Читать книгу Czary codzienności Tom 3 Słoneczna przystań - Agnieszka Krawczyk - Страница 2

2

Оглавление

Kiedy dojechały do Cieplic, Tosia cicho chlipała w samochodzie. Agata zaparkowała jak najbliżej wejścia, po czym odwróciła się, żeby uspokoić siostrę.

– Wiesz, przeczytałam gdzieś, że dziewięćdziesiąt dziewięć procent rzeczy, których najbardziej się boimy, wcale się nie wydarza…

– Ale ten jeden procent zostaje! – Tosia rozpłakała się już na dobre. – I Danieli może się stać coś złego.

– Myślę, że ten jeden procent spełnia się w zupełnie inny sposób. Strach to tylko myśl, prawda? Więc od ciebie zależy, jaka ta myśl będzie. Strach może być uzasadniony albo całkowicie wydumany. W wielu przypadkach obawiasz się czegoś, bo szaleje twoja wyobraźnia, i to ona podpowiada ci okropne scenariusze.

– Nie rozumiem cię – Tosia pociągnęła nosem.

– Spróbuję ci to wytłumaczyć prościej. Boisz się o Danielę, bo dobrze pamiętasz chorobę mamy, prawda?

Dziewczynka kiwnęła głową.

– No właśnie. Teraz, gdy ktoś z rodziny jest chory, martwisz się, że będzie tak samo. Dolegliwość okaże się poważna, a skutki nieodwracalne. A przecież nie każda choroba jest taka. Daniela miała poważny wypadek, złamała rękę. Teraz po prostu odczuwa skutki tego urazu i potrzebuje dodatkowego leczenia oraz badań. Tylko tyle.

– I wszystko będzie dobrze? – upewniła się dziewczynka.

– Z pewnością. Jak to mówią: strach ma wielkie oczy i nie jest to tylko ludowa mądrość. Jest to prawdziwa mądrość!

Roześmiała się, a i Tosia się rozchmurzyła.

Wysiadły i skierowały się do recepcji szpitala. Daniela tym razem znajdowała się na oddziale ogólnym. Znalazły go łatwo, bo uwijał się tam doktor Wilk, wymachujący telefonem.

– Dzwoniłem do pani kilka razy – wykrzyknął. – Dlaczego pani nie odbierała? – Agata musiała przyznać, że nie usłyszała dźwięku komórki w torebce podczas jazdy samochodem. – Nic się nie stało, dobrze, że już dotarłyście. Daniela jest po badaniach. Nic szczególnego się nie dzieje, ale pewnie zatrzymają ją do jutra, bo chcą przejrzeć wszystkie poprzednie wyniki badań i coś tam jeszcze zlecić dodatkowo – relacjonował z zaangażowaniem.

Agata zajrzała do sali, gdzie na łóżku siedziała jej siostra i rozmawiała z młodą lekarką.

– O, Agata, dobrze, że jesteś – zawołała. – To jest pani doktor, która się mną opiekuje.

– Nazywam się Celina Nawrocka, miło mi – lekarka uścisnęła dłoń Agaty.

– Agata Niemirska, jestem siostrą pacjentki – wyjaśniła tę oczywistą prawdę, na co Daniela zareagowała, parskając śmiechem.

– Nie bądź taka oficjalna, nikt tutaj nie umiera.

– Zrobiliśmy EKG, zbadaliśmy ciśnienie, pobraliśmy próbki do badań krwi. Chcę jeszcze przejrzeć wyniki tomografu i badań, które były wykonywane tuż po wypadku – wyjaśniła lekarka. – Nic na razie nie wskazuje na to, żeby to omdlenie miało jakąś poważną przyczynę.

– Nie ma związku z niedawnym urazem głowy? – upewniła się Agata.

– Nie mam takich podejrzeń – powtórzyła doktor Nawrocka. – Co prawda, pani Daniela skarżyła się na bóle głowy i zawroty, ale ja bym szukała innej przyczyny.

– Jakiej? – zapytały dziewczęta równocześnie.

– Czy pani nie leczyła się nigdy kardiologicznie? – spytała lekarka.

Daniela pokręciła przecząco głową.

– No właśnie. Przeprowadzimy może jutro dodatkowe badania, ale trochę mi się pani wykres nie podoba. To zasłabnięcie może świadczyć o zaburzeniach rytmu serca, pani Danielo.

