Читать книгу Wirusologia roślinna - Selim Kryczyński - Страница 5

Przedmowa

Оглавление

Książka, której ambicją było objąć całość wiedzy o wirusach roślin, napisana przez polskiego autora i po polsku ukazała się ponad ćwierć wieku temu (Aniela Kozłowska Wirusy roślinne. PWN, Warszawa 1980). Profesor Aniela Kozłowska, przez lata z powodzeniem kierująca dwoma doskonałymi krakowskimi zespołami badawczymi zajmującymi się wirusami roślin, nie zdołała niestety doprowadzić tekstu do postaci nadającej się do publikacji. Na szczęście, wydawca nie zrezygnował z publikacji, ale spróbował znaleźć specjalistę, który podjąłby się zadania aktualizacji i naukowej redakcji tekstu. Tak się złożyło, że to mnie powierzono to zaszczytne zadanie. Kiedy pracowałem nad tym tekstem, przychodziło mi czasem do głowy, że wspaniale byłoby kiedyś napisać taką własną książkę. Oto, po wielu latach nauki i kilku latach pracy, książka taka powstała.

Wiedza o wirusach, w tym o wirusach roślin, wzbogaciła się przez ten czas niezmiernie. Stała się też przedmiotem nauczania na polskich uczelniach wyższych. Oczywiście, o wirusach roślin nauczano już od dawna w ramach przedmiotu „Fitopatologia”, czyli nauka o chorobach roślin. Wirusy traktowano tam jednak jako jedną i to na ogół mniej ważną od grzybów, a nawet od bakterii grupę patogenów roślin. Dopiero rozbudowanie specjalizacji „Ochrona roślin” w latach 80. XX wieku pozwoliło na wprowadzenie odrębnych zajęć z wirusologii w kilku polskich uczelniach rolniczych, a odrębny przedmiot o nazwie „Wirusologia roślinna” lub „Podstawy wirusologii roślinnej” pojawił się w latach 90. w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego na kierunkach „Biotechnologia” i „Biologia”, a także jako „Wirusologia roślinna” lub „Wirusowe choroby roślin” w Akademii Rolniczej w Poznaniu. Tymczasem, na przykład, na wielu uniwersytetach amerykańskich i europejskich przedmiot taki jest prowadzony od kilkudziesięciu lat. Przypadło mi w udziale opracowanie programu wykładów i wykładanie tego przedmiotu, a także, wraz z kolegami, ułożenie programu i prowadzenie ćwiczeń z wirusologii roślinnej. Dzięki temu mogłem po latach wrócić do myśli napisania książki o wirusach roślin. Myśl stała się zamiarem, a zamiar ten został zrealizowany.

Przez cały czas pisania tej książki posługiwałem się roboczym tytułem Wirusologia dla fitopatologów. Tytuł ten wydawał mi się właściwy, bo sygnalizował precyzyjnie, że zakres książki jest ograniczony do wiadomości o wirusach roślin. Oczywiście, można się było posłużyć tytułem Wirusy roślin, ale taki tytuł sugerowałby, że czytelnik znajdzie w książce opisy poszczególnych wirusów roślin, a nie było to moim zamiarem. Książka podaje ogólną wiedzę o wirusach roślin, a więc jest to wirusologia. Zwrócono mi uwagę, że zamierzony przeze mnie tytuł Wirusologia dla fitopatologów może przyczynić się do zawężenia kręgu odbiorców. Zdecydowałem się więc ostatecznie na tytuł Wirusologia roślinna, zdając sobie w pełni sprawę z zastrzeżeń, jakie tytuł ten może budzić u znawców języka polskiego. Nie będę tu próbował rozwijać długiego wywodu w obronie koncepcji tytułu książki. Powiem tylko jedno. Jest to chyba najlepsze tłumaczenie angielskiego Plant virology, a taki tytuł nosi kilka znanych mi, doskonałych podręczników.

Mam nadzieję, że książka okaże się interesująca i pożyteczna jako źródło informacji nie tylko dla fitopatologów, ale dla specjalistów z wielu innych dziedzin – biologii, biotechnologii, genetyki, ochrony środowiska, rolnictwa i ogrodnictwa. Starałem się ją pisać tak, by ewentualni czytelnicy bez specjalistycznego przygotowania też byli w stanie skorzystać z zawartych w niej podstawowych informacji z zakresu wirusologii roślinnej odnoszących się niekiedy do różnych aspektów życia codziennego. W tym zakresie książka ta dostarczy niespecjalistom bardziej rzetelnych informacji, niż media próbujące wszystko udramatyzować.

Na koniec chciałbym podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że byłem w stanie tę książkę napisać.

Wdzięczny jestem moim Rodzicom, dzięki którym w ogóle istnieję i którzy bez natrętnej dosłowności zawsze dopingowali mnie do uczenia się.

Wdzięczny jestem mojej koleżance z lat studiów i z początków pracy naukowej, Ance Kowalskiej, której przykład zachęcił mnie do wybrania wirusologii jako nowej dziedziny zainteresowań, kiedy przyszło mi zmieniać moje początkowe zainteresowania innymi dziedzinami fitopatologii. Wdzięczny jestem nieżyjącemu już niestety doktorowi Dirkowi Noordamowi z Uniwersytetu Rolniczego w Wageningen w Holandii, mojemu pierwszemu i doskonałemu nauczycielowi wirusologii roślinnej. Profesor A. Watson Dimock, również już nieobecny wśród żywych, z Department of Plant Pathology Cornell University w Ithaca umożliwił mi odbycie rocznego stażu w USA. W czasie tego stażu z jednej strony postawił mi ambitne zadania, a z drugiej zapewnił doskonałe warunki pracy i dostęp do bogatej biblioteki. Na staż ten mogłem wyjechać dzięki organizowanym przez lata przez Profesora Szczepana A. Pieniążka (również niedawno zmarłego) wyjazdom młodych polskich naukowców – rolników do USA. W latach, w których kontakty z Zachodem sugerowały zdradę, Profesor Pieniążek potrafił przekonać odpowiednich decydentów o pożytkach, jakie z tych kontaktów możemy wynieść. Wreszcie wdzięczny jestem Profesorowi Zbigniewowi Boreckiemu, który po objęciu kierownictwa Katedry Fitopatologii SGGW stworzył w niej atmosferę zachęcającą do pracy i rozwoju.

Szczególne wyrazy wdzięczności należą się mojej żonie Annie, która dzielnie towarzyszyła mi w laboratorium, w szklarni i na polu przez długie lata pracy, pomagając w rozwiązywaniu wielu problemów technicznych, a także w gromadzeniu i porządkowaniu fachowej literatury. Moje trzy córki i moje wnuki muszę przeprosić za to, że interesując się intensywnie wirusologią, poświęcałem im zbyt mało uwagi.

Grodzisk Mazowiecki, marzec 2009

Autor

Wirusologia roślinna

Подняться наверх