Читать книгу Kuchnia na ciężkie czasy - Marcin Szczygielski - Страница 4
Przystawka, czyli wstęp
ОглавлениеKuchnia na ciężkie czasy to poradnik i kryzysowa książka kucharska zarazem. Znajdziecie tu przepisy i sposoby na lepsze życie w czasach kłopotów z domowym budżetem, w wypadku załamania gospodarki, a nawet zagrożenia wojennego czy terrorystycznego. Pierwsza część książki – Kuchnia na ciężkie czasy – umożliwia przygotowanie pełnowartościowych, zdrowych posiłków tanim, prostym, najbardziej ekonomicznym sposobem i zawiera setki przepisów na różnorodne dania z warzyw i mięsa, a także zupy i potrawy jednogarnkowe. Dania z Kuchni na ciężkie czasy nie zawierają konserwantów, półproduktów i używamy do nich najprostszych, tradycyjnych składników, tak jak robiły to nasze babki i prababki. Oprócz kuchni codziennej znajdziecie tu także serię wariantów menu na święta Bożego Narodzenia oraz Wielkanocy, dziesiątki sposobów konserwowania i przechowywania produktów spożywczych, a także pomysły na radzenie sobie z domowymi niedogodnościami. Rozdział W obliczu kryzysu w znacznej mierze oparty został na doświadczeniach polskich gospodyń domowych z pierwszej połowy 1939 roku. Choć od tego czasu minęło już ponad sześćdziesiąt lat, te sposoby radzenia sobie w sytuacji nadzwyczajnej w znacznej mierze zachowały swoją przydatność. I to nie tylko w przypadku wojny, ale także ataku terrorystycznego, który mógłby sparaliżować życie i handel spożywczy, a nawet postawić nas w obliczu przymusowej kwarantanny w naszych domach w sytuacji ataku chemicznego. Przepisy i sposoby zawarte w części W obliczu kryzysu nie dotyczą tylko metod przetrwania w sytuacji rozwoju działań wojennych za progiem, ale przede wszystkim doradzają, jak możemy się do takiej ewentualności przygotować.
Wszystkie przepisy i porady zaczerpnąłem z notatek i kuchennego archiwum mojej babci Genowefy Racz, której całe życie przypadło na „ciężkie czasy”. Urodziła się w 1912 roku. Jako jedno z sześciorga dzieci niezamożnej rodziny w robotniczej Łodzi nie miała szczęśliwego dzieciństwa. W domu nigdy się nie przelewało, prababka była dosyć szorstka, trzymała potomstwo żelazną ręką, a w dodatku cała rodzina mieszkała w jednopokojowym mieszkaniu. W latach 30. w życiu mojej babci nastąpił krótki okres dostatku, gdy wyszła za mojego dziadka, ale wybuchła wojna i „ciężkie czasy” znowu się zaczęły. Tuż po wojnie Genowefa z jedną walizką w ręku i maleńkim dzieckiem wyruszyła na podbój ziem odzyskanych. Dziadkowi udało się uciec z radzieckiej niewoli, połączyli się i zamieszkali w niedużym, opalanym węglem mieszkaniu w jednej z poniemieckich kamienic Szczecina. Zaczęła się komuna, a „ciężkie czasy” trwały. Moja babcia, zaprawiona w bojach, radziła sobie świetnie. Gdyby kolejkowicze Szczecina założyli wówczas związek zawodowy, z pewnością zostałaby jego prezesem – zawsze wiedziała, co i gdzie „rzucą”, a listę szczecińskich sklepów miała w małym palcu. Stawała do boju o kawałek schabu czy papier toaletowy w środku nocy, uzbrojona tylko w siatkę, grube okulary w rogowej oprawie, – całe 150 cm wzrostu i niezłomnego ducha. Bez zmrużenia oka znosiła mróz, deszcz i wiatr, a gdy tylko magiczne wrota mięsnego sezamu stawały otworem, rzucała się do lady ramię w ramię z najsilniejszymi, nie bacząc na rany i realne zagrożenie stratowaniem. Triumfowała, wracając do domu z kawałkiem mięsa i szynką w puszcze pod pachą.
Choć moja babcia właściwie nigdy nie pracowała zawodowo, to jednak była jedną z najciężej pracujących osób, jakie kiedykolwiek poznałem. Szyła, haftowała, robiła koronki, uprawiała ogród, w którym rosły warzywa, zioła i owoce, wychowywała dzieci i przede wszystkim gotowała. W gotowaniu była mistrzynią równie niepokonaną jak w kolejkowych bojach. Ciasta rosły jej bez drożdży, najtwardsze kawałki wołowiny rozpływały się pod jej wzrokiem, warzywa same wskakiwały do garnków, a weki trzymały się nienaruszone latami. Całe życie żywiła się tylko tym, co sama ugotowała, a odeszła w wieku 90 lat w pełni sił i to jest chyba najlepszą rekomendacją jej kuchni. Po mojej babci pozostało kilka drobiazgów, filiżanki, pudełko zdjęć i ogromna szuflada kuchennego kredensu po brzegi wypełniona kulinarnymi przepisami. Ich lwia część pochodzi sprzed wojny, a sporo z XIX wieku. Niektóre wycięto z dawnych pism kobiecych, których tytułów nikt już dziś nie pamięta, większość jednak jest autorstwa mojej babci, jej koleżanek i sąsiadek. Jedna z teczek z babcinego archiwum nosiła tytuł Na ciężkie czasy. Jej zawartość trzymacie teraz w rękach.