Читать книгу Jan Karski. Jedno życie - Waldemar Piasecki - Страница 9
Piekło według Karskiego
ОглавлениеGdyby przed niemal trzydziestu laty nie doszło do ich pierwszego spotkania, z pewnością nie byłoby tej książki. Zapewne też jej Bohater nie byłby obecny tak wyraziście w polskiej świadomości, jak jest dziś. To, co zrobił Waldemar Piasecki dla przewrócenia Jana Karskiego zbiorowej pamięci Polaków po 1989 roku, jest trudne do przecenienia… Nikt nie zrobił więcej.
Dla nas, rodziny, z której wywodził się Bohater, trylogia Jan Karski. Jedno życie ma znaczenie szczególne. Nie tylko dlatego, że upamiętnia postać w historii wybitną, ale przede wszystkim z powodu, w jaki sposób to czyni. Determinacja i precyzja, z jaką biografię mego Wielkiego Stryja i Ojca Chrzestnego odtwarza i podaje jego najbliższy współpracownik i Przyjaciel, musi budzić szacunek.
Inferno, drugi tom trylogii, dotyczy lat wojennych. Tytuł oznaczający po polsku „piekło” jest syntezą tego, co wtedy się działo dookoła w świecie. Jest także opisem tego, co Jan Kozielewski, późniejszy Karski, niósł w sobie. Jego „piekielny” stan wewnętrzny nie był tylko i wyłącznie wynikiem napaści na ojczyznę z zachodu i wschodu, agresji niemieckiej i sowieckiej. Toczyła się także wojna polsko-polska. Obóz sanacyjny związany z postacią Józefa Piłsudskiego, który od wczesnej młodości formował także Kozielewskiego, był brutalnie atakowany i wymazywany ze zbiorowej pamięci Polaków przez przeciwników Marszałka z generałem Władysławem Sikorskim na czele. Piłsudczycy oskarżani byli o doprowadzenie Polski do zguby politycznej i militarnej. Zarzucano im nieomal zdradę narodową.
Władze RP we Francji, a potem w Anglii, do których kierowany był Kozielewski jako emisariusz, były środowiskiem – najoględniej mówiąc – odległym od jego poglądów. Innych, dających nadzieję wyzwolenia Polski jednak nie było. Oddając swą służbę, umiejętności, zapał, zdrowie i życie generałowi Władysławowi Sikorskiemu, Stanisławowi Mikołajczykowi, Stanisławowi Kotowi i Edwardowi Raczyńskiemu, nigdy nie zaparł się będących w opozycyjnej mniejszości generała Kazimierza Sosnkowskiego i Władysława Raczkiewicza, piłsudczyków i ludzi bliskich jego bratu Marianowi Kozielewskiemu. Nigdy nie zaakceptował tego, co rząd Sikorskiego wyprawiał z ludźmi mu szczególnie bliskimi: Józefem Beckiem i Tomirem Drymmerem, jego szefami z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, tudzież z generałem Bolesławem Wieniawą-Długoszowskim, Juliuszem Łukasiewiczem, Ignacym Matuszewskim czy Henrykiem Rajchmanem. Uważał się za emisariusza politycznego, a nie… partyjnego. Polityczne rozdarcie władz na wychodźstwie wraz z jego piekłem przyjmował jako swoje piekło wewnętrzne. Musiał sobie z nim radzić, aby funkcjonować.
