Читать книгу Śledztwo Setnika - Davis Bunn - Страница 7
ROZDZIAŁ
PIĄTY
ОглавлениеPałac Piłata, Cezarea
Tego ranka, po powrocie pani z Jerozolimy, Lea weszła do sypialni Proculi i odkryła, że ta już wstała i siedzi na łóżku. Szybko przygotowała perfumowaną wodę do kąpieli i wyjęła świeże szaty.
– Wyglądasz lepiej, pani.
– A jakaż to dla mnie ulga – Procula potarła czoło dłonią. Wciąż była blada, a oczy miała zapadnięte od przecierpianego bólu, ale jej głos brzmiał raźnie. – Chciałabym widzieć się z mężem. Czy jest w domu?
– Tak, ale w tej chwili ma gościa.
Procula podniosła głowę.
– Kogo przyjmuje o tak wczesnej godzinie?
– Zdaje się, że to sprawa wagi państwowej, pani. Zaraz po śniadaniu przyjechał Herod Antypas.
Procula gwałtownie usiadła.
– Herod? Tutaj? Ale dlaczego?
– Nie wiem, pani.
Procula ukryła twarz w dłoniach. Lea zaczęła się obawiać, że to może zapowiadać kolejny atak bólu.
– Pani?
– To nie może oznaczać nic dobrego – Procula opuściła ręce i przyjrzała się Lei z zatroskanym wyrazem twarzy. – Idź, posłuchaj, co mówią i potem zdaj mi relację.
– Ale nie mam powodu, żeby tam wchodzić i im przeszkadzać.
– Niech mój rozkaz będzie twoim powodem.
– Ale pod jakim pretekstem mam tam wejść?
Procula znów potarła czoło. Gdy spojrzała w górę, Lea już wiedziała, że jej pani ma plan. W duchu modliła się do wszelkich bogów, znanych i nieznanych, żeby ten plan miał choćby nikłą nadzieję powodzenia. Jeśli Piłat wyczuje, że jest szpiegowany, jej życie znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, nieważnie, czy jest jego bratanicą, czy nie. Fakt, że wykonuje jedynie rozkaz jego żony, wcale jej nie ochroni.
– Pójdziesz im usługiwać. Powiedz, że kazałam ci przynieść im wino. Dla Heroda żadna godzina nie jest na to zbyt wczesna.
– Ale Piłat ma służącego, który podaje wino.
– Pozdrów Heroda w moim imieniu i powiedz, że ja tak nakazałam. Jeśli zabrzmi to niewłaściwie, mąż stwierdzi, że to przez moją chorobę. I zostań tam – mówiła dalej. – Zostań w alkowie za zasłoną, aż zorientujesz się, o czym mówią.
Lea ukłoniła się i odwróciła, cała drżąc. Jej pani kolejny raz potarła czoło.
– Kłopoty. Kłopoty. Niekończące się kłopoty – Lea usłyszała jej mamrotanie.
***
Lea przesunęła w dłoniach tacę i wstrzymała oddech. Stanęła za szkarłatną zasłoną zakrywającą wejście do komnat Piłata. Wszystkie pałacowe komnaty służące do celów oficjalnych miały okna z widokiem na morze, a o tak wczesnej porze przeciąg był znacznie chłodniejszy. Lea postawiła tacę na stole obok wejścia. Nieznacznym ruchem dłoni udało jej się trochę rozchylić ciężką zasłonę i zobaczyć obu mężczyzn. Żaden nawet nie zerknął w jej kierunku. Piłat chodził po komnacie, a Herod spoczywał na jednym z aksamitnych szezlongów.
Właśnie wziął ze złotej tacy śliwkę i przyglądał się jej od niechcenia.
– Co sądzisz o tych pogłoskach?
Piłat nadal chodził w tę i z powrotem.
– Nie wiem.
– Wolałbym, żebyś jednak usiadł. Strasznie trudno się rozmawia z kimś, kto cały czas się rusza.
Piłat opadł na krzesło. Z ukrycia wydawało się Lei, że jego oczy są pociemniałe i udręczone.
– Szczerze powiedziawszy – rzekł Herod – wyglądasz upiornie. Jesteś chory?
Piłat potarł twarz ręką.
– Nie spałem dziś w nocy.
– Więc jednak cię to trapi?
Przez chwilę nie było odpowiedzi. Potem minimalnym skinieniem głowy Piłat przyznał:
– To i Procula. Jej zdrowie jest zagrożone i to właśnie przez to samo niebezpieczeństwo.
