Читать книгу W kręgach władzy. Władza absolutna - Remigiusz Mróz - Страница 9
CZĘŚĆ 1
Rozdział 7
ОглавлениеWystarczyło, że Hauer wjechał na salę obrad, a posłanki i posłowie UR natychmiast go oblegli. Usiłował przebić się do siedzącej w pierwszym rzędzie Swobody, ale udało mu się pokonać tylko kilka metrów, zanim był zmuszony się zatrzymać.
Członkowie Unii Republikańskiej zarzucali go pytaniami, zapewniali o swoim wsparciu, życzyli mu powodzenia w Pałacu Prezydenckim i składali gratulacje, podkreślając, że powinien znaleźć się w nim już dawno.
Owszem, miał taki plan. Kiedy okazało się, że premierostwo jest chwilowo poza zasięgiem, wraz z Mileną byli gotowi zmodyfikować swoje zamiary. Przy pomocy Cezarego Benkego chcieli rozszerzać kompetencje prezydenta dopóty, dopóki zasady konstytucji nie staną się tak napięte, by pęknąć.
Było to jednak w innych okolicznościach, przy innym układzie politycznym i zupełnie innej dynamice. Teraz wszystko się zmieniło. Cała władza bez wątpienia będzie koncentrować się w sejmie, a ten, kto znajdzie się w pałacu przy Krakowskim Przedmieściu, zostanie wyłączony z wszelkich mających znaczenie spraw.
Manipulacje, sprytne wybiegi i kreatywna interpretacja konstytucji na nic się nie zdadzą. Jeśli Patryk zostanie wybrany na marszałka sejmu, będzie musiał pożegnać się ze wszystkim, o czym tak długo marzył.
Ale czy było inne wyjście? Gdyby ktoś zadał mu to pytanie pół godziny temu, odpowiedź mogłaby być różna. Gdyby padło podczas spotkania Rady Bezpieczeństwa Narodowego, z pewnością znalazłby przynajmniej kilka rozwiązań.
Teraz jednak za sprawą Teresy partie się dogadały. Konsens został osiągnięty, krucha równowaga ustalona. A ten, kto ją zburzy, na zawsze zapisze się w oczach wyborców jako wywrotowiec działający na szkodę Polski.
– Gratuluję – rzucił jeden z posłów, podając mu rękę.
Hauer machinalnie podziękował i potrząsnął jego dłonią. W prześwicie między otaczającymi go politykami dostrzegł szefa WiL-u, który z oddali przypatrywał się tej kotłowaninie.
Znajdował się z tyłu sali, tuż za rzędem ław, w miejscu, które zazwyczaj zajmowali posłowie poruszający się na wózkach. Patryk uniósł ku niemu rękę, a kilka osób odwróciło się, by zobaczyć, z kim się wita.
Zanim tłum znów zdążył zatarasować mu drogę, Hauer ruszył przed siebie. Szybko znalazł się obok Olafa Gockiego, a oblegający go członkowie UR w końcu odpuścili. Z jakiegoś powodu uznali, że dwóch mężczyzn na wózkach ma prawo do rozmowy w cztery oczy.
– Gratulacje wyłażą ci już pewnie uszami, więc…
– Więc tym bardziej mi je złożysz?
– Otóż to – odparł z uśmiechem Olaf i podał mu rękę. – Powinszowanie.
– Idź w cholerę.
– Nie jesteś wniebowzięty?
– Nie – odparł pod nosem Patryk. – Jak to się stało?
Gocki sprawiał wrażenie zaskoczonego, jakby jego uwadze uszła nieobecność Hauera na spotkaniu, podczas którego zapadła decyzja.
– Nie wiesz?
– Nie.
– Teresa nie zrelacjonowała ci, co się działo na RBN-ie?
– Nie – powtórzył nieco poirytowany Patryk. – Miała inne rzeczy na głowie. Ja zresztą też.
Olaf na moment spuścił wzrok, jakby zbliżyli się do tematu, którego nie zamierzał poruszać.
– Bianczi? – spytał.
Hauer w pierwszej chwili nie wiedział, jak zareagować. Z jakiegoś powodu od razu pomyślał, że Gocki odnosi się do spotkania za Muzeum Wojska Polskiego, o którym nie powinien wiedzieć. Dopiero potem Patryk uświadomił sobie, że nie chodzi o to, ale o wypadek. Media już jakiś czas temu o nim informowały.
