Читать книгу Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności - Agnieszka Krawczyk - Страница 9
9
Оглавление– Cieszę się z ich ślubu – powiedziała Daniela, gdy Piotr i Martyna już się pożegnali i siostry zostały same.
Agata wciąż trzymała w dłoni filiżankę z niedopitą herbatą, a w powietrzu roznosił się zapach imbiru, kardamonu i pudrowych świec. Chciało jej się płakać.
– Z kim pójdziesz? – zapytała siostra. – Zaproszenia są dla dwóch osób. Ja to chyba poproszę Julka, o ile on nie zaproponuje mi tego wcześniej; to dobry kompan i bardzo go lubię.Wiesz co? Ty mogłabyś zaprosić Jakuba. To byłby numer nie z tej ziemi. Nie sądzę, żeby odmówił.
Agata słuchała tej paplaniny i cały czas analizowała stan swoich uczuć.
Czuła, że serce w niej drży jak skrzydła motyla zrywającego się do lotu. Opanowała ją dziwna słabość, jakby wszystko docierało do niej zza grubej zasłony z mgły. Rejestrowała słowa Danieli, ale przepływały one przez nią niczym woda w rzece, omywająca tylko kamienie i nie pozostawiająca śladu.
Tak miało być i tak być musi. Niczego nie uda się zmienić. Ślub Martyny i Piotra jest zaplanowany i się odbędzie. A ona musi się z tym pogodzić.
– Źle się czujesz? – zatroszczyła się Daniela. – Chyba jesteś zmęczona, prawie się nie odzywasz.
– Tak, mam pewien problem – powiedziała Agata, a siostra od razu odwróciła się w jej kierunku z ciekawością.
– Filip obiecał mi, że zdobędzie zeskanowane strony z księgi pamiątkowej z wernisażu matki sprzed lat. Chyba chciał się wykazać dobrą wolą, bo rzeczywiście je przysłał. Tam były też zdjęcia. Oglądałam je cały wieczór, gdy ty byłaś zajęta w herbaciarni.
– No i co? Rozpoznałaś kogoś? Co ja gadam. Jak mogłaś kogoś rozpoznać, przecież ty nie znałaś osób z towarzystwa swej matki.
– Pokażę ci te zdjęcia, sama zobaczysz – powiedziała Agata i poszły razem do wnętrza herbaciarni. Po chwili Daniela ze zmarszczonymi brwiami patrzyła na zeskanowane zdjęcia sprzed wielu lat.
– Niewiele mogę powiedzieć poza tym, że moda szybko się zmienia – powiedziała wesoło, podnosząc wzrok na siostrę. – Nikogo nie znam, nie ma chyba żadnych sławnych osób.
– Ja na pewno rozpoznałam tego urzędnika z województwa, który przyjechał tu w sprawie organizacji wystawy mamy, Adama Mierzwę – Agata stuknęła paznokciem w zdjęcie mężczyzny w sztruksowej marynarce.
– O, rzeczywiście – przyznała Daniela. – Masz dobre oko, ja go nie poznałam. Skojarzyłaś jeszcze kogoś?
Agata milczała przez chwilę, a potem pokazała siostrze wysokiego szczupłego mężczyznę z brodą, stojącego tuż za Adą.
– Powtarza się na trzech zdjęciach, potem znika. Trzyma kwiaty, stoi zawsze w jej pobliżu. Intuicja mi mówi, że to jest ten Sławek. Nie wiem, nie mam na to żadnych dowodów, ale myślę, że to on. Mierzwa powiedział coś takiego, że ten mężczyzna był z mamą na wernisażu, a potem nagle zniknął, dalej bawili się sami. To ma sens, pewnie nie chciał się afiszować, jeżeli miał rodzinę i dzieci. Muszę się dowiedzieć, kto to jest, bo od dawna czuję, że on może być ojcem naszej Tosi. Nawet jeśli się mylę, to jest to na razie mój jedyny pewny trop.
– Strasznie słabe to zdjęcie, trudno coś stwierdzić, zresztą facet ma brodę – mówiła z przejęciem Daniela, przysuwając się do monitora. – Trzeba by jakoś oczyścić to zdjęcie, powiększyć…
– Nie wiem, kto mógłby to zrobić, chyba jakiś technik kryminalistyczny – wzruszyła ramionami Agata. – Nie dysponujemy takimi programami do analizy zdjęć.