– To ty dowodzisz. Jeśli sprawy wymykają się spod kontroli, masz władzę, żeby naprawić sytuację.
– Prawda, ale pod warunkiem, że wiem, z kim walczę – Piłat znowu wstał i podszedł do okna. – Teraz nie wiem, co jest tym niebezpieczeństwem, więc jak mam w nie uderzyć?
– Niebezpieczeństwo stanowią fanatycy, którzy twierdzą, że syn tego cieśli jest ich Mesjaszem i wymyślają te wszystkie niestworzone opowieści, żeby to uwiarygodnić – Herod pochylił się do przodu, aż z jego szat wypadło kilka winogron i poturlało się po wzorzystych kafelkach u jego stóp. – Oni chcą nas zniszczyć. Jeśli uda im się doprowadzić do buntu, obaj będziemy w tarapatach.
– A skąd to wiesz? – ton Piłata był ostry jak sztylet przypasany do jego boku.
– Bo oni tak działają. Zawsze sprawiają kłopoty. Nie ma sensu…
– Więc nie masz dowodów? To tylko domniemanie? – nie doczekawszy się odpowiedzi Heroda, Piłat odwrócił się do okna. – Moje noce są pełne udręki i zmartwień – kontynuował. – Musimy się dowiedzieć, co oni planują. Ale nie znalazłem nikogo, kto byłby skłonny ze mną pomówić. Z tobą, jak przypuszczam, też nie, i stąd ta nasza rozmowa.
– Musimy się jakoś dostać do ich kręgu.
– Znaczy, zinfiltrować ich szeregi.
– Wejść do ich społeczności. Tak. Potrzebujemy szpiega – Herod przez długą chwilę patrzył na rozmówcę. – Z pewnością możesz, panie, rozwiązać ten problem. Wystarczy złoto. Zawsze znajdzie się mnóstwo wieśniaków, którzy zrobią wszystko za określoną cenę.
– Potrzebujemy prawdy, a nie kolejnych bajek za łapówkę.
– To jakie proponujesz rozwiązanie?
Piłat znów zaczął chodzić po komnacie.
– Jest taki setnik, o imieniu Alban, który podobno ma znajomości w społeczności judejskiej w pobliżu Kafarnaum.
– Zaufałbyś rzymskiemu żołnierzowi z Galilei, że powie ci prawdę?
Nawet ze swojego ukrycia Lea odczuła wiszące w pomieszczeniu napięcie. Złapała się ręką za pierś, ocierając nią o zasłonę. Ciche drgnięcie materiału spowodowało, że obie pary oczu skierowały się w jej stronę. Oddech uwiązł jej w gardle, lecz szybko chwyciła tacę i weszła pomiędzy poły zasłony. Przystanęła na chwilę, ukłoniła się lekko, następnie podeszła cicho.
– Twoja żona przesyła pozdrowienia dla twego gościa, panie – odezwała się. – Kazała mi przynieść wam wino.
Lea postawiła tacę na małym marmurowym stoliku obok talerza z ciastkami z miodem.
– Czy… czy mam nalać, panie?
– Nalej mi, dziewczyno. Ja się napiję – głos Heroda był równie apatyczny jak jego oczy. Obserwował ją z niekłamanym zainteresowaniem, gdy napełniała jego puchar winem.
Opuściła komnatę tak samo cicho jak przyszła. Czuła na plecach odprowadzający ją wzrok Heroda.
Znalazłszy się już za zasłoną, Lea poczuła dreszcz wibrujący wzdłuż całego ciała. Tak bardzo chciała stamtąd uciec. Zostawić za sobą te wszystkie okropne interesy, cały ten strach, niepewność i gorycz. Znów cicho odstawiła tacę na marmurowy stół. Nie miała odwagi odchylić zasłony, lecz nasłuchiwała uważnie.
Usłyszała jak Herod pyta:
– Co to za dziewczyna?
– Ma na imię Lea.
– Oczywiście. Twoja bratanica. Jak długo mieszka u ciebie?
– Nie pamiętam dokładnie. Chyba trzy lata. Dopóki nie znajdzie odpowiedniego męża, jest służącą mojej żony.
– Zatem nie planujesz jej zatrzymać?
– Nie. To byłoby nieodpowiednie – ona jest rodziną. Obiecałem jej matce…
– Sprzedałbyś mi ją?
– To moja rodzina – odparł poirytowany Piłat. – Jest u nas, dopóki nie wyjdzie za mąż. W każdym razie, ktoś już o nią u mnie zabiega.
