Читать книгу Krucjaty - Thomas Asbridge - Страница 11
Wojna i przemoc w łacińskiej Europie
ОглавлениеRozpoczynając erę krucjat, papiestwo pragnęło pozyskać przede wszystkim jedną, konkretną grupę społeczną: rycerstwo łacińskiej Europy. W XI wieku ta wojskowa klasa nadal znajdowała się w fazie wczesnego rozwoju. Najważniejszą cechą średniowiecznego rycerza była umiejętność walki konnej[4]. I niemal zawsze towarzyszyło mu przynajmniej czterech lub pięciu służących, którzy pomagali swemu panu w dosiadaniu konia, dbali o jego uzbrojenie i aprowizację i potrafili walczyć jako piesi żołnierze.
Na początku ruchu krucjatowego ludzie ci nie wchodzili w skład regularnych armii. Większość rycerzy było wojownikami, ale jednocześnie władcami lub wasalami, posiadaczami ziemskimi lub rolnikami – skłonnymi do poświęcenia na wojaczkę nie więcej niż kilka miesięcy w roku. Często nawet nie potrafili walczyć w dobrze uformowanych, zdyscyplinowanych grupach.
Standardowa forma działań militarnych w jedenastowiecznej Europie, znana większej części rycerstwa, opierała się na organizowaniu lokalnych najazdów i potyczek. Były to zazwyczaj chaotyczne, szarpane starcia na krótkich dystansach oraz oblężenia rozsianych po Zachodzie zamków, wznoszonych z drewna lub kamienia. Niewielu łacińskich żołnierzy miało doświadczenie w wielkich bitwach, gdyż były one całkowicie nieprzewidywalne i zazwyczaj starano się ich unikać. Właściwie nikt spośród nich nie walczył w długotrwałych, dalekodystansowych kampaniach typu krucjaty. Święte wojny na Wschodzie wymagały zatem od chrześcijańskiego Zachodu udoskonalenia technik wojennych6.
Przed ogłoszeniem pierwszej krucjaty większość łacińskich rycerzy nadal uważała akty przemocy za grzeszne, aczkolwiek przyjęła się już koncepcja, według której niektóre wojny znajdowały uzasadnienie w oczach Boga. W dodatku narodziło się poczucie, że papiestwo skłonne jest usankcjonować pewnego rodzaju przemoc.
Na pozór chrześcijaństwo wydaje się być religią pokoju. Pisma Nowego Testamentu w wielu miejscach podkreślają, że Jezus odrzucał przemoc i jej zakazywał: począwszy od ostrzeżeń, że kto żyje przemocą, ginie od przemocy, aż do Kazania na górze, w którym nawoływał do nadstawienia drugiego policzka w odpowiedzi na cios. W kwestii przemocy nawet Stary Testament dawał jasne wskazówki w postaci Mojżeszowego przykazania „Nie zabijaj”. Jednak na przestrzeni I tysiąclecia n.e. chrześcijańscy teologowie, poszukujący zgodności między własną wiarą a ekspansywnymi dążeniami Imperium Rzymskiego, zaczęli kwestionować interpretację Pisma, które tak stanowczo potępiało wojnę. Stary Testament z pewnością nie jest jednoznaczny, jeśli weźmiemy pod uwagę dramatyczne zmagania Żydów o przetrwanie i serie świętych wojen usankcjonowanych przez Boga. A to sugerowało, że w odpowiednich okolicznościach dopuszczalna jest nawet wojna wywołana w akcie zemsty lub agresji. Co więcej, w Nowym Testamencie Jezus powiada, że przybył nie po to, aby przynieść pokój, lecz miecz, i sam użył bicza do wypędzenia lichwiarzy ze Świątyni.
Najbardziej wpływowym wczesnochrześcijańskim myślicielem, który zajmował się tymi zagadnieniami, był północnoafrykański biskup Augustyn z Hippony (354–430), uznany późnej za świętego. Jego teksty dały podwaliny pod ostateczne ukształtowanie się idei krucjat w papieskim rozumieniu. Augustyn twierdził bowiem, że wojna może być zarówno prawa, jak i uzasadniona, jeśli toczy się w ściśle określonych warunkach. Jego skomplikowane teorie uproszczono później do trzech zasad wojny sprawiedliwej: musiała zostać ogłoszona przez „uprawnioną władzę”, na przykład króla lub biskupa, posiadać znamiona „słusznej sprawy” (obrona przed wrogim atakiem lub odbicie utraconego terytorium) oraz rozpocząć się z „właściwych pobudek”, przy możliwie ograniczonej przemocy. Te trzy zasady stanowiły podłoże ruchu krucjatowego, jednak nie były na tyle silne, aby nadać wojnom rangę świętych.
