Читать книгу Plan Agaty - Anna Sakowicz - Страница 9

5

Оглавление

Wejście do szatni znajdowało się na tyłach sali gimnastycznej. Prowadził do niej podjazd przypominający układem niewielki labirynt. Pola wjechała na niego. Czuła się zmęczona, choć trening miał się dopiero zacząć.

To nie będzie najlepszy dzień na koszykówkę, pomyślała, pokonując kolejne metry podjazdu.

– A co ty tu robisz? – spytała, gdy niemalże w progu natknęła się na Anetę. Wyglądała, jakby przed chwilą płakała. Jej twarz pokrywały czerwone plamy. – Coś się stało?

– Nic – odparła dziewczyna, szybko pocierając powieki. Uśmiechnęła się do Poli, łez jednak nie dało się ukryć.

Pola podjechała bliżej. Przyjrzała się drobnej blondynce na wózku. Znały się z Anetą od wielu lat. Nawet były razem na obozie rehabilitacyjnym. Spotykały się nie tylko na treningach, czasami wyskoczyły gdzieś na kawę czy piwo, ale chyba nie nazwałaby jej przyjaciółką. W sumie niewiele jeszcze o sobie wiedziały. Była pomiędzy nimi jakaś niewidzialna bariera, która nie pozwalała przejść z etapu „koleżeństwo” do etapu „przyjaźń”.

– Mów – powiedziała kategorycznie. – Przecież widzę.

– Nie… – zawahała się. – To nic…

– Dobra, zrywamy się z treningu? – zaproponowała Pola. – I tak czuję się potwornie zmęczona i chyba dzisiaj nie dam rady. – Kawa?

Aneta kiwnęła głową. Zjechały z podjazdu. Niedaleko sali gimnastycznej znajdowała się dość przyjemna kafejka, więc skierowały się od razu do niej. Łatwo było tam wjechać na wózku. Niestety nie do każdego lokalu w mieście to się udawało, bo albo schody stanowiły barierę nie do pokonania, albo wewnątrz stoliki poustawiano tak blisko siebie, że nie można było przejechać pomiędzy nimi.

Kiedy dziewczyny pokonały próg kafejki, kelnerka zaprosiła je do jednego ze stolików. Odsunęła krzesła na bok, by zrobić miejsce. Potem podała dwie karty i zniknęła za kontuarem. Pola poczuła na sobie wzrok gości z sąsiedniego stolika. Wiedziała, że obie wzbudzały ciekawość.

– Mów, co się dzieje – rzuciła od razu bez zbędnych wstępów.

– Szkoda słów…

– A łez nie szkoda?

– Wiesz, że się mądrzysz? – prychnęła, ale Pola nie poczuła się urażona. Wiedziała, że Aneta potrzebuje czasu, by opowiedzieć o tym, co się jej przydarzyło. Ona sama mogła się tylko domyślać, co było powodem rozpaczy jej koleżanki. Mało prawdopodobne, by młoda dziewczyna płakała z powodu odmownej decyzji banku w sprawie kredytu. To zawsze albo prawie zawsze były sprawy sercowe. W ich przypadku dochodził jeszcze kryzys dotyczący życia na wózku. Bo można było być twardzielką, mieć wszystko poukładane, ale przychodził taki dzień, gdy na przykład nie dało się pokonać jakichś schodów. Wtedy nagle wszystko się rozsypywało i potrzebowało się wsparcia kogoś, kto pomoże ułożyć ten domek z kart od nowa. Najlepiej, gdy nie byli to rodzice, bo dla nich zawsze i bezwzględnie należało być silną.

– Wiem. – Pola uśmiechnęła się. Potem zamówiły frappé. Na tę pogodę było idealne.

– Może mają panie też ochotę na lemoniadę arbuzową? – spytała kelnerka. – Mamy świeżo przygotowaną i zapewniam, że jest wyśmienita.