– Przykro mi – dodał Olaf. – Wiem, że trzymaliście się razem.
– Co?
Gocki wyraźnie się zmieszał.
– O tym też nic nie wiesz? – jęknął.
– Wiem, że ktoś potrącił go pod MSW. Nic więcej.
Przewodniczący WiL-u przypatrywał mu się przez chwilę, jakby starał się ustalić, czy Patryk nie mija się z prawdą.
– Przed chwilą podali informację – odezwał się w końcu.
Czekał, aż Hauer dopyta jaką, ale ten odpowiedział milczeniem.
– Słuchaj… przykro mi – dodał Gocki. – Bianczi nie żyje. Zmarł w szpitalu przy Wołoskiej.
– Co takiego?!
Gocki westchnął głęboko i rozejrzał się za kimś w galerii dla publiczności.
– Któraś dziennikarka NSI skontaktowała się ze szpitalem, dosłownie przed momentem przekazali nam informację. Podobno nie było szansy, by go uratować.
Hauer słyszał wypowiadane przez Olafa słowa, ale z trudem rozpoznawał ich znaczenie. Zdawały się stać w sprzeczności z rzeczywistością, nie układać w żadną logiczną całość.
Od kiedy tylko Patryk usłyszał o wypadku, założył, że młody reporter się wyliże. Nie dopuszczał myśli, że kolizja mogła skończyć się jego śmiercią.
Mimo woli pomyślał o wszystkich rozmowach w Autonomii, spotkaniach w sejmie i ich niedawnej wizycie w prezydenckim kompleksie przy Frascati. To wtedy Bianczi wyłożył Seydzie wszystko, czego dowiedział się na temat wschodzącej gwiazdy polityki popieranej przez celebrytów. Obnażył rosyjskie źródła finansowania kampanii Marka Zwornickiego i właściwie zakończył jego karierę – sam natomiast był na początku swojej. Miał współtworzyć istotny program w nowej ramówce NSI, odpowiednik Uwagi czy Interwencji w innych stacjach.
Hauer zacisnął usta, a potem uderzył pięścią w podłokietnik wózka. Kilka osób spojrzało na niego kontrolnie z oddali, a Gocki chrząknął nerwowo.
– Szkoda tego chłopaka – powiedział.
Nawet nie wiedział, jak bardzo. Plany Biancziego były śmiałe, ale nie aroganckie, cechowała je zdrowa ambicja. A przede wszystkim uzasadniona – nie tylko Hauer wieszczył mu świetlaną przyszłość w mediach.
Gocki miał rację, byli blisko. Od pewnego czasu Patryk traktował go nie jak dziennikarza dybiącego na informacje, ale przyjaciela. Być może był to błąd, ale jeśli tak, to Hauer nie zdążył się o tym przekonać, a Bianczi – dać mu powodów, by tak sądzić.
– Tak czy inaczej, czas działać – dodał Olaf.
Patryk potarł nerwowo czoło, a rozmówca wskazał miejsce za fotelem marszałka.
– Zaraz zrobimy szybki Konwent, a potem…
– Jak do tego doszło? – przerwał mu Hauer.
– Co masz na myśli?
Dobre pytanie, uznał Patryk. Sam nie był pewien, czy odnosił się do wytypowania go na nowego marszałka, czy do śmierci Biancziego.
Ta druga sprawa zaprzątała mu myśli znacznie bardziej. Właściwie w jednej chwili stała się ważniejsza niż jakiekolwiek rozgrywki międzypartyjne. Do czego takiego dotarł Bianczi? Komu zagroził na tyle, że musiał zginąć?
Na tym etapie Hauer nie był już gotów przyjąć, że to mógł być zwykły wypadek. Moment był zbyt znaczący, a w zbiegi okoliczności wierzyli jedynie ci, którzy nie dostrzegali ciągów przyczynowo-skutkowych.
– Patryk? – upomniał się o uwagę Gocki. – Pytasz o…
– O zgodę w sprawie marszałka.
Olaf skinął głową bez przekonania.
– No tak – mruknął. – Zgodziliśmy się na ciebie, bo zdajesz się cieszyć teraz największym zaufaniem społecznym.
