Читать книгу Trzylecie - Stanisław Cat-Mackiewicz - Страница 26
Noc pod cerkiewką
ОглавлениеWidziałem go raz nocą zimową i śnieżną,
Wspartego o pień sosny – w poszarpanej szubie,
Owianego, miesiącem i ciszą bezbrzeżną,
Pod cerkiewką, gdzie kiedyś wyszeptał: „To lubię”.
Widziałem go naprawdę, możecie mi wierzyć;
Z Wołkowicz powracałem wtedy do Sienieżyc,
Mróz był silny, więc idąc w palce sobie chucham,
A tu patrzę – on stoi; i czuwa; i słucha.
Myślicie, że podobny do pomników wzniosłych?
Że daleki, że dumny, że Król-Duch wyniosły?
Przeciwnie. – Stał pokorny, jak nad wspomnień brzegiem,
Pokorny – a więc wielki; rzewny – a więc ludzki;
Zapatrzony w bieg dziejów, jak w trakt nowogródzki,
Co płynął przez tę ziemię zasypaną śniegiem.
Tak oświetlony Litwy gwiazdami srebrnemi,
Wyglądał jak nie władca, lecz jak stróż tej ziemi.
A tu mróz coraz większy. Patrzę: – on się skulił,
Kołnierz podniósł i szubą szczelnie się otulił,
Rzucił uroczym wzgórzom spojrzenie najsłodsze,
Kij podróżny wziął w rękę i powoli odszedł.
Dotąd go widzę wzdłuż sosen szeregu,
Jak oddala się, blednie i ginie gdzieś w śniegu,
A na śniegu błyszczącym poświatą ballady
Zostają po nim kroków odchodzących ślady.