– Kto?
– Setnik, o którym ci wcześniej wspomniałem.
Lea słyszała, jak Herod zmienia pozycję.
– Ten, który, jak powiedziałeś, może nam się przydać?
– Alban jest młody, ale ludzie, których o niego wypytywałem, mówią o nim bardzo pochlebnie. Bez wątpienia postrzega rękę mojej bratanicy jako drogę do społecznego awansu.
Lea usłyszała skrzypnięcie kanapy, gdy Herod pochylał się do przodu.
– A twoja bratanica? Jak się u ciebie znalazła?
Lea poczuła, że jej twarz oblewa rumieniec spowodowany zarówno wstydem, jak i gniewem. Mówili o niej, jakby była częścią ruchomego majątku Piłata.
– Jej ojciec stracił wszystko. Dobre imię, tytuły, honor, życie. Kiedy jej rodzina błagała mnie o pomoc, nie miałem jak odmówić. Moja żona jest z niej zadowolona. A czemu pytasz?
– Mówisz, że ten młody setnik ją chce. Może moglibyśmy ją użyć, nazwijmy to, do zachęcenia go, aby znalazł dla nas odpowiedzi. Nie dałeś jeszcze słowa temu Albanowi?
– Wciąż jesteśmy w trakcie negocjacji.
– Alban to dziwne imię jak na Rzymianina.
– Jest Gallem.
– A dziewczyna?
– Jej ojciec pochodził z prowincji na północy. Matka była Judejką, to znaczy, ściśle mówiąc, matka jej matki.
Lea słyszała, jak Herod wciąga powietrze.
– Może nie będziemy potrzebować aż tyle złota, ile myślałem. Jak sam powiedziałeś, setnik Alban jest pozytywnie nastawiony do Judejczyków. I ta dziewczyna z judejską krwią… Myślę, że mamy odpowiedź na nasz dylemat.
W głosie Piłata słychać było zniecierpliwienie:
– To może mów dalej i ujawnij mi tę odpowiedź.
– Powiedz mu, że warunkiem zaręczyn jest rozwiązanie tej tajemnicy.
– Zaręczyn?
– Standardowa praktyka wśród Judejczyków.
– Mamy urządzić judejski ślub? Ale nawet jeśli dziewczyna może powiedzieć, że ma judejską krew, to on jest Gallem, a nie Judejczykiem.
Lea starała się jak mogła, by nie wydać z siebie okrzyku i nie zdradzić swojej obecności. Judejski ślub? Zakryła dłonią trzęsące się usta. Pod względem religijnym była taką samą Judejką jak ten Gall. A już na pewno nie chciała jakiegokolwiek ślubu.
– Będziemy musieli dać któremuś z judejskich kapłanów nieco złota na zachętę. Ale mówisz, że ten setnik ma przyjaciół w Galilei. Tak, to by się dało załatwić.
– A ten judejski ślub, który zaproponowałeś… Jak to w ogóle wygląda?
– Dość prosto. Najpierw są zaręczyny. Jak już się ustali wszelkie warunki, odbywa się ceremonia, mająca charakter tradycyjny i raczej wiążący prawnie. Prezentuje się pannę młodą narzeczonemu, a po ceremonii ona wraca do miejsca swego zamieszkania do czasu, gdy pan młody spełni warunki. Gdy to zrobi, może przyjść i zabrać żonę do siebie.
– Zatem ma żonę, ale jej nie ma.
– Dokładnie.
– Nie sądzę, żeby Gall na to poszedł.
Kanapa znów zaskrzypiała, gdy Herod poruszył się na niej.
– No to go przekonaj. Potrzebujemy judejskiego ślubu. Tylko w ten sposób mamy pewność, że Gall zdobędzie dla nas informacje. Jeśli naprawdę chce uzyskać awans społeczny, który może mu zapewnić ta dziewczyna, zrobi, co będzie trzeba.
– Być może. Może masz rację.
– Musisz natychmiast po niego posłać.
Stopy Piłata zaszurały po kafelkach.
– Już to zrobiłem.
Lea nie była w stanie znieść dalszego ciągu tej rozmowy. Miała wystarczająco informacji, by zadowolić swoją panią. Po cichu wycofała się od wejścia i z odrętwiałymi stopami przeszła przez korytarz dla służby. Nie weszła do kuchni. Potrzebowała zaczerpnąć świeżego powietrza i mieć czas do namysłu. Czas na to, jak powiedziała Dorit, żeby planować.