Читать книгу Borelioza i koinfekcje - Richard I. Horowitz - Страница 28
CZĘŚĆ I
Badania i leczenie przewlekłej choroby z Lyme
ROZDZIAŁ 4
Bakterie „przetrwałe” i leczenie pulsacyjne opornych postaci boreliozy
PO DWUNASTU LATACH LECZENIA PRZEWLEKŁEJ CHOROBY Z LYME LINDA ZAUWAŻYŁA POSTĘPY
ОглавлениеLinda miała 46 lat i przeszła nowotwór piersi, miała wysoki poziom cholesterolu (hiperlipidemia), zespół jelita drażliwego, hipoglikemię reaktywną, migreny, ADHD i depresję.
Przyszła do naszego gabinetu po trzech latach braku diagnozy choroby, która zaczęła się od objawów grypopodobnych kilka dni po tym, jak spędziła trochę czasu w ogrodzie i bardzo pokłuła się podczas przycinania róż (około stu ukłuć). Nie widać było żadnego śladu po ugryzieniu przez kleszcza, ale kobieta mieszkała na północno-wschodnich terenach Stanów Zjednoczonych, na których często występowała choroba z Lyme.
Pacjentka skarżyła się na nocne zlewne poty, dreszcze i czerwienienie skóry, przez co nie mogła spać. Poszła do ginekologa, który nie stwierdził jeszcze menopauzy, bo nadal miała regularne miesiączki i prawidłowy poziom hormonu folikulotropowego (FSH), lutropiny (LH) i estrogenu. Potem schudła prawie dziesięć kilogramów i zauważyła, że zaczyna być coraz bardziej osłabiona, zwłaszcza po zjedzeniu dużej ilości cukru. Zaczęła również tracić włosy, miała powiększone węzły chłonne, nawracające bóle gardła, obniżone libido, od czasu do czasu odczuwała bóle po prawej stronie miednicy, pokasływała i miała spłycony oddech. Bolały ją stawy, odczuwała migrującą sztywność palców, kolan i bioder, która nadchodziła i odchodziła; nawracające migracyjne bóle mięśni w kończynach dolnych, skurcze mięśni twarzy, bóle głowy, mrowienie nosa, widziała nieostro, raz nawet widziała podwójnie, stwierdziła dzwonienie w uszach, zaburzenia równowagi z zawrotami głowy i ostre zaburzenia pamięci oraz koncentracji do tego stopnia, że od czasu do czasu traciła orientację. Wcześniej konsultowała się z neurologiem, który powiedział jej, że są to głównie objawy pochodzenia psychiatrycznego i nie może znaleźć nic „organicznego”. Dermatolog powiedział jej to samo, gdy Linda stwierdziła zmiany na swej twarzy, rękach, nogach, nosie i brzuchu. Ze zmian wystawały barwne włókna. Dermatolog uznał, że kobieta cierpi na „halucynozę pasożytniczą”, i potwierdził jej obawy: cierpiała na chorobę psychiczną, która „znajdowała się w jej głowie”.
Gdy spotkałem Lindę, od razu zauważyłem, że to wyjątkowo inteligentna i elokwentna kobieta, chociaż bardzo zaniepokojona. Miała ciśnienie 170/100, a tętno 104 uderzeń na minutę. Wcześniej chorowała na nadciśnienie, które nigdy nie było leczone, ponieważ łączono je ze stresem wywołanym wizytami u lekarza – kto by pomyślał, prawda? Podczas badania stwierdziłem nabrzmiałe i zaczerwienione małżowiny nosowe, co sugerowało alergię, i torbiele w piersiach oraz kilka gojących się zmian na skórze. Pacjentka paliła sporo papierosów i była narażona na kontakt z atramentami, farbami i różnymi chemikaliami, ponieważ przez kilka lat przed powrotem do Kalifornii pracowała w fabryce papieru w Connecticut. Przed snem brała Neurontin na neuropatię, Lunestę na sen i Adderall na ADHD. U jej matki zdiagnozowano stwardnienie rozsiane, ojciec zmarł na udar wywołany nadciśnieniem, a jeden z braci przeszedł udar w wieku 42 lat. Nic dziwnego, że Linda nienawidziła spotkań z lekarzami!
