Читать книгу Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności - Agnieszka Krawczyk - Страница 2
2
ОглавлениеPo południu Daniela zostawiła Agatę i pomagającą jej Monikę w sklepiku, a sama poszła na drobne zakupy. Jak zwykle brakowało jej różnych składników do ciast. Zaczęła się nawet zastanawiać, czy nie powinna sobie sprawić większego piekarnika i nie zamawiać produktów hurtowo.
– Cześć, Daniela – usłyszała niespodziewanie, mijając posiadłość Borkowskich. Wołał do niej brat Moniki, niezbyt sympatyczny młody człowiek, który na skutek wypadku, jaki miał w Stanach, poruszał się na wózku. Tak naprawdę nikt nie wiedział, co mu właściwie jest. Doktor Wilk był nawet przekonany, że Jakub po prostu histeryzuje i lubi terroryzować otoczenie swoją wyimaginowaną chorobą. Rozmawiali o tym niejeden raz.
– Czytała pani powieść Tajemniczy ogród? – spytał weterynarz pewnego dnia, pochłaniając kolejne ciastko z marmoladą.
– Tak, ale to jest książeczka dla nastolatek – zdumiała się Daniela.
– Nieważne, kto jest grupą docelową, istotne, że to mądra powieść. Powiedziałabym wręcz – życiowa. Opisano w niej kuzyna głównej bohaterki, chorowitego Colina Cravena. Biedny chłopak wmawiał sobie, że ma słaby kręgosłup i z tego powodu całymi tygodniami gnił w łóżku. Dopiero rezolutna kuzynka uświadomiła mu, że kręgosłup ma jak się patrzy i wystarczy mu trochę ruchu, by nabrał ciała. Z naszym Kubusiem jest to samo. On się, pani Danielo, upaja swoim stanem. Dzięki temu może mieć pretensje do całego świata, a to lubi najbardziej.
Daniela nie była przekonana, czy Jakub upaja się swoim stanem, czy też naprawdę mu coś dolega. W każdym razie doktor miał rację – Borkowski nie szczędził okazji, by dać wszystkim do zrozumienia, jak bardzo jest niezadowolony z życia. Siostry nie przepadały za nim, choć bardzo lubiły Monikę, która u nich pracowała. Właśnie ze względu na nią Agata i Daniela starały się być miłe dla Jakuba i zakochanej w nim matki, Jadwigi Borkowskiej, prowadzącej sklepik z farbami w rynku. Określenie „miłe” należało rozumieć w ten sposób, że schodziły im z drogi i tym samym nie prowokowały żadnych spięć. Daniela podjęła nawet kilkukrotnie heroiczny wysiłek nawiązania z Jakubem jakiegoś bardziej towarzyskiego kontaktu, ale rozmowa była trudna. Chłopak przechodził od zwykłej wymiany zdań do niepohamowanej krytyki i obrażania swego rozmówcy, więc doszła do wniosku, że po prostu nie musi tego znosić. Pomyleni zawsze się zdarzają na tym najlepszym ze światów – podsumowała w myślach i nie zaprzątała sobie tym głowy. Teraz więc, gdy zawołał do niej przez siatkę, była mocno zdziwiona. Zaraz potem zaniepokoiła się – ktoś taki jak Jakub mógł mieć wyłącznie pretensje. Mimo to zbliżyła się do ogrodzenia i skinęła głową.
– Cześć. Świetny mamy dzień, prawda? – powiedziała, uświadamiając sobie, że robi to z przekory, zanim Jakub otworzy usta i wypowie jakąś kąśliwą uwagę.
On spojrzał na nią dosyć nieprzytomnie.
– Tak, pogoda jest niezła, to prawda, ale ja w innej sprawie… Kiedy przyjedziecie zobaczyć projekt? Mówiłem już tej mojej durnej siostrze, żeby was przyprowadziła, ale jakoś do niej nic nie dociera. A może was to nie obchodzi?
Projekt. W połowie sierpnia miała się odbyć wystawa obrazów Ady Bielskiej. Agata zgodziła się wypożyczyć dzieła i pomóc w organizacji wernisażu w ogrodzie domu kultury. Urzędnicy z województwa sypnęli groszem i wystawie miał towarzyszyć luksusowy kolorowy album oraz strona internetowa z wirtualną galerią. Właśnie tę stronę miał zaprojektować Jakub. Siostry zgodziły się na to między innymi w imię dobrych stosunków z Moniką i jej matką. Nie wiedziały jednak, że prace postępują. Wręcz przeciwnie, miały wrażenie, że Jakub kompletnie przestał się interesować zleceniem. Takie sytuacje też się zdarzały – Borkowski zapadał się w sobie i nie reagował na bodźce. Było to dosyć uciążliwe, ale jak widać – nie miało miejsca tym razem. Dlaczego Monika nie powiedziała im o gotowym projekcie? Nieważne. Daniela nie chciała demaskować koleżanki, więc tylko zapytała z zaciekawieniem:
– Zrobiłeś już coś? Widziałam twoją stronę dla kliniki Wilka, jest świetna.
