Читать книгу Droga Cienia - Brent Weeks - Страница 10

5

Оглавление

Koszmar zaczął się, gdy tylko Merkuriusz się obudził.

– Dzień dobry – powiedział Szczur. – Jak się miewa mój ulubiony wypierdek?

Radość na twarzy Szczura ostrzegła Merkuriusza, że święci się coś naprawdę złego. Roth i Zajęcza Warga stali po obu stornach Szczura i aż ich roznosiło podniecenie.

Laleczka zniknęła. Jarl też. Nigdzie nie było widać Ja’laliela. Mrugając, oślepiony słonecznym światłem wpadającym przez dziurę po zerwanym dachu, Merkuriusz wstał i spróbował zorientować się w sytuacji. Reszta gildii zniknęła – szczury albo poszły do pracy, albo grzebały w śmieciach, albo doszły do wniosku, że to dobry moment, by się ulotnić. Zatem widziały, że Szczur wchodzi.

Roth stał przy tylnych drzwiach, a Zajęcza Warga stanął za Szczurem, na wypadek gdyby Merkuriusz chciał biec do frontowych drzwi albo okna.

– Gdzie byłeś ostatniej nocy? – zapytał Szczur.

– Musiałem się wysikać.

– Długo sikałeś. Przegapiłeś całą zabawę.

Kiedy Szczur odezwał się w ten sposób, całkowicie beznamiętnie, bez jakiejkolwiek intonacji w głosie, Merkuriusz poczuł strach zbyt głęboki, by się z niego otrząsnąć. Wiedział, co to przemoc. Widział mordowanych żeglarzy, widział prostytutki ze świeżymi bliznami, miał przyjaciela, który umarł pobity przez handlarza. Okrucieństwo spacerowało wśród Nor ręka w rękę z biedą i wściekłością. Ale śmierć w oczach Szczura ostrzegała, że jest większym dziwadłem niż Zajęcza Warga. Zajęcza Warga urodził się bez kawałka ust. Szczur urodził się bez sumienia.

– Co zrobiłeś? – zapytał Merkuriusz.

– Roth! – Szczur skinął głową na dużego.

Roth otworzył drzwi i zawołał „Do nogi”, jakby przywoływał psa, a potem coś złapał. Wciągnął to do środka i wtedy Merkuriusz zobaczył, że to Jarl. Usta miał spuchnięte, oczy tak podbite, że aż czarne, i powieki tak obrzmiałe, że ledwo coś widział przez szparki. Brakowało mu paru zębów, a na twarzy miał zakrzepłą krew, która spłynęła z miejsc, z których wyrwano mu garści włosów.

Jarl nosił sukienkę.

Merkuriuszowi zrobiło się gorąco i jednocześnie przebiegły go zimne ciarki. Krew napłynęła mu do twarzy. Nie mógł okazać swojej słabości Szczurowi. Nie mógł się ruszyć. Odwrócił się, żeby nie zwymiotować.

Za jego plecami Jarl zakwilił cicho:

– Merkur, błagam, Merkur, nie odwracaj się ode mnie. Nie chciałem...

Szczur uderzył go w twarz. Jarl padł na ziemię.

– Jarl jest teraz mój – oznajmił Szczur. – Myśli, że będzie walczył każdej nocy, i rzeczywiście będzie. Przez jakiś czas. – Szczur uśmiechnął się. – Ale złamię go. Czas działa na moją korzyść.

– Zabiję cię. Przysięgam – powiedział Merkuriusz.

– O, więc teraz terminujesz u pana Blinta?

Szczur uśmiechnął się, kiedy Merkuriusz rzucił Jarlowi spojrzenie, bo poczuł się zdradzony. Jarl spuścił głowę; ramiona mu drżały, jakby bezgłośnie szlochał.

– Jarl powiedział nam o tym, chyba gdzieś pomiędzy Rothem i Davim. Ale czegoś nie rozumiem. Skoro pan Blint przyjął cię na ucznia, to dlaczego tu jesteś? Wróciłeś mnie zabić?

Jarl powstrzymał łzy i odwrócił się, chwytając się ostatniej nadziei.

Merkuriusz nie miał nic do powiedzenia.

– Nie przyjął mnie – przyznał się.

Jarl załamał się.

– Wszyscy wiedzą, że nie przyjmuje uczniów, głupku – odparł Szczur. – Więc oto nasza umowa, Merkur. Nie wiem, co dla niego zrobiłeś, ale Ja’laliel powiedział, że nie wolno mi ciebie tknąć, więc cię nie tknę. Tyle że prędzej czy później, to będzie moja gildia.

– Pewnie prędzej niż później – wtrącił się Roth.

Uniósł brew, patrząc na Merkuriusza.

– Mam wielkie plany odnośnie do Czarnego Smoka i nie pozwolę, żebyś wszedł mi w drogę – powiedział Szczur.

– Czego ode mnie chcesz? – Głos Merkuriusza brzmiał cieniutko i piskliwie.

