Читать книгу Tłumaczenie pisemne na język polski - Zofia Kozłowska - Страница 8

ROZDZIAŁ I
PODSTAWY TŁUMACZENIA PISEMNEGO
WARSZTAT TŁUMACZA

Оглавление

Wskazówki sformułowane w pracy Haliny Dzierżanowskiej Tłumaczenie tekstów nieliterackich. Założenia teoretyczne i wskazówki metodyczne (1977) wciąż pozostają w mocy – jeżeli cokolwiek się zmieniło, to tylko forma gromadzenia materiałów stanowiących podstawy warsztatu tłumacza.

Najważniejsze w podręcznej bibliotece tłumacza są słowniki. Te w wersji papierowej mają swoje bezsprzeczne zalety: gdy je przeglądamy, możemy zauważyć to, czego nie da nam słownik w wersji elektronicznej, jeśli nie zastosujemy dodatkowego wyboru. Pozwoli nam to zobaczyć całą sieć powiązań paradygmatycznych interesującego nas słowa, tzn. synonimy, antonimy, frazeologizmy czy stałe połączenia wyrazowe. Ponadto jeśli słownik ma układ gniazdowy, mamy pod ręką cały system derywatów, które często bardzo ułatwiają poszukiwanie ekwiwalentu. Oczywiście lista przykładów użycia w słowniku papierowym jest zazwyczaj ograniczona (i są to zwykle przykłady literackie). Są jednak dostępne od razu.

Co jeszcze jest atutem klasycznego słownika? Halina Dzierżanowska (tamże: 41) proponuje dopisywanie do haseł brakujących informacji, a nawet samych haseł. Nie jest to bynajmniej brak szacunku dla książki, lecz potraktowanie jej jako narzędzia pracy. To oczywiste, że słowniki się dezaktualizują. Jednocześnie zachowują informacje na temat określonego stanu języka z określonego przedziału czasowego. Można je więc potraktować jako wiedzę z historii języka.

Wśród tych najpotrzebniejszych wymieńmy – za Dzierżanowską – słowniki jednojęzyczne ogólne (zarówno języka obcego, jak i polskiego), jednojęzyczne „jednoaspektowe” – słowniki wyrazów bliskoznacznych, synonimów, antonimów, homonimów, paronimów, idiomów, skrzydlatych słów, przysłów, wyrazów obcych, środowiskowych odmian języka, gwar i dialektów itp., a także jednojęzyczne słowniki specjalistyczne opisujące terminologię danej dziedziny; ponadto słowniki dwujęzyczne ogólne oraz słowniki dwujęzyczne (i wielojęzyczne) specjalistyczne. Do tego trzeba koniecznie dodać słowniki o charakterze normatywnym: ortograficzne, ortoepiczne, słowniki trudności gramatycznych danego języka (zarówno obcego, jak i polskiego).

Gdy pracujemy nad tekstem zawierającym terminy, co może się zdarzyć nawet w prostym z pozoru tekście prasowym, sięgamy także do różnego rodzaju encyklopedii, leksykonów i wydawnictw tematycznym poświęconych danej tematyce. Czasem i to nie wystarczy – wówczas konieczne będzie poszukiwanie innych tekstów paralelnych, tzn. podobnych tekstów w obu językach, na przykład publikacji naukowych, podręczników i monografii.

Halina Dzierżanowska bardzo mocno podkreślała, że tłumaczowi powinna przyświecać zasada ograniczonego zaufania do słownika, szczególnie dwujęzycznego. Z pełnym przekonaniem możemy powiedzieć, że sięgnięcie do słownika dwujęzycznego – a najlepiej do kilku różnych – jest zaledwie pierwszym krokiem: po dokonaniu wyboru odpowiednika, który wydaje się nam najtrafniejszy, musimy zweryfikować jego znaczenie w słowniku jednojęzycznym. Wprawdzie autorka pisała o sytuacji tłumaczenia na język obcy, jednak paradoksalnie dotyczy to także tłumaczenia na język polski. Chodzi tu nie tylko o przypadki tzw. fałszywych przyjaciół tłumacza sensu stricto (słów o identycznym lub podobnym brzmieniu, lecz zupełnie różnym znaczeniu), lecz również o przypadki różnych zakresów znaczeniowych podobnych słów w dwóch językach.

