Читать книгу Złotko - C.J. Skuse - Страница 13

Wtorek, 16 stycznia

Оглавление

1. Facet w niebieskim qashqaiu, który, jak się dziś okazało, jest właścicielem ogromnego dalmatyńczyka. Dziś nie rzucił we mnie żadną inwektywą, ale i tak go nienawidzę.

2. Pani Whittaker, która na sto procent buchnęła nam jedną książkę, a być może także mój zielony długopis, nie jesteśmy pewni.

3. Derek Scudd.

4. Wesley Parsons.

5. Ludzie, którzy mówią „adwokado” albo „grejfrut” i mylą „bynajmniej” z „przynajmniej”.

„Czy masz poczucie, że jesteś kimś lepszym niż twoi znajomi?”

Owszem, mam. Może nie bardzo znam się na ludziach, ale odnoszę wrażenie, że większość jest tego samego zdania. Zresztą mam powody, by czuć się lepsza od swoich znajomych. Skończyłam studia licencjackie, pracuję na pełen etat i nie żeruję na funduszach państwowych, pobierając dodatek na dziecko i odpisując od podatku wydatki na przedszkole. I rzeczywiście nudzę się w ich towarzystwie.

W towarzystwie Craiga też. I w pracy. Ale nikt się nie domyśla. Jestem genialną aktorką. Nieodżałowanej pamięci Leonard Cohen powiedział kiedyś: „Zachowuj się jak człowiek, którym chciałbyś być, a w końcu nim zostaniesz”. Robię to, odkąd przestałam chodzić na terapię. Lekarze uwierzyli, że wszystko wróciło do normy. Udało mi się ich oszukać.

Być może kiedyś moja osobowość sceniczna wejdzie mi w krew. Muszę jednak przyznać, że udawana troska nie przychodzi łatwo. Moja lista przydatnych sposobów na zapewnienie sobie ludzkiej przychylności rośnie. Na razie mam tyle:

1. S ł u c h a j i n n y c h. Ludzie lubią być w centrum uwagi. Sztuka siedzenia cicho szybko zanika, chociaż wszyscy bardzo ją cenią.

2. P y t a j l u d z i, jak im minął dzień i j a k s i ę m a j ą. Nie zauważą, nawet jeśli zrobisz to dwa razy tego samego dnia.

3. C h w a l n o w e f r y z u r y i e f e k t y d i e t y.

4. D a w a j p r e z e n t y. Tekst pod tytułem: „Zobaczyłam to w sklepie i pomyślałam o tobie” potrafi zdziałać cuda.

5. P i e c z b e z g l u t e n o w e c i a s t a. Takimi można zadowolić każdego, pod warunkiem że doda się do nich tonę cukru, żeby zabić smak reszty składników.

Niektórzy zapewne potępiliby moje metody jako łapówkarstwo. Dla mnie to kwestia przetrwania.

Gram pewną rolę nawet u siebie w domu. Już sama nie wiem, które zachowania są autentyczne. Zastanawiam się czasem, jak to jest – czuć i być naprawdę. Zapewne jest to męczące. Znacznie łatwiej okazywać uczucia w sieci; rok temu, kiedy umarła matka Lucille, a ona zagadała do mnie przez Messengera, dokładnie wiedziałam, jak złożyć kondolencje. Moje palce same wpisywały odpowiednie frazy, podczas gdy cała reszta oglądała ­Milionerów i ­opychała się bąboladą.

Zdecydowanie wolę spędzać czas z dziećmi swoich znajomych. Kiedy zapraszają mnie do domu i zajmują się obiadem, lubię posiedzieć w salonie z młodzieżą i kolorować obrazki albo bawić się lalkami i plastikowymi serwisami do herbaty. Hope i Molly (córki Imeldy) mają nawet zabawki z serii Leśna Rodzina, i to takie, których nie mam w swojej kolekcji. Najczęściej bawimy się więc nimi albo przeglądamy katalog i decydujemy, co chcemy dokupić.

Mój psychotest w tym jednym się co do mnie myli. Mogłabym się zdobyć na ciepłe uczucia wobec jakiejś części rodzaju ludzkiego. Na przykład wobec dzieci. Nie mogę znieść okrucieństwa czy choćby niesprawiedliwości wyrządzanej dzieciom, ponieważ kto jak kto, ale one niczym sobie na coś takiego nie zasłużyły. Żadne z nas nie zasłużyło na to, co stało się w Priory Gardens.

Wzięłam to pod uwagę, układając zasady, którymi kieruję się w kwestiach zabijania.

1. Bądź przygotowana, starannie oceniaj sytuację i działaj tylko wtedy, kiedy masz pewność sukcesu.

2. Zacieraj po sobie ślady – żadnych płynów.

3. Udawaj zawsze i przed wszystkimi.

4. Żadnych zapięć na rzepy – kryminolog sądowy wywęszy z nich wszystko.

5. Chroń istoty bezbronne: dzieci, zwierzęta, kobiety w niebezpieczeństwie.

A tu taki Derek Scudd tanim kosztem wykręca się z tego, co zrobił tym dwóm dziewczynkom. Dawno, dawno temu pewien „przestępca oceniany jako skłonny do recydywy” nazwiskiem Scudd zaprosił do siebie dwie dziesięciolatki, które chciały zobaczyć kotkę i kocięta. Żadnych kociąt w mieszkaniu nie było, a dziewczynki zostały zmuszone do robienia rzeczy, które zdusiły w nich wszystkie ciepłe uczucia. Koniec bajki.

Myśl o tym, że Derek Scudd jest wolnym człowiekiem, nie daje mi spokoju. Muszę go wysłać na tamten świat. Własnymi siłami. Sędziemu, który go wypuścił, też należy się porządny lincz w starym stylu.

Matka jednej z ofiar przyszła dziś do redakcji porozmawiać z Claudią i Linusem. Nazywa się Mary Tolmarsh. Zerknęłam na nią, kiedy zaniosłam im kawę i ciastka. Blond włosy ostrzyżone na pazia. Luźny sweter. Granatowe dżinsy. Baleriny. Ubrana była dość ładnie, ale jej twarz nie pasowała do obrazka – kobieta wyglądała jak szmaciana lalka w deszczu. Usłyszałam kawałek ich rozmowy; wspominała o Wind­whistle Court, osiedlu bloków po drugiej stronie parku. W jej głosie było słychać gniew, jakby to tam mieszkał teraz Scudd. Słyszałam też, że przestał używać swojego prawdziwego nazwiska. Z biura do Wind­whistle Court mam jakieś dwadzieścia minut drogi, z domu może dziesięć, i to piechotą. Po pracy pojechałam prosto tam. Siedziałam w samochodzie i obserwowałam teren. Drań jednak się nie pokazał.

Około jedenastej zabrałam Tink na długi wieczorny spacer. ­Craig chrapał jak stado niedźwiedzi, a mnie kompletnie nie chciało się spać. Ściskało mnie w żołądku, a najlżejszy bodziec podrywał mnie z miejsca. Musiałam się przewietrzyć. Na wszelki wypadek wzięłam ze sobą nożyczki do tapet, ale wszystkie ciemne zaułki i ścieżki przy kanale były dzisiaj puste. Może to i lepiej. W takim stanie pewnie wypatroszyłabym ofiarę żywcem.

Teraz potwornie burczy mi w brzuchu, więc rozpracuję paczkę chipsów i resztki delicji. W internecie czytałam, że kalorie spożyte po północy już się nie liczą. A może to dotyczy jedynie gremlinów?

Złotko

Подняться наверх