Читать книгу Oczy smoka - Stephen King B. - Страница 14

7

Оглавление

Tak więc Sasha umarła. Nie odegra już większej roli w tej opowieści, ale jest jeszcze jedna rzecz, którą powinniście o niej wiedzieć: miała dom dla lalek. Ten dom był bardzo duży i piękny, prawie zamek w miniaturze. Gdy Sasha miała wyjść za mąż, starała się robić wrażenie wesołej, ale przykro jej było opuszczać wszystkich i wszystko w wielkim domu w Zachodniej Baronii, gdzie dorastała — no i trochę się niepokoiła o swoją przyszłość. Powiedziała matce:

— Nigdy dotąd nie byłam zamężna, więc nie wiem, czy mi się to spodoba.

Ale ze wszystkich dziecinnych rzeczy, jakie musiała pozostawić, jednej żałowała najbardziej — domu dla lalek, który miała od bardzo dawna.

Roland, który był dobrym człowiekiem, w jakiś sposób się o tym dowiedział i chociaż także objawiał zaniepokojenie przyszłością (on również nigdy przedtem nie był żonaty), znalazł czas, żeby zamówić u Ouentina Ellendra, najlepszego rzemieślnika w kraju, nowy dom dla lalek i ofiarować go żonie.

— Pragnę, żeby to był najpiękniejszy dom dla lalek, jaki kiedykolwiek posiadała młoda dama — powiedział Ellendrowi. — Chcę, żeby raz na niego spojrzała i zapomniała, iż w ogóle miała inny.

Jak niewątpliwie zdajecie sobie sprawę, jeśli Roland mówił szczerze, to grubo się mylił. Nikt nigdy nie zapomina ulubionej zabawki, chociaż nowa jest o wiele ładniejsza. Sasha nigdy więc nie zapomniała swojego starego domku dla lalek, chociaż nowy też jej się bardzo podobał. Tylko kompletny idiota nie byłby nim zachwycony. Ci, którzy go widzieli, utrzymywali, że jest to najlepsze dzieło Ouentina Ellendra, co chyba należy uznać za prawdę.

Był to wiejski dom w miniaturze, bardzo podobny do tego, w jakim przed wyjściem za mąż Sasha mieszkała z rodzicami, pośród łagodnie falujących wzgórz Zachodniej Baronii. Wszystko w domu dla lalek było miniaturowe, ale niezwykle sprytnie wykonane — można by przysiąc, że działa… i większość rzeczy działała!

Na przykład piec naprawdę się nagrzewał i dało się na nim zagotować maleńkie porcje jedzenia. Jeśli wrzuciło się do środka kawałeczek węgla, nie większy niż pudełko zapałek, paliło się w piecu przez cały dzień… a jeśli osoba dorosła wsunęła swój niezgrabny, wielki paluch do kuchni i dotknęła pieca, gdy płonął w nim ogień, mogła się wtedy oparzyć. Nie znalazłoby się w tym domu kranów i toalet ze spuszczaną wodą, bo w Królestwie Delainu nikt nie znał czegoś takiego — i nie zna do dziś — ale jeśli ktoś się postarał, mógł nabrać wody z ręcznej pompy, nie większej niż mały palec. Znajdowała się w tym minidomku szwalnia z kołowrotkiem, który naprawdę prządł, i warsztatem tkackim, który naprawdę tkał. Szpinet w salonie grał, jeśli dotykało się klawiszy wykałaczką, a dźwięk miał czysty. Ludzie, którzy widzieli dom, mówili, że to cud i że niewątpliwie Flagg musiał mieć w tym swój udział. Gdy opowieści takie docierały do czarnoksiężnika, uśmiechał się tylko i nic nie mówił. Nie miał nic wspólnego z domem dla lalek — uważał sam pomysł za idiotyczny — ale wiedział też, że nie zawsze trzeba się do czegoś przyznawać i opowiadać ludziom, jakim się jest wspaniałym człowiekiem, żeby osiągnąć wielkość. Czasami wystarczy mądrze wyglądać i trzymać buzię na kłódkę.

W domu dla lalek Sashy znajdowały się prawdziwe kaszamińskie dywany, prawdziwe aksamitne zasłony, prawdziwe porcelanowe talerze; chłodnia naprawdę trzymała zimno. Boazerię w sali przyjęć i frontowym przedpokoju wykonano z wypieszczonego grabowego drewna. Wszystkie okna zostały oszklone, a nad szerokimi drzwiami wejściowymi znajdował się wielobarwny witraż.

Był to więc najpiękniejszy dom dla lalek i mógł stanowić przedmiot marzeń każdego dziecka. Sasha klasnęła w ręce z zachwytu, gdy odsłonięto go na uczcie weselnej, i podziękowała zań swemu mężowi. Potem udała się do warsztatu Ellendra i nie tylko wyraziła mu swoją wdzięczność, ale też skłoniła się przed nim nisko, co samo w sobie stanowiło rzecz niesłychaną — w owych czasach królowe nie kłaniały się prostym rzemieślnikom. Roland był zadowolony, a Ellender, którego wzrok pogorszył się znacznie podczas pracy nad domem, wzruszył się głęboko.

Ale Sasha nie zapomniała o swoim ulubionym domku dla lalek, który zostawiła w Zachodniej Baronii, chociaż w porównaniu z nowym wydawał się bardzo zwyczajny, i nie spędzała wielu deszczowych poranków, bawiąc się tym wykonanym przez Ellendra — przestawiając meble, rozpalając ogień w piecu i patrząc, jak dymią kominy, udając, że odbywa się uroczysty podwieczorek albo wielkie przyjęcie na cześć królowej — jak to czyniła przedtem nawet jako już całkiem duża dziewczyna, piętnastoletnia czy szesnastoletnia. Jeden z powodów był bardzo prosty. Niewielka to rozrywka przygotowywać się do przyjęć na niby, na których ma się pojawić królowa, gdy już się nią jest. A może nawet był to jedyny powód. Sasha dorosła i odkryła, że życie ludzi dojrzałych wcale nie wygląda tak, jak przypuszczała w dzieciństwie. Wtedy wydawało jej się, że pewnego dnia podejmie świadomą decyzję i odłoży swoje lalki, gry i zabawy na niby do lamusa. Teraz uzmysłowiła sobie, że nic takiego się nie stało. Zauważyła natomiast, że sprawy te przestały ją interesować. Bawiły ją coraz mniej i mniej, aż w końcu przyjemności dzieciństwa przysypał pył zapomnienia.

Oczy smoka

Подняться наверх