Читать книгу Mieć mniej - Tisha Morris - Страница 12

ROZDZIAŁ 2
Kryzysy tożsamości
Podróż bohatera
– odkrywanie swojej duszy na nowo

Оглавление

W okresach największych przemian wewnętrznych niezwykle pomocne jest spojrzenie na swój rozwój z szerszej perspektywy. Tak zwana podróż bohatera odzwierciedla etapy, jakie zwykle przechodzimy w okresach największych zmian osobistych. Nic dziwnego, że od zawsze była głównym motywem większości hollywoodzkich opowieści. Termin ten wprowadził Joseph Campbell w swojej książce z 1949 roku Bohater o tysiącu twarzy. Krótko mówiąc, jest to mit, w którym bohater wyrusza na wyprawę, stawia czoło wyzwaniu i wraca do domu odmieniony. Brzmi jak motyw przewodni dosłownie każdej historii i filmu, jakie znasz? Bo tak właśnie jest. Klasycznym przykładem jest podróż Dorotki z Czarnoksiężnika z krainy Oz.

Podróż bohatera odzwierciedla ludzką kondycję i wyjaśnia, dlaczego klasyczne opowieści przemawiają do nas wszystkich. Proces transformacji jest częścią naszej zbiorowej świadomości i w gruncie rzeczy ukazuje przejście od starej tożsamości do nowej. Chociaż szczegóły naszych indywidualnych historii różnią się od siebie, to jednak wszyscy odbywamy tę samą podróż. Jej punktem kulminacyjnym jest właśnie ciemna noc duszy. Tym z was, którzy jej doświadczyli, śmierć fizyczna może się wydawać łatwiejsza. Ego chwyta się rozpaczliwie starej tożsamości i naprawdę czujesz się wtedy tak, jakbyś umierał za życia. Cierpisz z powodu utraty swojego starego ja.

Przychodząc na świat, rozpocząłeś swoją życiową podróż składającą się z wielu minipodróży. Ciągle przechodzisz kolejne etapy, a ich charakter i czas trwania zależą od twojej osobistej astrologii, planu duszy oraz wolnej woli. Ostatecznym celem podróży bohatera jest rozwój, a twoja dusza zjawiła się tu właśnie po to, aby go doświadczyć.

Podróż bohatera opisywano już tysiące lat temu. Została przedstawiona w Odysei, Moby Dicku, a nawet w Forreście Gumpie. Jest archetypem w opowieściach religijnych i występuje praktycznie we wszystkich hollywoodzkich historiach. Dlaczego więc jesteśmy tak zaskoczeni tym, że nam się przydarza? Dlaczego uważamy, że jesteśmy tak bardzo osamotnieni w swoich zmaganiach? Cóż, właściwie jesteśmy w nich sami. O to właśnie chodzi. Podróż bohatera jest podróżą samotną. Ludzie mogą nam w niej towarzyszyć, ale czujemy się samotni w swoich staraniach i udrękach.

W filmach to zwykle mężczyźni wyruszają na wyprawę, w której mają do czynienia z jakąś walką zewnętrzną. Kobiety z kolei mierzą się z konfliktem wewnętrznym. Wszyscy jednak odbywamy swoją podróż bohatera. Od zarania dziejów jest to część naszej kolektywnej świadomości i nią pozostanie, dopóki nie znajdziemy nowego sposobu na rozwój.

Podróż bohatera to skok kwantowy na nową ścieżkę życia, który jest niezbędny w danym wcieleniu. Gdy osiągniesz już maksimum swojego rozwoju na obecnym etapie życia, znów wyruszysz w podróż. Dla większości ludzi jest ona śmiercią ego, czyli tożsamości, która nie służy już dalszemu rozwojowi. Zostawiamy swój stary świat na rzecz nowego. Najtrudniejsze jest to, że nie wiemy, jak będzie wyglądał ten nowy. Wiara jest naszym jedynym sprzymierzeńcem.