– Może Kuba mógłby pomóc? – spytała Daniela po chwili milczenia. Siostra spojrzała na nią ze zdziwieniem.
– On pracował w Stanach w takiej firmie, która testowała informatyczne zabezpieczenia banków.
– Żartujesz – powiedziała Agata ze zdziwieniem. Pracowała w branży finansowej i wiedziała, że takie firmy naprawdę istnieją i zatrudniają hakerów. Znakomitych hakerów i specjalistów od łamania zabezpieczeń.
– Wspomniał mi o tym, ale nic więcej nie zdołałam z niego wycisnąć. Myślę, że on potrafi robić takie rzeczy.
– Tylko czy będzie chciał nam pomóc i czy będzie dyskretny? – głowiła się Agata. Daniela już miała jej powiedzieć, że Jakub od pewnego czasu szuka już dla nich właścicieli firmy Business 4 Art, ale ugryzła się w język. Nie chciała zdradzać siostrze, że spiskuje z Borkowskim. Nie był to zresztą żaden szkodliwy spisek, raczej współpraca, która mogła dać wiele korzyści. Daniela wierzyła w jego umiejętności. Postanowiła przekonać siostrę.
– Spróbujmy, co nam szkodzi. Każę mu przysiąc, że nie puści pary z ust.
– I myślisz, że to wystarczy? – powątpiewała starsza siostra.
– Zagrożę mu, że przestanę pomagać przy zdjęciach – uśmiechnęła się Daniela. – Wydaje mi się, że on ma negatywne nastawienie do plotek. Jest, jaki jest, ale wydaje się być dyskretny.
– Dobrze. Może to jest jakieś rozwiązanie. Ja w każdym razie nie mam żadnego pomysłu. Wiem, że te zdjęcia to może być ślad, tylko ja nie potrafię go wykorzystać.
– Wyślę zdjęcia do Jakuba, niech nad nimi pomyśli.
– Ale wcześniej z nim porozmawiaj, uprzedź go, że to delikatna sprawa. Jakoś pobieżnie wprowadź go w sprawę, ale nie mów mu zbyt wiele, dobrze?
– Oczywiście, nie denerwuj się. Ciekawe, czy naszemu ojcu udało się coś ustalić w sprawie tej koleżanki twojej matki, Sylwii Wolańskiej, pamiętasz o niej?
– Tak. Przeszukałam już Internet, ale nie znalazłam żadnej Wolańskiej. Może wyszła za mąż i już od dawna nie używa tego nazwiska?
– Albo wręcz przeciwnie – rozwiodła się i wróciła do panieńskiego. Takiej ewentualności też nie można wykluczyć – zamyśliła się Daniela. – Zupełnie jakby twoja matka żyła w próżni, prawda? Uderzyło mnie to, że w jej dokumentach nie znalazłaś żadnych listów, kartek imieninowych od znajomych, nic, żadnej korespondencji.
– Myślałam o tym. Może zniszczyła te listy? W jej komputerze nie było nawet skrzynki mailowej, co wydaje mi się po prostu dziwne.
– Mogła korzystać z maila przez stronę, nie musiała mieć programu pocztowego. To mnie akurat nie szokuje. Być może nie potrzebowała stałego dostępu do wiadomości, tak jak my – odparła Daniela, wzruszając ramionami. – Powiem ci jednak coś innego – dodała po chwili. – Coś mnie w tej całej historii niepokoi, ale nie mogę dojść do tego, co.
– Może czytasz za dużo kryminałów? – Agata odgarnęła włosy z czoła zmęczonym ruchem. – Boję się, że jesteśmy za słabymi detektywami, żeby rozwiązać zagadkę ojca Tosi.
– I kto to mówi? Zaczynasz się załamywać? To do ciebie niepodobne, Agata – zdumiała się młodsza z sióstr. – Zawsze miałaś w sobie tyle determinacji i uporu, a teraz rezygnujesz?
