Читать книгу Napisy końcowe - Mariusz Byliński - Страница 6

2.

Оглавление

Słyszę krzątaninę w kuchni. Kawa. Jej gorzki aromat dociera aż tutaj i rozpuszcza się w wilgoci. Poranna kawa. Zbutwiałe liście. Jesień? Niech będzie, że jesień. Noce zrobiły się naprawdę chłodne, a on nie zamknął okna. „Tu jest zbyt duszno, Steven. W pokoju musi być więcej tlenu, inaczej nawilżacz w respiratorze będzie kondensował parę i alarmy nie dadzą ci spać”.

Głupie gadanie. Przecież i tak prawie nie śpię. I on dobrze o tym wie.

Tłucze łyżeczką o krawędź kubka. Wybija jakiś pokraczny rytm. Powinienem krzyknąć: to jest mój kubek! Mój cholerny, własny, termoodporny kubek! Masz go wstawić do mikrofalówki i doliczyć do sześciu: raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć. I gotowe. Bierzesz kubek, stawiasz na tacę i zasuwasz. Jak chcesz, możesz policzyć kroki. Zawsze będzie tyle samo: raz, dwa, trzy, cztery, pięć i sześć.

– Jak ci minęła noc, Steven?

Jest blisko. Przyszedł starannie ogolony. I jak zwykle o poranku drży mu prawa dłoń. W zasadzie tylko dwa palce: serdeczny i środkowy. Musi odstawić tacę i ponaciągać stawy.

– Sprawdziłem pogodę – mówi. – Wiesz, po południu ma się przejaśnić. Może chciałbyś wybrać się na spacer? Przejdziemy się w stronę Wzgórz? Połazimy trochę, pójdziemy do portu, a po powrocie zrobię coś pożywnego na kolację? Miałbyś ochotę na rybę z frytkami?

Nie odpowiadam.

– I oczywiście z groszkiem. Mus z zielonego groszku zaprawię miętą, tak jak lubisz. A na deser będzie szarlotka z lodami.

Robi krótką pauzę i pyta:

– Od czego dziś zaczniemy? Kawa? Tabletki?

– Najpierw niech będzie kawa.

Udało się. Drobna uprzejmość z mojej strony. Podnoszę głowę. Podsuwa mi kubek. Pociągam pierwszy łyk. Płyn spływa po języku. Psia jego mać! Gdzie on trzyma te słomki? Mają smak płynu do płukania bielizny.

– Za ciepła?

– Możesz przynieść mi zimną wodę do tabletek? I koniecznie weź nową słomkę.

Wychodzi prawie bezgłośnie. Będę miał jeszcze trochę czasu, żeby zdławić w sobie bezradną nienawiść. Chciałbym ugiąć kolana, wyciągnąć ręce, podrapać się w swędzący nos i choć przez moment poczuć ciężar własnego dupska. Znowu tylko marzenia. Gdybym ich się pozbył, poczułbym się lepiej? Czy tak? Nawet tego nie mogę być pewien. Od tygodni nie widziałem własnej twarzy i zupełnie mi to nie przeszkadza. Kiedyś wreszcie zapomnę, jaki mam kolor oczu.

Napisy końcowe

Подняться наверх