– Słabe serce? Zawsze myślałam, że to głowa jest u mnie słaba – zażartowała Daniela.

W tym momencie do sali wpadła Tosia, która wyrwała się doktorowi Wilkowi, zatrzymującemu ją na progu, by Agata mogła spokojnie pomówić z lekarką.

– Daniela, nic ci nie jest? – dopytywała.

– Ależ skądże znowu, rybeńko. Wyobraź sobie, pani doktor mówi, że zakręciło mi się głowie, bo mam słabe serce.

– Słabe serce? – Tosia się dziwiła.

– Pewnie jem za mało szpinaku. W szpinaku jest dużo żelaza, a żelazo jest zdrowe na serce, prawda, pani doktor?

– Oczywiście, wszyscy powinni jeść szpinak.

– Czy jest szansa, że jutro będę mogła zabrać siostrę do domu? – zapytała Agata.

– Mam nadzieję, że tak – odparła lekarka, zapisując coś na karcie wiszącej w nogach łóżka.

– Przywiozłaś mi choć szczoteczkę do zębów? – upomniała się Daniela.

– Oczywiście – Agata podała siostrze niewielką torbę. – Nie jestem co prawda tak zapobiegliwa jak Teresa, która już zwiozłaby ci tutaj pół domu, ale kilka najpotrzebniejszych rzeczy zdążyłam zapakować.

– Dziękuję. Przez mamę to się tak najadłam wstydu na ortopedii, że ten minimalizm będzie miłą odmianą. Czy ty pamiętasz, że ona mi przywiozła nawet stoliczek śniadaniowy?

– Owszem. I miałaś też własną miedniczkę, żeby ci było wygodnie zażywać w łóżku kąpieli – Agata się uśmiechnęła.

– Jak się pani czuje? – wtrącił się doktor Wilk. – Humor dopisuje, więc chyba lepiej.

– Zdecydowanie lepiej. Nie zamierzam tu gnić. Nawet jeśli serce mam słabe, to duch u mnie zawsze silny, pan wie, co mam na myśli. Nie pozwolę, żeby ktoś nam bruździł!

– Kto nam bruździ? – chciała wiedzieć Tosia, ale Daniela przygryzła wargi, wymieniając z Agatą porozumiewawcze spojrzenia.

– Przyjadę jutro rano – zapewniła Agata, zmieniając temat. – Dowiem się, co i jak, mam nadzieję, że będę mogła cię już zabrać.

– Jakub na pewno się zdziwi, kiedy się dowie, że znowu jestem w Cieplicach. Szkoda, że sam leczy się w szpitalu w Zakopanem, miałabym przynajmniej towarzystwo – stwierdziła Daniela. – W każdym razie zaraz zadzwonię do niego.

– Dobrze. Mimo wszystko staraj się trochę odpocząć, nie przemęczaj się. Ty ciągle się forsujesz, nie robisz tego, o co proszą lekarze, i teraz masz efekty.

– Tere-fere. Przecież ciągle jem szpinak. Nic mi nie będzie – Daniela się roześmiała.

– Ja też jem szpinak – zapewniła ją Tosia. Siostra uściskała ją serdecznie.

– Nic się nie martw, słońce. Wszystko jest w porządku, już jutro znowu będę z wami.

– Obiecujesz?

– Na sto procent! A teraz jedźcie, bo Monika tam na pewno już ledwo zipie.

Pomachała im jeszcze na pożegnanie, a potem zaczęła szperać w torbie przywiezionej przez Agatę. Z ogromną radością wyciągnęła powieść kryminalną, którą siostra zgarnęła w ostatniej chwili z półki w herbaciarni.

– Mam nadzieję, że skończy się na strachu, dziewczyna powinna bardziej dbać o siebie – gderał doktor, wsiadając do samochodu Agaty. – Nie mam już siły do pani siostry, Agato. Co chwilę mamy z nią jakieś przygody. A to rękę złamie, a to padnie nam jak długa w piękny letni dzień, zupełnie bez uprzedzenia. Naprawdę nie można się nudzić z tą pannicą!

– A czy ze mną też się nie można nudzić, doktorze? – zagadywała wesoło Tosia, całkowicie już uspokojona w kwestii zdrowia Danieli.

– O, z tobą, mucho uprzykrzona, są rozrywki zupełnie innego typu. Ty to z kolei wszędzie wlecisz i wszystko wiesz. Jesteś wścibska jak stado srok polujących na sreberka po cukierkach.

