Читать книгу Miłość na walizkach - Małgorzata Kalicińska - Страница 11

Maile – kontakt ze światem

Оглавление

Trochę mnie drażnią teksty komentatorów z Facebooka i natchnionych felietonistów o tym, że niby tak zaniechaliśmy kontakty osobiste na rzecz komputera i internetu. Jakoś nie mam o to do siebie pretensji. Jestem blisko z Tośkiem. A z innymi nie mogę! To wielka odległość, więc jak? A też nie sądzę, żeby w miastach każdy z każdym spotykał się na kawce i ploteczkach.

Podobno młodzi ludzie szanują swój czas poza pracą i wyłączają komórkę firmową. Weekend to czas dla rodziny. Umawiają się z innymi młodymi parami, urządzają pikniki albo jadą w jakieś fajne miejsca, jedzą po drodze w miłych knajpkach, których właściciele są przychylni dzieciom, bo skoro młodzi, to i dzieci są. Czasem jest to homing, czyli w wolnym tłumaczeniu „domkowanie”. Spotkanie u kogoś w domu, gdzie jest wystarczająco dużo miejsca dla gości, na wspólne gotowanie, gadanie i oglądanie filmów z dziećmi, granie w planszówki i tym podobne. Właśnie o tym czytam na blogu młodej mamy. Opisuje to dokładnie i radośnie, zaznaczając, że gdy przyjaciele są nastawieni na nocowanie, przywożą swój dmuchany tapczan – jak mówią o dwuosobowym materacu. Więc pije się wino, a jak małe bąki zasną w dziecięcym pokoju razem, na innym dmuchawcu, dorośli grają w dorosłe gry i oglądają świetne seriale. Jakie to proste, mądre… Fajne.

Szkoda, że moje pokolenie tego nie praktykowało zbyt często. Chociaż przecież w Dzieciach z Bullerbyn właśnie tak opisywana jest Wigilia u dalekiej rodziny. Dzieciaki spały pokotem na kołdrach i poduszkach rzuconych na podłogę w jednym pokoju, a dorośli dalej jedli, pili i tańczyli, aż też popadali, gdzie tylko się dało. Kiedyś wystarczyły sienniki i koc. Niepotrzebny był hotel i pięć gwiazdek. Potem uwikłaliśmy się w wyścig szczurów i zaniechaliśmy odwiedzin i bywania u siebie.

Zamyśliłam się nad tą wiejską prostotą. Przecież kiedyś i u nas, u tatki na Zamościu, koło Woli Karczewskiej, gdy mama była jeszcze w miarę zdrowa, ze dwa razy były takie sylwestry. Wujek Gienio, ciotki i przyjaciele, których nie znałam. Potem przy pożegnaniu były zaklęcia i obiecanki, że utrzymamy kontakt, że się zdzwonimy… I się nie zdzwaniali.

Napisałam o tym do Grzesia, pytając go, czy mają tam rodzinno-towarzyskie życie.

Miłość na walizkach

Подняться наверх