Читать книгу Jan Karski. Jedno życie - Waldemar Piasecki - Страница 14

Rozdział IV
Krew bratnia

Оглавление

– Nagle zza ściany lasu pojawił się niemiecki szturmowiec henschel. Leciał tuż ponad koronami drzew. Usłyszeliśmy terkot broni maszynowej i zaraz potem wybuch bomby. Trafiła celnie wprost w jedno z dział i ciągnący je zaprzęg. Cały działon został dosłownie zmieciony. Poległo dwóch kanonierów, dwóch rannych krzyczało z bólu. Posłano po lekarza. Zabite zostały trzy konie, a cztery kolejne ranne. Niemiecka maszyna zniknęła równie szybko, jak się pojawiła. Teraz widziałem pierwszych poległych polskich żołnierzy. Jeden z nich miał na wierzchu wnętrzności. Zlatywały się do nich muchy. Patrzyłem na to osłupiały. Pochowano ich w mogiłach, pośpiesznie wykopanych na skraju pobliskiego pola… – wspominał Profesor.

Wobec oczywistej przewagi nieprzyjaciela Krakowska Brygada Kawalerii była zmuszona do odwrotu. 3 września generał Piasecki pchnął 8. Pułk Ułanów wraz z 1. baterią 5. DAK do działań opóźniających posuwanie się Niemców w okolice Szczekocin oraz zabezpieczenia przepraw przez Pilicę.

Parokrotnie pojawiały się niemieckie samoloty. Były to na szczęście maszyny rozpoznawcze o znacznie słabszym uzbrojeniu niż szturmowe. Artylerzystom konnym wyznaczono pozycje koło Przybyszowa. Pod wieczór zostali zaatakowani przez oddział z 2. Dywizji Lekkiej. Niemiecki ogień zniszczył kolejne działo 1. baterii. Dotkliwe straty ponieśli ułani Dunin-Żuchowskiego starający się utrzymać Szczekociny. Podobno dowódca pułku doznał wstrząsu psychicznego. Z powodu rosnącej liczby zabitych i rannych nakazał odwrót.

Dostali rozkaz poruszania się po zmroku szosą Szczekociny–Jędrzejów. Nie minął nawet kwadrans, kiedy oślepiło ich światło reflektorów niemieckiej kolumny pancernej i znaleźli się pod ogniem broni maszynowej. Konie z armatami wyrwały przed siebie. Z dwóch działonów, jakie jeszcze pozostały, cudem udało się ocalić jeden. Doświadczony kawalerzysta, major Stanisław Bukraba, zastępca dowódcy 8. Pułku, zaczął okładać szpicrutą po pyskach pierwszą parę koni. Omal go nie stratowały, ale zaprzęg powstrzymał. Odskoczyli do lasu.

Karski:

– Stało się jasne, że z 8. Pułkiem, którego straty sięgały już połowy stanu, oraz naszą baterią, w której pozostała tylko jedna armata, żadnych przepraw na Pilicy nie będziemy już w stanie ani obsadzić, ani utrzymać. Nasz kontakt z dywizjonem był zerwany. Wobec rosnących wokół Sędziszowa sił niemieckich Dunin-Żuchowski zdecydował o wymarszu w kierunku Jędrzejowa. Dąbrowski nie był przekonany o sensowności takiego rozwiązania, ale się podporządkował. Czwartego września około piątej rano dotarliśmy do rogatki miejskiej. Po zarządzeniu postoju nasi dowódcy zaczęli się naradzać, co dalej. W podjęciu decyzji pomogły nadlatujące niemieckie szturmowce. Otworzyliśmy do nich ogień. Zrzuciły bomby, nie wyrządzając nam szkód, i odleciały. Było jasne, że trzeba ruszać w innym kierunku. Dotąd tylko nas tłuczono. Nastrój był coraz gorszy.

Oddziały ruszyły na Brzegi. Tam obsadziły mosty drogowy i kolejowy. Dołączyły tabory pułkowe, poprawiło się nie tylko zaopatrzenie, ale i morale żołnierzy. Między innymi za sprawą rozdzielanych papierosów.

Jan Karski. Jedno życie

Подняться наверх