Dziewczynka się roześmiała. Dużo czasu spędzała ostatnio ze swoim przyjacielem Szymonem na łąkach i obserwowała wszystko dokoła. Widziała, jak ksiądz wychodzi na swoje cowieczorne spacery i jak Julek umawia się na randki z Kingą.

– No właśnie. Nieładnie jest wtykać nos w nie swoje sprawy. Starego doktora też zamierzasz tak szpiegować? – przekomarzał się z nią weterynarz.

Dziewczynka zmarszczyła brwi.

– Wcale nie. Po prostu lubię wiedzieć, co się dzieje w okolicy. Pilnujemy z Szymonem tej budowy pani burmistrzowej, żeby nie zrobiła czegoś, co się nam nie będzie podobać.

Doktor pogładził ją po włosach.

– Bardzo pięknie, ale zostaw te sprawy raczej dorosłym, dobrze? A pani, pani Agato, niech się tym wszystkim nie zamartwia – dodał, widząc, że Niemirska na wzmiankę o Małgorzacie jeszcze bardziej się nachmurzyła. – Grunt, żeby Daniela szybko wróciła do domu, prawda?

– Tak. Nic mnie więcej nie obchodzi poza tym – wzruszyła ramionami Agata, patrząc na Tosię.

Kłamała. Tak naprawdę obchodziło ją jeszcze jedno – sprawa Tomasza Halickiego i opieki nad młodszą siostrą. Choć była przekonana, że z punktu widzenia prawa nic im nie grozi, to jednak gdzieś w głębi serca się bała. Haliccy byli potężni i bogaci. Tak naprawdę nie było wiadomo, jakie są ich prawdziwe zamiary. Agata zaczęła się obwiniać o to, że źle zrobiła, zaczynając śledztwo w sprawie poszukiwania ojca Tosi. Rozpętała w ten sposób burzę, która mogła im tylko zaszkodzić. Wzbudziła siły, które teraz obracały się przeciwko nim i niszczyły spokój tej małej rodziny. Trudno powiedzieć, czym kierował się Tomasz, przyjeżdżając do Zmysłowa. Agata pragnęłaby wierzyć, że po prostu chciał poznać przyrodnią siostrę i naprawić stosunki rodzinne, lecz to przecież byłoby zbyt proste. Pomiędzy Adą a Halickimi nic nie układało się łatwo i jednoznacznie. Niemirska była więc nieufna i podejrzewała Tomasza o niecne zamiary. No, zobaczymy – pomyślała.

Dojeżdżali pod herbaciarnię i doktor wygramolił się z samochodu, zapowiadając, że zajrzy jeszcze wieczorem, o ile nie wypadnie mu jakaś pilna wizyta.

Agata sztywno kiwnęła głową, po czym poszła pomóc Monice.

Przy stoliku na patio siedziała Martyna, nauczycielka Tosi, wraz ze swoją kuzynką Elizą, pracującą w urzędzie gminy. Najwyraźniej czekały na Agatę, bo na jej widok Eliza zerwała się z miejsca, a Martyna pociągnęła ją za spódnicę, by z powrotem usiadła na krześle.

– Cześć, Agata, wiemy od Moniki, że przyszłyśmy nie w porę, bo Daniela trafiła znowu do szpitala – powiedziała Martyna ze współczuciem.

Agata wyjaśniła szybko, że siostrze nie dolega nic poważnego, na co Eliza odetchnęła z wyraźną ulgą.

– To dobrze, bo ja już się bałam, że to może od tego wypadku. Wiesz, jakiś guz się zrobił albo krwiak w głowie, lekarze to przeoczyli i nieszczęście gotowe. Oglądałam ostatnio taki film…

– Eliza! – warknęła ostrzegawczo Martyna, piorunując kuzynkę wzrokiem.

– Oj, już dobrze. Ty to się potrafisz wściekać, gorzej niż moja matka, a ja nie miałam niczego złego na myśli. Po prostu zdarzają się różne błędy lekarskie i trzeba być przygotowanym na wszystko.