Niczym gąsienica stająca się motylem, przechodzisz wówczas alchemiczną przemianę, która wiąże się z „bólami wzrostowymi”. W takim okresie możesz doświadczyć głębokiego i intensywnego uzdrowienia duchowego. Jest to konieczne, aby ostatecznie mogło dojść do przekształcenia starych wzorców i odziedziczonych po poprzednich pokoleniach systemów przekonań, które nie są już dla ciebie korzystne. Dzięki temu zaczniesz żyć w bardziej autentyczny sposób, w zgodzie z najwyższym powołaniem twojej duszy.

Największą tragedią twojego życia byłoby odrzucenie twojego najwspanialszego przeznaczenia i poprzestanie na mierności

Podróż bohatera to wezwanie do przebudzenia, na które zgodziliśmy się już wcześniej, ale zawsze możemy podczas niej korzystać ze swojej wolnej woli. Poprzez twoją wyższą jaźń w twoje życie wkracza boskość, aby skierować cię na najwyższą ścieżkę prowadzącą do twojego serca. Największą tragedią twojego życia byłoby odrzucenie twojego najwspanialszego przeznaczenia i poprzestanie na mierności.

Proces ten często wymaga odkrycia, kim naprawdę jesteś. Uwalniasz się od wpływu otoczenia i uświadamiasz sobie, jakie są twoje osobiste preferencje. Sam dla siebie stajesz się projektem naukowym i poznajesz swoje prawdziwe zainteresowania. Większość z nas w jakimś stopniu ulegała innym ludziom przez całe życie. Tak zostaliśmy uspołecznieni. Podróż bohatera to zmiana kursu, która pozwala powrócić na ścieżkę własnego serca.

Zanim wyruszyłam w taką podróż, miałam sen, który mi ją zapowiedział (co uświadomiłam sobie później). Szłam w nim przez las z grupą ludzi. Wyruszyliśmy na długą wyprawę. Jak w filmie zbliżaliśmy się do końca podróży, a z oddali widzieliśmy piękną tęczę. Wszyscy poczuliśmy ulgę, że wreszcie przybyliśmy na miejsce. I właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że nie ma ze mną mojej suczki Horacji. Horacja odeszła w 2011 roku. Jest moim osobistym symbolem w marzeniach sennych reprezentującym moje serce.

We śnie uświadomiłam sobie, że suczka zaginęła gdzieś w lesie. Nie miałam żadnych wątpliwości, że muszę tam wrócić i ją odnaleźć. Odłączyłam się od grupy i wróciłam do lasu, odbywając tam długą i samotną podróż. W końcu odnalazłam Horację. Udało mi się. Nigdy nie zapomnę tego uczucia, gdy wskoczyła mi w ramiona. Co ciekawe, tamten sen się na tym nie zakończył. Jeszcze nie wyszłam z lasu. Jak to bywa w tego rodzaju podróżach, musiałam przejść końcową próbę.

Ostatecznym celem podróży bohatera jest powrót do samego siebie – do swojego serca

Ostatecznym celem podróży bohatera jest powrót do samego siebie – do swojego serca. Nie chodzi wcale o znalezienie idealnego zawodu, partnera czy też lokalizacji geograficznej. To wszystko są produkty uboczne życia w zgodzie ze sobą. Najważniejsze jest odzyskanie siebie i kierowanie się własnym sercem, które porzuciliśmy dawno temu, nie zdając sobie nawet z tego sprawy.

Podróż bohatera jest z natury samotna. Warto jednak wiedzieć, na jakim etapie się znajdujemy, i uświadomić sobie, że nawet w samotności nigdy nie jesteśmy sami. Proces ten dzieli się na dwanaście etapów, ale dla uproszczenia podzieliłam go na trzy główne fazy, które opisuję poniżej. Są to: odrzucenie wołania, ciemna noc i ostateczna próba.

Odrzucenie wołania

Niewiele osób z własnej woli wyrusza w podróż bohatera, a na pewno nieliczni robią to świadomie. Zwykle popycha nas do tego jakaś kryzysowa sytuacja. W Czarnoksiężniku z krainy Oz Dorotka początkowo próbuje wyruszyć sama, ale zostaje przekonana do powrotu. Potrzebowała kryzysu – tornada – aby w końcu odpowiedzieć na to głębokie wołanie.

