Читать книгу Plan Agaty - Anna Sakowicz - Страница 8
4
ОглавлениеAgata zwlekła się z łóżka. Nasunęła kapcie na stopy i powolnym krokiem poszła w kierunku łazienki. Na samą myśl o tym, co miało się dziś wydarzyć, robiło się jej niedobrze. Wszystko wokół zwalniało i rozciągało się, pozostawiając w powietrzu niemalże widoczne smugi. Jakby przedmioty zmieniły stan skupienia.
Zakręciło jej się w głowie. Przytrzymała się futryny i wzięła kilka bardzo głębokich wdechów. Dopiero jednak krótki prysznic przywrócił jej jasność myślenia i wyostrzył kształty wokół.
– Wezmę to na klatę – szepnęła.
Stanęła przed lustrem i patrzyła przez chwilę na swoje odbicie. Przeciągnęła dłonią po policzku. Miała już zmarszczki. Naciągnęła skórę wokół oczu i przez kilka sekund trwała w tej pozycji, zastanawiając się, kiedy zdążyła się postarzeć. Westchnęła, bo od razu przypomniała sobie zdanie wypowiedziane do Poli. Będzie geriatryczną matką i nie da się tego ukryć. Puściła skórę, która od razu ułożyła się w taki sposób, by zaznaczyć ku-rze łapki.
– Nie ma co się rozczulać nad sobą – powiedziała cicho i wreszcie przyspieszyła ruchy.
Godzinę później jechała samochodem w kierunku biblioteki. Upał na zewnątrz wydawał się nie do zniesienia. Wiedziała, że za godzinę nie będzie już czym oddychać. Nie lubiła takiej pogody. W dodatku ciągle nie miała pojęcia, w jaki sposób ma powiedzieć prawdę Emilowi.
– Cześć, wiem, że spuściłam cię na drzewo, ale będziesz ojcem mojego dziecka. Do widzenia – zakpiła.
Słowa zabrzmiały jednak żałośnie. Może powinna zacząć inaczej od: „Bardzo cię lubię, seks z tobą był tak rewelacyjny, że będę pamiętać go do końca życia, wychowując nasze wspólne dziecko”. Uśmiechnęła się na wspomnienie tamtej nocy, bo musiała przyznać, że było tak jak nigdy wcześniej z Emilem. Zamyśliła się. Przecież nigdy wcześniej nie spłodzili dziecka. Może to więc magia chwili? Poczęcie musi być z fajerwerkami?
Westchnęła i zaraz jej myślenie przeniosło się na trochę inne tory. Choć może tory zostały te same, ale pojawiły się na nich wyboje. Antykoncepcja! Nie zabezpieczył się, więc chyba powinna mu nawtykać i od tego zacząć rozmowę. „Ty kutafonie…” – spróbowała, ale po chwili stwierdziła, że to nieodpowiednie słowo. Powinna raczej zwrócić się do niego po imieniu, a dopiero później walnąć z grubej rury coś w rodzaju: „Do Huga ciężkiego! Dlaczego nie pomyślałeś wtedy o zabezpieczeniu?! I teraz taka melepeta jak ty ma być ojcem mojego dziecka?!”. Pokrzyczała w myślach, a potem znów się uśmiechnęła, bo wydało się jej całkiem inteligentne powiedzenie Emilowi, by wyczytał sobie pomiędzy słowami, że spłodził potomka.
– Odbija mi – szepnęła kilka sekund później. Otarła dłonią pot z czoła. Pociła się i z przerażeniem odkryła, że ma coraz bardziej mokro pod pachami. Nie była pewna, czy to temperatura, czy stres. Podkręciła klimatyzację, by po chwili poczuć przyjemny chłód. Dobrze, że miała w samochodzie dezodorant. Spryskała się nim przed wyjściem z auta.
Przyciągnęła do siebie ciężkie drzwi biblioteki. Musiała jeszcze pokonać schody, by znaleźć się w wypożyczalni dla dorosłych.
Emila spostrzegła już od progu. Siedział przy wielkim biurku wyglądającym jak kontuar. Oddzielał go od czytelników solidny blat. Podniósł głowę, gdy weszła. Zauważyła, jak odgarnął grzywkę z czoła. Uśmiechnął się i szybko wstał. Miał na sobie jasną koszulę, lekko rozpiętą pod szyją. Agata przyznała w myślach, że Emil prezentował się nienagannie. Coś jednak w jego twarzy jej nie pasowało. Dopiero po chwili stwierdziła, że był to niewielki zarost. Prawdopodobnie od dwóch dni mężczyzna się nie golił, ale należało przyznać, że dodało mu to tylko męskości. Agata od razu przypomniała sobie ich wspólną noc. Próbowała odgonić kosmate myśli, ale uśmiech na twarzy Emila nie dawał jej tego zrobić zbyt szybko. Zarumieniła się więc lekko na policzkach, ale powoli szła w jego kierunku, czując, jak nogi jej miękną i mają problem z uniesieniem ciała. Przełknęła ślinę, zbierając się na wypowiedzenie powitania.