– Agacie na pewno nie pomożesz tym swoim czarnowidztwem – po raz kolejny upomniała ją kuzynka. – Poza tym nie przyszłyśmy tutaj w tej sprawie. Dzwoniłam do ciebie, ale nie bardzo mogłam wyjaśnić szczegóły…

Niemirska z trudem, ale przypomniała sobie ten telefon. Rzeczywiście, Martyna miała dla niej jakieś informacje od Elizy, ale mówiła tak konspiracyjnym tonem, że trudno się było zorientować, o co właściwie chodzi. Od czasu tej rozmowy wydarzyło się jednak tyle spraw, że całkowicie wyleciało jej to z głowy.

– Mów, Eliza, co zobaczyłaś w tych papierach w gminie – rzuciła Martyna rozkazującym tonem.

Eliza oparła się łokciami na stole i wpatrując się w Agatę, zaczęła relacjonować przyciszonym głosem:

– Udało mi się wreszcie dotrzeć do tych planów, choć wcale nie było to łatwe, bo Trzmielowie trzymają na wszystkim łapę. Musiałam działać prawie jak agent specjalny – powiodła po herbaciarni wzrokiem pełnym dumy.

– Streszczaj się – popędziła ją Martyna – bo Agata na pewno chce, żebyś doszła do sedna, a nie puszyła się swoim sprytem.

– Wygląda na to, iż Trzmielowie nie mają wystarczająco gorącego źródła na przeprowadzenie tej swojej inwestycji – szepnęła Eliza, pochylając się jeszcze niżej nad stolikiem.

– Skąd wiesz? To wynika z papierów, czy sama się domyśliłaś? – indagowała Agata. Ustalenia Elizy mogły być przełomowe dla sprawy, musiała więc to wiedzieć na pewno.

– Domyśliłam się. Szukali w rozmaitych miejscach na działce Trzmielów. Tam są różne źródła, ale chyba nie odpowiadają tej spółce.

– Jak to nie odpowiadają? – Niemirska naciskała.

– Była cała góra papierów. Różne badania i ekspertyzy. Moim zdaniem oni potrzebują czegoś innego, czegoś o wyższej temperaturze.

– Nie udawaj, że sama do wszystkiego doszłaś – upomniała ją Martyna, bo najwyraźniej jej kuzynka lubiła się popisywać. – Eliza znalazła krótką notatkę, takie résumé, jakie sporządza się przed zebraniem czy naradą zarządu. Wynikało z niej jednoznacznie, że choć wyniki badań na działkach kupionych przez burmistrzową są obiecujące, to należy wciąż poszukiwać cieplejszego źródła. Na razie inwestowanie w tym miejscu jest zbyt ryzykowne.

Agata odetchnęła z ulgą i popatrzyła na Martynę i Elizę z prawdziwą wdzięcznością.

– To pierwsza dobra wiadomość tego dnia. Naprawdę! Nawet nie wiecie, jaki kamień spadł mi z serca.

Eliza pokręciła głową.

– Przyszłyśmy ci powiedzieć, że wcale nie. Wasze problemy dopiero się zaczynają.

– Jak to? – Agata się przestraszyła.

– Oni mają mapy okolicy, bardzo szczegółowe, chyba jakiś dron im wszystko fotografował, mierzył i robił wstępne badania. W każdym razie wyznaczyli kilka potencjalnie interesujących ich miejsc. One są na waszych działkach, Agata. Głównie na twojej – Eliza zawiesiła głos i popatrzyła na Niemirską znacząco.

Agata teraz już wszystko zrozumiała, bo wreszcie to się ułożyło w całość. A więc to dlatego Małgorzata Trzmielowa namawiała ją od pewnego czasu na sprzedaż domu. Zapewne początkowo traktowała to jako okazję do powiększenia terenu pod swoją inwestycję, teraz jednak sprawa przejęcia ziemi Agaty mogła okazać się dla niej kluczowa. Ciekawe, od jak dawna wiedziała, że jej źródło nie nadaje się do tego, by służyć jako podstawa do wybudowania term?

Czy wypadek Danieli i Jakuba mógł mieć jakiś związek z budową i być kolejnym „argumentem”, żeby zmusić Agatę do sprzedania domu? Dziewczyna odsunęła od siebie tę przerażającą myśl. Wiedziała, że żona burmistrza dla swojej inwestycji jest gotowa na wiele. Na pewno może utrudniać jej życie i podjąć próby zniszczenia biznesu, by ją zniechęcić do pozostania w Zmysłowie. Tego mogła się po burmistrzowej spodziewać na pewno. Czy jednak byłaby zdolna do próby zabicia kogoś? Na pewno nie.

