Читать книгу Krew Illapa - Robert Kilen - Страница 7

2

Оглавление

Gerhard hrabia zu Solms-Baruth był postawnym mężczyzną. Co prawda trzy lata brakowało mu do sześćdziesiątki, ale wciąż prowadził aktywny tryb życia. Biegał co najmniej pięć kilometrów dziennie. Bieg, jak mawiał, pozwala nie tylko poprawić kondycję, ale również oczyszcza umysł. W tej chwili właśnie tego potrzebował. Biegł Carolabrucke i skręcił w stronę Tarasów Bruhla. Jedno z najbardziej malowniczych miejsc w Dreźnie. Tuż nad samą rzeką. Elba w tym miejscu się łamała, tworząc jego ulubiony teren do biegania. Między dwoma mostami Carolabrucke i Augustusbrucke można było go spotkać przynajmniej kilka razy w tygodniu. O tej porze roku, w październiku, rzeka niesiona łagodnym wiatrem szumiała niepokojąco.

Hrabia minął jedną z nielicznych już wycieczek zwiedzających Drezno. Dwóch Japończyków fotografowało zawzięcie potężne, majestatyczne budynki. Gerhard szybko ich wyminął, dostrzegając jednocześnie, jak zmieniają się kolory liści w Bruhlschen Garten. Park wyglądał oszałamiająco. Mienił się wszystkimi kolorami jesieni. Żółte liście częściowo już opadły, inne dopiero zaczęły się czerwienić. Kontrastowało to z zimozielonymi iglakami i szarą taflą fontanny. W powietrzu czuć już było chłód. Ale to dobrze. Orzeźwiające powietrze pozwalało trzeźwiej myśleć. A miał nad czym. Dwa dni temu do jego drzwi zapukał niski, łysawy mężczyzna, rówieśnik hrabiego, Helmut Brandt. Podczas przedstawiania się wręczył wizytówkę. Równie dobrze mógł tego nie robić, pomyślał hrabia. Następnie przybysz zaproponował mu sto tysięcy euro. Gerhard miałby tylko pojechać z pewną damą na tygodniową wycieczkę do Polski, niedaleko od granicy, do byłego majątku rodzinnego w Klitschdorf.

Gerhard hrabia zu Solms-Baruth był nie tylko postawnym, ale również dumnym mężczyzną. W dawnych czasach jego przodkowie pewnie kazaliby takiemu delikwentowi się wynosić, a może nawet psami by poszczuli. Jednak dziś, kiedy praktycznie całym majątkiem Gerharda było nazwisko, zaczął się zastanawiać. Czego ów mężczyzna tak naprawdę od niego chce? Dlaczego do Klitschdorf miałby jechać z obcą kobietą? Może to jakaś prowokacja? Ale niby kto i po co miałby go prowokować? Ponieważ był człowiekiem nieufnym, odpowiedział, że się zastanowi.

Brandt dał mu czas do środy. Dziś była właśnie środa. Wyjątkowo ciepły jak na październik wiatr delikatnie smagał go po twarzy. Widocznie jeszcze jesteśmy pod wpływem powietrza znad Oceanu Atlantyckiego, pomyślał zu Solms-Baruth. Za kilka dni pewnie przyjdzie niż rosyjski. Wtedy będzie już zimniej. W tej chwili jednak zrobiło mu się gorąco i to nie za sprawą pogody, tylko na widok kobiety, która wchodziła wraz z Brandtem do kawiarni hotelu Hilton, w którym się umówili.

Krew Illapa

Подняться наверх