Читать книгу Córka Kossaka - Rafał Podraza - Страница 15
Оглавление
W początkach lat trzydziestych istniał w Poznaniu Klub Szyderców „Pod kaktusem”. Przewodził temu kabaretowi Artur Maria Swinarski. On to właśnie zaprosił na kilka wieczorów kabaretowych Magdalenę Samozwaniec. „Kaktus” pękał dosłownie w szwach, tłumy pchały się co wieczór na siłę.
Raczkowałem wtedy w dziennikarskim fachu, ale stawiałem też już pierwsze „kabaretowe” kroki i ugrzęzłem w „Kaktusowym” towarzystwie.
Magdalena Samozwaniec wpadła do Poznania niczym bomba – do i tak bardzo żywotnego środowiska ówczesnej cyganerii wniosła sporo radości, pomysłów, szumu (…).
Gdy w 1934 roku wsiadaliśmy z żoną w Gdyni na „Kościuszkę”, którym płynęliśmy w daleki świat (Afryka, Wyspy Kanaryjskie), pierwszą osobą, którą na okręcie spotkaliśmy, była „Madzia”, bo tak ją zawsze nazywano, Magdalena Samozwaniec, czarująca pani i serdeczne towarzystwo twórczej pustoty, ostre żądło, bystry znawca ludzkich ułomności i społecznych niedowładów. Znalazł się też na pokładzie Jan Marcin Szancer („Jotes”), znany – jak się wtedy mówiło – artysta malarz. To wystarczyło: Madzia zawyrokowała – Janek będziesz rysował, a my oboje, wskazując na mnie, zrobimy resztę. I tak powstała okrętowa gazetka odbijana na pokładowej drukarce.