Читать книгу Echa dawnej Warszawy. 100 adresów - Ireneusz Zalewski - Страница 10

Оглавление

Parterowa stolica

Określenia „parterowa stolica”, „parterowa Warszawa” stały się modne i aktualne po wojnie, gdy odżywało zniszczone miasto i gdy w zburzonych kamienicach odbudowywano lokale parterowe, tworząc w nich sklepy, kawiarnie i warsztaty usługowe. Takie parterowe budownictwo, przypominające obecne pawilony między Świętokrzyską i Królewską lub na Jana Pawła II, istniało niemal przy wszystkich ulicach w Śródmieściu. Na Marszałkowskiej, Brackiej, Chmielnej, w Alejach – pulsowało życie handlowe. Te maleńkie sklepiki pękały od towarów, bogactwo wylewało się przez wystawy sklepowe. Przez moment mogło wydawać się, że nie było tu wojny. Tylko nie można było podnosić wzroku wyżej. Nad dachami pawilonów sterczały kikuty zburzonych, spalonych ścian. Zwłaszcza po zmroku czerniejące niesympatyczne i kontrastujące z rozświetlonymi witrynami sklepów. Niektóre z parterowych zabudowań wyraźnie próbowały odróżnić się od sztampowej prostoty pozostałych. Utkwił mi w pamięci „bunkier Gajewskiego” na rogu Marszałkowskiej i Wspólnej, w miejscu, gdzie teraz jest Instytut Węgierski. Mieściła się tam popularna kawiarnia, prawie zawsze zatłoczona.

W okresie międzywojennym Warszawa też nie była wolna od kontrastów. Na mniejszym niż obecnie obszarze stłoczonych było więcej budynków, zamieszkałych przez nieporównanie więcej ludzi niż teraz. Obecnie liczba mieszkańców bliska jest 1,4 miliona. W latach trzydziestych podobna liczba ludzi, bo prawie 1,2 miliona, zajmowała teren obecnego centrum. Tam, gdzie stoją teraz wysokie bloki potężnych osiedli mieszkaniowych na Grochowie, Woli, Bemowie, wtedy była wieś i pasły się krowy. Szybko rozprzestrzeniające się miasto wchłaniało wiejskie chaty i pałacyki. A że rygorystycznie przestrzegano świętego prawa własności, nie można było rozebrać parterowych budyneczków, szpecących miasto. Niektóre, drażniąc estetów, przetrwały aż do wojny i Powstania Warszawskiego w 1944 roku.


Dworek przy placu Zbawiciela, w którym przez lata mieściła się knajpa, początek XX wieku

Jednym z najbardziej zapamiętywalnych był domek przy Nowym Świecie 68, na wprost Świętokrzyskiej (w tym miejscu przebicie Świętokrzyskiej do Kopernika wykonano dopiero w latach pięćdziesiątych). Przed wojną mieściła się tu kolektura losów loteryjnych Janiny Haładejowej z hasłem: „Szukasz szczęścia? – wstąp na chwilę”, a także piekarnia „Nowa”, prowadzona przez Perzanowskiego i Rostkowskiego, a później Aleksandra Łapińskiego. Była także kawiarenka „Moja Maleńka”. Wielu warszawiaków zapamiętało ten parterowy budyneczek z czasów wojny, gdyż w lokalu kawiarenki zainstalowało się biuro werbunkowe na wyjazdy do Niemiec. Nad nim umieszczono duży szyld z napisem „Jedźcie z nami do Niemiec”, który żołnierze podziemia przemalowali na „Jedźcie sami do Niemiec”.

Nie był to jedyny parterowy budynek w międzywojennej Warszawie. Na Wolskiej aż do wiaduktu kolejowego przy Bema było wiele niskich drewniaków. Także na Dobrej, Boleść, Rybakach – obok nowoczesnych kamienic tkwiły domki zmurszałe, z zapadającymi się dachami, zamieszkałe przez wielodzietne, biedne rodziny. Niemal w centrum, bo na Marszałkowskiej przy placu Zbawiciela, na wprost kościoła stał dworek, w którym przez lata mieściła się knajpa. Dwa lata przed wybuchem wojny rozebrano budynek pamiętający czasy Kościuszki – przy Marszałkowskiej 135 róg Świętokrzyskiej 44. Był to długi dom z frontem na dwie ulice, w którym mieściło się wiele sklepów. Najbardziej znana była „Linka” z linami i sznurkami. Ulica Warecka, na długim odcinku od Nowego Światu do placu Napoleona, zamiast okien i wystaw miała ślepe, tylne ściany parterowych oficyn, okalających ostatnie podwórka domów przy Świętokrzyskiej.

Ówcześni urbaniści i architekci (podobnie jak dzisiejsi) nie mieli sentymentu do staroci. Gdzie się dało, rozbierali stare budynki i stawiali „nowoczesne”, modernistyczne pudełka. Mniej w nich było szkła i aluminium, bo technologia budowy jeszcze się tak nie rozwinęła, i może dlatego szybciej wtopiły się w pejzaż miasta. Nie narzucały zbyt nachalnie swoich odmiennych elewacji i dawały się lubić.

1999

Echa dawnej Warszawy. 100 adresów

Подняться наверх