Miał rację. W ostatnich rankingach zajmował pierwsze miejsce, w poprzednich znajdował się tuż za Seydą. Tyle że byłby to ostatni powód, dla którego pozostałe partie mogłyby go poprzeć.
– Przestań pierdolić – rzucił. – I mów, dlaczego na mnie stanęło?
Olaf obrócił swój wózek w kierunku ław rządowych.
– Co obiecała wam w zamian Teresa? – dodał Patryk.
– Nic.
– Więc dlaczego się…
Urwał, w końcu uzmysławiając sobie, w czym rzecz. Po raz kolejny w poskładaniu wszystkich elementów w logiczną całość pomogły mu słowa żony. Milena jednak nie miała racji co do tego, że to Swoboda chciała odsunąć go na boczny tor.
Zamierzali to zrobić wszyscy inni, a ona jedynie im uległa.
Rzeczywiście w tej chwili był najpopularniejszym politykiem w kraju. Nie dość, że dysponował ogromną platformą w mediach społecznościowych, to jeszcze zaskarbił sobie mnóstwo sympatii po wypadku samochodowym. Ludzie śledzili jego rekonwalescencję, kibicowali mu, niemal na własnej skórze odczuwali jego żal po tym, jak premierostwo przeszło mu koło nosa. A ci, których do siebie nie przekonał, zaczęli patrzeć na niego przychylnym okiem po tym, jak ujawnił kilka kompromitujących rząd faktów.
W nadchodzących wyborach miał być lokomotywą wyborczą Unii Republikańskiej. Kandydatem na premiera, który sprawi, że partia wygra w cuglach.
Pozostałe ugrupowania mogły temu zapobiec tylko przez wypchnięcie go do Pałacu Prezydenckiego. W takiej sytuacji musiałby wyrzucić legitymację partyjną do kosza, zachowywać pozory bezstronności i nie włączać się w kampanię.
Swoboda namaściła go na marszałka nie dlatego, że bała się o swoją pozycję. Przehandlowała go, by partia już teraz przejęła jedno centrum władzy.
– Jakie było wasze ultimatum? – spytał Hauer. – Prezydentura dla UR, pod warunkiem że to ja trafię na Krakowskie Przedmieście?
Milczenie Olafa było wystarczającą odpowiedzią.
– Teresa dostała, co chciała, a w dodatku sama powalczy o premierostwo – dodał Patryk. – Tak to wygląda, co?
– Liczy się to, że się dogadaliśmy.
– Z nią tak – odparł cicho Hauer. – Ze mną nie.
– Zapewniała, że ma twoją zgodę.
– Nie grałeś z nią nigdy w pokera. Nie masz pojęcia, jak dobrze blefuje.
Gocki wyraźnie się spiął.
– Teraz to i tak bez znaczenia – zadeklarował. – Jeśli się wycofasz, wbijesz nóż w plecy nie tylko jej, ale sobie i całej partii.
Z pewnością tak by się stało. Jedyną zaletą takiego rozwiązania byłoby to, że mógłby próbować dowiedzieć się, na co trafił Bianczi i dlaczego zginął. W Pałacu Prezydenckim tego nie zrobi. Wszystkie służby odpowiadały przed ministrem spraw wewnętrznych i premierem, jako prezydent Patryk nie będzie miał żadnego pola manewru. W dodatku znajdzie się na świeczniku, więc jakiekolwiek działania na boku nie pozostaną niezauważone.
– Naprawdę jesteś gotów doprowadzić do skandalu? – spytał Gocki.
– Nie.
– Więc zasuwaj naprzód i…
– Ale nie mam też zamiaru zostać marszałkiem – uciął Hauer, podjeżdżając bliżej. – A co istotniejsze, ty pomożesz mi w wycofaniu się.
Zwątpienie natychmiast pojawiło się na twarzy Gockiego, ale Patryk przypuszczał, że za moment zniknie. Wystarczyło, by przedstawił przewodniczącemu WiL-u plan, który wiązałby się z korzyściami politycznymi dla niego i jego partii.
Czasu było niewiele, ale rąk do pracy nie brakowało. Hauer sięgnął po komórkę, napisał wiadomość Mil, a zaraz potem zaczął tłumaczyć Olafowi, na czym polega jego pomysł. Przerwał tylko na moment, by zerknąć na odpowiedź żony.
„Okej”.
