Читать книгу Arthur & George - Julian Barnes - Страница 10
George
ОглавлениеMatka zabiera go raz w tygodniu w odwiedziny do wujecznego dziadka Compsona. Mieszkał niedaleko, pod niską granitową płytą, po której George’owi nie wolno chodzić. Co tydzień zaopatrują wazon wujecznego dziadka w świeże kwiaty. Przez dwadzieścia sześć lat Great Wyrley było parafią wuja Compsona; teraz jego dusza jest w niebie i tylko ciało leży na cmentarzu. Matka wyjaśnia to wszystko, wyjmując zeschnięte łodygi, wylewając brudną wodę i wstawiając świeże, jędrne kwiaty. Czasami George’owi wolno pomóc przy nalewaniu czystej wody. Matka mówi, że przesadna żałoba niegodna jest chrześcijanina, ale George tego nie rozumie.
Kiedy wuj matki poszedł do nieba, ojciec objął po nim urząd. Jednego roku ożenił się z matką, następnego dostał parafię, a jeszcze następnego roku urodził się George. Taka jest historia, którą mu opowiedziano, oczywista, prawdziwa i szczęśliwa, jak powinno być wszystko w życiu. W jego życiu jest też przez cały czas obecna matka, która uczy go liter i całuje na dobranoc; jest ojciec, często jednak nieobecny, ponieważ ciągle odwiedza starych i chorych parafian, albo pisze kazania lub je wygłasza. Jest plebania, kościół, budynek szkoły niedzielnej, gdzie uczy matka, ogród, kot, kury, kawałek trawnika, przez który przechodzą, idąc z plebanii do kościoła, i cmentarz. Oto cały świat George’a, dobrze znany.
Na plebanii wszędzie panuje cisza. Są modlitewniki, książki, robótki ręczne. Nie krzyczy się, nie biega, nie robi się w majtki. Ogień czasami jest głośny, podobnie noże i widelce, jeśli nie trzyma się ich jak należy; głośny jest też młodszy brat Horace, kiedy się pojawia. Ale to są wyjątki w świecie, który jest równie spokojny jak bezpieczny. Natomiast świat poza plebanią pełen jest niespodziewanych hałasów i niespodziewanych zdarzeń. Kiedy George ma cztery lata, zostaje zabrany na spacer wiejskimi drogami i po raz pierwszy widzi krowę. Nie tyle rozmiar zwierzęcia go przeraża, czy wzdęte wymiona, chwiejnie rozkołysane na linii jego wzroku, ile nagły głęboki ryk, jaki wydaje to coś bez żadnego wyraźnego powodu. Musi być pewnie w bardzo złym humorze. George wybucha płaczem, a ojciec wymierza krowie karę, uderzając ją patykiem. Wtedy zwierzę odwraca się bokiem, zadziera ogon i załatwia się. George jest zahipnotyzowany tym wylewem, dziwnym, miękkim odgłosem lądowania na trawie, i tym, jak nagle rzeczy wymknęły się spod kontroli. Ale matka odciąga go stamtąd za rękę, zanim zdąży się głębiej nad tym zastanowić.
Nie tylko za sprawą krowy – oraz licznych jej przyjaciół, jak koń, owca i świnia – George nieufnie odnosi się do świata poza murami plebanii. Większość tego, co słyszy o nim, przyprawia go o lęk. Ten świat pełen jest ludzi, którzy są starzy, chorzy i biedni, a to bardzo niedobrze, jak się takim jest, sądząc z zachowania ojca po powrocie do domu i ściszonego głosu; poza tym jest ktoś, kogo nazywają „górnicze wdowy”, czego George nie rozumie. Poza murami są chłopcy kłamcy oraz, jeszcze gorzej, tacy, którzy łżą jak najęci. W pobliżu jest też coś, co się nazywa kopalnia i skąd bierze się węgiel, którym się pali w piecu. George nie jest pewien, czy lubi węgiel. Pachnie brzydko, brudzi i głośno trzeszczy, kiedy się go ruszy pogrzebaczem, a dorośli każą się od niego trzymać z daleka, kiedy się pali; przynoszą go do domu na plecach ogromni, trochę straszni mężczyźni w skórzanych czapach. Kiedy ten zewnętrzny świat przysyła pukającego do drzwi gościa, George często aż podskakuje z lęku. Dlatego najlepiej mu będzie w domu, z matką, z bratem Horace’em i nową siostrzyczką Maud, dopóki nie przyjdzie czas, żeby pójść do nieba i spotkać się z wujecznym dziadkiem Compsonem. Jednak w duchu podejrzewa, że chyba się to nie uda.