Na przykład rosyjski wyraz абитуриент, zapożyczony z łaciny, podobnie jak polski abiturient, ma inny (szerszy) zakres znaczeniowy niż ten ostatni:

Абитуриент – 1. Выпускник средней школы (устар.) (dosł. absolwent szkoły średniej (przest.).

2. Человек, поступающий в высшее или специальное учебное заведение (dosł. osoba ubiegająca się o przyjęcie do szkoły wyższej lub wyspecjalizowanej placówki edukacyjnej) (TSO).

W pierwszym znaczeniu: ‘absolwent szkoły średniej’ wyraz абитуриент jest odpowiednikiem polskiego słowa abiturient, natomiast w drugim: ‘kandydat ubiegający się o przyjęcie na studia’ – już nie (porównaj definicję polskiego wyrazu Abiturient [książk.] z Wielkiego słownika języka polskiego: uczeń kończący szkołę średnią, który będzie zdawać lub zdaje egzamin maturalny [www02]).

Tak więc by nie dać się zwieść pozornemu podobieństwu, koniecznie trzeba porównać definicje z obu słowników jednojęzycznych.

Słowniki w wersji elektronicznej oraz słowniki dostępne on-line, o których z oczywistych powodów nie mogła pisać Halina Dzierżanowska, są kolejnym niezbędnym elementem warsztatu tłumacza. Jak wspomniano wyżej, ich minusem jest segmentacja tematyczna (a więc rozproszenie) informacji, zgromadzonych zwykle w jednym miejscu przy haśle w słowniku tradycyjnym. Pozwalają one za to na przywołanie dużo większej liczby kontekstów, przykładów użycia, zaczerpniętych nie tylko z tekstów literackich, lecz także z innych publikacji, które zwykle w większym stopniu odzwierciedlają uzus.

Na przykład w przytoczonym haśle abiturient w słowniku on-line poza definicją znajdziemy informacje na temat chronologii, kwalifikacji tematycznej, relacji znaczeniowych (hiperonimu), połączeń z innymi wyrazami, a ponadto cytaty (w tym z prasy), informacje o charakterze gramatycznym (część mowy, kategorie gramatyczne, wzór odmiany), informacje o właściwościach składniowych i o etymologii wyrazu. To prawda, że sięgnięcie do nich wymaga dodatkowego kliknięcia i chwili przeglądania, jednak zakres informacji jest znacznie szerszy, a ilustracje o wiele bogatsze niż w słowniku papierowym, a to bardzo cenne. Nie chcąc snuć rozważań na temat wyższości słowników elektronicznych nad papierowymi lub odwrotnie, powiemy tylko, że jedne i drugie są niezwykle potrzebne, wręcz niezbędne w pracy tłumacza.

Poważnych problemów tłumaczeniowych (podczas tłumaczenia w obu kierunkach) przysparza tzw. łączliwość wyrazów – właściwość wyrazów, dzięki której mogą się one łączyć z różnymi jednostkami leksykalnymi. Interferencja, którą tu rozumiemy jako tendencję do automatycznego przenoszenia obcych struktur składniowych i połączeń leksykalnych do tekstu tłumaczenia, jest przyczyną najczęstszych błędów. Jak ich uniknąć? Nie ufając zbytnio intuicji i sprawdzając poprawność na przykład połączeń wyrazowych. Paradoksalnie to nie frazeologizmy, lecz związki łączliwe (w których zmiana jednego elementu – w odróżnieniu od związków stałych – jest możliwa, jednakże zakres akceptowalnych zmian ograniczony) przysparzają najwięcej kłopotów.

Poza wspomnianymi już słownikami mamy dziś jeszcze jedno, niezwykle bogate źródło, a zarazem narzędzie pracy: korpusy językowe – jednojęzyczne i dwujęzyczne równoległe (zawierające jednostki z tekstów oryginałów i tekstów przekładów). Informacje na temat użyć interesujących nas jednostek leksykalnych i ich połączeń, dane dotyczące źródła, z którego pochodzi określona jednostka (pisana lub mówiona odmiana języka, teksty literackie, w tym poetyckie, teksty publicystyczne, multimedialne itd.), a także informacje na temat ich właściwości gramatycznych są niezwykle obszerne. Poszukiwanie można sobie dodatkowo określić (zawęzić), wybierając konkretne parametry wyszukiwania. Tu niezbędne jest umiejętne posługiwanie się korpusami – aby sensownie z nich skorzystać, trzeba wiedzieć, jak to zrobić, jakie kryteria wyszukiwania ustalić, by uzyskać przydatne i wiarygodne informacje.