Tyle wystarczyło, by miał pewność, że zrobi to, co zaproponował. Nie musiał niczego tłumaczyć, nie musiał przekonywać jej, że ma rację. Żyli w osobliwej symbiozie na tyle długo, by Milena od razu zabrała się do działania.
Jedyny znak zapytania stanowiła reakcja Gockiego. Mógł upierać się przy swoim, starając się w ten sposób ugrać nieco więcej, niż Hauer mu proponował. Ostatecznie jednak tego nie zrobił, być może ze względu na naglący czas – i fakt, że układ był dla niego opłacalny.
Uścisnęli sobie ręce, a potem Olaf oddalił się w kierunku ciemnego saloniku. Krótkie spotkanie Konwentu Seniorów było jedynie formalnością. Przedstawiciele klubów i kół mieli ustalić porządek obrad, a potem na sali miał dokonać się wybór marszałka.
Tyle że jeśli wszystko pójdzie po myśli Hauera, rezultat będzie inny.
Patryk zajął miejsce za ostatnimi ławami poselskimi i cierpliwie czekał na wieści z kuluarów. Zgodnie z jego przypuszczeniami członkowie Konwentu szybko wrócili na salę plenarną.
Na dobrą sprawę nie mieli nad czym debatować.
Obserwował Swobodę, kiedy ta zajmowała fotel marszałka. Posłała mu długie, krytyczne spojrzenie, a on miał wrażenie, że po raz pierwszy odbiera od niej tak wrogi sygnał.
Nie potrzebowała wiele, by zrozumieć, że to on na ostatniej prostej wykoleił cały jej plan.
– Otwieram posiedzenie – oznajmiła, po czym trzykrotnie uderzyła laską marszałkowską o podłogę. Czym prędzej załatwiła pozostałe formalności, powołując sekretarzy i oznajmiając, którzy jako pierwsi będą pełnić swoją funkcję.
Potem zrobiła pauzę i nabrała głęboko tchu. Przez chwilę się namyślała, a kiedy jej wzrok uciekł w kierunku wymierzonych w nią z galerii kamer, Patryk zrozumiał, że zastanawia się, jak najlepiej rozegrać tę sytuację. Nie miała wiele czasu do namysłu – i na jej miejscu niejeden polityk z pewnością pokierowałby się emocjami. Teresa była jednak w polityce zbyt długo, by stracić orientację.
– Jak państwo wiedzą, jeszcze przed momentem wydawało się, że w trakcie tego posiedzenia wybierzemy nowego marszałka sejmu, który tymczasowo będzie pełnić obowiązki prezydenta – podjęła.
Po sali jak infekcja rozeszły się niewyraźne szepty. Ostatnią rzeczą, jakiej spodziewali się posłowie, było to, że po dogadaniu się wszystkich klubów pojawi się jakaś komplikacja.
– By ustalić porządek obrad, zebrał się Konwent Seniorów – kontynuowała Teresa. – Jednak to, co miało być jedynie formalnością, stało się problemem.
Przeniosła wzrok na Olafa Gockiego, który właśnie zajmował miejsce obok Hauera. Tyle wystarczyło, by Patryk wiedział, że wszystko poszło po jego myśli. Milena zadziałała równie szybko jak on, ale tak naprawdę to dopiero teraz miała na dobre zabrać się do roboty.
– W trakcie obrad pojawił się sprzeciw co do porządku dziennego, wniesiony przez jednego z posłów – dodała Swoboda. – Jak państwo wiedzą, uniemożliwia to przyjęcie jednolitej opinii Konwentu.
Było to dość skuteczne, choć rzadko używane narzędzie, dzięki któremu opozycja mogła torpedować prace sejmu. Właściwie stanowiło jedną z najbardziej efektywnych metod obstrukcji parlamentarnej – członek Konwentu Seniorów mógł zgłaszać sprzeciw co do każdego punktu porządku dziennego, a marszałek miał obowiązek poddać wszystkie pod głosowanie w sejmie.
Tym razem jednak nie chodziło o paraliżowanie działania rządu, ale o zyskanie nieco czasu.
– Brak zgody co do porządku wniósł przedstawiciel Wolności i Liberalizmu – ciągnęła Teresa. – Poseł Gocki podniósł, że wybór marszałka w tak istotnej chwili powinien być poprzedzony debatą. Zgodnie z artykułem sto siedemdziesiątym trzecim ustęp czwarty Regulaminu Sejmu jestem zmuszona poddać to pod rozwagę izby.
