Читать книгу Dwaj Panowie - Jan Nowicki - Страница 13

Оглавление

Pan Piotr Skrzynecki

Niebo

Kraków, grudzień 1997

Kochany Panie Piotrze,

w końcówce Pańskiego ostatniego listu pojawił się ton niebezpiecznej nostalgii. Posługując się ziemską miarą, łatwo obliczyć, że od Pana wyjazdu minęło dziewięć długich miesięcy. U nas dziewięć miesięcy to czas, jaki musi przebyć dziecko od poczęcia do chwili urodzenia.

Kogo w Niebie może obchodzić rozbity na okruchy gwiazd i pył komet – czas? Niepotrzebne nikomu zegary leżą, jak myślę, zapomniane i spalone słońcem, strasząc zardzewiałymi trybami albo martwotą wskazówek, których cień od wieków służy tylko do wprowadzania nowo przybyłych w błąd.

Nie minął nawet rok, a Pan chciałby już odwiedzić Kraków? Z tego, co pamiętam, nawet w czasach najdłuższych rozmów nigdy nie potrafiliśmy się zdobyć na dyskutowanie o Wieczności. A jeśli próbowaliśmy pisać o tym, kończyło się to zawsze ucieczką w znaki zapytania i wielokropki.

Teraz, gdy jednego zabrakło do tanga, przypuszczam, że tuż po wprowadzeniu się do Nieba wziął Pan udział w jakimś zebraniu, na którym ktoś ważny przedstawił Wam podstawowe zasady nowego bytowania. Regulamin, przepustki i tym podobne rzeczy, bez których nie wyobrażam sobie żadnego życia – także po śmierci.

Musiało odbyć się takie zebranie, tylko że Pan już wtedy… odsypiał. Myślę, że stąd właśnie wzięła się Pańska przedwczesna tęsknota do miasta, którą rozumiem, ale proszę wybaczyć, nie do końca.

Nas, którzy kochamy i którzy skazani jesteśmy na Kraków, najbardziej drażnią momenty bądź sytuacje zmuszające nas do definiowania tych uczuć. Dopóki rzecz obraca się jeszcze w rejonach dowcipu albo sformułowań koniecznie niekonsekwentnych – pół biedy. Ale Panie Drogi… dokonania, a więc: obrazy, kompozycje, wiersze czy filmy odsłaniają tylko bezradność naszych serc wobec fenomenu miasta, które nas na początku zainteresowało, potem zachwyciło, a w końcu zdeprawowało.

A co do ludzi, którzy nie wiadomo, skąd się tu wzięli (może ten kamień na Wawelu), to jedno jest pewne, że po latach stają się dziwnymi „wampirami” Krakowa, który na szczęście odwzajemnia się im tą samą skłonnością.

Można by tak dalej i dalej… Bo my tu najbardziej lubimy właśnie tak, ale trzeba zaprzestać, bo sensu w tym niewiele, więcej może przykrego dla Pana usiłowania. A tak w ogóle, to w naszym mieście najbardziej lubię tych ludzi, którzy podążają ciągle za głosem milczącego dzwonka.

Ja miałbym zapomnieć – to o kim pamiętać?

Pański Jan Nowicki

Dwaj Panowie

Подняться наверх