Jakie wołanie odrzuciłeś, zanim zjawiło się tornado? Prawdopodobnie był to dochodzący gdzieś z oddali dźwięk grzmotu, który po prostu zignorowałeś, uznając, że to nic wielkiego. Ale grzmot zbliżał się i stawał się coraz głośniejszy, aż w końcu nie mogłeś go już zignorować. Oczywiście najlepiej byłoby odpowiedzieć na wezwanie do zmiany, zanim dojdziemy do punktu kryzysowego. Wypierając coś lub stawiając opór zmianom, coraz bardziej narażamy się na szok związany z odkryciem prawdy. Nagle możemy, na przykład, dowiedzieć się, że przez lata byliśmy oszukiwani, stresująca praca doprowadziła nas do nadciśnienia, a toksyczna relacja wpędziła w depresję i zmusiła do przyjmowania leków.

Ogólnie rzecz biorąc, ludzie zmieniają się jedynie pod wpływem cierpienia lub szczęścia. Niestety najczęściej rozwijamy się poprzez ból, ponieważ podążanie za przyjemnością wzbudza w nas zbyt silne poczucie winy. To dlatego często używamy określenia „grzeszne przyjemności”. Ból pozwala nam wierzyć, że być może najgorsze mamy już za sobą i zasłużyliśmy na coś dobrego. Pewna intuicjonistka powiedziała mi kiedyś: „Wciąż doprowadzasz do sytuacji, w których ktoś łamie ci serce, aby wreszcie nawiązać kontakt z własnym wnętrzem”. Ale nie musi tak być. Cierpienie było dotychczas najczęściej obieraną drogą do przebudzenia duszy głównie dlatego, że przez wiele pokoleń zgromadziliśmy mnóstwo warstw bólu, które musimy uwolnić, aby dotrzeć do swojego prawdziwego ja.

Większość ludzi nie ma najmniejszej ochoty rzucać się w przepaść. To dlatego często potrzebujemy, aby jakaś osoba lub wydarzenie nas w nią zepchnęły. Zastanawiamy się wtedy: „Dlaczego mi się to przydarza?”, podczas gdy tak naprawdę na naszej drodze pojawiało się mnóstwo znaków ostrzegawczych. Zawsze wydaje nam się, że pewne rzeczy nas nie dotyczą, dopóki życie tego nie zweryfikuje. Słyszymy historie o różnych wyzwaniach, ale myślimy, że nam nigdy się one nie przydarzą. Trudne sytuacje zmuszają nas jednak do zadania sobie pewnych egzystencjalnych pytań, na które nie mamy gotowych odpowiedzi.

„Dlaczego tu jestem?”

„Jaki jest sens życia?”

„Jaki jest cel mojego życia?”

„Co powinienem zrobić ze swoim życiem?”

Pytania są nieodłącznym elementem poszukiwań. Aby znaleźć na nie odpowiedź, musimy doświadczyć pewnych sytuacji, które będą dla nas nie lada wyzwaniem. Pod koniec swojej podróży zyskujemy jednak nową świadomość siebie, swojego miejsca w świecie oraz tego, co mamy tutaj do zrobienia. A jeśli nie, rozkoszujemy się takim szczęściem, że nic innego nie jest już dla nas istotne, a wówczas odkrywamy, że to właśnie jest naszym ostatecznym celem.

Podobnie jak Dorotka większość z nas niechętnie wychodzi z domu. W domu jest nam wygodnie. To właśnie dlatego tak opornie odpowiadamy na wezwanie duszy. Nie chcemy opuszczać strefy komfortu, z której próbuje nas wyrwać dusza. Strefa komfortu jest bezpieczna. Zwykle uznajemy za bezpieczne to, co znamy, a to, co nieznane, budzi w nas lęk. Ale dusza w przeciwieństwie do ego nie szuka bezpieczeństwa. Im większa przepaść między ego a duszą, tym bardziej jesteś nieszczęśliwy. Kiedy zaczniesz zapełniać tę lukę, będziesz żyć w coraz większej zgodzie ze swoim prawdziwym ja. Ostatecznie dusza i tak zwycięży, a ty odpowiesz na jej wezwanie.

