebie nierównych krawędzi. Chciała dziecka, to ma. Westchnęła. Chyba nawet zegar biologiczny, który do tej pory wygrywał swoje kuranty już od świtu, tym razem ucichł i bezszelestnie przesuwał wskazówki po tarczy.
Z zamyślenia wyrwał ją telefon. Wiedziała, że to Pola. Ustawiła dla niej w aparacie swoją ulubioną melodię.
– Co tam? – rzuciła w słuchawkę.
– Idziemy dziś do kina – stwierdziła. Jej głos brzmiał kategorycznie.
– Dzisiaj? To chyba nie najlepszy pomysł.
– Dzisiaj, bo jutro już nie grają tego filmu – odparła siostra. – Kupiłam nawet bilety. I co więcej, masz szczęśliwy dzień, bo ja stawiam.
– O rany – westchnęła Agata. – Nie jestem w nastroju.
– Ja też, właśnie dlatego idziemy.
– O której i na co?
Pola krótko odpowiedziała na jej pytania. Nie dopuszczała do dyskusji na temat tego, czy dzisiejsze wyjście jest najlepszym pomysłem. Dobrego momentu nigdy nie było, bo albo jedna, albo druga przeżywały jakiś kryzys, więc trudno się było zgrać w nastroju i chęciach.
– Dobrze się czujesz? – spytała wreszcie młodsza siostra.
– Taaa – jęknęła. – Super.
– Byłaś u Emila?
– Taaa – powtórzyła tym samym tonem, jednak po chwili dodała żywiej: – Ale nie chcę o tym gadać. – Liczyła na to, że uda się jej ukryć przed siostrą swoją ucieczkę z biblioteki. Przecież powie kiedyś Emilowi. Teraz po prostu nie była gotowa na tę rozmowę, a tym bardziej nie chciała tłumaczyć tego siostrze.
– Dobra. Temat tabu, o nic nie pytam, nic nie mówię. W kinie tylko przyjemne rzeczy.
– I lody… – Agata uśmiechnęła się do słuchawki. – Tak, duża porcja lodów może uratować ten dzień.
– Niech będzie. Przyjadę po ciebie o siedemnastej, czekaj przed blokiem.
Agata się rozłączyła. Spojrzała na zegarek. Miała jeszcze trochę czasu do wyjścia. Wzięła na kolana laptopa. Może uda się jej skupić na pracy. W poniedziałek musi być w redakcji. Naczelnej też trzeba będzie powiedzieć prawdę. Znów westchnęła. Dlaczego wszystko jest takie skomplikowane?
Zanim otworzyła plik ze swoimi dokumentami, weszła na stronę dyskontu książkowego i wybrała kilka pozycji na temat ciąży i macierzyństwa. Miała zamiar zrobić research jak do dobrego artykułu. Przygotuje się do bycia matką.
Pogłaskała się czule po brzuchu.
– Jak tam, okruszku? – spytała. – Będziemy doskonałym duetem, prawda? Damy sobie radę.
Chwilę spoglądała na swój płaski jeszcze brzuch. Potem postanowiła całą uwagę skupić na pracy. Blog od kilku tygodni zaniedbywała. Dawno nie dodała żadnego posta. Nie mogła przecież napisać, że będzie mamą. Nie teraz. Nie, zanim powie o tym Emilowi i naczelnej. Nie chciałaby, żeby dowiedzieli się w ten sposób.
Sprawdziła komentarze. Niewiele ich zamieszczono, bo ruch na blogu jakby nagle zamarł. Jej teksty o byciu woźną w szkole też nie cieszyły się aż taką popularnością jak wtedy, gdy zatrudniła się jako babcia klozetowa czy operatorka karuzeli. A pomysły na oryginalną pracę się jej skończyły. Miała przecież etat w popularnej lokalnej gazecie! To, o czym zawsze marzyła. Radość jednak wydawała się wyblakła i rozmyta. Ktoś pozbawił ją wyraź-nych konturów.
