Читать книгу Treny - Jan Kochanowski - Страница 8
TREN VI
ОглавлениеUcieszna moia śpiewaczko, Sapho Słowieńska,
Na którą nie tylko moia cząstka ziemieńska,
Ale i lutnia dziedzicznym prawem spaść miała:
Tęś nadzieię iuż po sobie okazowała,
Nowe piosnki sobie tworząc, nie zamykaiąc
Ustek nigdy, ale cały dzień prześpiewaiąc:
Jako więc lichy słowiczek w krzaku zielonym,
Całą noc prześpiewa gardłkiem swym ucieszonym.
Prędkoś mi nazbyt umilkła: nagle cię sroga
Śmierć spłoszyła, moia wdzięczna szczebiotko droga.
Nie nasyciłaś mych uszu swemi piosnkami
I tę trochę teraz płacę sowicie łzami:
A tyś ani umieraiąc śpiewać przestała,
Lecz matkę, ucałowawszy, takeś żegnała:
Już ia tobie moia matko służyć nie będę,
Ani za twym wdzięcznym stołem mieysca zasiędę:
Przyidzie mi klucze położyć, samey precz iachać,
Domu rodziców swych miłych wiecznie zaniechać,
To, i czego żal oycowski nie da serdeczny
Przypominać więcey, był iey głos ostateczny.
A matce, słysząc żegnanie tak żałośliwe,
Dobre serce, że od żalu zostało żywe.