Potoczyła wzrokiem po ławach sejmowych, w których nadal panowało poruszenie. Szmer zdawał się narastać, a Hauer przypuszczał, że niewielu posłów domyśla się, z czego wynika nagłe zawirowanie.
Jedynie kilku starych wyjadaczy obróciło się i ukradkowo zerknęło na Patryka.
– Proszę zatem posła Gockiego, by zajął miejsce na mównicy – dodała Swoboda.
Olaf od razu ruszył przed siebie z zawziętym wyrazem twarzy, jakby spoczął na nim obowiązek wykonania dziejowej misji. Miał mówić przede wszystkim o tym, że w tak krytycznej sytuacji potrzebne jest porozumienie nie kilku osób ze ścisłego kierownictwa partii, ale także pozostałych posłów. Że to wiekopomny moment, w którym sejm nie może pozwolić sobie na to, by choć jedna osoba miała wątpliwości co do obsadzenia de facto urzędu prezydenta.
Dęte przemówienie nie miało żadnego znaczenia. Jego jedynym celem było zyskanie czasu.
Patryk spojrzał w kierunku miejsca dla publiczności i dostrzegł żonę pochyloną nad telefonem. Nie wątpił, że dopina na ostatni guzik nowy układ, który mieli firmować przede wszystkim on i Olaf Gocki.
Kluczem nie było osiągnięcie szerokiego konsensu, o czym z mównicy perorował Olaf. Liczyło się to, by kilku najważniejszym graczom złożyć propozycję, której nie opłacało im się odrzucać.
Kiedy Milena skończyła rozsyłać esemesy, podniosła wzrok i skinęła lekko głową do męża. Tyle wystarczyło, by wiedział, że wszystko jest w porządku. Na potwierdzenie tego po chwili podszedł do niego Krystian Hajkowski.
Zaraz po nim zjawiła się wiceprzewodnicząca klubu parlamentarnego UR, a po niej przedstawiciel Pedepu. Obrazu dopełnił poseł z Jedności Obozu Narodowego.
Dziennikarze natychmiast dostrzegli pielgrzymki, które urządzali sobie politycy. Kamery skupiły się na Patryku, a wystąpienie Gockiego stało się jedynie tłem dla tego, co działo się z tyłu sali sejmowej.
Po raz pierwszy to tutaj, a nie w przednich rzędach, rozgrywały się rzeczy najważniejsze. A kiedy wysłannik JON-u się oddalił, do Hauera podeszła w końcu szefowa Unii Republikańskiej.
– Mam dwa pytania, Patryk.
Ton głosu Swobody dobitnie świadczył, że Teresa nie ma zamiaru się niczego dowiadywać, ale chce jedynie zrugać go za to, co zrobił.
– Chętnie odpowiem, jeśli…
– Pierwsze – ucięła, przysiadając na oparciu krzesła przed nim. – Gdzieś ty był, do cholery?
– Słucham?
– Kiedy zwołałam RBN.
Spojrzał na nią podejrzliwie.
– Sama poleciła pani nie wpuszczać mnie na posiedzenie.
– Tylko przez moment – odparła cicho i rozejrzała się, upewniając, że siedzący nieopodal posłowie są zajęci innymi sprawami. – Uznałam, że łatwiej będzie dogadać się z resztą, jeśli główny zainteresowany nie będzie uczestniczył w pertraktacjach.
Właściwie było to słuszne założenie. Dzięki temu mogli otwarcie mówić o plusach i minusach jego kandydatury, bez obawy, że potraktuje krytykę czy wątpliwości jako obrazę.
– Nie słyszała pani o takiej zasadzie jak nic o nas bez nas?
Swoboda zignorowała tę uwagę.
– Drugie pytanie – dodała. – Co ty, do cholery, robisz?
– To, co powinienem.
Teresa z irytacją pokręciła głową.
– Wszystko było już ustalone – rzuciła. – I nie masz pojęcia, ile mnie to kosztowało.
– Panią? Główny koszt spadłby na mnie.
Swoboda uniosła brwi, a on nie odrywał wzroku od jej oczu.
