Читать книгу Burza - Julie Cross - Страница 15

PODZIĘKOWANIA

Оглавление

Wiele różnych osób przyczyniło się do napisania tej książki. Zdaję sobie sprawę, że wszyscy autorzy tak mówią, ale teraz jestem świadoma, iż każdy z nich faktycznie wierzy w to, co mówi. Pisanie nie jest jednoosobowym procesem i mam nadzieję, że na kolejnych stronach uda mi się nie pominąć nikogo z licznej rzeszy osób, które przyszły mi z pomocą.

CHCIAŁABYM PODZIĘKOWAĆ:

Mojemu mężowi Nickowi, którego opinie i słowa zachęty cenię sobie najbardziej (choć nie zawsze się do tego przed nim przyznaję) i który był moją główną inspiracją, kiedy pisałam o niezachwianej miłości i lojalności mojego bohatera. Nick zasługuje na większość pochwał, które zbierze ta powieść, ponieważ jest jedna rzecz trudniejsza niż bycie pisarzem. Życie z nim pod jednym dachem. Dziękuję mu za to, że nigdy we mnie nie zwątpił i czekał do późna, aż skończę pracę lub pisanie, abyśmy mogli spędzić ze sobą choć trochę czasu. A przede wszystkim dziękuję mu za to, że jest człowiekiem, któremu praktycznie nie sposób odpowiednio podziękować w pojedynczym akapicie.

Mojej starszej siostrze Jenni, za jej szczere uwagi podczas czytania różnych wersji tej książki i nieustanną motywację, którą mnie zarażała podczas tego mozolnego procesu. Wiele dopisanych scen i przeredagowanych fragmentów to zasługa jej świetnych uwag wygłoszonych z perspektywy zagorzałego czytelnika. Nie wspominam nawet o nieustającym wsparciu moralnym, które może dać jedynie członek rodziny.

Mojej babci Elm, jednej z moich ulubionych osób na całym świecie, a także fantastycznej pisarce, która kibicowała mi od samego początku, gdy zdecydowałam się wydać książkę. Kiedy zebrałam już cały stos listów odmownych, pisała do mnie przepiękne, inspirujące e-maile, w których mówiła, jak bardzo jest ze mnie dumna i jak duże postępy zrobiłam jako pisarka. Nigdy nie skasowałam tych e-maili i nie zapomniałam, jaki wpływ na mnie miały.

Mojej mamie Colleen, bo zawsze była ze mnie dumna, bez różnicy, czy pisałam artykuł dla niskonakładowego magazynu, czy trylogię dla dużego wydawcy. Nigdy nie powiedziała mi, że nie dam rady albo że nie jestem wystarczająco dobra – wręcz przeciwnie.

No i mojemu tacie Tomowi, który nie tylko przekazał mi pisarskie geny, ale także nauczył dyscypliny, która pomogła mi z tego daru korzystać. Przypominał mi co dnia, że miłość i opieka nad córką wykraczają daleko poza jej dzieciństwo.

Mojej macosze Joyce, która zawsze traktowała mnie jak swoje dziecko i jest jedną z najporządniejszych osób, jakie kiedykolwiek poznałam.

Mojej teściowej Marcii, która od samego początku była fanką tej książki. Ona i mój teść Tim są dla mnie żywym przykładem miłości, która trwa całymi latami, niezależnie od tego, czy w życiu się wiedzie, czy też nie.

I oczywiście moim dzieciom – Charlesowi, Elli i Maddie – które rosną aż zbyt szybko. Mam nadzieję, że któregoś dnia, kiedy będą już na tyle duże, żeby przeczytać tę książkę, odkryją, że zawarłam w niej epizody z ich dzieciństwa, takie jak rozmowy przy kolacjach, kiedy omawiałam fabułę i charakterystyki bohaterów, i będą potrafiły poskładać swoje wspomnienia w całość, przez co powieść będzie dla nas wszystkich jeszcze bardziej wyjątkowa.

Jamie, mojej młodszej siostrze, za jej „fanowskie” zachęty i Jacobowi, mojemu młodszemu bratu. A także ­Ryanowi, mojemu braciszkowi, który na pewno napisze kilka niesamowitych piosenek do Burzy ze swoim zespołem The Paramedic. O ile już tego nie zrobił.

Tracy, Kathy i Dawn, moim ulubionym ciociom, trzem kobietom, których wsparcie i pomoc otrzymywałam, odkąd sięgam pamięcią. Każda z nich sprawiła, że pracowałam tak ciężko nad czymś, z czego mogłyby być dumne.

Mojej babci Maureen, która jest filarem naszej rodziny kimś, z kim zawsze dzieliłam swoją miłość do książek.

Rhiannon, mojej kuzynce i „prawie siostrze”, za jej chęć przeczytania niezredagowanych wersji powieści, które jej przesyłałam. I za te wspaniałe dyskusje, które ze mną odbyła.

Nie mogę także zapomnieć o młodszych kuzynach i kuzynkach. Każde z was przeczytało to, co napisałam, i dorzuciło od siebie coś ciekawego z perspektywy nastolatka. Kevinowi Robbinsowi, jednemu z moich najwcześniejszych czytelników, którego pomocne komentarze bezpośrednio wpłynęły na ostateczną zawartość książki. Dziękuję też całej reszcie mojego kuzynowskiego klanu, który zaprzęgłam do pracy w charakterze testowych czytelników na długo przed tym, zanim to, co napisałam, przybrało jakąkolwiek nadającą się do lektury formę – dziękuję Lauren Robbins, Kelsey i Kayli Wilson, Grace i Sarze Geehan.

