Читать книгу Śledztwo Setnika - Davis Bunn - Страница 3

ROZDZIAŁ
PIERWSZY

Оглавление

33 r. n.e., Cezarea, rzymska prowincja Judea, sześć dni przed świętem Paschy

Zazwyczaj Lea żwawym krokiem podążała ścieżką prowadzącą z głównej kuchni do łaźni, jednak dzisiaj, gdy śródziemnomorska bryza owiewała jej twarz, a słońce jeszcze nie paliło w głowę, nie mogła się powstrzymać, by nie zwolnić kroku. Słysząc krzyk morskich ptaków, podniosła wzrok. Jakże spokojny był to widok… Na niebie wisiało kilka chmur, przypominających stadko jagniąt. W dole poniżej ścieżki fale morskie delikatnie odbijały się wzdłuż krawędzi wzniesienia. Nawet odgłosy wczesnej krzątaniny dochodzące ze znajdujących się za nią pałacowych zabudowań nie były w stanie zmniejszyć przepełniającego ją poczucia rozkoszy.

Przez chwilę Lea chłonęła to wszystko. Jej spojrzenie wędrowało po rozciągającej się przed nią panoramie. W końcu odwróciła się od błękitu morza, by przypatrzeć się pięknu miasta. Cezarea rozpościerała się nad brzegiem morza niczym królewski naszyjnik, w którym najcenniejszy klejnot stanowił pałac Poncjusza Piłata. Stojąc na skalistym zboczu Lea obserwowała zabudowany dziedziniec z misternymi kolumnami, rzeźbami, okazałymi, wyłożonymi ceramiką łaźniami oraz imponującą marmurową fasadą samego pałacu.

Szerokie i ogromne schody wejściowe prowadziły ku złoconym podwójnym drzwiom. W innych okolicznościach Lea uznałaby ten widok za niezwykle piękny. Gdy dorastała, wyrafinowane, eleganckie życie nie było jej obce, lecz nigdy nawet nie śniła o mieszkaniu w pałacu gubernatora Judei. A jednak w dziwny sposób była teraz częścią tego wszystkiego.

W innych okolicznościach…

Pierwszy raz od długiego czasu myśli Lei powędrowały w przeszłość i do innego kraju, do jej babci. Co babcia by sobie pomyślała, gdyby mogła teraz Leę zobaczyć, w całym tym splendorze? Dziewczyna przypominała sobie, jak starsza kobieta często głaskała ją po policzku i mówiła: „Bóg ma dla ciebie wspaniałe plany, moja mała.” Następnie klepała się po okrytym jedwabiem, wydatnym biuście dłonią upstrzoną klejnotami, jakby przypieczętowując tę obietnicę w swoim sercu. Jej kochana babcia. Ileż Lea by dała, by móc z nią teraz spędzić choćby kilka godzin. Ale nie było jej w domu już osiem długich lat. Już nigdy nie będzie miała okazji zobaczyć babci.

Westchnąwszy, Lea odwróciła się od bogactwa pałacu, kierując z powrotem wzrok w stronę morza. Jego powierzchnia błyszczy jak klejnoty babci – pomyślała. Jak łatwo byłoby w tych okolicznościach przeoczyć fakt, iż była tutaj, ponieważ nie miała innego wyjścia… Jej prawdziwy dom znajdował się daleko za tymi skłębionymi falami. To prawda, nie było już tam dla niej miejsca, ale jej serce nadal tam biło. Czy jeszcze kiedyś zobaczy Weronę? W Rzymie jej matka również stawiała czoła nowej sytuacji, samotna, pozbawiona wszystkiego. Lea tęskniła za matką, która, na ile tylko potrafiła, obdarzała ją miłością i pociechą. Ale teraz Lea tkwiła w pułapce, w tym wspaniałym pałacu rzymskiego gubernatora, otoczona elegancją, którą mogła podziwiać wyłącznie z pewnej odległości. Tak, urodziła się wśród bogactwa, jednak teraz stała tu, w tym miejscu – tylko trochę więcej niż niewolnica. Gorycz przepełniła jej gardło i na moment pozbawiła oddechu.

