Читать книгу Oczy smoka - Stephen King B. - Страница 15

8

Оглавление

Peter chłopczyk, który pewnego dnia miał zostać królem, posiadał dziesiątki, a prawdę mówiąc — tysiące zabawek: setki ołowianych żołnierzyków, którymi toczył wielkie bitwy, i dziesiątki koni na biegunach. Miał gry, piłki, kukiełki i kolorowe kulki. Miał szczudła, na których sięgał prawie półtora metra. Miał magiczną skocznię, na której mógł skakać, i tyle papieru, ile zechciał, i to w czasach, gdy zaczęto go dopiero produkować i tylko bardzo bogaci ludzie mogli sobie nań pozwolić.

Ale ze wszystkich zabawek na zamku chłopiec najbardziej lubił dom dla lalek swojej matki. Nigdy nie widział domku, który zostawiła w Zachodniej Baronii, więc był to dla niego dom domów. Przesiadywał przy nim godzinami, gdy na dworze lał deszcz albo gdy zimny wiatr wył przez niebieskie, wypełnione śniegiem gardło. Gdy zachorował na dziecięcy tatuaż (który my nazywamy ospą wietrzną), kazał służącemu ustawić dom na specjalnym blacie, przymocowanym nad łóżkiem, i bawił się nim, dopóki nie wyzdrowiał.

Uwielbiał wyobrażać sobie maleńkie ludziki, zapełniające dom; czasami ci ludkowie wydawali mu się tak prawdziwi, że niemal ich widział. Przemawiał za nich różnymi głosami i wszystkich sam wymyślił. Stanowili oni królewską rodzinę. Był więc król Roger, wielce potężny i odważny (chociaż niezbyt wysoki i o krzywych nogach), który niegdyś zabił smoka. Była też piękna królowa Sarah, jego żona, a także ich mały synek, Petie, który ich kochał i był przez nich kochany. Nie mówiąc już o wszystkich wymyślonych sługach, którzy słali łóżka, palili w piecu, przynosili wodę, gotowali posiłki i łatali ubrania. Ponieważ Peter był chłopcem, niektóre z historii wymyślanych przez niego w związku z domem okazywały się nieco bardziej krwiożercze niż opowieści, które układała Sasha jako mała dziewczynka. W jednej z nich piraci anduańscy otoczyli dom, pragnąc się wedrzeć do środka i wymordować całą rodzinę. Była to przesławna bitwa. Dziesiątki piratów zabito, ale okazało się, że jest ich wciąż bardzo dużo. Szykowali się do ostatniego ataku. Zanim jednak ruszyli do akcji, nadciągnęła królewska straż przyboczna — tę rolę odegrały ołowiane żołnierzyki Petera — i wybiła przeklęte anduańskie wilki morskie do nogi. W innym opowiadaniu smoki zagnieździły się w pobliskim lesie (zazwyczaj pobliski las znajdował się pod kanapą Sashy przy oknie) i chciały spalić dom swym wściekłym oddechem. Ale Roger i Petie wypadli ze swoimi łukami i zabili je wszystkie. „Aż ziemia poczerniała od ich ohydnej krwi” — opowiadał Peter ojcu, królowi, przy kolacji, a Roland wydał ryk aprobaty.

Po śmierci Sashy Flagg oświadczył Rolandowi, że jego zdaniem chłopiec nie powinien bawić się domami dla lalek. Może się stać zniewieściały. No i nie byłoby dobrze, gdyby rozeszło się to pośród ludzi. A takie historie zawsze się rozchodzą. Zamek jest pełen służby. Służba widzi wszystko i kłapie paszczękami.

— Ale on ma tylko sześć lat — rzekł z wahaniem Roland. Flagg ze swoją białą, godną twarzą ukrytą pod kapturem i ze swymi magicznymi zaklęciami zawsze pozbawiał go pewności siebie.