Wcześniejsze badania potwierdziły występowanie różnych zapaleń, hiperlipidemii, narażenie na kontakt z toksoplazmozą i wirusem opryszczki. Na podstawie badań i jej odpowiedzi na pytania z kwestionariusza MSIDS zleciliśmy pełne badanie krwi pod kątem infekcji przenoszonych przez kleszcze, chlamydii i mykoplazmy, infekcji wirusowych (wirus Epsteina-Barr, cytomegalowirus, ludzki herpeswirus typ 6 i wirus Zachodniego Nilu), panel chorób autoimmunologicznych (łącznie z dsDNA, ssDNA, stwardnieniem rozsianym, ssA/ssB [przeciwciała Sjögrena], czynnik reumatoidalny, przeciwciała antykardiolipinowe); poziomy różnych witamin i minerałów (B12, kwas foliowy, MMA, HC/magnez, jod, selen i cynk), panel alergenów pokarmowych (IgE, IgG) z przeciwciałami antygliadynowymi i TTG (pod kątem alergii na gluten/celiakii); panel hormonów (nadnercza, tarczyca, hormony płciowe, zwłaszcza estrogen 2/16 OH ze względu na przebyty nowotwór piersi), poziom witaminy D 1,25/25 OH (pod kątem zapalenia), badania peroksydacji lipidów, poziomu siarczanów i azotanów (stres oksydacyjny i problemy z odtruwaniem organizmu), poziom immunoglobuliny i podklas, profil lipidowy HbAlc, VAP, test PLAC w celu oceny ryzyka wystąpienia zdarzeń sercowo-naczyniowych (przy nadciśnieniu i przypadkach udarów w rodzinie).
Okazało się, że testy na obecność chorób odkleszczowych, babeszjozy, toksoplazmozy (pozytywne IgG), na mykoplazmę i chlamydię wyszły pozytywnie, ze wskazaniem na obecność również bartonelozy. Dawno temu pacjentka była narażona na kontakt z wirusem Epsteina-Barr i ludzkim herpeswirusem typu 6. Stwierdziliśmy poważne zapalenie z OB 39 (prawidłowo powinna wynosić poniżej 20), HS-CRP wynoszącym 19,8 (norma poniżej 1) i podwyższony wskaźnik 1,25/25 OH witaminy D, stężenie 25(OH)D było za niskie i wynosiło 28 (prawidłowo powinno być wyższe niż 30). Wyniki to pozytywne badanie pod kątem antygliadyny, negatywne TTG (wrażliwość na gluten), nieznacznie podwyższone HbA1c i lipidy (co sugeruje zespół metaboliczny, który w połączeniu z nadciśnieniem zwiększa ryzyko wystąpienia komplikacji sercowo-naczyniowych w przyszłości). Ponadto stwierdziliśmy podwyższony poziom metali ciężkich (ołów 39, norma poniżej 5, rtęć 7, norma poniżej 4) i ostrą niedoczynność kory nadnerczy (niski poziom DHEA i bardzo niski poziom kortyzolu – bliski zeru).
Podczas kolejnej wizyty poinformowałem Lindę, że moim zdaniem cierpi na chorobę z Lyme. Powiedziałem jej również, że problemy ze skórą i barwne włókna wychodzące ze skóry to choroba Morgellonów, wywoływana przez boreliozę, i zapewniłem ją, że poza – być może – bakteriami, pasożytami i neurotoksynami w jej mózgu choroba wcale nie tkwi w „jej głowie”.
Wprowadziliśmy dietę o niskiej zawartości soli, węglowodanów, bezglutenową i przeciwzapalną (ponieważ miała podwyższone ciśnienie krwi i stwierdziłem u niej stan przedcukrzycowy, unikaliśmy tłuszczów trans, zmniejszyliśmy ilość spożywanego mięsa, nabiałów i zbóż, a zwiększyliśmy ilość świeżych owoców, warzyw i oliwy z oliwek), włączyliśmy fizjoterapię i ćwiczenia (na zawroty głowy i zaburzenia równowagi) oraz zmienne antybiotykoterapie, a także terapię hormonalną i odtruwającą. Chociaż podczas terapii dwoma lub trzema antybiotykami oraz leczenia na babeszjozę i bartonelozę następowała od czasu do czasu poprawa, za każdym razem gdy odstawialiśmy antybiotyki i przechodziliśmy na leczenie ziołami, następował nawrót. Trwało to 11 lat – ale problemy ze skórą zniknęły bezpowrotnie. Przeprowadziliśmy testy na obecność pleśni, żeby sprawdzić pochodzenie opornych objawów, i okazało się, że wyszły pozytywnie – przeprowadzono je w laboratorium Real Time Labs w Teksasie. Poziom trichotecenów wynosił 0,57 (norma poniżej 0,2 ppb) i rozważaliśmy zintensyfikowanie odtruwania organizmu saunami infrared, wprowadzeniem doustnego protokołu pozbywania się pleśni z organizmu fosfatydylocholiną, glutationem, kwasem alfa-liponowym, NAC i N-maślanem. Oboje byliśmy sfrustrowani, ale uparliśmy się, że doprowadzimy do poprawy stanu Lindy.