– Chcę, żebyś był bohaterem. Chcę, żeby każdy, kto nie śmie mi się postawić, patrzył na ciebie i zaczął mieć nadzieję. A potem zniszczę wszystko, co stworzyłeś. Zniszczę wszystko, co kochasz. Zniszczę ciebie tak całkowicie, że nikt więcej nie ośmieli mi się przeciwstawić. Więc staraj się jak najlepiej, nie staraj się wcale, albo w ogóle nic nie rób. I tak wygram. Zawsze wygrywam.

Merkuriusz nie uiścił opłaty następnego dnia. Miał nadzieję, że Szczur go uderzy. Wystarczyłby jeden cios i Merkuriusz spadłby z piedestału. Ale Szczur go nie uderzył. Klął i wściekał się, a jego oczy się śmiały, i kazał Merkuriuszowi następnym razem przynieść dwa razy więcej.

Oczywiście nic nie przyniósł. Wyciągnął tylko pustą rękę, jakby już oberwał. To nie miało znaczenia. Szczur wściekł się, oskarżył go, że mu się stawia, ale nawet go nie tknął. I tak to wyglądało każdego dnia wnoszenia opłat. Stopniowo Merkuriusz wrócił do pracy, zaczął zbierać miedziaki i odkładać je do oszczędności Jarla. Te dni były straszne: Szczur nie pozwalał Jarlowi rozmawiać z Merkuriuszem i po jakimś czasie Merkuriusz nawet nie wiedział, czy Jarl jeszcze chce z nim rozmawiać. Jarl, którego znał, po trochu znikał. Nawet nie pomogło, kiedy przestali go zmuszać do noszenia sukienki.

Noce były jeszcze gorsze. Szczur zabierał Jarla co noc, kiedy reszta gildii udawała, że nic nie słyszy. Merkuriusz i Laleczka kulili się razem, a potem w ciszy przerywanej cichym płaczem Merkuriusz leżał godzinami na plecach, snując wyrafinowane plany zemsty, których wiedział, że nigdy nie zrealizuje.

Stał się nieostrożny. Obrzucał Szczura wyzwiskami, kwestionował każdy rozkaz i stawał w obronie każdego, kogo Pięść bił. Szczur odpowiadał przekleństwami, ale zawsze w jego oczach płonął uśmieszek. Maluchy i frajerzy w gildii zaczęli kierować się zdaniem Merkuriusza i patrzyli na niego oczami pełnymi uwielbiania.

Merkuriusz poczuł, że sytuacja w gildii przekroczyła masę krytyczną, w dniu, kiedy dwóch dużych przyniosło mu lunch i usiadło razem z nim na ganku. To było jak objawienie. W życiu nie uwierzyłby, że którykolwiek z dużych przyłączyłby się do niego. Dlaczego mieliby to zrobić? Nie miał nic. I wtedy zrozumiał swój błąd. Nigdy nie obmyślił planu, co zrobi, kiedy dołączą do niego duzi. Po drugiej stronie podwórza Ja’laliel siedział bezradnie, kaszlał krwią i wyglądał żałośnie.

Ale jestem głupi. Szczur tylko na to czekał. Tak to zaaranżował, żeby Merkuriusz został bohaterem. Nawet wprost mu to powiedział. To nie będzie przewrót. To będzie czystka.

* * *

– Ojcze, proszę, nie jedź. – Logan Gyre złapał za uzdę rumaka, ignorując chłód przed świtem i powstrzymując łzy.

– Nie, zostaw to – powiedział diuk Gyre do Wendela Northa, swojego rządcy, który kierował służącymi niosącymi skrzynię pełną ubrań diuka. – Ale chcę, żeby w ciągu tygodnia przesłano mi tysiąc wełnianych płaszczy. Skorzystaj z naszych własnych funduszy i nie proś o zwrot z królewskiej kasy. Nie chcę dawać królowi pretekstu do odmowy. – Splótł za plecami dłonie w rękawicach. – Nie wiem, w jakim stanie są garnizonowe stajnie, ale chciałbym dostać wieści z Havermere, ile koni mogą mi przesłać przed zimą.

– To już załatwione, milordzie.

Wszędzie kręcili się służący, ładując wozy, które pojadą na północ z zapasami żywności i wszelkim zaopatrzeniem. Setka rycerzy Gyre’a zajmowała się ostatnimi przygotowaniami, sprawdzając siodła, konie i broń. Służący, którzy mieli opuścić rodziny, żegnali się pospiesznie.

Diuk odwrócił się do syna, a już sam widok ojca w zbroi sprawił, że w oczach Logana zalśniły łzy dumy i strachu.

– Synu, masz dwanaście lat.

– Potrafię walczyć. Nawet pan Vorden przyznaje, że obchodzę się z mieczem niemal tak dobrze, jak żołnierz.