– Cześć – odparł Emil i zmierzył ją z góry na dół, pewnie zastanawiając się, po co przyszła. W bibliotece bywała rzadko. Miała w zwyczaju kupować książki, a nie je wypożyczać. – Potrzebujesz czegoś? – spytał bez ogródek.
– Tak… To znaczy nie – odparła. – Ale chciałam z tobą pogadać.
– O czym?
Agatę denerwowało to, że był taki cierpki. Żałowała, że tu przyszła.
– O, to ty. – Usłyszała nagle za sobą głos Marty, dziewczyny, która przez kilka tygodni prześladowała ją anonimowymi esemesami, ponieważ była zazdrosna o Emila. – Poszukać jakiejś książki? – spytała, złośliwie się uśmiechając.
Agata od razu straciła odwagę, by porozmawiać z Emilem. Miała ochotę uciec jak najszybciej z tego miejsca, zakopać się pod kołdrą i nie mieć już nigdy do czynienia z tym facetem. Co z tego, że będzie ojcem jej dziecka?
– A… – zająknęła się. – Znajdź mi Okruchy dnia – rzuciła pierwszy lepszy tytuł, jaki przyszedł jej do głowy. Akurat tę książkę kupiła ostatnio, więc skojarzyła się jej niemalże natychmiast. – Kazuo Ishiguro – dodała.
– Chyba jest wypożyczona – powiedział Emil, ciągle nie spuszczając z oczu Agaty. To dziwne, że przyszła po książkę, przecież jeżeli chciała coś koniecznie przeczytać, kupowała. Miała swoją ulubioną księgarnię internetową i w niej zawsze zamawiała odpowiednie pozycje. Dlaczego teraz chciała wypożyczyć? Zastanawiał się. Coś mu w tym nie pasowało. Nie umiał tylko określić co. Agata wyglądała na zdenerwowaną. Czym się tak stresowała? Spotkaniem ze mną?, pomyślał. – Zaraz sprawdzę – dodał głośno.
– To nie będę przeszkadzać – powiedziała Marta. Chwyciła jakieś woluminy i zniknęła w głębi biblioteki.
– O czym chciałaś porozmawiać? – spytał, pochylając się nad komputerem. Sprawdzał, czy ktoś wypożyczył Ishiguro. Dzięki temu uwolnił Agatę od świdrującego spojrzenia. Wzięła głęboki wdech. Potem wypuściła powoli powietrze.
– A… – zająknęła się. – Nieważne, w sumie to nic ważnego.
– Na pewno? Przyjechałaś tu tylko po książkę?
– Tak… yyy… potrzebuję jej szybko, a w księgarni nie ma… – zaczęła się nieudolnie tłumaczyć.
– Mam w domu – odparł. – Mogę ci pożyczyć.
O cholera, jęknęła w myślach. Mogła przewidzieć, że Emil w domu ma całkiem niezły zbiór książek i pewnie trudno byłoby jej nagle wymyślić tytuł czegoś, czego by nie miał.
– A… yyy… Nie, dzięki, poradzę sobie.
– No tak – stwierdził, podnosząc głowę znad komputera. – Jest wypożyczona od wczoraj. Tak szybko pewnie nie wróci, a mamy tylko jeden egzemplarz.
– Dobra, dzięki – rzuciła nerwowo. – To na razie.
Odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem zmierzała do drzwi wyjściowych. Wiedziała, że Emil na nią patrzy. Zastanawiał się pewnie, po co tu przyszła.
Jestem idiotką, wyrzucała sobie. Nie chciała mu powiedzieć, nie chciała przecież, by wszystko się jeszcze bardziej skomplikowało. Lubiła Emila, ale czy miałaby dla niego miejsce tuż obok siebie i dziecka, tego nie była pewna. Może później mu powie? Teraz nie trzeba było robić wielkiego halo, to dopiero początek ciąży. A jak coś pójdzie nie tak? Tak, to zdecydowanie za wcześnie na informowanie go o tym, że zostanie tatą. Poczeka. Najlepiej do porodu. Czas był najlepszym sposobem na to, by rozwiązywać problemy. Tak! Niech sobie płynie powoli, a ona spokojnie pomyśli, jak rozwiązać węzeł gordyjski, który sama zawiązała.
– Agata! – zawołał za nią.
Aż podskoczyła, bo biblioteka to ostatnie miejsce, gdzie usłyszałaby czyjś krzyk. Nie odwróciła się jednak. Przyspieszyła, by jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz. Chciała odetchnąć chłodnym powietrzem, ale za drzwiami uderzyła ją ściana gorąca. Nie lubiła upałów! Nie dawały możliwości uspokojenia własnych myśli. Miała wrażenie, że się w niej zagotowały. Nie było sposobu na racjonalne podejście do sprawy. Logika wyparowała pod wpływem uderzenia fali nagrzanego powietrza.
Otrzeźwił ją dopiero dźwięk telefonu. Była już przy samochodzie, gdy zadzwonił. Spojrzała na wyświetlacz.
– O nie – szepnęła. – Jeszcze to…