– O, to ja się skuszę – odparła Pola. – A ty?

– Ja też poproszę, choć nie wiem, czy powinnam wlewać w siebie tyle płynów – westchnęła.

– A co tam. – Pola machnęła ręką. – I tak nie poczujemy, że mamy pełne pęcherze, więc możemy pić do woli – zażartowała. Od razu, niemalże fizycznie, znów poczuła na sobie wzrok gości z sąsiednich stolików. – I mów wreszcie!

Aneta pociągnęła nosem. Jeszcze raz potarła powieki. Pola widziała, jak zadrżały jej kąciki ust.

– Chłopak mnie zostawił… – Rozpłakała się, a chwilę później zaczęła ze szczegółami opowiadać, co się stało.

– Wy długo byliście razem, nie? To ten, który przyjeżdżał na mecze? Jak on miał? Michał?

Kobieta znów zachlipała. Pola podała jej paczkę chusteczek.

– Dwa lata… A dzisiaj rano wysłał mi esemesa… – Zachłysnęła się łzami. – Że… że… nie da rady już dłużej… Rozumiesz? Jakbym była dla niego ciężarem! A przecież jeszcze dwa dni temu zabrał mnie na spacer i było tak normalnie!

– Dupek – warknęła Pola.

– To przez ten cholerny wózek!

– Tak ci powiedział?

– Nie musiał.

– Aneta… – zaczęła Pola, bo wiedziała, że takie myślenie prowadzi donikąd. Ludzie poruszający się o własnych nogach też się rzucali, rozstawali, zdradzali i tym podobne. Krzywdzić się można było zawsze i na różne sposoby, niezależnie od stanu zdrowia i „środka lokomocji”. – Nie myśl tak. Gdybyś nie jeździła na wózku i by cię rzucił, to zwaliłabyś na zielone oko czy krzywy palec wskazujący?

– Ja mam krzywy palec? – pisnęła Aneta.

– Tak, i zielone oko – zakpiła. – Przestań. – Uspokajała ją, choć jeszcze niedawno sama nie umiała sobie poradzić z jednym spojrzeniem Roberta, z jego jąkaniem i zdziwieniem na jej widok, bo nie spodziewał się, że spotka się z dziewczyną na wózku. Tego jednak nie powiedziała Anecie. Starała się robić dobrą minę do złej gry, ale doskonale wszystko rozumiała. Każda porażka w sprawach sercowych była łatwa do wytłumaczenia: „To przez wózek”. Niektóre dziewczyny stosowały wytłumaczenie: „bo jestem za gruba”, a one miały bardziej materialny powód każdego rozstania.

– Łatwo ci się śmiać.

– Nie tak łatwo – westchnęła i odważyła się opowiedzieć o znajomości z Robertem, o swoim rozczarowaniu i jego litości w oczach.

– Faceci to dupki – skwitowała Aneta.

– No, dupki.

– Myślą penisem. Mają imperatyw bzykania i porzucania.

– Zgadzam się, ale tylko chwilowo. – Pola uniosła kąciki ust. – Czasami są całkiem przyjemni. Bzykanie też.

– Ale ja mu tego nie daruję.

– Chcesz się zemścić? Wiesz… – zawahała się. – To nie jest najlepszy pomysł.

– Może i nie najlepszy, ale jedyny, jaki mam. – Wydmuchała nos w chusteczkę.

– Co chcesz zrobić?

– Nie wiem – odparła. Pola zauważyła, że twarz Anety nagle się zmieniła. Łzy niemalże natychmiast obeschły, a w oku pojawił się dziwny błysk. – Chociaż… mam chyba plan. Pomożesz mi?

– Realizacja genialnych planów to moja specjalność – zaśmiała się.

Aneta pochyliła się nad stolikiem i zaczęła szeptać. Pola poczuła przyjemną ekscytację. Uwielbiała adrenalinę!

Plan Agaty

Подняться наверх