Chociaż we wczesnym średniowieczu filozofia Augustyna służyła za „usprawiedliwienie” nieuniknionych form konfliktu zbrojnego, dopuszczalnego w oczach Stwórcy, wojna wciąż pozostawała grzechem. Z drugiej zaś strony uważano, że chrześcijańskie wojny święte są miłe Bogu i przyniosą ludziom biorącym w nich udział konkretne duchowe korzyści. Rozdźwięk pomiędzy tymi dwiema koncepcjami mógł zniknąć dopiero po wiekach sporadycznych i stopniowych eksperymentów natury teologicznej. Proces ten został przyspieszony przez wojenny entuzjazm „barbarzyńskich” władców, którzy objęli po Rzymianach rządy w Europie. Chrystianizacja tchnęła w łaciński model życia „germańską” akceptację dla wojny oraz nowego ideału wojownika. Przykładowo, za czasów Karolingów biskupi często finansowali, a nawet kierowali brutalnymi kampaniami na rzecz podboju i nawracania pogan wschodniej Europy[5]. Na przełomie tysiącleci powszechną praktyką wśród chrześcijańskiego kleru stało się błogosławienie broni i zbroi oraz kult rozmaitych „wojowniczych świętych”.
W drugiej połowie XI wieku zachodnie chrześcijaństwo zaczęło akceptować ideę świętej wojny. Na wczesnych etapach działalności ruchu reformatorskiego papiestwo zaczęło dostrzegać potrzebę posiadania zbrojnego ramienia, które wsparłoby realizację jego celów i zamanifestowało jego wolę. Wskutek tego niektórzy papieże finansowali kampanie wojenne i wzywali swoich zwolenników do obrony Kościoła, w zamian za bliżej nieokreślone korzyści duchowe. Doktryna i praktyka uświęconej przemocy rozwinęła się przede wszystkim za pontyfikatu papieża Grzegorza VII. Pragnąc utworzyć lojalną wobec Rzymu armię, Grzegorz przystąpił do reinterpretacji tradycji chrześcijańskiej. Od wieków teologowie opisywali wewnętrzną walkę z grzechem, którą toczą głęboko wierzący chrześcijanie, a samych mnichów często określali mianem „żołnierzy Chrystusa”. Grzegorz dostosował tę koncepcję do własnych celów, ogłaszając, że na całym świeckim społeczeństwie spoczywa obowiązek obrony Kościoła łacińskiego w walce zbrojnej, w której staną się „żołnierzami Chrystusa”.
Na początku swego pontyfikatu Grzegorz zaplanował ambitne militarne przedsięwzięcie, które można uznać za faktyczny pierwowzór krucjaty. W 1074 roku próbował rozpocząć świętą wojnę we wschodnim rejonie Morza Śródziemnego, wspierając greckich chrześcijan z Bizancjum, którzy „niczym bydło” mordowani byli przez muzułmanów z Azji Mniejszej. Łacinnikom walczącym w tej kampanii obiecano „nagrodę w niebie”. Ów wielki projekt jednak się nie powiódł. Stało się tak zapewne dlatego, że Grzegorz chciał poprowadzić kampanię osobiście. Sformułowana przez papieża w 1074 roku idea połączenia walki ze służbą Bogu i związana z nią duchowa nagroda nadal nie miały konkretnego uzasadnienia. Ale w latach 80. XI stulecia, gdy zaognił się konflikt papiestwa z niemieckim cesarzem, Grzegorz podjął zasadniczy krok w celu jej sprecyzowania. Napisał, że jego zwolennicy powinni wystąpić przeciwko cesarzowi i podjąć „ryzyko w walce, dzięki której zostaną im odpuszczone wszystkie grzechy”. Wydawało się, że udział w tej świętej wojnie miał tę samą moc oczyszczania duszy, co inne formy pokuty, gdyż – podobnie jak pielgrzymki – wiązał się z trudem i niebezpieczeństwem. To całkiem logiczne uzasadnienie przemocy znowu się nie przyjęło, choć w oczach późniejszych papieży miało być ważnym precedensem. Propagowana przez Grzegorza radykalna próba militaryzacji łacińskiego chrześcijaństwa spotkała się z potępieniem ze strony niektórych mu współczesnych, a w kręgach kościelnych oskarżano go o paranie się praktykami „nowymi, o jakich na przestrzeni wieków nie słyszano”. Jego wizja była tak skrajna, że gdy jego następca, papież Urban II, przedstawił bardziej wyważoną i starannie skonstruowaną formułę, wydawał się wręcz konserwatywny i spotkał się z mniejszą krytyką7.
Grzegorz VII wprowadził własną wizję świętej wojny, według której papież posiada niekwestionowane prawo do zwoływania armii do walki w imię Boga i Kościoła łacińskiego. Koncepcja usankcjonowanej przemocy znalazła swe miejsce wśród rozmaitych praktyk pokutnych i tym samym stała się istotną częścią idei krucjatowej. Niemniej jednak Grzegorza nie można uznać za głównego inspiratora wpraw krzyżowych, ponieważ nie potrafił uzasadnić idei świętej wojny na tyle, aby znaleźć oddźwięk wśród europejskich chrześcijan. To zadanie należało do papieża Urbana II.