Sprawdzonych, poprawnych kolokacji warto poszukiwać nie tylko podczas pracy nad konkretnym tłumaczeniem, ale także podczas każdego innego kontaktu z tekstem, podczas lektury dla przyjemności, dla celów praktycznych – w ramach doskonalenia swojej polszczyzny.

Jeśli chodzi o zagadnienia normatywne i związane z kulturą języka, to przyszli tłumacze powinni wiedzieć, że za pośrednictwem internetu mogą dotrzeć do specjalistów i poprosić ich o konsultację. Liczne poradnie językowe, do których można się zwrócić z pytaniem drogą mailową, to też realne wsparcie w trudnej pracy tłumacza. Jeśli nawet nie zawsze otrzymamy konkretną odpowiedź, to przynajmniej otrzymamy przekierowanie do już udzielonej odpowiedzi na podobne pytanie na forum danej poradni.

Kolejne źródło wiedzy to fora tłumaczy, na przykład portal ProZ.com (www05) oraz grupy tematyczne tłumaczy na portalach społecznościowych, na przykład grupa zamknięta Tłumacze na portalu Facebook (www06). Tam także warto szukać pomocy i różnych propozycji rozwiązań, co nie znaczy, że mamy je traktować bezkrytycznie i zadowalać się pierwszym odnalezionym w ten sposób ekwiwalentem. Niewątpliwie jednak internet jest dziś ogromnym ułatwieniem w pracy tłumacza: skraca czas poszukiwań, często umożliwia uzyskanie błyskawicznej konsultacji, oferuje dostęp do wielu tekstów i hipertekstów (czyli tekstów rozbitych na fragmenty, które na wiele sposobów połączone są ze sobą odsyłaczami). Wyszukiwarki typu Google Books lub inne systemy wyszukiwania na przykład konkretnych bibliotek pozwalają zajrzeć do wiarygodnych, opublikowanych tekstów i ich bibliografii, do zasobów bibliotecznych (w tym do cennych starodruków, tekstów historycznych, które istnieją już często także w formie cyfrowej). Ważne jest, by umieć właściwie ocenić jakość uzyskanych tą drogą informacji. Tego warto się uczyć pod okiem mentora, lecz również metodą prób i błędów, zdobywając w ten sposób własne doświadczenie. O zaletach internetu w kontekście tłumaczenia jako czynności interaktywnej i zbiorowej bardzo rzeczowo pisze Monika Czarnecka (2012: 191):

w konsekwencji digitalizacji źródeł i zasobów wiedzy oraz powstania portali dla tłumaczy tłumaczenie staje się na coraz większą skalę pracą zbiorową, bez której końcowy efekt tłumaczenia konkretnego tekstu nie byłby taki sam. Należy docenić ten fakt współpracy tłumaczy na tak wielką skalę, gdyż niewątpliwie dzięki niej tekst docelowy ma najczęściej wyższą jakość niż gdyby pracował nad nim pozbawiony pomocy innych tłumacz.

Wspomniania autorka dostrzega równocześnie płynące stąd zagrożenia, podkreślając, że łatwość dostępu do wielu informacji i fachowych porad staje się zachętą dla nieprofesjonalnych tłumaczy – osób, które podejmują się tej pracy, nie mając ku niej odpowiednich predyspozycji i nie będąc przygotowanymi teoretycznie (np. nie mając wiedzy z zakresu translatoryki), błędnie sądząc, że do jej wykonywania wystarcza sama znajomość języka.

Internet to nie tylko źródło wiedzy, to także możliwość bardzo szybkiej komunikacji między tłumaczem a zleceniodawcą, niekiedy też autorem i ekspertami z konkretnej dziedziny. Obecnie większość agencji tłumaczeniowych korzysta z dobrodziejstw poczty elektronicznej na różnych etapach powstawania tłumaczenia. W przypadku pracy zespołowej ważną umiejętnością jest również tworzenie edytowalnych dokumentów w chmurze czy na dyskach wirtualnych, do których mają dostęp członkowie zespołu w określonym czasie.

