Читать книгу Szkoła na wzgórzu - Sebastian Imielski - Страница 8
7.
ОглавлениеMłody funkcjonariusz spisał moje zeznanie. Drugi poszedł przepytać Wilczyńskiego. Bezowocnie. Chłopak ulotnił się ze szkoły.
Informacja o awanturze rozeszła się lotem błyskawicy. Uczniowie szeptali i plotkowali.
Po godzinie policjanci zabrali czaszkę, która nadal znajdowała się w foliowym worku i, jak przypuszczałem, pojechali namierzać Wilczyńskiego w jego domu. Wróciłem do zajęć. Tego dnia miałem jeszcze ostatnią lekcję.
– Pani dyrektor prosi. – Sekretarka uchyliła drzwi i wkroczyła do sali. – Prosi natychmiast.
Zadałem uczniom ćwiczenie i poszedłem do gabinetu. Gdy tylko przestąpiłem jego próg, zaatakował mnie miażdżący wzrok Laury.
– Czy pan zwariował, do cholery? – wystrzeliła w moim kierunku. Siedziała za biurkiem, ja stałem jak uczniak. – Pracuje pan tu dwa tygodnie i już próbuje przejąć moje kompetencje? Nie miał pan prawa wzywać policji bez mojej wiedzy!
– Nie było z panią kontaktu – odparłem.
– Trzeba było poczekać! – krzyknęła, zrywając się na równe nogi. – Tylko ja, rozumie pan, ja mogę załatwiać podobne sprawy. Rozumie pan!!!
Przytaknąłem. Nie chciałem eskalować konfliktu.
– Przez lata pracuję na reputację tej placówki, jej nauczycieli i swoją. Nie pozwolę, żeby byle kto ją niszczył.
Wróciła za biurko i zaczęła przerzucać jakieś papiery. Uznałem to za koniec rozmowy. Byłem cały mokry, pot ściekał mi po skroni i karku. Cofnąłem się do drzwi.
– Jeśli media się tym zainteresują, pożałuje pan – usłyszałem na odchodne.
***
Pokój nauczycielski huczał. Przestąpiłem próg i natychmiast zwróciłem uwagę wszystkich.
– Ale afera. – Andrzej natychmiast rzucił się w moim kierunku. – Naprawdę miał czachę?
Przytaknąłem.
– Laura wpadła w furię – rzekłem.
– No jasne, to wariatka – podsumował Robert.
– Co z tym Wilczyńskim? – Głos mi drżał ze zdenerwowania. – U was to też taka zakała?
Robert wzruszył tylko ramionami.
– Widzę, że nasza nowalijka poznała pulsujący wrzód na dupie całej szkoły – powiedział. – Oj, przepraszam, Adaś, ale tego inaczej nazwać się nie da. Musisz go przetrwać i tyle. Tak jak wszyscy.
– Przetrwać? – Nie mogłem uwierzyć. – Mam to chamstwo tolerować? Dlaczego?
– Bo nasz ulubieniec Artur Wilczyński to syn starosty powiatu Krzysztofa Wilczyńskiego – oświecił mnie Andrzej. – Myślałem, że wiesz. To stary kumpel Mecha i Laury. Nasz dyrektor swoimi wpływami załatwia mu poparcie przed wyborami, a w zamian szkoła otrzymuje większą kasę. W dodatku Mech zapragnął sprawdzić się w polityce i, jak wieść gminna niesie, w przyszłym roku z ramienia Stowarzyszenie dla Kaszub ma zamiar startować do Sejmiku Wojewódzkiego. Stary Wilczyński natomiast szykuje się na posła. Teraz każdy popisuje się swoją zaradnością i kółko się kręci. A fakt, iż trafia do nas synalek wykolejeniec, trzeba jakoś przetrwać. Wilczyński szkołę skończyć musi. Kropka.
– A co na to jego wychowawca?
– Basia? A co ona może zrobić, skoro Laura trzyma wszystko za twarz? Stary Wilczyński regularnie wpada do dyrektorskiego gabinetu na herbatki. W dodatku mąż Basi pracuje w wydziale komunikacji w Starostwie Powiatowym i jest podwładnym Wilczyńskiego. Jak widzisz, dziewczyna ma związane ręce.
– To chore.
– Panowie, nie demonizujmy – odezwał się ksiądz. – Artur to trudne dziecko, ale takie też się zdarzają, to wyzwanie dla pedagogów. Wiecie doskonale, że młodzież jest różna. Do nas należy wyprowadzenie takich uczniów na ludzi.
– Łatwo ci mówić, bo Wilczyński nie chodzi na religię – skwitował Robert. – Masz z nim święty spokój.
– A wy jak reagujecie? – spytałem. – Tak po prostu dostaje promocję do następnej klasy?
– Pomimo wszystko nie jest idiotą – ciągnął Andrzej. – Stary wie, że synalek musi mieć podkładkę, dlatego raz po raz obryje się z jakiegoś tematu i dostaje dobrą ocenę. Czasem ktoś odrobi za niego zadanie domowe i gotowe.
– Nie mogę uwierzyć, że mówicie to z taką beztroską. Przecież to ewidentny przekręt, w którym bierze udział cała szkoła. A co z pozostałymi uczniami, tymi, którzy muszą się naprawdę naharować na dobre stopnie?
– Zrozum, chodzi o to, aby się go jak najszybciej pozbyć. Resztę i tak zweryfikuje egzamin. Stary już pewnie załatwił mu prywatną szkołę średnią. Prawdę powiedziawszy, mam to gdzieś. Zajmij się swoją robotą i zostaw gnojka w spokoju. Nie warto komplikować sobie życia.