– Przehandlowała pani stanowisko tymczasowego prezydenta dla UR w zamian za to, że wypadnę z obiegu. Że nie będę motorem napędowym partii w wyborach.
Podniósł wzrok na galerię i przekonał się, że całe to pielgrzymowanie posłów sprawiło, iż jego pozycja w oczach mediów jeszcze bardziej wzrosła. A teraz, kiedy podeszła do niego Teresa, sytuacja stała się dla nich całkowicie jasna.
Udało mu się narzucić własną narrację. Teraz to on wyszedł na osobę, która prowadziła międzypartyjne rozmowy. Na rozjemcę, który wszystkich konsolidował.
Mając na uwadze alternatywny scenariusz, który jeszcze niedawno przedstawiał Milenie, należało uznać to za cud. Choć żona z pewnością określiłaby to inaczej – jako polityczny majstersztyk.
– Nie miałam wyjścia – zastrzegła Swoboda. – To był jedyny możliwy układ.
– Niezupełnie. Bo jak pani widzi, stworzyłem inny.
– Jaki?
Patryk oderwał wzrok od kamer i popatrzył na pusty fotel na galerii, który był przeznaczony dla prezydenta.
– Wyszedłem z założenia, że obowiązków prezydenta w takiej sytuacji nie powinien przejmować ktoś, kto nie ma rozeznania w rządzeniu, kto nigdy nie pełnił funkcji żadnego organu władzy wykonawczej ani…
– To wersja dla dziennikarzy – mruknęła Teresa. – A mnie ona nie interesuje, Patryk.
– Ale brzmi dobrze, prawda? Dość sensownie.
Swoboda zbyła temat zdawkowym skinieniem głowy.
– Złożyłem więc propozycję Gockiemu, a Milena w tym samym czasie skontaktowała się z Hajkowskim z SORP.
– Jaką propozycję?
– Żeby nie dokonywać wyboru nowego marszałka, bo wprowadziłoby to zbyt daleko idące zamieszanie.
Swoboda podniosła się z oparcia. Wiedziała doskonale, co to dla niej oznacza. Miała pozostać na stanowisku tymczasowej głowy państwa, a w konsekwencji automatycznie stać się kandydatką UR na prezydenta.
W takim układzie musiałaby nie tylko zrzec się legitymacji partyjnej, ale przede wszystkim oddać władzę w ugrupowaniu komuś innemu.
Teresa prychnęła cicho.
– Byłeś ostatnią osobą, którą bym o to podejrzewała, Patryk.
– O co?
– O przewrót. O zamach stanu w partii. O rebelię.
– Rebelię i rewolucję różni tylko to, czy się powiodła – odparł. – Poza tym ani jednego, ani drugiego nie zrobiłem.
– Nie? A mimo to konsekwencje są jasne. Ja trafię do Pałacu Prezydenckiego, a ty zostaniesz szefem partii. I kandydatem na premiera. Tak to sobie zamierzyłeś?
Zamilkła, ale nie zamknęła ust, jakby miała coś dodać i w ostatniej chwili się powstrzymała. Zaraz potem zmarszczyła czoło i się zamyśliła. Dopiero teraz dotarło do niej, że Patryk nie przepchnąłby takiego układu ani z WiL-em, ani z Pedepem i SORP. Wszystkim im zależało na tym, by odstawić Hauera na boczny tor, a nie czynić z niego kandydata na szefa rządu.
– Co im obiecałeś, Patryk? – spytała, pochylając się nad nim.
– To, czego chcieli.
– Czyli?
– Że w przypadku wygranej UR nie będę ubiegał się o fotel premiera.
Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Dobrze wiedziała, że premierostwo było nie tylko jego marzeniem, ale także czymś, co napędzało całą jego karierę polityczną od samego początku. Nie szukał estymy przy Krakowskim Przedmieściu, nie chciał brylować na salonach międzynarodowych – interesowała go realna władza. A ta skupiała się przy Alejach Ujazdowskich.
– Dla nich to wymarzona sytuacja – dodał Patryk. – Ja rezygnuję z bycia lokomotywą wyborczą, a pani zostaje wyłączona z kampanii parlamentarnej.