W kwietniu 2015 roku zacząłem wprowadzać dapson jako lek na choroby przetrwałe. Po opisaniu możliwych skutków ubocznych omówiłem z Lindą przejście na nowy protokół leczenia. Obejmował on trzy leki o działaniu wewnątrzkomórkowym, z których jednego jeszcze nigdy nie przyjmowała. Rano Linda brała hydrokortyzon (Cortef) na niedoczynność kory nadnerczy z DHEA (podjęzykowo) i dużą dawkę probiotyków, by zapobiec drożdżycy i biegunce.
Wróciła do mnie dwa miesiące później. Od pięciu tygodni była na dapsonie i czuła się najlepiej od 12 lat! Zniknęły zaburzenia kognitywne, a mózg funkcjonował niemal w 100%. Ból w mięśniach i stawach zaczął zanikać, polepszyła się kondycja fizyczna i kobieta poczuła przypływ energii, co z kolei poprawiło jej nastrój i zmniejszyło stopień depresji. Zaczęły zanikać również objawy babeszjozy, obniżyła się nietolerancja na gorąco, zmniejszyło się rozregulowanie temperaturowe, kobieta przestała się pocić i mieć dreszcze. Jej „normalne” samopoczucie skoczyło z 20 do 75, a nawet 80%. Najwyraźniej w przypadku Lindy ten protokół leczenia się sprawdził, gdy jednak spróbowaliśmy odstawienia dapsonu lub obniżenia jego dawki, następował nawrót choroby – chociaż pacjentka nadal czuła się o wiele lepiej niż na początku leczenia.
Leczenie pulsacyjne boreliozy
Pomysł leczenia pulsacyjnego w celu pozbycia się bakterii przetrwałych pochodzi z 1944 roku. Wpadł na niego Joseph Bigger, który po raz pierwszy zademonstrował sposób usunięcia bakterii opornych przy użyciu penicyliny w warunkach laboratoryjnych. Jednakże ten sposób jeszcze nigdy nie został wykorzystany do leczenia żadnego pacjenta. W 2015 roku, podczas analizowania pulsacyjnego dawkowania antybiotyku w celu wyeliminowania bakterii przetrwałych, badacze z Northeastern University, dr Bijaya Sharma i dr Kim Lewis odkryli, że leczenie pulsacyjne może zabić borrelię. W swoim eksperymencie najpierw próbowali zwalczyć borrelię w kulturze Rocephinem, ale część bakterii przetrwała, więc Rocephin został dodany ponownie. Bakterie zostały wreszcie zabite po czterech pulsacyjnych dawkach Rocephinu, razem ze wszystkimi żywymi bakteriami w kulturze. Dr Monica Embers i dr John R. Caskey stworzyli inny sposób leczenia pulsacyjnego przy użyciu doksycykliny. W lipcu 2015 roku w „Antimicrobial Agents and Chemotherapy” opublikowali wyniki badań, w których stwierdzili, że w fazie stacjonarnej ani podczas leczenia pulsacyjnego doksycyklina nie była tak efektywna w zwalczaniu borrelii jak Rocephin. Jak należy interpretować te różne wyniki uzyskane przez obie grupy?
Doksycyklina uniemożliwia rozmnażanie się bakterii, ale aby usunąć je z organizmu, potrzebuje pomocy naszego układu odpornościowego, zatem nie mogło to nastąpić in vitro w kulturze bakterii.
Ostatnie badanie przy użyciu Rocephinu, bakteriobójczego antybiotyku, który zabija rosnące bakterie, a nawet niektóre komórki borrelii z fazy stacjonarnej, wykazało brak namnażania się ich nawet po czterech etapach leczenia pulsacyjnego. Jednak badania te nie zostały przeprowadzone na ludziach, u których mogą występować bakterie pod postacią cyst, bakterie w biofilmie i w przestrzeni wewnątrzkomórkowej oraz koinfekcje z różnymi nieprawidłowościami na szesnastopunktowej mapie MSIDS. Dlatego trudno jest uogólniać wyniki.