Trudne do przecenienia są materiały własne tłumacza, które gromadzi on w ramach przygotowania do tłumaczenia, tworząc w ten sposób własną dokumentację. Może ona stać się podstawą specjalizacji w jednej czy nawet kilku wybranych dziedzinach. Do proponowanych niegdyś przez Halinę Dzierżanowską opracowań o różnym charakterze, publikacji monograficznych, które będą źródłami tekstów analogicznych (zarówno w języku oryginału, jak i przekładu), prasy, dochodzą jeszcze wersje elektroniczne tychże materiałów (wiele gazet i czasopism, w tym branżowych, specjalistycznych i naukowych – niektóre z tych ostatnich istnieją wyłącznie w takiej postaci) oraz oficjalne strony internetowe wielu instytucji. Warto pamiętać, że niektóre materiały tam umieszczone są tłumaczeniami, więc należy je traktować krytycznie, w każdym razie odnosić się do nich z ograniczonym zaufaniem. Dostęp do nich pozwoli zaczerpnąć potrzebne informacje, a także poznać terminologię i konwencje tekstowe z danej dziedziny.

Zgromadzone w ten sposób teksty, a także tłumaczenia (przede wszystkim własne) to materiał do stworzenia własnych słowników. Halina Dzierżanowska pisała o fiszkach jako o przydatnej formie przechowywania szczególnie cennych kolokacji, trudnych do odnalezienia w opublikowanych słownikach. Fiszki takie, podobnie zresztą jak słowniki terminów (glosariusze), możemy tworzyć również w formie elektronicznej – zapisane w formacie Excel będą się nadawały do wyeksportowania do pamięci tłumaczeniowych. Warto je zachowywać także na dysku swojego komputera czy w chmurze, nawet niekoniecznie z zamiarem wykorzystania w narzędziach CAT. Praktycy21 doradzają, aby słowniki te nie miały zbyt wielkiej liczby haseł: lepsze są mniejsze, lecz bardziej wyspecjalizowane.

Warsztat tłumacza, poza zgromadzonymi i stale wzbogacanymi własnymi bazami danych, tekstami analogicznymi, literaturą fachową, słownikami jednojęzycznymi, dwujęzycznymi i wielojęzycznymi, encyklopediami i leksykonami, poradnikami, to także zbiór umiejętności, uznawanych przez niektórych badaczy (np. Nord 1991) za kompetencję techniczną22. Wśród tych umiejętności najważniejsze to obsługa komputera23, a zwłaszcza edytorów tekstów (Word), znajomość i obsługa programów wspomagających tłumaczenie, czyli CAT (np. Trados, MemoQ), w niektórych wypadkach programów do tłumaczenia maszynowego, a także faksu i skanera.

Jak podkreśla Karolina Stefaniak (2008: 218–219), nie chodzi bynajmniej o „technicyzację” tłumaczenia i wszelkich działań tłumacza, lecz o krytyczne podejście tłumacza do narzędzi i współczesnych mediów oraz o kreatywne wykorzystanie ich możliwości w społeczeństwie informacyjnym. Umiejętności z tego zakresu nie powinny być „pustym” wymogiem, który dziś stawia się profesjonalnym tłumaczom24, lecz rzeczywistym wsparciem w ich pracy.

21

Np. dr Anna Fitak w prezentacji na konferencji branżowej TLC 2015 na temat praktycznych aspektów wykonywania tłumaczeń technicznych (konferencja odbyła się w marcu 2015 r. w Warszawie).

22

Dorothy A. Kelly (2002, za Albin 2012) nazywa ten zespół umiejętności zawodową kompetencją instrumentalną, Karolina Stefaniak (2008: 217) zaś – kompetencją medialną.

23

Zob. m.in. Eckstein, Sosnowski (2004).

24

Wiele agencji tłumaczeniowych na liście wymogów dla swoich współpracowników umieszcza znajomość narzędzi CAT wśród umiejętności niezbędnych (a nie tylko pożądanych).

Tłumaczenie pisemne na język polski

Подняться наверх