W jej głowie pojawiła się inna myśl. I tak znalazła się w lepszej sytuacji niż jej dwie starsze siostry. Była wolna, jeśli nie w ciele, to przynajmniej w duchu. Mogła powiedzieć, że jej życie należy do niej, nawet jeśli było to życie służącej. Wolała raczej być służącą w domu Piłata, niż niewolnicą mężczyzny, którego ani by nie kochała, ani nie szanowała, a który rządziłby jej każdym ruchem. Jej więzy były o wiele łatwiejsze do zniesienia, tego była pewna.

Lea rzuciła jeszcze jedno tęskne spojrzenie na błękitny przestwór morza, po czym, zdecydowanie unosząc ramiona, ruszyła w stronę łaźni. Jej pierwszym obowiązkiem w ciągu dnia było wyłożenie świeżych ręczników i szat oraz upewnienie się, że kąpiącym się nie zabraknie drogich maści i mydeł.

Musisz wziąć ze świata to, co jest dobre dla ciebie. Cichy, lecz stanowczy głos odbił się echem w jej pamięci. Świat nigdy nie przyjdzie do ciebie z wyciągniętą ręką. To były słowa jej ojca. Jednak nawet gdy je sobie przypomniała, musiała przyznać, że jemu samemu ta filozofia nie przyniosła żadnej trwałej nagrody.

***

Następnego ranka napięty plan obowiązków Lei nagle zamienił się w chaos. Jak każda służąca w domu Piłata, zawsze obawiała się nowiny o wyjeździe jej pana do Jerozolimy. Dla sług i niewolników oznaczało to, że ich codzienne obowiązki, już i tak rozpoczynające się we wczesnych godzinach porannych i ciągnące się aż do późnej nocy, zostaną zwielokrotnione.

Lea pędziła, by nadążyć za coraz bardziej szaleńczym tempem zadań. Poprzedniego wieczora, kiedy wreszcie skończyła dzień pracy i położyła się na swoim posłaniu w komnatach służących, czuła się całkiem dobrze, jednak już w nocy wierciła się niespokojnie, a kiedy uniosła dłoń do czoła, wiedziała, że ma gorączkę. Przed świtem poszła do kuchni, aby napić się wody, po czym jeszcze zasnęła i miała nadzieję, że złe samopoczucie jej przejdzie. Ale teraz czuła, że opada z sił, a liczba zadań narastała wraz z upałem.

Lea wiedziała, że jej pani, żona Piłata, dostrzega, jak niemrawa jest od rana jej służąca. Próbowała przyspieszyć kroku i rozpogodzić oblicze. Troski służących, niezależnie od ich źródła, nie mogły zepsuć dnia pani. Ale w miarę jak upływały kolejne godziny Lea stwierdziła, że nie jest w stanie dłużej udawać, iż wszystko jest w porządku. Czuła się, jakby w jej ciele rozgorzało ognisko. Cierpiała na rozstrój żołądka, a jej kości były obolałe od głowy aż do stóp.

Dotknęła ręką twarzy, jej palce poczuły nienaturalne ciepło. Choć sama pierwszy raz zapadła na gorączkę, która nawiedzała kraj każdej zimy, dobrze znała jej objawy. Czuła, że powolne pieczenie zaczyna palić jej kończyny. Nie mam czasu na chorowanie – jęknęła w duchu. – Nie dzisiaj!

Na twarzy strażnika pałacowego, który wyłonił się zza rogu łaźni i spojrzał na nią z oddali, Lea dostrzegła grymas niezadowolenia. Czy coś zauważył? Może powłóczyła nogami lub zataczała się? Zmusiła się, by iść dalej. Choć słońce chyliło się ku zachodniemu horyzontowi, wciąż było tak wiele do zrobienia. Przecież jutro wszyscy wyjeżdżają do Jerozolimy, gdzie Poncjusz Piłat ma objąć rządy w celu utrzymania pokoju w trakcie corocznych świąt Paschy…

Lea niechętnie odwróciła się w stronę kwater służby. Gdyby mogła odpocząć przez chwilę… W połowie drogi poczuła się, jakby jakaś morska fala wzbierała i zalewała ją. Przytrzymała się ściany, niepewna, gdzie się znajduje, a popołudniowe światło przygasło, jakby już zaczynała się pora szarówki. Usłyszała, że jakiś głos woła ją po imieniu, ale nie miała siły odpowiedzieć. Lea nie bała się ciemności, która ją właśnie ogarnęła. Właściwie to nawet się ucieszyła.

Śledztwo Setnika

Подняться наверх