Shannon Slifer, długoletniej przyjaciółce i osobie, która jako pierwsza przeczytała moją najwcześniejszą powieść, napisaną w lecie 2009 roku. Laurel Jukes, mojej oddanej nastoletniej czytelniczce. Była przy mnie w najlepszych i najgorszych momentach mej artystycznej podróży. Nasze rozmowy stanowiły dla mnie nieocenioną pomoc. Sarze Thorman, mojej dobrej przyjaciółce, która przez tak wiele lat dzieliła ze mną zamiłowanie i pasję do gimnastyki; wiem, że zawsze mogę na nią liczyć, kiedy potrzebuję chwili oddechu albo muszę podzielić się dobrymi wieściami. Amandzie Koba, mojej najstarszej przyjaciółce – za to, że przechowała w pamięci wspomnienia z naszego dzieciństwa, szczególnie z czasów dorastania, i mówiła mi o nich w odpowiednich chwilach. Mamy wystarczająco wiele wspomnień, aby obdzielić nimi ze dwadzieścia książek dla młodzieży. Moim starym sąsiadom, Justinowi i Tori Springom, pierwszym osobom, którym… zwierzyłam się z chęci napisania książki.

Moim kolegom i koleżankom z pracy w Cham­paign County YMCA za wszystkie miłe słowa i zachętę, za ciągłe przypominanie mi o tym, gdzie się wychowałam, i o tym, co YMCA zaszczepia swoim pracownikom, za lekcje, których nigdy nie zapomnę. Ta historia narodziła się pod tamtym dachem, a moje dzieci również wyrosną na członków rodziny CCY.

Roni Loren, mojej „siostrze dnia wydania”, jednej z moich pierwszych przyjaciółek po piórze i krytyczek, którą poznałam online. To było dla mnie wspaniałe – miałam jej wsparcie i mogłyśmy razem przejść przez dokładnie ten sam proces w tym samym czasie.

Suzie Townsend, mojej agentce, miłośniczce literatury młodzieżowej i osobie, która zawsze wiedziała, co chciałabym usłyszeć, kiedy górę brał stres i emocje. Pomagała mi nie zbaczać z ustalonego kursu i skoncentrować się na zadaniu, poza tym wykazała się anielską cierpliwością, słuchając moich niekończących się pytań i pomysłów na rozwinięcie historii. No i fakt, że nawet w słowach krytyki słyszałam miłość do mojej opowieści i moich postaci, był dla mnie nieocenioną pochwałą. Wyglądam z niecierpliwością kolejnych lat pracy z nią.

Dziękuję również całemu zespołowi FinePrint Literary Management – tym członkom, których poznałam, i tym, których nie poznałam, ale jestem pewna, że każdy zrobił coś, co pomogło tej książce i mnie jako autorce. Jestem wdzięczna za zespołowy wysiłek tak świetnej agencji jak FinePrint.

Brendanowi Deneenowi, mojemu redaktorowi i przyjacielowi (któremu zadedykowałam tę książkę), za to, że dał szansę początkującej autorce, i za to, że wierzył nie tylko w Burzę, ale i we mnie. Dzięki niemu pisanie tej książki było tak samo satysfakcjonujące, co jej ukończenie. Wspólna praca nad tą historią była dla mnie niezapomnianym przeżyciem. Był dla mnie jak trener przygotowujący zawodnika do olimpiady i bez niego moja powieść nie byłaby taka sama.

Wspaniałym chłopakom z Thomas Dunne Books – Pete’owi Wolvertonowi i Tomowi Dunne’owi – także za to, że uwierzyli w początkująca pisarkę i w tę książkę na tyle, że pozwolili mi napisać jeszcze dwie.

Dziękuję też wszystkim niesamowitym ludziom w St. Martin’s Press – wielu z nich nawet nie poznałam, ale wiem, że byli gdzieś tam, za kulisami albo na linii frontu, i sprawili, że mój sen się ziścił, co nie było dla nich niczym szczególnym, bo robią to codziennie. Mam przeczucie, że do czasu, kiedy będę pisała podziękowania do dwóch kolejnych książek, poznam wielu z nich. Bez względu na to, przez ile rąk przeszła Burza, nigdy nie zapomnę, jak siedziałam w biurze Matta Baldacciego podczas pierwszej wizyty w Nowym Jorku i usłyszałam, jak cytuje zdanie z mojej książki i przyznaje, że uronił tego ranka kilka łez podczas lektury. To był jeden z najwspanialszych momentów dla mnie jako autorki i dowód na to, że całe wydawnictwo podchodzi z odpowiednim zaangażowaniem do książek, które wypuszczają na rynek. I do pisarzy.

Podziękowania dla Summit Entertainment za nieprzerwane starania, aby przenieść Burzę na wielki ekran. I dla producentki Sophie Cassidy, która wierzyła w moją powieść od pierwszego szkicu. Dla producenta Sonny’ego Mallhiego, za jego zaangażowanie i nieustającą wiarę we mnie. Dla Roya Lee za cudowną wiadomość, w której przekazał mi, jak bardzo podobała mu się moja książka. Wiem, że film nie mógł trafić w lepsze ręce.

Wreszcie – dziękuję autorom, którzy wpłynęli na mnie i byli dla mnie inspiracją, jeszcze zanim zasiadłam do pisania tej historii: Courtney Summers, J.K. Rowling, Stephenowi Kingowi, Judy Blume, Lois Lowry, Jayowi Asherowi, Ally Carter, Stephenie Meyer i Ann M. Martin.

I w końcu dziękuję wszystkim, którzy z jakiegoś powodu sięgnęli po tę książkę. Bez tych, którzy czytają i kupują książki, nie zaistniałaby nigdy moja wena.

Burza

Подняться наверх