Читать книгу Dwaj Panowie - Jan Nowicki - Страница 7

Okno

Оглавление

Kiedy w 1956 roku grupa krakowskich studentów, we własnoręcznie odgruzowanej i oczyszczonej z resztek węgla piwnicy Pałacu pod Baranami przy Rynku, założyła Klub Młodzieżowy, pan Piotr miał 26 lat, a pan Jan 17. Jeden przyjechał do Krakowa z Łodzi, drugi przyjedzie za cztery lata z Kowala. Rzeczywistość była dość ponura, minęły trzy lata od śmierci Stalina i rok od ukończenia budowy Pałacu Kultury, władzę w Polsce przejmuje Władysław Gomułka, a Legia wygrywa z Wisłą 12:0. Po traumie II wojny przychodzi czas totalitarnej szarzyzny komunizmu. Piwnica staje się tratwą dla powojennych rozbitków, ludzi, którzy w bardzo młodym wieku stracili wszystko, a porządek ich świata kompletnie się zawalił. Wpadają tam przez zsyp na węgiel tak zwani bezeci, czyli zdegradowani ziemianie, ocaleni z Holokaustu Żydzi, uciekinierzy ze Lwowa, Wilna czy zrujnowanej Warszawy i wszyscy ci, którym ciasno w zgrzebnych realiach powojennego Krakowa. Spotykają się, żeby rozmawiać „o czym innym”, śmiać się ze spraw poważnych i z całkowitą powagą traktować te śmieszne. Jedni piszą muzykę, inni teksty, czasem ktoś przychodzi zaśpiewać, ale okazuje się, że jednak będzie tańczył, inny chce tylko posłuchać, a zostaje gwiazdą wieczoru. Wszystko jest prowizoryczne, obliczone na – raptem – kilka miesięcy, „najwyżej pięć lat”, ale trwa. Pod wodzą Piotra Skrzyneckiego w 1996 roku Piwnica obchodzi huczne 40. urodziny na Rynku, on sam dwa lata wcześniej odbiera honorowe obywatelstwo Krakowa.

Pewnie kiedy byłam dzieckiem, wydawało mi się to zupełnie normalne: to, że każdy tatuś w sobotnie wieczory idzie do Piwnicy, żeby śpiewać piosenki, że w ogóle wszyscy dookoła grają i śpiewają albo przynajmniej są aktorami – jak pan Jan. Dzisiaj myślę, że w dzieciństwie było mi dane (co jakiś czas) przechodzić na drugą stronę lustra czy może raczej wpadać do króliczej nory: do świata, w którym niepodzielnie królował pan w kapeluszu – prawdziwy czarodziej – Pan Piotr. Trudno opisać, na czym polegał jego niezwykły talent, nie był aktorem ani typowym konferansjerem, nie był pisarzem ani poetą, ale potrafił w innych ludziach – zazwyczaj ku ich zdziwieniu – odkrywać wielkie talenty, jakby ich nagle zaczarował.

Kiedy, w 2000 roku pan Jan zadzwonił do moich rodziców z pytaniem, czy nadawałabym się do przeczytania na scenie kilku listów wysyłanych „z Nieba na Ziemię”, a rodzice nieostrożnie powiedzieli, że może tak, miałam 12 lat. Przez dwa tygodnie chodziłam do pana Jana na próby. Szło mi chyba opornie, z przejęcia przekręcałam słowa i czytałam za szybko, raz tylko wprawiłam pana Jana w zachwyt, kiedy niewinne „w cudzysłowie” przerobiłam na „w cudzołóstwie”… Pierwsza i ostatnia prezentacja efektów naszych mozolnych przygotowań miała miejsce w Szczecinie, w Teatrze Polskim. Scenograf Sebastian Kudas usadził mnie na wysokim podeście za powieszonym na żyłkach oknem, które miałam otwierać, kiedy zaczynałam czytać i zamykać po skończeniu swoich partii. Jak tylko się zaczęło, zamknęłam okno z przerażeniem i do dziś go nie otworzyłam.

Antosia Turnau

Dwaj Panowie

Подняться наверх