Na twarzy Jakuba nie odmalowała się żadna reakcja, jakby go to kompletnie nie dotyczyło.
– Masz teraz chwilę? Mogę ci pokazać, powiesz siostrze – rzucił i, nie czekając na jej odpowiedź, podjechał na swoim wózku do furtki, by jej otworzyć. Wobec takiego rozwoju sytuacji Danieli nie pozostawało nic innego, jak wejść do środka. W milczeniu poszła za nim w kierunku ogrodowego stolika. Gościły tu kilka tygodni wcześniej na podwieczorku, który zakończył się niemiłym zgrzytem, utarczką słowną pomiędzy nią a Jakubem. Daniela już prawie zapomniała, jak tu było pięknie. Pani Jadwiga Borkowska miała dobrą rękę do kwiatów. Ogród wyglądał po prostu bajkowo, a najcudowniej kwitły wielkie purpurowe róże, roztaczające absolutnie niesamowity zapach.
– Przyjemne miejsce do pracy – powiedziała, siadając w wygodnym wiklinowym fotelu. Jakub wzruszył ramionami.
– Może dla ciebie. Ja nie lubię tych mdlących zapachów. Duszą mnie i rozpraszają.
Wyjął z półki pod stolikiem przenośny komputer i uruchomił go.
– To wstępny projekt waszej strony. Zobacz, czy będzie wam to odpowiadało – słowa te wypowiedział tonem, w którym wyraźnie brzmiało ostrzeżenie, że jeżeli coś się im ośmieli nie podobać, będą miały poważne kłopoty. Daniela przygryzła wargi i zaczekała, aż projekt się wczyta.
Strona była piękna. Świadczyła o tym, że Jakub miał nie tylko duże umiejętności, ale i talent. Tło stanowiło starannie wystylizowane zdjęcie ich domu, zrobione najwyraźniej od strony pól, bo widać było na nim przeszkoloną dobudówkę, która mieściła pracownię Ady. Fotografia wyglądała jak olejny obraz w stylu samej Bielskiej. W galerii były zaledwie cztery reprodukcje płócien artystki – Daniela od razu poznała w nich wizerunki bzów, zdobiące ściany kiosku.
– Zrobiłem zdjęcia, kiedy organizowałyście przyjęcie w ogrodzie – wyjaśnił Jakub. – Obrazy stały przy płocie, Agata przenosiła je do domu.
Rzeczywiście tak było. W zamieszaniu towarzyszącym przenoszeniu towarów ze sklepiku, który miał zostać poddany remontowi, Agata wyniosła co prawda troskliwie płótna, ale na chwilę zapomniała o nich, opierając je o krzesło w ogrodzie. Na szczęście nikt ich nie zniszczył, bo strata byłaby trudna do powetowania. Jak jednak Jakub, poruszający się wyłącznie na wózku, zrobił zdjęcie domu od strony lasu? Ciężko było znaleźć odpowiedź na to pytanie, choć Daniela dopuszczała możliwość, że gdzieś za Willą Julia jest bita dróżka, którą może przejechać taki pojazd.
Jakub tymczasem pokazywał jej działy i podstrony. Serwis wymagał jeszcze wiele starań, przede wszystkim sfotografowania prac malarskich i dodania tekstów, ale sam pomysł był doskonały.
– Bardzo wysmakowane – stwierdziła Daniela, której naprawdę przypadły do gustu zdjęcia, grafika i kroje czcionek.
Borkowski wyglądał na usatysfakcjonowanego.
– Najważniejsza będzie wirtualna galeria. Zobaczysz, jak to zrobię, będzie się miało złudzenie, że się ogląda wystawę w waszym ogrodzie. Muszę jednak wszystko sfotografować. Pomożesz mi? – zapytał znienacka, a Daniela się przelękła.
– Jak? Ja nie umiem w ogóle robić zdjęć. No, może tylko za pomocą telefonu komórkowego.
– To nie są zdjęcia, tylko fotki – skrzywił się Jakub. – Nie musisz umieć fotografować. Chodzi o to, żebyś mi pomogła przy sprzęcie i ustawieniach planu. Nie pytam, czy masz na to czas, bo to w końcu w waszym interesie, żeby strona była dobra.