– Loganie, nie każę ci zostać, dlatego, że wątpię w twoje zdolności. Przeciwnie, naprawdę w nie wierzę. Prawda jest taka, że matka bardziej potrzebuje cię tutaj, niż ja będę potrzebował cię w górach.

– Ale ja chcę jechać z tobą.

– A ja w ogóle nie chcę wyjeżdżać. To, czego chcemy, nie ma tu nic do rzeczy.

– Jasin powiedział, że Dziewiątak tylko próbuje cię upokorzyć. Powiedział, że to obraza dla diuka powierzyć mu tak mały posterunek.

Nie wspomniał o innych rzeczach, które powiedział Jasin. Nie uważał się za porywczego, ale w ciągu trzech miesiący od śmierci króla Davina i przyjęcia przez Aleine’a Gundera tytułu Aleine’a IX – zwanego protekcjonalnie Dziewiątakiem – Logan wszczął już kilka bójek.

– A co ty myślisz, synu?

– Nie sądzę, żebyś kogokolwiek się bał.

– Więc Jasin powiedział, że się boję, tak? To dlatego zarobiłeś siniaki na knykciach?

Logan nagle uśmiechnął się szeroko. Był wysoki jak ojciec, ale jeszcze nie nabrał takiej same masy, ale dowódca ich straży, Ren Vorden, powiedział, że to tylko kwestia czasu. Kiedy Logan bił się z innymi chłopcami, nie przegrywał.

– Synu, nie popełnij błędu. Przejęcie dowodzenia nad garnizonem w Wyjących Wichrach to nic wielkiego, ale lepsze to niż wygnanie albo śmierć. Jeśli zostanę, król w końcu zafunduje mi albo jedno, albo drugie. Każdego lata będziesz przyjeżdżał trenować z moimi ludźmi, ale potrzebuję, żebyś tu został. Przez pół roku będziesz moimi oczami i uszami w Cenarii. Twoja matka... – Urwał i spojrzał gdzieś za Logana.

– Uważa, że twój ojciec jest głupcem – oznajmiła Catrinna Gyre, pojawiając się nagle.

Wywodziła się z innego rodu książęcego – Graesinów – i miała typowe dla tej rodziny zielone oczy, drobne rysy i temperament. Mimo wczesnej godziny była ubrana w piękną suknię z zielonego jedwabiu obrębioną gronostajem, a jej włosy błyszczały po wyszczotkowaniu.

– Regnus, jeśli wsiądziesz na tego konia, nie chcę cię nigdy więcej widzieć.

– Catrinna, nie będziemy teraz o tym rozmawiać.

– Ten szakal będzie cię judzić przeciwko mojej rodzinie, wiesz o tym. Zniszczy ciebie, zniszczy ich, tak czy inaczej wygra.

– To jest twoja rodzina, Catrinno. I podjąłem już decyzję. – Głos diuka Gyre zabrzmiał ostro i rozkazująco jak trzask bicza. Słysząc ten ton, Logan chciał się skulić i stać niewidzialnym.

– Którą ze swoich nierządnic zabierasz ze sobą?

– Nie zabieram żadnej pokojówki, chociaż niektóre z nich trudno będzie zastąpić. Zostawiam je z szacunku dla ciebie...

– Uważasz mnie za głupią? Znajdziesz sobie jakąś zdzirę na miejscu.

– Catrinna. Wracaj do domu. Natychmiast!

Posłuchała. Diuk obserwował, jak odchodzi. Przemówił, nie odwracając się do Logana:

– Twoja matka... o pewnych sprawach powiem ci, kiedy będziesz starszy. Na razie oczekuję, żebyś traktował ją z szacunkiem, ale to ty będziesz lordem Gyre, kiedy ja wyjadę.

Logan wytrzeszczył oczy.

Ojciec poklepał go po ramieniu.

– To nie oznacza, że możesz uciekać z lekcji. Wendel nauczy cię wszystkiego, co musisz wiedzieć. Przysięgam, ten człowiek lepiej się orientuje w kwestiach dotyczących naszych ziem niż ja. Będę tylko cztery dni drogi stąd. Masz wspaniały umysł, synu, i dlatego musisz tu zostać. To miasto jest gniazdem żmij. Są tutaj tacy, którzy chcieliby nas zniszczyć. Twoja matka zauważyła oznaki tego i to po części ją niepokoi. Wprowadzam cię do tej gry, Loganie. Wolałbym tego, nie robić, ale jesteś jedynym pionkiem, jaki został mi w tej rozgrywce. Zaskocz ich. Bądź mądrzejszy, lepszy, odważniejszy i szybszy niż ktokolwiek by się spodziewał. To nie w porządku, że zrzucam na ciebie taki ciężar, ale muszę. Liczę na ciebie. Ród Gyre liczy na ciebie. Cała nasza czeladź i wszyscy wasale liczą na ciebie, i może nawet całe królestwo.

Diuk Gyre wskoczył na ogromnego, białego rumaka.

– Kocham cię, synu. Ale nie zawiedź mnie.

Droga Cienia

Подняться наверх