Na dwie godziny udało się jej zanurzyć w słowach wystukiwanych na klawiaturze laptopa. Pisanie pozwalało oderwać myśli od tego, co dotyczyło teraźniejszości. Wyrazy odklejały kawałki problemów i unosiły je na jasnym tle pulpitu gdzieś w nieokreśloną dal. Wiedziała, że wrócą zaraz po tym, jak postawi ostatnią kropkę, dlatego nie warto było się spieszyć. Palce miarowo przebiegały po klawiaturze. Rytm liter przypominał grę na pianinie. Była w tym melodia jej myśli.
Dochodziła szesnasta czterdzieści, gdy Agata oderwała wzrok od tekstu i spojrzała na zegar. Zdziwiła się, że czas tak szybko minął. Nerwowymi ruchami zaczęła przygotowywać się do wyjścia. Nie chciała, by Pola za długo czekała w samochodzie. Niedbale rozsmarowała na twarzy podkład, przypudrowała nos i podkręciła lekko rzęsy.
– Kurza stopa – jęknęła, kiedy zauważyła na spodniach drobinki jasnego pudru. Strzepnęła pył, starając się nie wklepać go jeszcze bardziej w tkaninę.
Znów rzuciła okiem na zegar. Nie było czasu na przebieranie. Przyjrzała się nogawce. Nie będzie widać!
Na szczęście winda była już na jej piętrze, więc zjechała szybko na dół. Rozejrzała się w poszukiwaniu samochodu siostry. Odetchnęła. Jeszcze jej nie było. Od razu jednak naszła ją myśl, że chyba ma dość codziennej gonitwy. Cały czas się gdzieś spieszyła. Była tym zmęczona. I kiedy tak dokonywała rozliczenia ze swoim dotychczasowym życiem, nagle zauważyła wjeżdżającego w jej osiedle znajomego fiata.
– No, jesteś! – zawołała Pola, kiedy Agata otworzyła drzwi obok kierowcy. Od razu przełożyła wózek siostry na tylne siedzenie.
– Obiecałam, to jestem. Jak już kupiłaś bilety, nie było wyjścia. Ale nie mogłyśmy iść jutro?
– Nie – odparła. – Jutro byś tak samo stękała. – A ja jutro jestem zajęta.
– Czym?
– No… – zawahała się, bo nie chciała siostrze powiedzieć prawdy. Umówiła się z Anetą. Miały dokonać zemsty na niewiernym chłopaku. – Pracę mam. Sporo zleceń mi ostatnio wpadło – dodała wymijająco, usprawiedliwiając się w myślach, że to częściowo było zgodne z prawdą. Miała świadomość, że gdyby Agata dowiedziała się o jej planach, za wszelką cenę starałaby się jej wybić to z głowy, a ona przecież obiecała Anecie! Przy okazji będzie miała sporo frajdy, dokopując temu facetowi.
Przed seansem kobiety zaopatrzyły się w napoje. I kiedy wreszcie Agata zajęła wygodny fotel, a Pola ustawiła obok niej wózek, oddały się w pełni relaksowi. Co prawda miejsca może nie były najlepsze, bo na samym dole sali, ale wyżej Pola nie dałaby rady wjechać wózkiem, a Agata z pewnością by jej tam nie wniosła.
Do sali weszło niewiele osób. Starsza siostra przyglądała się uważnie wchodzącym. Lubiła patrzeć na ludzi. Starała się zapamiętywać ich ruchy, sposób chodzenia i mimikę twarzy. W pewnym momencie jednak zetknęła się wzrokiem z bardzo postawnym mężczyzną. Miał charakterystyczną sylwetkę, która od razu skojarzyła się jej z niedźwiedziem grizli. Wzbudził w niej niezidentyfikowany lęk. A przecież nigdy wcześniej go nie widziała! Była tego pewna!
Poczuła dziwny skurcz. Powietrze zapachniało stęchlizną. Owiało ją chłodem, a w myśli błysnęło: „Ten facet mnie zabije”.