Daniela się rozzłościła. Jakub miał niezwykły dar wyprowadzania jej z równowagi swoją obcesowością i arogancją. Oczywiście mógł mu w tym pomagać ktokolwiek, choćby jakiś pracownik domu kultury odpowiadający za całą wystawę i Borkowski doskonale o tym wiedział. Postanowiła się nie dać sprowokować.
– Dobrze, mogę to zrobić. Oczywiście wtedy, kiedy nie będę potrzebna w kiosku – powiedziała szybko, a on wzruszył ramionami.
– W kiosku i tak pracuje Monika. Nie wiem, co ty tam jeszcze masz do roboty.
Daniela miała już na końcu języka, że przecież od niej zależy całe zaopatrzenie herbaciarni w ciastka i przekąski, ale się powstrzymała. Jakub zdecydowanie testował jej wytrzymałość, dążąc do jakiegoś starcia, które sprawiłoby mu przyjemność i ubarwiło to nudne popołudnie. Był wstrętny, nie da się ukryć.
Czekają mnie przemiłe chwile – pomyślała Daniela, ale powiedziała zupełnie coś innego.
– Widzę, że się świetnie na tym znasz – wskazała ruchem głowy na laptop, a Jakub, nie wiadomo dlaczego, obraził się i zamknął klapę.
– To chyba oczywiste – warknął nieprzyjemnie.
– Studiowałeś informatykę? – indagowała, a on był coraz bardziej rozdrażniony.
– Słuchaj, jeśli podważasz moje kompetencje, to powiedz to otwarcie. Nie podobają mi się takie amatorskie śledztwa w wykonaniu… – zawiesił głos, jakby zastanawiając się nad jakąś wyszukaną inwektywą.
– No w czyim wykonaniu? – Daniela nie wytrzymała. – Może „głupich dziewczynek” albo „kioskarek”, a może „kucharek”, bo w końcu piekę ciasta i robię kanapki dla herbaciarni. Może „grubasek”, bo już kiedyś byłeś tak miły skomentować mój wygląd…
– Nie jesteś wcale gruba – mruknął Jakub, jakby wytrąciła mu z ręki jakąś broń. – Gadasz tak, bo chcesz, żebym zaprzeczał. Typowa kobieca manipulacja.
– Wiesz co? Jesteś pomylony – stwierdziła Daniela, wstając od stołu. – Nie mam pojęcia, jak my się dogadamy podczas tej współpracy.
– Siadaj, proszę – powiedział niespodziewanie pojednawczo. – Nie wyobrażam sobie nikogo innego w tej roli.
Daniela spojrzała na niego ze zdumieniem. Stanowczo był stuknięty, nie było co do tego żadnych wątpliwości.
– Ty chyba żartujesz. Jeśli chcesz, żebyśmy się jakoś porozumieli, to musisz raz na zawsze z tym skończyć.
– To znaczy z czym?
– Z tymi fochami. Próbami zdenerwowania mnie i wyprowadzenia z równowagi. Ja, kochany, mam nerwy i nie cierpię, jak mi ktoś na nich gra. Zasadniczo jestem bardzo spokojna, ale jak spotykam taką, za przeproszeniem, mendę, jak ty, to od razu tracę cierpliwość. Musisz się więc postarać, jeśli oczekujesz ode mnie pomocy.
– Dobra. Ale coś za coś. Ja się postaram nie urażać twej wątpliwej wrażliwości – łypnął na nią okiem, ale nie zareagowała – ale ty nie będziesz wtykała nosa w nie swoje sprawy i wypytywała mnie o moją przeszłość ani chorobę. Nie lubię tego.
– Właśnie zauważyłam. Kąsasz jak pies. A ja nie miałam niczego złego na myśli, po prostu myślałam, że jeśli jesteś informatykiem, to mógłbyś mi pomóc, a właściwie Agacie.
– Pomóc Agacie? – zdziwił się. – Chodzi wam o jeszcze jakąś stronę? Może tej waszej herbaciarni? Jeżeli tak, to nie rozumiem, czemu owijasz w bawełnę, możesz mi wprost powiedzieć.
Daniela pokręciła głową.
– To dyskretna sprawa. Nie wiem, czy mogę ci zaufać – powiedziała otwarcie, a on niespodziewanie się roześmiał, chyba pierwszy raz, odkąd tu przyszła. Śmiech miał wesoły i sympatyczny, zupełnie niepasujący do tak odstręczającej osobowości.
– Rozumiem, żem człek niegodny, ale spróbuj jednak. Wśród mych wielorakich i kosmicznych wad nie ma plotkarstwa. Nie jestem zdrajcą – powiedział to z takim naciskiem, że Daniela spojrzała na niego uważnie. Milczała jednak.