Ciemna noc

W scenariuszach hollywoodzkich filmów akt drugi skupia najwięcej akcji i jest zwykle najdłuższy ze wszystkich trzech aktów. Zadaniem scenarzysty jest narażenie bohatera na wszelkie możliwe przeszkody, jakie tylko potrafi wymyślić. Podobnie jest w przypadku naszej osobistej podróży. Wyruszywszy w nią, stawiamy czoło kolejnym wyzwaniom. Nie możemy się wycofać. Za nami nic już nie ma, a żadna z naszych starych sztuczek nie działa. Skończyły nam się wymówki, a to, co wcześniej zapewniało nam komfort, przestało być wygodne.

W obliczu wielkich wyzwań często czujemy się jak ofiara okoliczności. To część naszego procesu uzdrawiania. Wszelkie rany związane z mentalnością ofiary oraz męczeństwem wypływają na powierzchnię, aby mogły zostać uzdrowione i przekształcone. Bohater musi umrzeć, aby się odrodzić. Musimy się zmierzyć ze swoimi największymi obawami i je przemienić. Po czym poznać, że ten proces przebiega prawidłowo? Zaczynamy zadawać sobie pytanie: „Kim jestem?”. Kryzys tożsamości jest nieodłączną częścią, a w niektórych przypadkach również ostatecznym celem podróży bohatera. To śmierć twojego ego, które nigdy nie będzie już takim, jakie je znałeś.

Istotą kryzysu tożsamości nie jest zagubienie związane z tym, że nie wiemy, kim jesteśmy, lecz wołanie duszy, która pragnie doświadczać pełni

Istotą kryzysu tożsamości nie jest zagubienie związane z tym, że nie wiemy, kim jesteśmy, lecz wołanie duszy, która pragnie doświadczać pełni. Chodzi o bycie w stu procentach tym, kim naprawdę jesteśmy, i zintegrowanie wszystkich tych aspektów, które przez lata odrzucaliśmy – cienia, który ukrywaliśmy przed sobą i innymi ludźmi. Wszyscy jesteśmy w procesie odzyskiwania tych aspektów i integrowania ich. Zdejmujemy swoje maski i uwalniamy się od subosobowości, które gdzieś po drodze przyjęliśmy, aby zasłużyć sobie na aprobatę i przetrwać wczesne lata swojego życia.

W tym procesie odkrywamy aspekty nas samych, o których istnieniu nie wiedzieliśmy. Niektórzy przekonują się, że są znacznie bardziej uzdolnieni artystycznie, niż myśleli, albo mają pewne dary duchowe, na które dopiero zaczęli się otwierać. Nie mogliśmy wcześniej otworzyć się na pewne części siebie, gdyż wyrażanie ich nie było dla nas bezpieczne. W rezultacie uznaliśmy je za niewystarczająco dobre lub wręcz niemożliwe do zaakceptowania i porzuciliśmy. Odzyskiwanie tych wypartych aspektów jest istotą podróży bohatera.

Podczas mojej ciemnej nocy duszy czułam się bardzo samotna i bardzo pragnęłam miłości. Byłam obrażona na cały świat za to, że mi jej nie daje. W końcu uświadomiłam sobie, że chociaż mam pełne prawo pragnąć dzielić z kimś swoje życie, to jednak najpierw muszę się zająć pewnymi niezdrowymi aspektami tego pragnienia, takimi jak poczucie braku, lęk przed samotnością lub porzuceniem oraz potrzeba wypełnienia wewnętrznej pustki.

Moja ciemna noc przypominała chemioterapię: zabijanie zarówno tych „złych”, jak i „dobrych” komórek. Musiałam na jakiś czas zrezygnować z tych dobrych, zdrowych aspektów partnerstwa, aby wyleczyć swoje toksyczne wzorce, przez które zakończyły się wszystkie moje poprzednie związki. Zdałam sobie sprawę, że proces ten nie jest przekleństwem, lecz błogosławieństwem. Miałam okazję uzdrowić swoje stare rany i przygotować się na relację, która nie będzie się już opierała na potrzebowaniu drugiej istoty, ale na bezwarunkowej miłości. Ciemna noc była odpowiedzią na moje modlitwy. Sama do niej doprowadziłam.