Wiele razy zastanawiałam się, jak wyglądała rozmowa Stryja Jana ze Stryjem Marianem wczesnym latem czterdziestego pierwszego. Pułkownik Marian Kozielewski, komendant Policji Porządkowej (tzw. granatowej) w Warszawie i jeden z organizatorów struktur Polski Podziemnej, po aresztowaniu przez gestapo i więzieniu przez rok w KL Auschwitz odzyskał cudem wolność i organizował podziemną policję – Państwowy Korpus Bezpieczeństwa. Emisariusz Jan Kozielewski po zdradzie na Słowacji, aresztowaniu, torturach i ucieczce z łap gestapo wracał do pracy konspiracyjnej w Warszawie. Kiedy obaj się spotykają, to nie ich osobiste przeżycia są najważniejsze. Marian z wściekłością zarzuca Janowi, że jest… skoczkiem cyrkowym, bo zrobił salto i z piłsudczyka stał się sikorszczykiem. Zabrało nieco czasu, nim starszy brat uwierzył, że młodszy ideałów i pamięci Marszałka się nie zaparł.
Inferno w wielu miejscach nawiązuje do losów naszej rodziny, przypominając, iż w konspiracyjnej służbie Ojczyzny znajdowali się poza Marianem i Janem dwaj inni bracia policjanci: Edmund i Józef Kozielewscy. Inny z braci, mój Ojciec, Stefan Kozielewski, jako marynarz pływał w alianckich konwojach dostarczających do walczącej Europy sprzęt wojskowy i ropę naftową. Jednostki, na których służył, były trzykrotnie torpedowane przez Niemców. Za ostatnim razem cudem ocalał wydobyty nieprzytomny z płonącego od rozlanej ropy morza. W podziemnej organizacji „Miecz i Pług” od chwili jej tworzenia zaangażowana była ich siostra Laura i jej mąż Albin Białobrzeski, zgładzony w KL Auschwitz. Z podziemiem utrzymywała kontakt żona Mariana, Jadwiga Kozielewska (wywodząca się ze spolonizowanej niemieckiej rodziny Krollów), bohatersko zaangażowana w „wyciągnięcie” męża z obozu oświęcimskiego, a potem więziona przez gestapo, by ujawniła, gdzie się on ukrywa, dowodząc Państwowym Korpusem Bezpieczeństwa. Jej obaj bracia, Krollowie, byli oficerami Armii Krajowej, obaj trafili do obozów koncentracyjnych, które przeżył tylko jeden z nich. Wszystkim im sprawiedliwa pamięć się należy. Otrzymują ją na łamach tego tomu.
Piszę o tym, jaką rodzinę miał Jan Karski, także i z tego powodu, iż w 2012 roku nikt z nas nie „dostąpił” zaszczytu przyjmowania w jej imieniu w Białym Domu najwyższego odznaczenia amerykańskiego: Prezydenckiego Medalu Wolności. Trzy dni przed uroczystością usłyszeliśmy z telewizji, że po order wysyłany jest ktoś inny, bowiem bohater… rodziny nie pozostawił. Zgotowano nam piekło.
Mamy satysfakcję, że ten tom ukazuje się, kiedy możemy być dumni ze szlifów generalskich, których pośmiertnie Jan Karski wreszcie doczekał. Tępego oporu, z jakim Mu ich odmawiano na stulecie urodzin, pojąć nigdy nie zdołam. Chylę czoła przed wszystkimi, którzy o to walczyli. Także z trybuny Sejmu Rzeczypospolitej.
Chylę czoła przed wszystkimi, którzy rozumieją dzieło Jana Karskiego i dobrze wiedzą, iż Jego wojenna misja, której siedemdziesięciopięciolecie obchodzimy, kiedy ta książka trafia do Czytelników, była misją kompletną. On zrobił wszystko, co Mu zlecono, i wszystko, co sam sobie wyznaczył. Żaden człowiek uczynić więcej ponad to, co zrobił Karski, nie mógł. Dlatego ze zdumieniem słuchamy pseudoocen jego misji jako „niespełnionej”, „niedokończonej” czy „daremnej”. Z taką narracją nie zamierzamy mieć nic wspólnego. Jej autorzy nic z Karskiego nie zrozumieli.
Wszystkim, którzy wezmą tę książkę, do ręki dziękuję w nadziei, iż jej lektura powie coś więcej o Polsce i jej losach. Być może o nas samych…
Wiesława Kozielewska-Trzaska