– W Ameryce pracowałem jako tester zabezpieczeń bankowych, jeżeli wiesz, o co chodzi – powiedział po chwili, spoglądając na nią spod oka.
– Wiem. Byłeś hakerem, tylko takim legalnym – wyglądała na zdumioną, gdy to mówiła, a on skinął głową.
– Tak. I dosyć na ten temat, OK? Pasują ci te kwalifikacje?
– W pełni. Tylko musisz milczeć jak grób, bo Agata by mi głowę urwała, gdyby się dowiedziała, że z tobą o tym gadam.
– Słusznie. Tego byśmy nie chcieli, skoro masz mi pomagać w pracy nad stroną – powiedział Jakub, a Danieli wydawało się, że mówił to o wiele sympatyczniejszym tonem niż zwykle.
– Zdradzam ci teraz ogromną tajemnicę Agaty. Ona szuka ojca Tosi. Nie mamy pojęcia, kto nim jest, bo Ada bardzo starannie zatarła wszystkie ślady. Mnie się to nie bardzo podoba, bo uważam, że Ada miała w tym cel i trzeba uszanować jej wolę, ale moja siostra jest innego zdania…
– Agata ma rację – stwierdził Jakub autorytarnie. – Zresztą od początku wyglądała mi na bardziej rozsądną i mniej emocjonalną niż ty.
– Wielkie dzięki za miłe słowa. Nie dam się sprowokować do głupiej wymiany złośliwości z tobą, choć też mogłabym wiele powiedzieć o tym, na kogo ty wyglądasz. Ja w dalszym ciągu uważam, że to śledztwo jest pozbawione sensu.
– Dlaczego? Tosia ma prawo wiedzieć, kto jest jej ojcem, a pomijając już wszystko, ojciec także powinien się nią zainteresować. Choćby płacić na nią alimenty.
– A nie bierzesz pod uwagę tego, że ojciec mógł się po prostu Tosi wyrzec, a Ada uniosła się honorem i nie chciała go znać? – Daniela zapytała pełnym napięcia głosem.
– Biorę. Tylko że to była sprawa pani Ady, a ona już niestety nie żyje. Agata i Tosia mogą mieć inne priorytety i dobrze, że je mają. Ja, gdybym miał dziecko, nigdy bym się go nie wyrzekł. To byłaby dla mnie najważniejsza osoba na świecie, w ogóle sobie nie mogę tego wyobrazić, że nie miałabym z moim dzieckiem kontaktu. Obawiam się nawet, że może pani Ada ukrywała przed ojcem Tosi fakt, że dziewczynka się urodziła. Może tak być, prawda? Tutaj od lat ludzie o tym gadają i nie wiedzą dokumentnie nic, nawet ta Eliza z urzędu, a ona zna wszystkie plotki, jakie się pojawią tu i w sąsiednich miasteczkach.
– Myślę, że on wie o Tosi. Właśnie z tym do ciebie przychodzę. I to jest ten sekret. Agata odkryła, że ktoś pomagał Tosi i Adzie finansowo. Przelewy przychodziły regularnie z konta jakiejś firmy, której nie mogłyśmy zidentyfikować. W Internecie nie ma o niej żadnej wzmianki. To jedyny ślad, którym dysponuje Agata. Dowiedziała się jeszcze, że prawdopodobny ojciec Tosi towarzyszył Adzie na wernisażu jej jedynej wystawy w Krakowie wiele lat temu i ma chyba na imię Sławek. Poza tym nic. Czy ty mógłbyś jakoś sprawdzić tę firmę? Są takie możliwości?
Wydął wargi.
– Oczywiście, że są sposoby. Podaj mi nazwę tej firmy, zrobię, co będę mógł.
– Business 4 Art. Taka śmieszna nazwa. – Daniela zapisała mu ją na kartce wyjętej z torebki. – Tylko błagam, buzia na kłódkę, bo siostra mnie ukatrupi.
– Przestań to w kółko powtarzać, bo się przyzwyczaję do tej myśli i zacznę z utęsknieniem wyczekiwać chwili, gdy siostra się ciebie pozbędzie – rzucił z niespodziewanym humorem.
Spojrzała na niego nieprzyjaźnie i wyglądała na rozzłoszczoną.
– Zobaczę, co się da zrobić, nie martw się – dodał pojednawczo, a ona wstała. Odprowadził ją do furtki, jadąc na swoim wózku.
– No to do zobaczenia wkrótce. Zapytaj Agatę, kiedy będziemy mogli zacząć fotografować obrazy – powiedział na pożegnanie, a ona uświadomiła sobie, że właśnie została asystentką najbardziej denerwującej i nieprzyjemnej osoby w miasteczku.