W tym czasie moja intuicja rozwinęła się już na tyle, że wciąż odbierałam znaki i symbole w swoich snach i nie tylko. Doświadczyłam wielu zjawisk synchroniczności, których nie mogłam uznać za zwykły przypadek. Nie ulegało wątpliwości, że były cudami i boskimi interwencjami. Przyjęłam to z wielką ulgą po okresie, w którym nie byłam w stanie nawet wymienić żarówki.

Podróż bohatera pozwala zyskać większą pewność siebie. Nasi przyjaciele, nauczyciele i mentorzy mogą nam pomóc tylko do pewnego stopnia. Resztę musimy zrobić sami. Dzięki temu rozwijamy jednak wiarę w siebie, samoakceptację i poczucie własnej wartości. A wtedy, gdy myślimy, że już wyszliśmy z lasu, ta nowa, ulepszona wersja naszej tożsamości zostaje poddana ostatecznej próbie.

Ostateczna próba

W hollywoodzkich thrillerach zawsze gdy myślisz, że czarny charakter został już zgładzony, i szykujesz się do odstawienia popcornu, ten „zły” wraca, aby zadać ostateczny cios. Niespodziewanie rzuca się na bohatera w ostatecznej, lecz daremnej próbie zgładzenia go. Używam słowa „daremna”, ponieważ wszyscy wiemy, że bohater zwycięży. Także ty zwyciężysz. Na tym etapie podróży wiesz, że wyjdziesz z niej żywy. Zbyt wiele przeszedłeś, żeby się poddać. A jednak po raz ostatni zakwestionujesz wszystko. To jest właśnie ostateczna próba.

Ale czemu ona właściwie służy? Chodzi o integrację, dzięki której w końcu będziesz mógł przejść do swojego nowego świata utwierdzony w nowo odkrytej mądrości. Wszyscy łudzimy się, że możemy ominąć pewne kroki w swojej podróży bohatera – a zwłaszcza ten. Gdy udaje nam się wyjść cało z ciemnej nocy duszy, myślimy: „Cóż jeszcze mogłoby się wydarzyć?”. Jesteśmy gotowi rozpocząć nowe życie. W końcu zasłużyliśmy sobie na to, nieprawdaż? A jednak aby w pełni wkroczyć w nowe, musimy całkowicie zintegrować w sobie wszystko, czego się do tej pory nauczyliśmy.

Na tym etapie mojej własnej podróży doświadczyłam wielu ciemnych nocy (w pozycji embrionalnej). Widziałam już z oddali swoje nowe życie, a nawet miałam pewne głębokie refleksje na temat tego, co przeszłam. W końcu naprawdę siebie polubiłam. Czułam się świetnie w Los Angeles (a nie każdy się tam odnajduje). Byłam podekscytowana nowymi możliwościami i gotowa w pełni cieszyć się swoim nowym życiem. Wyraziłam intencje na 2016 rok i wiedziałam, że musi być dobry. Wierzyłam, że życie znów zacznie mi sprzyjać.

A wtedy, 31 grudnia 2015 roku, stało się coś, czego nie przewidziałam. U mojej mamy wykryto śmiertelną odmianę białaczki. W styczniu 2016 roku, w swoje siedemdziesiąte szóste urodziny, przeszła pierwszą chemioterapię. Rak zawsze jest zaskoczeniem, ale w jej przypadku był to prawdziwy szok, ponieważ rzadko chorowała i jeszcze do niedawna grała w tenisa cztery razy w tygodniu. Moja mama była najsilniejszą osobą, jaką kiedykolwiek znałam, prawdziwym Koziorożcem. Jak to się mogło stać?