– Nie rezygnuję, tylko zaczęłam do siebie dopuszczać myśl, że nie uda mi się dojść do prawdy…
– Czym jest prawda? – powiedziała w zadumie Daniela. – Moim zdaniem to tylko jedna z wersji rzeczywistości. Nie wierzę w jeden obiektywny wariant zdarzeń. Nawet jeżeli poznasz nazwisko ojca Tosi, być może nie dotrzesz do prawdy, bo nie wiadomo, czym ona jest. Tutaj jest prawda Ady, prawda tego człowieka i twoja prawda również. Obawiam się, że one nie są ze sobą zbieżne, wręcz przeciwnie.
– Co ty mówisz, Daniela? Nigdy cię nie podejrzewałam o taki relatywizm. Nie ma jednej wersji zdarzeń? Oczywiście, że jest, tylko zbyt wiele osób pragnie zaciemnić obraz. Ktoś mi bardzo utrudnia ujrzenie tego we właściwym świetle.
– Biorąc pod uwagę to, co się stało, brak jakichkolwiek dokumentów czy wyjaśnień, można przyjąć, że zrobiła to twoja matka – powiedziała Daniela, wstając od stołu. – Pójdę do domu, sprawdzę, czy Tosia wzięła kąpiel. Od pewnego czasu głównie siedzi na tarasie i czyta, a w przerwach między lekturami pomaga Julii.
– Pracowite wakacje – zażartowała Agata, ale od razu sobie o czymś przypomniała. – Trzeba koniecznie zorganizować to ognisko dla koleżanek Tosi – powiedziała, bo zrobiło się jej głupio. Już dawno powinna była o tym pomyśleć. Przecież obiecała i nawet rozmawiała już o tym z Martyną. Te kółka zainteresowań organizowane w bibliotece i domu kultury były naprawdę doskonałym pomysłem dla cichej i zamkniętej w sobie Tosi, która uczyła się dopiero pracować w grupie. Nauczycielka urządzała ciekawe warsztaty, nawet Kinga, siostra Piotra, przyszła tam kiedyś uczyć chętnych szydełkowania.
Martyna i Piotr.
Myśli Agaty wciąż do tego wracały. Piotrek powiedział jej podczas pamiętnej wycieczki na Lisią Górę, że Martyna przyjechała tu z miasta, bo chciała spróbować wiejskiego życia, no a poza tym blisko były góry, a ona lubiła jeździć na nartach. To prawda, była w Zmysłowie chyba najbardziej interesującą i przyciągającą uwagę dziewczyną. Miała wiele energii, była pracowita, pełna entuzjazmu, no i bardzo ładna. Same zalety, ale Agata jakoś nie potrafiła jej polubić. Nie, żeby czuła jakiś fałsz, po prostu Martyna była dla niej zbyt idealna, jak kryształ, który nie ma żadnej skazy. Chciałaby widzieć w niej jakieś wady, ale nie mogła się ich doszukać. Już chyba szybciej byłabym w stanie polubić Magdę niż ją – uświadomiła sobie z przerażeniem i zaczęła się zastanawiać, czy wszystko z nią w porządku. Magda to była jedna chodząca wada. Charakteryzował ją całkowity brak zalet, i – co więcej – najwyraźniej nie zamierzała się zmienić.
Dlaczego okropna Magda jest mi bliższa niż kryształowa Martyna? – głowiła się Agata.
To nie chodziło tylko o Piotra, ale o fakt, że taki zbiór zalet czynił nauczycielkę w oczach Agaty bardzo podejrzaną. Gdy ktoś jest taki dobry, taki poukładany, to coś się musi za tym kryć. Jakaś nieszczerość lub dobrze skrywana trauma. Odwracamy uwagę od problemów, skupiając się na tym, by w oczach ludzi uchodzić za wspaniałą, godną naśladowania osobę – pomyślała mściwie i od razu się zawstydziła. Była niesprawiedliwa w swych ocenach, ciskała się w gniewie, obrażała na Martynę, nie lubiła jej i starała się to jakoś racjonalnie wytłumaczyć. A ta niechęć była irracjonalna. Chodziło przecież o to, że zabolała ją wiadomość o ich rychłym ślubie.