Читать книгу Święty i błazen - Jan Grzegorczyk - Страница 13

Raj odzyskany

Оглавление

— Ale wrócił ojciec do Paleśnicy, by przeżyć przygodę, której ojciec w najśmielszych snach nie przewidział.

— Wbrew zapowiedziom parę razy jeszcze w okolice Paleśnicy wróciłem, już jako kapłan. Musiałem odprawić tu mszę, przy ołtarzu, przy którym tysiące razy stawał mój stryj, przy którym służyłem jako ministrant. Parę razy też byłem tu z młodzieżą na obozach wędrownych. Ale nie mogłem podejrzewać tego, co stało się w roku 1991, że miejsce mojej goryczy stanie się przestrzenią mojej największej radości. „Niewdzięczna ziemia", która wzgardziła mną, wzgardzając stryjem, odpłaciła mi też dobrem.

— Stała się rajem odzyskanym.

— No tak... Chciałem na sylwestra 1991 roku pojechać gdzieś z młodzieżą w Tatry. A wtedy ojciec Tomasz Pawłowski, legendarny prawie dwumetrowy „Kruszyna", powiedział: „Ty snobie, twierdzisz, że masz wyczucie formy, a jedziesz na Krupówki... Jedź na Jamną".

— Dlaczego powiedział akurat na Jamną, a nie do Paleśnicy?

— Bo on to miejsce znał. Tomasz każdą dziurę w Polsce przetarł swoją stopą i portkami. Bywał tam ze swoją młodzieżą.

— Czyli w pewnym sensie to on odkrył Jamną...

— No niestety, nie byłem Kolumbem. I sprzedał mi to jako swój sekret duszpasterski. Powiedział: „Jedź na Jamną, tam jeszcze pamiętają twojego stryja księdza". Zatkało mnie. Pamiętają? Być może, ale od najgorszej strony. Głos Tomasza nie dał mi spokoju. Coś obudził. Uruchomił podświadomość.

Zaczęło się fatalnie. Z trzydziestu osób deklarujących chęć wyjazdu raptem ostało się pięć: cztery dziewczyny i jeden chłopak. Co ja z nimi będę tam robił? Któregoś dnia, idąc w rozpaczy do sklepu po wódkę... Maria Talarczyk, która była w tej czwórce dziewcząt, twierdzi, że szedłem po chleb. Nieważne, każda legenda ma różne wersje. Człapiąc, napotkałem dwóch miejscowych, którzy zapytali: „Co ksiądz taki zbolały, czego księdzu do szczęścia brakuje?". „Gdybym miał jakąkolwiek budę na własność, to wziąłbym się do roboty, a nie łaził po wsi...", odpowiedziałem.

— Czyli miał już ojciec plan zdobycia tej budy, przed zejściem do wsi...

— Nie, nie wiem, skąd mi się to wyrwało, nie byłem jeszcze wtedy zapamiętałym budowniczym. Gdyby nie to pytanie paleśniaków, to pragnienie nie dobyłoby się ze mnie. Myślę, że ono wezbrało po Światowym Dniu Młodzieży na Jasnej Górze. Nasze duszpasterstwo odniosło wielki sukces. Zaistniało publicznie. Chyba podświadomie zrodził się we mnie instynkt kapłana-kwoki, który wie, że musi zagarnąć pod skrzydła swoje pisklę ta. Musi je zgromadzić, a nie uda się to, jeśli im nie zapewni schronienia. A gdy to pragnienie się poczęło, to potem poszukało sobie ziemskiej materializacji. Życiowe scenariusze są na usługach naszych marzeń. Ziarnem są marzenia.

— I dokonał się cud. Jak to ojciec ciągle powtarza — górale Górze podarowali górę.

— A potem ten cud wyzwolił cały łańcuch cudów otwierania ludzkich serc i portfeli, co pozwoliło przemienić spacyfikowaną przez Niemców w 1944 roku wioskę, która miała raz na zawsze umrzeć, w miasteczko nadziei, w którym młodzi, i nie tylko, zdobywali wiarę.


Święty i błazen

Подняться наверх