Wspominając te wszystkie chwile, kiedy się mną opiekowała, gdy chorowałam na anginę, miałam wyrywane ósemki czy przechodziłam zabiegi chirurgiczne twarzy, wiedziałam, że muszę być przy niej. Lekarze dali jej tylko od trzech do dziesięciu miesięcy życia, więc każda chwila z nią była bezcenna. W pewnym momencie postanowiłam polecieć z powrotem do LA, tylko po to, żeby wypowiedzieć tam umowę najmu, umieścić cały swój dobytek w magazynie i jak najszybciej wrócić do Nashville. Mama zmarła trzy dni później. Straciłam nie tylko ją, ale także swój nowy dom. Znów znalazłam się w mieście, z którego tak bardzo chciałam wyjechać.

Przyglądając się całej gamie swoich odczuć, począwszy od poczucia bycia ofiarą aż po bezwarunkową miłość, postanowiłam zaufać, że ten chwilowy krok do tyłu jest słuszną decyzją. Przypomniałam sobie, że kilka miesięcy wcześniej miałam kilka proroczych snów, które przepowiedziały te wydarzenia. Świadomość, że to wszystko z jakiegoś powodu miało się wydarzyć, a w tym chaosie jest jakiś porządek, przyniosła mi ulgę. Miałam do wyboru: stawiać temu opór lub się poddać. Zrobiłam jedno i drugie. Przez większość zimnych i deszczowych dni lutego stawiałam opór. Poddałam się w marcu.

Zdałam sobie sprawę, że nie wróciłam do rodzinnego miasta tylko po to, aby opłakiwać mamę i zająć się sprawami rodzinnymi. Było dla mnie jasne, że chodzi też o moje nierozwiązane dotychczas problemy i ponowne przyjrzenie się aspektom mojego dawnego życia, przyjaźniom oraz relacjom – włącznie z relacją z mamą. Okazało się, że nie musiałam daleko szukać, gdyż to, co potrzebowałam odnaleźć i uwolnić, znajdowało się w mojej własnej szafie. W ten sposób udało mi się odzyskać utracone aspekty samej siebie i zintegrować wszystko, czego nauczyłam się na poprzednich etapach mojej podróży. Jeszcze zanim zasiadłam do pisania tej książki, integrowałam wydarzenia z początku 2016 roku, kończąc tym samym trzyletni proces w ramach swojej osobistej, dziesięcioletniej podróży bohatera.

Przy różnych życiowych wzlotach i upadkach czasami trudno jest się połapać, na jakim właściwie znajdujemy się etapie, ale cały czas jesteśmy w trakcie własnej podróży bohatera. Te zwroty akcji są właściwie z góry określonymi fazami naszego życia, przez które wszyscy przechodzimy. To od naszej wolnej woli zależy, jaki scenariusz życia napiszemy. A może wolna wola to tylko stawianie oporu przeznaczeniu?

Podróż bohatera odmieni cię na zawsze. Twoje przekonania, pragnienia, cel życiowy, położenie geograficzne, a może nawet wygląd zewnętrzny ulegną zmianie, gdy staniesz się nową wersją siebie. Może się wówczas pojawić nagłe pragnienie wyrzucenia starych ubrań, zmiany wystroju domu lub przeprowadzki. Podążaj za tymi wewnętrznymi wskazówkami. Środowisko domowe jest zewnętrznym odzwierciedleniem naszego ja, a więc chęć wyrzucenia przedmiotów związanych ze starą tożsamością jest wspólnym motywem podróży każdego z nas.

Opór przed naturalnym procesem zmiany tożsamości może wydłużyć poszczególne etapy naszej podróży lub przeciwnie, może być pożądaną przerwą, dzięki której będziemy kontynuować podróż w odpowiednim dla siebie tempie. Większa świadomość celu tych zmian pozwala nam traktować je raczej jako przełomy niż jako kryzysy. Oznacza to akceptację, że na niektórych etapach naszego rozwoju ból jest nieunikniony.

Życie jest pełne wzlotów i upadków, nad którymi rzadko mamy kontrolę. W trakcie swojej osobistej podróży bohatera mamy możliwość decydowania o swojej ścieżce. Inaczej jest w nagłych kryzysowych wydarzeniach, które pojawiają się znikąd i drastycznie nas zmieniają.

Mieć mniej

Подняться наверх