Leczenie pulsacyjne może nie być skuteczne, jeśli bakterie są w różnej fazie wzrostu albo różnych stanach metabolicznych. W zależności od układu odpornościowego danej osoby bakterie przetrwałe mogą nie nawracać symultanicznie, a leczenie pulsacyjne może nie działać albo działać częściowo lub być nieskuteczne. Jednym ze sposobów poradzenia sobie z tym może być pulsacyjne leczenie antybiotykami w zależności od cyklicznych objawów konkretnego pacjenta. Prostym przykładem mogą być kobiety, które po przejściu efektywnego leczenia przez większość miesiąca czują się dobrze (co wskazuje na niewielki poziom borrelii w ich organizmie), ale mają nawrót łagodnych objawów w dniach cyklu menstruacyjnego. Dlatego sensowne byłoby pulsacyjne podawanie antybiotyków od razu po pojawieniu się objawów, gdy bakterie są aktywne (albo najlepiej codziennie przez cztery cykle).
Jeśli nie uwzględnimy indywidualnych cech pacjenta, podczas leczenia pulsacyjnego będziemy musieli stawić czoła licznym wątpliwościom, na przykład takim, jak długo powinien trwać okres bez podawania antybiotyku i kiedy powinno rozpocząć się kolejne leczenie pulsacyjne. Jeśli będziemy czekać zbyt długo, może nastąpić nawrót choroby, a jeśli kolejne leczenie pulsacyjne nastąpi zbyt szybko, heterogeniczne bakterie mogą nie być podatne na antybiotykoterapię. Każdy pacjent jest wyjątkowy, ma różne infekcje bakteryjne i stany metaboliczne, tak więc leczenie pulsacyjne może nie zapewnić całkowitego wyleczenia.
Dr Ying Zhang wprowadza model łączący leki aktywnie zwalczające bakterie przetrwałe z lekami zwalczającymi rosnące organizmy. Odkrył, że połączenie daptomycyny (lek na bakterie przetrwałe) z cefoperazonem (lek zwalczający aktywne bakterie) i doksycykliną całkowicie zwalczyło nawet najbardziej oporne formy borrelii (mikrokolonie takie jak w biofilmie). Wykorzystaliśmy ten model w naszym opublikowanym badaniu dotyczącym dapsonu. Lekiem na bakterie przetrwałe był właśnie dapson, a lekiem aktywnym była cefalosporyna, połączona zwykle z tetracykliną i ryfampicyną (i/lub innymi lekami uderzającymi w bakterie w biofilmie).
Pirazynamid a oporne infekcje wewnątrzkomórkowe
Innym lekiem na bakterie przetrwałe stosowanym w zwalczaniu prątków, a zwłaszcza prątków gruźlicy, jest pirazynamid. Po raz pierwszy zastosowałem połączenie izoniazydu, ryfampicyny i pirazynamidu podczas stażu niemal 30 lat temu, gdy zajmowałem się leczeniem pacjentów z HIV, u których zdiagnozowano gruźlicę. Teraz byłem ciekawy, czy pirazynamid okaże się równie skuteczny u pacjentów z chorobą z Lyme. Aż do opublikowania wyników badań dr. Zhanga, które wykazały, że borrelia jest bakterią przetrwałą, i opublikowania wyników innych badań, które udowodniły, że leki na prątki mogą zwalczać bakterie przetrwałe, nie wykorzystywałem tych leków do leczenia najbardziej chorych pacjentów, którym skończyły już się możliwości, ponieważ cierpieli na poważne skutki uboczne, łącznie z zaburzeniami funkcji wątroby. Podczas rozmów widziałem jednak wyraźną poprawę u niewielkiej grupki pacjentów przyjmujących pirazynamid.
Pirazynamid musi być stosowany we właściwy sposób, tak by uniknąć antybiotykooporności (to dlatego do leczenia gruźlicy stosuje się trzy leki). Przy leczeniu gruźlicy stosuje się go tylko przez dwa miesiące, ponieważ pomaga w skróceniu długości leczenia. Należy zbadać, czy można osiągnąć taki sam efekt w przypadku przewlekłej choroby z Lyme. Zarówno dapson, jak i pirazynamid przedostają się do przedziału wewnątrzkomórkowego i działają tak jak leki na bakterie przetrwałe. Wykazano również, że pirazynamid jest bardzo skuteczny w przypadku bakterii znajdujących się w środowisku kwaśnym i wewnątrz komórek odpornościowych zwanych makrofagami. Wykazano, że krętki przewlekłej choroby z Lyme są w stanie przetrwać w makrofagach tak jak bakterie gruźlicy. Jednakże dapson ma dodatkowe zalety dla pacjentów, u których klasyczne terapie nie zadziałały i którzy nie mają nadwrażliwości na sulfonamidy: można stosować go przez dłuższy czas niż pirazynamid, a przy włączeniu bardzo wysokich dawek kwasu foliowego i antyoksydantów takich jak glutation można poradzić sobie z jego skutkami ubocznymi.