Читать книгу W godzinie śmierci - Peter James - Страница 8
1
ОглавлениеBrooklyn, luty 1922
Ojciec pocałował chłopca na dobranoc po raz ostatni, choć żaden z nich jeszcze nie wiedział, że tak jest.
Chłopiec nie potrafił zasnąć bez tego pocałunku. Każdego wieczoru, późno, kiedy już od dawna był w łóżku, leżał wyczekująco w ciemnościach, dopóki nie usłyszał, jak otwierają się drzwi jego pokoju, i nie zobaczył światła wlewającego się z podestu schodów. Potem pojawiała się ciemna sylwetka ojca i rozlegały jego ciężkie kroki na gołych deskach podłogi.
– Cześć, Mały, nie śpisz jeszcze? – pytał ojciec swoim niskim, tubalnym głosem.
– Nie śpię, Duży. Pokażesz mi zegarek?
Ojciec wyjmował zegarek z kieszeni i unosił go, trzymając za dewizkę. Błyszcząca cebula miała dużą tarczę, a na górze koronkę okoloną uszkiem do dewizki. Na górnej połowie tarczy przedstawiono kolejne fazy księżyca. Niebo za księżycem było ciemnoniebieskie, a gwiazdy złote. Czasami księżyc zdawał się prawie niewidoczny, ledwie wyzierał. Innymi razy pokrywał całą tarczę o barwie ochry.
Każdego wieczoru chłopiec prosił ojca, by opowiedział mu o Człowieku z Księżyca. Ojciec zawsze spełniał tę prośbę. Potem mierzwił chłopcu włosy, całował go w czoło i pytał, czy zmówił pacierz.
Chłopiec kiwał głową.
– Śpij już – mówił ojciec.
Później, stąpając ciężko, wychodził z pokoju i zamykał za sobą drzwi.
Ostatnim razem też tak było.