Są granice, których się nie przekracza. Wypadek Danieli był jedynie nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, choć, trzeba przyznać, zdarzył się w wyjątkowo korzystnym dla burmistrzowej czasie. Kolejne trudności podkopywały silną wolę Agaty.

– Wiedziałam, że się zmartwi – powiedziała Eliza, zwracając się bezpośrednio do Martyny. – Trzeba to było jakoś delikatniej podać.

– Niby w jaki sposób? Udawać, że nie ma sprawy? – obruszyła się nauczycielka.

– Martyna ma rację – westchnęła Agata. – Bardzo dobrze, że mi powiedziałyście. Przynajmniej zrozumiałam, co się wokół mnie dzieje. Do tej pory miałam wrażenie, że poruszam się po omacku. Podejrzewałam, że Trzmielowa chce się nas stąd pozbyć, ale myślałam, że idzie raczej o powiększenie terenu pod hotel. Teraz obawiam się, że ona po prostu może nie mieć innego wyjścia.

– Właśnie. Dlatego od razu do ciebie zadzwoniłam. Powinnaś chyba poradzić się prawnika. Chodzi głównie o to, żeby nie mogła was stąd wyrzucić – wtrąciła Martyna.

– Ona już mi proponowała odkupienie domu – wyjaśniła Agata. – Przyznam szczerze, że zaoferowała nawet działkę na wymianę, nie tylko pieniądze.

Obie kuzynki zawiesiły na niej wzrok, a Martyna pokręciła głową.

– To może warto? – zaczęła Eliza. – Teraz, skoro Trzmielowa nie ma innego wyjścia, na pewno mogłabyś podbić stawkę. To dobra sposobność, żeby podyktować własne warunki.

– Nie można być takim sępem, Eliza – zgromiła ją Martyna. – Choć trochę sensu w tym jest, bo to okazja, która może się nie powtórzyć. Agata, powinnaś to przemyśleć. Oni na pewno wyjdą z kolejną propozycją, masz to jak w banku. Wtedy rzeczywiście będzie pora, żeby negocjować stawkę, skoro wcześniej dawali za mało.

– Nie chodzi o pieniądze – Agata powiedziała to zmęczonym głosem. – Tutaj jest dom, w którym urodziła się Tosia i zmarła mama. Nie chcę tego niszczyć. Tu jest tak pięknie i marzę o tym, żeby wszystko zostało po staremu.

– Gdy Trzmielowa wybuduje swój hotel, nic nie zostanie po staremu – trzeźwo zauważyła Eliza.

– Jeżeli nie będzie miała dostępu do źródła, niczego nie wybuduje, więc Agata ma rację – zmarszczyła brwi Martyna. – To rzeczywiście jest jedyny sposób na zablokowanie tej inwestycji. Dosyć prosty, tylko może cię wiele kosztować, jeżeli zaczną z tobą walczyć, wiesz o tym, prawda?

Agata kiwnęła głową.

– Może bardziej opłaca się zamienić działkami, wziąć pieniądze i umówić się, że przeniosą ci dom w tamto miejsce? Myślałaś o takiej ewentualności? – podsunęła Martyna, a Agata musiała przyznać, że nad taką możliwością w ogóle się nie zastanawiała.

Nauczycielka wstała i przynagliła do tego również swoją kuzynkę.

– Pójdziemy już. I tak przyniosłyśmy ci wiele smutnych wieści. Powinnaś sama się nad tym spokojnie zastanowić, tutaj żadne dobre rady nie pomogą.

– Co racja, to racja – zgodziła się Eliza. – Śliczna ta herbaciarnia, muszę tu częściej wpadać – dodała, a Agacie zrobiło się przykro, że niczym ich nie poczęstowała. Co z niej za gospodyni! Przecież one przyszły jej pomóc.

– Zaczekajcie! – krzyknęła i pobiegła na zaplecze po kilka migdałowych ciastek Danieli w celofanowym opakowaniu przewiązanym koronkową wstążką.

– Z tego wszystkiego nie zaproponowałam wam nawet niczego do picia. Zjecie sobie na podwieczorek.

– Nic się nie stało. Do zobaczenia, przy następnej okazji – Martyna się uśmiechnęła.

Czary codzienności Tom 3 Słoneczna przystań

Подняться наверх