Swoboda szukała dobrej odpowiedzi, ale wyraźnie nie mogła jej znaleźć. Z pewnością ostatnim, czego się spodziewała, było to, że Hauer odsunąłby swoje aspiracje na bok. Być może łatwiej byłoby jej to zrozumieć, gdyby wiedziała, co stało się z Bianczim. I co dziennikarz próbował przekazać mu przed śmiercią.
Patryk zdawał sobie sprawę, że jedynym miejscem, w którym może dojść do prawdy, jest Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. A rezygnując z premierostwa, nie obiecywał nikomu, że nie będzie ubiegał się o ministerialny stołek.
Gdyby miał więcej czasu do namysłu, być może podjąłby inną decyzję. W tamtej chwili jednak ta wydała się najwłaściwsza. Jednocześnie stawiał na swoim, zachowywał stabilność władzy w kraju i tworzył szansę na odkrycie, dlaczego Bianczi zginął.
Podczas gdy Gocki kontynuował swoje przemówienie i mówił o tym, że w obecnej sytuacji nie powinno się wymieniać Teresy, ta wbijała nieruchomy wzrok w Patryka. Hauer odniósł wrażenie, że przestała mrugać.
– Jesteś tego pewny? – spytała.
Nie upewniała się, czy nie postradał zmysłów. Nie wygarniała mu, że ją wymanewrował. Nie robiła mu nawet wyrzutów o to, że postępował bez konsultacji z kimkolwiek. Chciała jedynie wiedzieć, czy na pewno jest gotów przekreślić swoje plany. Cała Swoboda.
– Wiesz, że w moim scenariuszu… – zaczęła.
– Byłoby po mnie. Politycznie.
– Niekoniecznie – zaoponowała z przekonaniem. – Po dwóch kadencjach w pałacu mógłbyś ubiegać się o jakąś funkcję unijną, może nawet o stanowisko w ONZ. Jesteś jeszcze młody, Patryk, zdążyłbyś wrócić potem do kraju i…
– To zbyt długa i zbyt niepewna perspektywa.
– Więc zamiast niej rezygnujesz z fotela premiera?
– Nie rezygnuję – odparł z uśmiechem. – Nie obiecywałem nikomu, że to deklaracja na lata. Po wyborach mogę zostać ministrem, ale to nie przekreśla premierostwa w przyszłości, prawda?
Teresa skinęła głową, dopiero teraz rozumiejąc, że jej uwaga o młodości miała zastosowanie także do tego scenariusza. Hauer mógł zostać ministrem, później premierem, a ostatecznie prezydentem. I w ten sposób spędzić aktywnie w polityce nie kilka, ale kilkadziesiąt lat. Wciąż przy władzy, wciąż mając realny, a nie iluzoryczny wpływ na kraj.
Swoboda spojrzała w kierunku mównicy. Olaf właśnie kończył, a brak buczenia, uderzania o blaty i rzucania obelg z ław sejmowych świadczył o tym, że jego słowa znalazły szerokie poparcie.
– W porządku – odezwała się. – Wygląda na to, że nie mamy innego wyjścia.
– Ano nie.
– I w takim razie potrzebujemy kandydata na premiera.
Patryk pokiwał głową.
– Najpierw wygrajmy wybory – zauważył. – Potem będziemy zastanawiać się, kto powinien…
Urwał, dostrzegając nagłe zamieszanie, jakie zapanowało w rzędzie przed nimi. Kilkunastu posłów zebrało się wokół jednego, który trzymał tablet. Gocki przerwał swoje przemówienie, a kiedy Patryk spojrzał na galerię, zobaczył, że Milena gorączkowo rozmawia przez telefon.
– Coś jest nie tak – powiedział.
Teresa rozejrzała się nerwowo. Zanim zdążyła odpowiedzieć, podbiegł do niej jeden z młodszych posłów Unii Republikańskiej. Trzęsącymi się dłońmi podał jej tablet.
– Co się dzieje? – spytał Hauer.
Swoboda wbiła spojrzenie w ekran, a potem wstrzymała oddech.
– Pani premier?
Podniosła wzrok.
– NSI informuje, że… że ktoś właśnie przejął władzę w kraju – odparła niepewnym, obcym głosem, który zdawał się należeć do kogoś innego.
Podała mu tablet, a on spojrzał na kadr sprzed Pałacu Prezydenckiego, który dobrze znał. Na tle budynku stała osoba, która właśnie ogłosiła objęcie obowiązków głowy państwa.