Читать книгу Flea. Acid for the Children. Wspomnienia legendarnego basisty Red Hot Chili Peppers - Michael "Flea" Balzary - Страница 6
Część pierwsza
ОглавлениеEtiopio, tęsknię za tobą, chciałbym znów cię odwiedzić, byś ponownie przypomniała mi, kim naprawdę jestem i dokąd zmierzam. Sprawiasz, że płaczę, a łzy spływające po mojej zmęczonej twarzy symbolizują wsparcie i troskę. Zapach Etiopii, liści czuwaliczki, ziemi i kawy oplótł mnie od razu po przybyciu, nasycając mnie i ożywiając. Pozwolił mi dostrzec najpiękniejszych ludzi, z jakimi się zetknąłem. Z ich domostw bije żar, ich jedzenie leczy duszę, a ich muzyka – czyli główny cel mojej wizyty – sprawia, że mały Flea wyskakuje z fotela i wibruje niczym koliber. Schodziłem do starych kościołów wydrążonych w skałach, jechałem autobusem z grupą muzyków, przemierzając pagórkowate wiejskie rejony. Leżałem na jego dachu, wpatrując się w gwiazdy oraz spoglądając na wzgórza i poruszające się rytmicznie kobiety niosące kosze na głowach. Rytm ich chodu wyznacza życie. Etiopia przygarnęła mnie, dała mi bezpieczeństwo, zaprosiła do tańca, zaoferowała kawę i ciasto.
W trakcie naszej przygody w 2010 roku wraz z przyjaciółmi znalazłem się w małym kościele w mieście Harer. Na skromnym podeście siedziały trzy starsze kobiety. Kolorowe tkaniny spowijały ich naznaczone zmarszczkami ciała. Jedna z nich trzymała w ręce tamburyn, dwie pozostałe klaskały. Wykonały dla nas pieśni, które grają i śpiewają od tryliarda lat – od początków ludzkości. To dla nich równie naturalne jak oddech. Z wielkim spokojem budowały więź ze sferą duchową, a ich muzyka – rytmiczna i niezwykle mocna – odbijała się echem po całym pomieszczeniu. Byłem niezwykle poruszony i zszokowany tym, jak cudownie to brzmiało – organiczne piękno chwili. Gdy skończyły, na podest weszła młoda kobieta z naszej grupy, Rachel Unthank z północnej Anglii. Zaśpiewała tradycyjną angielską pieśń. Była w tym taka prawdziwa – czyste, głębokie piękno. Gdy słuchałem pieśni pochodzących z tak różnych kultur, wykonywanych z tak wielkim oddaniem, prąd mojej własnej rzeki wzmocnił się jeszcze bardziej – poczułem, że to, co robię, ma sens.
Niczym spoglądający na nas bez uprzedzeń księżyc, jedna ze starszych kobiet patrzyła z matczynym, nieco melancholijnym uśmiechem Mony Lisy na ten taniec dobra i zła, nie zdradzając jednak żadnych głębszych emocji. Dla nich wspaniałość pieśni wykonanej przez Rachel Unthank była czymś normalnym. Ludzie śpiewają. Ale mnie te cudowne głosy przypomniały, kim jestem i jaki jest cel mojego istnienia. Piękno tych przeżyć sprawiło, że się rozpłakałem. Łzy nie są ani smutne, ani wesołe. Oznaczają, że ci na czymś zależy. Jestem mięczakiem, który płacze. Niech będzie.
*
Całe moje życie to wędrówka mająca na celu poznanie siebie i dotarcie w najgłębsze zakamarki duszy. Choć pęd codziennego życia często odciąga moją uwagę, a ego rzuca mi kłody pod nogi, piękno sprawia, że wciąż próbuję, obieram właściwy kurs, dążę do tego, by zapomnieć o wszystkim i chłonąć prawdę chwili. To palące uczucie gdzieś w środku zawsze skłaniało mnie do poszukiwań, do tego, bym pragnął czegoś więcej, bym poprzez niekończącą się podróż dążył do jedności z wszechobecnym duchem wszelkimi możliwymi sposobami. Ponieważ nie byłem w stanie go pojąć i kontrolować, czasem pragnienie to wiązało się z szaleństwami i autodestrukcją. I ono wciąż we mnie buzuje, a ja ciągle się uczę. Mam wielką nadzieję, że ta książka będzie integralną częścią mojej wędrówki. Nie mam wyjścia – muszę pozwolić, by to dzikie pragnienie mnie prowadziło, muszę poddać się jego woli, bez względu na to, gdzie mnie zaprowadzi ten boski, kosmiczny rytm. Przed siebie aż po świt…
Bum bap bum ba bum bap.
To jest niczym zejście do nieoświetlonego miejsca, z którego nie ma ucieczki, do podwodnego labiryntu z niezliczonymi korytarzami. Próżno szukać tam duchów przemierzających okolicę z przyborami do pisania schowanymi w fałdach okrywających je białych prześcieradeł. Mogę utonąć niczym karaluch w sedesie lub bohatersko przepłynąć kanał La Manche. Może i jestem jedynie posiadającym jedenaście palców, tworzącym bzdury niedołęgą śliniącym się nad maszyną do pisania, niewykształconym zwierzęciem, które kieruje się instynktem i wyczuciem. Ale to mój głos. Fakty i liczby nie mają dla mnie znaczenia. W przeciwieństwie do kolorów i kształtów, które tworzą mój świat. Są tym, kim jestem ja – bez względu na to, czy mam w danej sprawie rację, czy nie. Ograniczenia mojej pamięci mają swoje plusy. Jak w filmie Rashōmon – ta sama sytuacja dla każdego będzie wyglądała nieco inaczej. Największym problemem ludzkości jest to, że dla niektórych własny punkt widzenia jest jedynym słusznym.
Mogę tylko pisać i mieć nadzieję. Ta nadzieja powstaje w wyniku trudnego, oczyszczającego procesu tworzenia. Wiązki lasera bijące z moich oczu oświetlają zatopiony, lśniący srebrem i złotem skarb. Na mojej twarzy maluje się szaleńczy uśmiech, a u stóp potulnie leżą morskie potwory.
Nieco niepokoi mnie myśl, że opowiadając moją historię, mogę urazić czyjeś uczucia. Ale wiem, że muszę przedstawić wszystko, co mnie ukształtowało.
Mówię tylko za siebie.
Mam nadzieję, że moja książka będzie pieśnią.
Nadzieją.
Sława gówno znaczy.