— Sześć lat to wiek, w którym należy zacząć kształcić chłopca we właściwym kierunku, panie — odparł Flagg. — Zastanów się nad tym. Twój osąd będzie niewątpliwie, jak zawsze, słuszny. Ale przemyśl to — zakończył, no i tak właśnie uczynił król Roland.

Trzeba mu przyznać, że podczas dwudziestu paru lat swojego panowania w Delainie nad niczym równie głęboko się nie zastanawiał.

Może się wam to wydać dziwne, jeśli pomyślicie o wszystkich obowiązkach króla — ważnych sprawach, takich jak nakładanie podatków na pewne rzeczy lub zdejmowanie ich z innych, ogłaszanie wojny, karanie albo okazywanie łaski. Czym, powiecie, była decyzja, czy pozwolić małemu chłopcu bawić się domkiem dla lalek, czy też nie, w porównaniu z tym wszystkim?

Może niczym, a może czymś. Sami to sobie ustalcie. Powiem wam tylko, że Roland nie należał do najinteligentniejszych władców Delainu. Zastanawianie się zawsze stanowiło dlań ciężką pracę. Czuł się wtedy tak, jak gdyby w głowie obracały mu się ogromne kamienie. Oczy mu łzawiły i pulsowało w skroniach. Jeśli myślał nad czymś bardzo usilnie, zatykał mu się nos.

Gdy był chłopcem, nauka pisania wypracowań, matematyka i historia przyprawiały go o taki ból głowy, że pozwolono mu jej zaprzestać, gdy osiągnął dwanaście lat, i zająć się tym, co robił najlepiej, to znaczy polowaniem. Starał się bardzo być dobrym władcą, ale zawsze czuł, że nie jest dostatecznie dobry i wystarczająco inteligentny, by rozwiązywać problemy królestwa lub podejmować liczne trafne decyzje, a wiedział, że jeśli dokona złego wyboru, ucierpią na tym ludzie. Gdyby usłyszał, jak Sasha opowiadała Peterowi po uczcie o królach, zgodziłby się z nią całkowicie. Królowie są naprawdę więksi niż inni ludzie i czasami — bardzo często — żałował, że nie jest mniejszy. Jeśli kiedykolwiek w życiu zastanawialiście się, czy się nadajecie do wykonania jakiegoś zadania, to wiecie, co czuł. Ale możecie nie wiedzieć, że taki niepokój zaczyna po pewnym czasie żywić się samym sobą. Nawet jeśli na początku poczucie, że się do czegoś nie nadajecie, nie jest zgodne z prawdą, z czasem może się nią stać. Tak właśnie było z Rolandem, który z upływem lat polegał coraz bardziej na Flaggu. Czasami martwił się, że we wszystkim (poza imieniem) monarchą jest właściwie ów mag — ale niepokoje takie nachodziły go tylko późnym wieczorem. W dzień czuł dla Flagga wdzięczność za pomoc.

Gdyby nie Sasha, Roland mógłby zostać o wiele gorszym władcą niż w rzeczywistości, a to dlatego, że cichy głosik, który odzywał się czasem, gdy król nie mógł zasnąć, był o wiele bliższy prawdy niż to, co Roland słyszał za dnia. Albowiem Flagg rzeczywiście rządził państwem i był bardzo złym człowiekiem. Trzeba będzie o nim później powiedzieć trochę więcej, niestety, ale teraz dajmy temu spokój, i bardzo dobrze.

Sasha przełamała nieco wpływ, jaki Flagg wywierał na Rolanda. Jej rady były dobre i praktyczne, a także o wiele łagodniejsze i sprawiedliwsze niż rady czarnoksiężnika. Nigdy nie lubiła Flagga — mało kto go lubił w Delainie, a wielu drżało na sam dźwięk jego imienia — ale jej niechęć była umiarkowana. Prawdopodobnie odnosiłaby się do niego inaczej, gdyby wiedziała, jak bacznie Flagg jej się przygląda i jaką rosnącą, jadowitą nienawiść do niej żywi.

Oczy smoka

Подняться наверх